W szkoleniu uczestniczy kilkudziesięciu dziennikarzy, zajmujących się dziennikarstwem śledczym, tematyką prawną czy relacjonujących procesy sądowe – zarówno z mediów ogólnopolskich, jak też regionalnych. Uczestnicy szkolenia pracują zarówno w gazetach, jak i portalach internetowych czy telewizjach.
- Pierwsze szkolenie z dziennikarstwa specjalistycznego, które zorganizowaliśmy, dotyczyło dziennikarstwa ekonomicznego – przypominał Grzegorz Kopacz z PRESS. Tyle się dzieje w prawie, że nadszedł czas również na podobne szkolenie z dziennikarstwa prawnego – podkreślił.

Bertold Kittel - TVN i Grzegorz Kopacz - PRESSBertold Kittel z TVN, który mówił o tym co wolno (i czego nie wolno) dziennikarzom śledczym stwierdził, że w polskich sądach nie ma wspólnej polityki udostępniania akt. Jedne sądy je udostępniają, inne – nie, jedne pozwalają fotografować czy kopiować akta, inne – nie.
- Zdarzyło się, że kazano mi wystąpić o dostęp do akt w trybie informacji publicznej, choć to kompletnie nie jest objęte tym trybem - powiedział.

Czytaj: PiS: Trzeba uregulować zasady pracy dziennikarzy>>

Patryk Słowik z „Dziennika Gazety Prawnej”, wskazywał podczas swego wystąpienia na wagę tajemnicy zawodowej dziennikarza. Podkreślał, że zgodnie z Prawem prasowym, nawet redaktor naczelny nie musi wiedzieć wszystkiego o sprawie czy źródłach informacji objętych tajemnicą dziennikarską -  ma być poinformowany o sprawach objętych tajemnicą dziennikarską w „niezbędnych granicach”.

Ewa Usowicz - Prawo.plEwa Usowicz, która wraz z zespołem stworzyła rok temu Prawo.pl mówiła m.in. o legislacji i orzecznictwie sądowym. Wskazywała, że RODO zdewastowało wokandy sądowe – nie sposób się z nich dowiedzieć czego dotyczy sprawa. Niektóre sądy nie tylko nie podają przedmiotu sprawy, ale nawet… inicjałów stron. To duży problem również w pracy dziennikarzy.

Natomiast Ewa Siedlecka z „Polityki” przestrzegała przed tym, by w ocenie projektów ustaw kierować się wyłącznie uzasadnieniem do nich. Prawdziwe intencje ustawodawcy są często ukryte i dziennikarz powinien do nich dotrzeć – wskazywała. Mówiła też o kwestii okazywania przez dziennikarzy ich sympatii politycznych, co jest również widoczne w ich publikacjach. - Ja byłam na demonstracji zorganizowanej przez KOD w obronie sądów, ale KOD to nie partia polityczna - traktuję to jako moje zaangażowanie społeczne.

- Czy my się, jako społeczeństwo, przyzwyczajamy do tego co się dzieje z wymiarem sprawiedliwości, czy czeka nas apatia? – pytał Andrzej Skworz – założyciel i redaktor naczelny miesięcznika PRESS, gdy pojawił się temat tzw. reformy sądów.

Beata Biel z Fundacji Reporterów mówiła o fact-checkingu, czyli weryfikacji wiadomości, wyłapywaniu przekłamań czy zmienionych wersji zdarzeń. Pokazywała m.in. ciekawe funkcjonalności wyszukiwarek internetowych. – Kiedyś szukałam terrorysty, z którym chciałam porozmawiać i namierzyłam go szybciej, niż się spodziewałam, dzięki… wyszukiwarce książek – mówiła.

Uczestnicy szkolenia aktywnie w nim uczestniczyli. Wskazywali m.in. na absurdy dotyczące stosowania przepisów o autoryzacji. Zdarzają się sytuacje zgoła komediowe. Jeden z dziennikarzy telewizyjnych opowiadał, że jego rozmówca poprosił go o autoryzację swojej wypowiedzi z materiału filmowego. Przesłał mu więc dokładnie spisaną wypowiedź, po czym… otrzymał ją z paroma dopisanymi zdaniami.

- Często trudno jest pomóc dziennikarzowi, gdy niedochowanie obowiązku autoryzacji kończy się w sądzie – mówił Maciej Zaborowski – adwokat, partner zarządzający w kancelarii Kopeć&Zaborowski, specjalizujący się w prawie prasowym. Nie ma bowiem żadnych dowodów – np. notatek czy nagrań, które świadczyłyby o tym co dokładnie powiedział rozmówca. Adwokat wskazywał, że w 65 proc. spraw (dotyczących m.in. ochrony dóbr osobistych) dziennikarze przegrywają dlatego, że popełnione zostały błędy na etapie pisania i redagowania artykułów. Jako najczęstsze błędy adwokat wskazywał nieprawidłową anonimizację danych osób, których dotyczy publikacja czy wykorzystanie wizerunku danej osoby bez jej zgody. Mówił też, że dziennikarze bardzo często powołują się na to, że artykuł jest przedrukiem materiału opublikowanego przez inną redakcję – zapominają, że przedruk wcale nie zwalnia ich z odpowiedzialności, gdy zawarta w nim informacja okazała się nieprawdziwa.

Relacja z warsztatów - w listopadowym numerze PRESS.