Patrycja Rojek-Socha: Panie Profesorze, jak wygląda obecnie sytuacja, jeśli chodzi o wideokonferencje w sprawach karnych?

Sławomir Steinborn: Początkowo wideokonferencja w sprawach karnych była wykorzystywana wyłącznie do przesłuchiwania świadków i biegłych. Te przepisy w procedurze karnej obowiązują już od długiego czasu i – co istotne – przyjęły się w praktyce. Zresztą służy temu coraz lepszy sprzęt, lepsze techniczne możliwości sądów. Pandemia przyniosła nowe wyzwania. Chodziło m.in. o skazanych, osadzonych w zakładach karnych, w których w tym czasie ze względu na pandemiczne bezpieczeństwo ograniczano kontakty ze światem zewnętrznym. Wprowadzono wówczas możliwość odbywania w drodze wideokonferencji posiedzeń sądów penitencjarnych, między innymi dotyczących przedterminowego zwolnienia i zezwolenia na dozór elektroniczny. Te rozwiązania nadal funkcjonują. Sędzia penitencjarny, zamiast jechać do zakładu karnego, łączy się z osadzonym. To oczywiście pozwala na oszczędność czasu.

 

Przedsprzedaż
Zdalne rozprawy w postępowaniu cywilnym [PRZEDSPRZEDAŻ]
-15%

Cena promocyjna: 169.14 zł

|

Cena regularna: 199 zł

|

Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 149.25 zł


Nieco inaczej jest z udziałem w rozprawie?

Przede wszystkim wcześniej takiej możliwości nie było. Ustawodawca wprowadził do k.p.k. możliwość udziału zdalnego w rozprawie i w posiedzeniu aresztowym dopiero w 2020 r. Co jednak ważne, jeśli chodzi o rozprawy, to, że regulacja ta jest obecnie bardzo ułomna. Przede wszystkim mamy do czynienia z nierównością stron – prokurator może brać udział w rozprawie w formie zdalnej, jeśli tylko zakomunikuje sądowi taką potrzebę. Jeśli zaś chodzi o pozostałych uczestników rozprawy, to udział zdalny został ograniczony wyłącznie do osób pozbawionych wolności – zarówno oskarżonego, jak i oskarżyciela posiłkowego i prywatnego. Nacisk położony jest na to, by ułatwić procedowanie sądowi. Jeśli sąd uzna, że nie ma konieczności transportowania oskarżonego pozbawionego wolności do sądu, może poprzestać na jego udziale zdalnym. Przepis wskazuje też, że dotyczy to jedynie sytuacji, gdy udział oskarżonego w rozprawie jest obowiązkowy. Już na pierwszy rzut oka widać, że mamy do czynienia z ewidentną procesową nierównością oraz niezwykle wąsko ujętym zakresem kodeksowej regulacji.

E-posiedzenie aresztowe od początku budziło spore wątpliwości.

Dodam, że przede wszystkim z punktu widzenia zgodności z Konstytucją. Wyraźnie bowiem ona wskazuje, że w ciągu 24 godzin od momentu oddania zatrzymanego do dyspozycji sądu powinno nastąpić doręczenie mu odpisu postanowienia o tymczasowym aresztowaniu. Tymczasem przepisy k.p.k. przewidują, że podejrzanemu, który brał udział zdalny w posiedzeniu, ogłasza się postanowienie o tymczasowym aresztowaniu zamiast je doręczyć. Jest to więc sprzeczne z przepisami Konstytucji. Trudno uznać, że jeśli Konstytucja wymaga doręczenia postanowienia, to ma na myśli również jego ogłoszenie. Co więcej, przepisy dotyczące posiedzenia czy rozprawy w kontekście formy zdalnej budzą wątpliwości np. w związku z udziałem obrońcy. Wiele zależy od tego, gdzie taki obrońca się znajduje. Jeśli w sądzie, a oskarżony zdalnie, to pojawia się problem dotyczący możliwości konsultacji pomiędzy oskarżonym a obrońcą, której potrzeba może wyniknąć w czasie rozprawy lub posiedzenia. Tym bardziej, że sąd może odmówić zarządzenia przerwy w celu takiej konsultacji, jeśli uzna, że wniosek nie służy realizacji prawa do obrony. To może być mechanizm ograniczający realną możliwość działania obrony. Jeśli obrońca i oskarżony są na sali rozpraw, mogą się konsultować na bieżąco, często bez potrzeby zarządzania przerwy. W przypadku zdalnego udziału w rozprawie są takiej możliwości pozbawieni. Z drugiej strony trudno sądowi wnikać w to, z jakich powodów obrońca i oskarżony chcą się konsultować, bo to często oznaczałoby ujawnienie okoliczności dotyczących meritum obrony, a więc objętych tajemnicą obrończą. Podsumowując: aktualne przepisy, po pierwsze, przewidują możliwość udziału w rozprawie w bardzo wąskim zakresie; po drugie – nie zachowują równości stron, faworyzują prokuratora, ograniczając inne strony; a po trzecie – są sformułowane w sposób, który budzi zastrzeżenia co do tego, czy zapewniają odpowiednie warunki dla realizacji prawa oskarżonego do obrony. Z tych względów istnieje pilna potrzeba opracowania nowej regulacji dotyczącej wideokonferencji w postępowaniu karnym. Komisja Kodyfikacyjna Prawa Karnego aktualnie kończy prace nad takim projektem.

Czytaj: Rozprawy zdalne. Jak złożyć wniosek, co w przypadku problemów z połączeniem>>

Jak rozumiem, celem zmian byłoby częstsze stosowanie formy zdalnej? Ale czy ta forma zdalna jest dobra dla oskarżonego?

Powiem tak: z punktu widzenia oskarżonego niewątpliwie stacjonarny udział w posiedzeniu lub rozprawie może być bardzo ważny, bo chodzi o to, by się odpowiednio zaprezentować i by interesy procesowe takiej osoby nie doznały uszczerbku. Zresztą w większości przypadków obrońca, który stoi przed wyborem między zdalnym albo stacjonarnym udziałem w rozprawie, a wie, że na sali rozpraw będzie przesłuchiwany kluczowy świadek, zawsze przyjdzie do sądu. Bo każda kwestia może mieć znaczenie – np. jakość połączenia (nawet najlepszy sprzęt nie daje gwarancji, że coś nie przestanie działać), kontakt wzrokowy ze świadkiem, sposób jego zachowania, możliwość szybkiego zadawania pytań i w końcu konsultowania się z oskarżonym. Jeśli popatrzymy na rozwiązania europejskie, to zakładają one, że nie ma w tym zakresie przymusu – jest możliwość. Nie można w sposób generalny zakładać, że stacjonarny i zdalny udział w rozprawie są ekwiwalentne. Tu bardzo ważne jest prawo do obrony, interesy procesowe oskarżonego. O tym nie można zapominać.

A jeżeli popatrzymy na to z punktu widzenia sędziego? Pamiętam, że sporo dyskutowano o tym, że jednak ten kontakt bezpośredni daje więcej możliwości.

To, co powiem, będzie pewnym zaskoczeniem. Kieruję w Katedrze Prawa Karnego Procesowego Uniwersytetu Gdańskiego realizacją grantu badawczego finansowanego przez Narodowe Centrum Nauki, który dotyczy wideokonferencji. Wkrótce będziemy publikować wyniki eksperymentów przeprowadzonych w ubiegłym roku. Miały one weryfikować, jak oceniane są zeznania świadka składane na żywo i zdalnie. Dodatkowo brane były pod uwagę różne okoliczności – jakość, dźwięk, sposób kadrowania. Ku naszemu zaskoczeniu okazało się, że różnice w ocenie zeznań wcale nie są takie wielkie. Dużo zależy od jakości połączenia – czy dźwięk jest słyszalny, czy świadka dobrze widać. Nasze eksperymenty pokazały, że nie ma widocznej różnicy między oceną zeznań zdalnie i stacjonarnie. Więc niekoniecznie trzeba od razu odrzucać przesłuchanie świadka w formie wideokonferencji. Wiele rzeczy musi być jednak branych pod uwagę, choćby kwestia jakości zapamiętywania.

 

Czyli?

Chodzi o to, że to, co widzimy na ekranie, może być zapamiętywane słabiej niż coś, z czym obcujemy na żywo, bezpośrednio. Niewątpliwie jednak nie oznacza to, że materiał uzyskany w drodze wideokonferencji jest materiałem gorszym. Zresztą czasem nie ma wyboru – jeśli świadek przebywa za granicą to alternatywą dla jego przesłuchania w formie zdalnej jest po prostu brak przesłuchania. Kolejną przeszkodą może być stan zdrowia świadka. Albo jeszcze jeden przykład – oskarżony w sprawie gospodarczej, aktywny zawodowo, który pracuje na drugim końcu kraju i aby uczestniczyć w rozprawie musi stawiać się w sądzie kilka razy w miesiącu. Udział zdalny w rozprawie w takich przypadkach może mieć znaczenie usprawniające, zwiększające efektywność sądu, bo tych rozpraw nie trzeba rozkładać w czasie. Podobnie jest z biegłymi. Czasami ogromnym problemem jest ustalenie z biegłymi terminu rozprawy. O wiele łatwiej umówić się na przesłuchanie zdalne. Co więcej, w przypadku biegłych regułą według projektu Komisji Kodyfikacyjnej będzie przesłuchanie z miejsca pracy lub zamieszkania biegłego bez konieczności udziału w miejscu jego pobytu osoby z ramienia sądu. Czyli – powtarzam – to jest rozwiązanie, które, rozsądnie stosowane, będzie się przyczyniało do usprawnienia postępowania. Przy czym i sędziowie muszą się przyzwyczaić do stosowania takiej formy w większym zakresie. No i potrzebujemy zmiany przepisów.

To trzeba zmienić? 

Sporo już o tym mówiliśmy. Aktualne przepisy bardzo wąsko regulują kwestie wideokonferencji. Prace Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Karnego idą w tym kierunku, aby ta możliwość udziału zdalnego w rozprawie była szersza. W mojej ocenie prace powinny zmierzać do tego, by strony pod tym względem traktowane były równo, by w rozprawie mogły brać zdalny udział na równych prawach. I oczywiście powinno to być prawo a nie obowiązek. Komisja zaprojektowała bardzo wyjątkowe sytuacje, w których sąd będzie miał możliwość zarządzić rozprawę zdalną i są to sytuacje uzasadnione względami bezpieczeństwa. W mojej ocenie także e-posiedzenia zdalne w sprawach aresztowych powinny być wyjątkiem. Przy czym co warto podkreślić, jak wskazuje Europejska Konwencja Praw Człowieka, jeśli ktoś został zatrzymany nie na podstawie decyzji sądu, to ma prawo być postawiony przed sędzią. I powołam się ponownie na badania, praktykę amerykańskich sądów. E-posiedzenia aresztowe stosowano w USA jeszcze przed pandemią. Okazało się, że te osoby, które brały w nich udział, rzadziej otrzymywały możliwość wyjścia za kaucją, albo te warunki kaucyjne były surowsze, w porównaniu do tych, którzy byli doprowadzani przed oblicze sądu. To być może świadczy o tym, że jednak odbiór podejrzanego biorącego zdalny udział w posiedzeniu jest inny, że jest bardziej zdehumanizowany w przypadku wideokonferencji. Dlatego musimy być ostrożni. Komisja proponuje również, by zdalnie można było przedstawić zarzuty i przesłuchiwać podejrzanych w postępowaniu przygotowawczym. To jest ważne, bo przecież zdarza się, że podejrzani są zagranicą, a sprawy nie są tego kalibru, by wydawać europejski nakaz aresztowania czy list gończy. Bywa też, że są gotowi połączyć się zdalnie w celu przedstawienia im zarzutów i przesłuchania.