Dotychczasowa wysokość kwoty wolnej – nawet po drastycznym podwyższeniu - wciąż plasowała się poniżej minimalnego wynagrodzenia za pracę netto, co oznaczało, że nawet najmniej zarabiający byli zobowiązani do zapłaty podatku dochodowego. Zwłaszcza oni powinni odczuć ulgę. Wyższa kwota wolna od podatku przełoży się też na niższe koszty zatrudnienia dla pracodawców. Samej koncepcji należy więc gorąco przyklasnąć. To dobra, potrzebna i oczekiwana zmiana.

Nareszcie – po wielu autopoprawkach i początkowo absurdalnych propozycjach - doczekaliśmy się projektu, nad którym można procedować. Jest jedna i łyżka dziegciu w tej beczce miodu. Aktualnie procedowana wersja projektu zakłada podwyższenie kwoty wolnej wstecz, od 1 stycznia 2024 r. Teoretycznie takie działanie – jako korzystne dla podatników – jest możliwe, ale w tym kształcie – wadliwe i paradoksalnie krzywdzące dla przedsiębiorców, którzy wciąż zastanawiają się nad wyborem formy opodatkowania na ten rok. Na podjęcie tej decyzji został im w zasadzie tydzień – czas mają tylko do 20 lutego. Wybór formy opodatkowania z góry zawsze był wróżeniem z fusów, a bez kryształowej kuli – obarczony ryzykiem. Teraz ustawodawca postanowił jeszcze bardziej zamieszać w kwestiach wyboru.

Wysokość kwoty wolnej od podatku jest istotnym czynnikiem wyboru dla przedsiębiorców, zwłaszcza tych, którzy nie przekroczą istotnie pierwszego progu podatkowego. Często stają oni przed wyborem, czy bardziej opłaca im się zapłacić 19 proc. od całości dochodu, czy – zakładając nieopodatkowanie części dochodu w pierwszym progu – ryzykować opodatkowanie części swoich zarobków stawką 32 proc. Dla tych podatników różnica pomiędzy wyłączenie z opodatkowania ćwierci a połowy kwoty w pierwszym progu podatkowym jest ogromna i stanowi istotny czynnik decyzyjny.

Nakazanie podatnikom prowadzącym działalność gospodarczą podjęcie decyzji do 20 lutego 2024 r. w takiej sytuacji jest po prostu niesprawiedliwe. Niezależnie od wyniku prac legislacyjnych nowelizacja uderzy w którąś z grup. Jeżeli kwota wolna zostanie podwyższona, stracą ci sceptyczni wobec zapowiedzi wyborczych, którzy wybrali alternatywną formę opodatkowania (stawkę liniową lub ryczałt) zakładając pozostawienie kwoty wolnej na poziomie 30 tys. zł. Jeżeli kwota wolna nie zostanie podniesiona – na przegranej pozycji postawimy ryzykantów (albo pełnych nadziei), którzy zdecydowali pozostać na zasadach ogólnych zakładając dwukrotny wzrost kwoty wolnej.

Jedynym sensownym rozwiązaniem w tej sytuacji staje się – postulowane przecież od lat – odroczenie momentu wyboru formy opodatkowania do momentu złożenia zeznania podatkowego za 2024 r. lub, jeżeli prace legislacyjne nie zakończą się do 20 lutego, umożliwienie podatnikom bez odsetkowej zmiany dokonanego wcześniej wyboru. Takie rozwiązanie za rok 2024 wydaje się tym bardziej uzasadnione, że wśród obietnic wyborczych obecnie rządzących znalazły się również deklaracje wprowadzenia zmian w strukturze składki zdrowotnej, która – będących de facto kolejnym podatkiem (i to bez kwoty wolnej!) jest kolejną daniną, której wysokość przedsiębiorcy kalkulują przy wyborze formy opodatkowania.

Warto popuścić też wodze fantazji i liczyć na to, że w ramach deklarowanego postawienia systemu podatkowego (wreszcie!) frontem do podatnika odroczenie wyboru formy opodatkowania do momentu składania zeznania podatkowego za dany rok zostanie wprowadzone na stałe. To postulowana od wielu lat kwestia, na którą ustawodawca podatkowo wciąż pozostaje głuchy. Tymczasem w Polsce, gdzie prawo podatkowe zmienia się często, doraźnie i w sposób nieprzewidziany – taka nowelizacja podatnikom się po prostu należy.

Czytaj również: 60 tys. złotych wolne od podatku wprowadzi chaos w rozliczaniu PIT >>