Skarga nadzwyczajna wprowadzona została do systemu środków prawnych w postępowaniach prowadzonych na podstawie procedury cywilnej i karnej w kwietniu 2018 r., z inicjatywy Prezydenta. Chętnie poznałabym nazwiska osób, które legislacyjnie odpowiedzialne są za sposób zrealizowania tej inicjatywy, bo konstrukcja tego środka w płaszczyźnie ustrojowo-organizacyjnej i w systemie przepisów o postępowaniu cywilnym (o karnej procedurze nie będę się w ogóle wypowiadać) dla mnie była i jest nie do przyjęcia.

Chaos i dezorientacja

Nadzór judykacyjny nad sądownictwem powszechnym od międzywojnia powierzony był Sądowi Najwyższemu. Kompetencje z tego zakresu dotyczące spraw cywilnych skupione były w Izbie Cywilnej, dotyczące spraw karnych – w Izbie Karnej, dotyczące spraw z zakresu prawa pracy i ubezpieczeń społecznych, a z czasem także innych publicznych  – w Izbie Pracy, Ubezpieczeń Społecznych i Spraw Publicznych.

W 2018 r. stworzona została Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, która – obok pozostałych Izb – w związku ze skargą nadzwyczajną, zaczęła zajmować się sprawami cywilnymi, karnymi, pracy, ubezpieczeń społecznych. Ulokowanie w zasadzie tych samych kompetencji w dwóch różnych ośrodkach ich realizacji, prędzej czy później wywoła rozbieżności i będzie powodowało chaos. Nie trzeba być prorokiem, żeby to przewidzieć. Może o to chodziło, bo mam wrażenie, że chaos i dezorganizacja to jedyne efekty refom wymiaru sprawiedliwości prowadzonych od ośmiu lat. Już samo posłuchanie rady rabbiego ze starego dowcipu: „ty sprzedaj kozę” poprawi sytuację.

Dwie różne uchwały o zadośćuczynieniu

Przykładów zamieszania wywołanego działaniem Izby Kontroli i Spraw Publicznych obok Izby Cywilnej nie trzeba długo szukać. Jest to choćby problem zadośćuczynienia dla najbliższych osoby, która wskutek czynu niedozwolonego znajdzie się w stanie wegetatywnym, i uchwały Izby Cywilnej SN, że w tym przypadku powstaje roszczenie o zadośćuczynienie oraz uchwala IKNiSP, że nie powstaje.

Zagadnienie jest oczywiście niezwykle kontrowersyjne, nie da się go streścić w dwóch zdaniach, lecz nie trudno sobie wyobrazić, jakie reakcje wywołał ten dwugłos w sądach powszechnych, które na powrót stanęły przed rozstrzygniętym jakiś czas temu dylematem. Zanim doszło do ujednolicenia stanowiska w SN, sytuację w 2021 r. postanowił ratować p. Prezydent przez zainicjowanie wprowadzenia do systemu art. 446(2) k.c.

W moim przekonaniu, za tą szybko zrealizowaną inicjatywą legislacyjną stało wyłącznie to, że – niezależnie od kontrowersji dogmatycznych – stanowisko Izby Cywilnej  SN w sprawach, o których tu mowa jest lepiej przyjmowane i rozumiane przez opinię publiczną niż stanowisko zajęte przez Izbę Kontroli Nadzwyczajnej a to przecież Izba Kontroli miała realizować idee „sprawiedliwości korygującej”, do której odwoływał się pan prezydent jako pomysłodawca skargi nadzwyczajnej w uzasadnieniu projektu ustawy.

Problem rozwiązano w tym przypadku szybko, zanim się opinia publiczna mogła się mu przyjrzeć. Szkoda, że tą samą troską o obciążenie sądów pan Prezydent nie wykazał się w sprawach frankowych, mimo wyborczych obietnic.

 

Kolejna kwestia ustrojowa

Wymiar sprawiedliwości powinien według Konstytucji RP sprawować „sąd właściwy w sprawie”, ale takim sądem nie jest sąd dowolnie oznaczony przez ustawodawcę, lecz sąd najlepiej przygotowany do rozpoznawania spraw danego rodzaju.

W Izbie Cywilnej  orzekają osoby, które specjalizują się w prawie cywilnym, w Izbie Karnej – osoby specjalizujące się w prawie karnym, w Izbie Pracy i Ubezpieczeń Społecznych – osoby specjalizujące się w prawie pracy i ubezpieczeń społecznych oraz w prawie publicznym.

Jak wynika z biogramów opublikowanych w zbiorze „Sąd Najwyższy. Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych. Pierwszy rok działalności” w Izbie Kontroli Nadzwyczajnej zasiedli specjaliści z najróżniejszych dziedzin prawa, co wcale nie oznacza, że mają orzekać w sprawach odpowiadających ich specjalizacji.

Tymczasem do referatów karników albo administratywistów, którzy przed objęciem urzędu sędziego w SN nie mieli do czynienia z wykładnią i stosowaniem prawa cywilnego (tak przynajmniej wynika z biogramów) trafiają skargi nadzwyczajne w sprawach cywilnych, pracy, ubezpieczeń społecznych. Tu powstrzymam się od komentarza, niech na własne potrzeby skomentują to strony postępowań wywołanych wniesieniem takich skarg. Ja nie miałabym odwagi zająć się rozstrzyganiem w sprawie karnej na poziomie SN, bo ze stosowaniem prawa karnego miałam ostatnio do czynienia na egzaminie sędziowskim. No ale łapię się za głowę, gdy czytam wyrok IKNiSP w sprawie cywilnej, wydany w składzie: cywilista – profesor prawa cywilnego, karnik i ławnik, o którego treści zadecydowali w głosowaniu karnik i ławnik, a profesor cywilista, będący w mniejszości, musiał zadowolić się zgłoszeniem votum separatum.

Ławnicy w SN to absurd

Ławnicy w składach orzekających Izba Kontroli i Spraw Publicznych w sprawach ze skarg nadzwyczajnych to kolejny przykład absurdu. Oczywiście nie mam pretensji do osób, które objęły tę funkcję, bo to przecież nie one uchwaliły przepisy ustawy o SN.

Przesłanką mającą decydować o zasadności skargi nadzwyczajnej –  przynajmniej formalnie – nie jest jednak to, czy orzeczenie podoba się albo nie podoba opinii publicznej lub politykom, lecz to, czy jest zgodne z prawem. SN, także w IKNiSP, nie zajmuje się faktami, lecz prawidłowością stosowania prawa.

Z całym szacunkiem dla ławników reprezentujących bardzo wiele ważnych społecznie profesji, specjalistami od wykładni i stosowania prawa nie są. Mam świadomość różnicy między naukami ścisłymi i społecznymi, ale to trochę tak, jakby zarządzić, że w skład konsyliów lekarskich wejdą obowiązkowo znachorzy, bo są w stanie przekazać pozostałym mądrość ludową na przykład o sposobach leczenia migreny.

W ciągu ponad 5 lat wniesionych zostało do SN tylko 1881 skarg nadzwyczajnych, w zdecydowanej większości w sprawach cywilnych, co oznacza, że średni roczny wpływ takich skarg to 376. Tymczasem w samej Izbie Cywilnej SN tylko w 2022 r. zarejestrowano 7071 skarg kasacyjnych wymagających skierowania na przedsąd, a do 1 września 2023 r. – 3312 takich skarg.

Spośród nich, skargi przyjęte do rozpoznania, są rejestrowane ponownie i wymagają rozpoznania w składach trójkowych. Nie zebrałam danych o wpływie skarg do Izby Karnej SN i Izby Pracy SN, ale dysproporcje między wpływem spraw do IKSN i pozostałych Izb są porażające. Zwracanie na nie uwagi zawsze spotyka się z tą samą reakcją Pani Prezes tej Izby: ale my rozpoznajemy sprawy wyborcze, a tych jest dużo.

Zobacz również: Prokuratorów nie łatwo ukarać za błędy

Dodatkowe wydatki sądu

Problem w tym, że przed zorganizowaniem IKNiSP sprawami wyborczymi i innymi publicznymi przekazanymi w 2018 r. IKNiSP, zajmowała się Izba Pracy. Orzekała w nich sprawnie, na chwilę tylko odkładając rozpoznawanie skarg kasacyjnych w sprawach pracy i ubezpieczeń społecznych. Nie generowało to dodatkowych, ogromnych wydatków na utrzymywanie IKNiSP, rozpoznającej niewiele skarg nadzwyczajnych, a – co do zasady – zajmującej się oczekiwaniem na sprawy wyborcze. Mam wrażenie, że racjonalność wydatków ze środków publicznych przy projektowaniu rozwiązań prawnych nie obchodzi już jednak nikogo.

Rażące dysproporcje

W Izbie Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych orzeka 15 sędziów. Ich referaty liczą średnio około 35-40 spraw. Są i nieco większe i nieco mniejsze, sprawdziłam, jest to stan na 1 września. Referaty sędziów orzekających w Izbie Cywilnej od ośmiu lat są coraz większe i większe, ostatnio przez wiele miesięcy stale liczą średnio ponad 300 spraw i to przy zwiększającym się miesięcznym obciążeniu orzekaniem, czasem wynoszącym 50 spraw do rozpoznania na przedsądzie i kilku na posiedzeniach innego rodzaju.

Przytoczone dane świadczą o takich różnicach w obciążeniu pracą w SN, które nie powinny być akceptowane ani przez władze Sądu Najwyższego, ani przez podejmujących decyzje etatowe. Czym jednak, bo chyba nie potrzebą orzeczniczą, należy wytłumaczyć zwiększanie liczby etatów w IKNiSP i ogłaszanie konkursów na ich obsadzenie, co niedawno miało miejsce?

Decyzja Pierwszej Prezes SN o delegowaniu do orzekania Izby Cywilnej kilku sędziów Izby Kontroli deklarujących specjalizację cywilistyczną, po to, by wsparli IC w rozpoznawaniu spraw została przez kilku delegowanych zaskarżona do neo-KRS, a ta decyzję Prezes uchyliła. Sędziowie ci mieli rozpoznawać sprawy odpowiadające ich specjalizacji.

Gdyby zajęli się tymi sprawami, to zakres ich obciążeń być może zbliżyłby się do obciążenia sędziego w Izby Cywilnej, ale się nie zajęli. Niech każdy skomentuje sobie tę postawę we własnym zakresie. Może nie na takie obciążenie pracą godzili się, startując w konkursie do IKNiSP, mającej rozpoznawać sprawy wyborcze i publiczne?

O konstrukcji legitymacji skargowej do wniesienia skargi nadzwyczajnej przesądzającej o podobieństwie tego środka do rewizji nadzwyczajnej, procesowej ikony poprzedniego ustroju, powiedziano już sporo.

Charakterystyczna jest jednak dysproporcja pomiędzy liczbą skarg nadzwyczajnych wniesionych przez Prokuratora Generalnego i wszystkie inne uprawnione podmioty, w tym Rzecznika Praw Obywatelskich. Przyczyny tego stanu rzeczy mogą być różne.

Za przyznaniem RPO uprawnienia do wnoszenia skarg nadzwyczajnych nie poszło konieczne do zrealizowania tego zadania wzmocnienie etatowe i finansowe jego biura, a przecież ktoś musi przeczytać wnioski, zbadać sprawy, zredagować skargi.

Niewielka w sumie ilość skarg RPO (łącznie 284) może mieć taką właśnie, prozaiczną przyczynę. Natomiast gdy słucham wypowiedzi w mediach przedstawicieli Prokuratora Generalnego towarzyszących wnoszeniu skarg w niektórych sprawach, to mam wrażenie, że nadaktywność tego organu (łącznie 1445) ma nie tylko merytoryczne przyczyny. Świadczy zresztą o tym zupełnie spora liczba oddalonych skarg.

Zobacz: Adwokat generalny – minister najaktywniejszy w kwestionowaniu wyroków

Przesłanki dopuszczalności skargi nadzwyczajnej

No i wreszcie problemy systemowe związane ze skargą. Środki prawne o charakterze nadzwyczajnym przewidziane są przez system po to, by w sytuacjach wyjątkowych umożliwić przełamanie prawomocności orzeczenia i jego wzruszenie w celu ponownego zbadania sprawy i wydania w niej rozstrzygnięcia.

Skarga nadzwyczajna, gdy chodzi o jej przedmiot, przesłanki dopuszczalności, termin, w jakim może być wniesiona i legitymację do jej wniesienia wchodzi w rozmaite interakcje z innymi nadzwyczajnymi środami zaskarżenia. Relacje między nimi są tak niejasne, że wobec rozbieżności ocen w IC i IPiUS, powiększony skład IPiUS zajmował się problemem dopuszczalności skargi o stwierdzenie niezgodności z prawem prawomocnego orzeczenia, gdy nie doszło do wniesienia w sprawie skargi nadzwyczajnej.

Profity ze skargi nadzwyczajnej

Na zdecydowanie krytyczną ocenę zasługuje założenie, że na dopuszczalność skargi nadzwyczajnej nie ma wpływu postawa, jaką zajmowała strona w toku postępowania prowadzącego do wydania orzeczenia ani nawet to, czy skorzystała z dostępnych jej środków zaskarżenia przed wystąpieniem ze skargą nadzwyczajną przez uprawniony do jej wniesienia podmiot.

Nie do przyjęcia jest sytuacja, w której strona nieprzywiązująca wagi do obowiązków procesowych, niedbająca należycie o własne interesy, miałaby uzyskiwać profity z istnienia w systemie skargi nadzwyczajnej. Takie rozwiązania normatywne, niezależnie od intencji ich twórców, są demoralizujące i szkodliwe społecznie.

Uważam, że jeszcze przed uchwaleniem przepisów o skardze nadzwyczajnej system nadzwyczajnych środków zaskarżenia w postępowaniu cywilnym nie był optymalny.

Mam zastrzeżenia na przykład do konstrukcji skargi o stwierdzenie niezgodności z prawem prawomocnego orzeczenia. Wprowadzenie do tego systemu jeszcze dodatkowo skargi nadzwyczajnej pogłębia tylko chaos. Szkoda tylko, że czynienie tego bałaganu kosztuje nas tak dużo w wymiarze społecznym i finansowym. Orzekanie w sprawach cywilnych na podstawie wszystkich dostępnych środków prawnych, także nadzwyczajnych, ze względów ustrojowych i organizacyjnych powinno wrócić do Izby Cywilnej SN, orzekanie w sprawach pracy, ubezpieczeń społecznych i spraw publicznych – do Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych SN, orzekanie w sprawach karnych do IK SN.

Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych okazuje się wówczas zbędna, chyba że o jej trwaniu ma decydować to, że w całości obsadzona została po 2018 r.