Grażyna J. Leśniak: 7 października odbyło się w Sejmie pierwsze czytanie rządowego projektu nowelizacji ustaw o podatku dochodowym: PIT, CIT oraz zryczałtowanym podatku dochodowym (druk sejmowy nr 642). Projekt budzi spore kontrowersje. Wszystko przez pomysł opodatkowania usług świadczonych przez profesjonalistów, czyli doradców podatkowych, adwokatów i radców prawnych zryczałtowanym podatkiem dochodowym w wysokości 17 proc., podczas gdy osoby zajmujące się doradztwem prawem czy tzw. księgowi mieliby płacić podatek według stawki 15 proc. Skąd ta różnica?

Przemysław Hinc: Pierwszą podstawową różnicą, na którą warto zwrócić uwagę jest to, że doradcy podatkowi, adwokaci i radcowie prawni należą do grupy zawodów zaufania publicznego. Z tego wynika m.in. potwierdzone przez odpowiedni samorząd zawodowy posiadanie elementarnych kwalifikacji do usługowego wykonywania działalności szczególnie wrażliwej, bo dotyczącej spraw osobistych i ekonomicznych jednostki, a z tego z kolei wynika zapewnienie, że korzystanie z pomocy prawnej udzielanej przez osoby wykonujące te zawody daje glejt bezpieczeństwa prawnego dla osoby czy podmiotu korzystającego z takich usług. Dlatego, że wszystkie te trzy grupy zawodowe są ustawowo zobowiązane do zachowania tajemnicy zawodowej, zasad etyki, podnoszenia kompetencji i odpowiedzialności zawodowej przed sądami dyscyplinarnymi.

Pierwsza z tych okoliczności oznacza, że wszystko, czego dowiem się w związku z wykonywaniem czynności doradztwa podatkowego od swojego klienta musi pozostać tajne i nikt nie może wpływać na doradcę podatkowego, by udzielił informacji o swoim kliencie i jego sprawach. Tak samo zresztą jest w przypadku adwokatów i radców prawnych. Z tajemnicy zawodowej może zwolnić doradcę podatkowego, adwokata albo radcę prawnego wyłącznie sąd w postępowaniu prowadzonym na podstawie przepisów kodeksu postępowania karnego i tylko w  wówczas, gdy jest to niezbędne dla dobra wymiaru sprawiedliwości, a informacji objętej tajemnicą nie można pozyskać w żaden inny sposób.

Czytaj również: Podatkiem w kancelarie prawnicze? Adwokaci i radcy protestują przeciwko propozycjom MF>>
 

Jakie to ma znaczenie dla osoby korzystającej z usług doradcy podatkowego?

Bardzo praktyczne. Przede wszystkim takie, że informacje przekazane doradcy zostaną zachowane przez niego w tajemnicy. Dotyczy to  nie tylko rozmów, ale też wszelkich nośników danych i każdego sposobu utrwalenia informacji, w których posiadanie wejdzie doradca podatkowy świadcząc pomoc prawna dla swojego klienta. Innymi słowy urzędnik w urzędzie skarbowym, celno-skarbowym lub izbie administracji skarbowej nie będzie mógł go przepytać na okoliczność tej rozmowy i informacji mu przekazanych. To daje gwarancję poufności rozmowy, informacji, a mamy tutaj do czynienia ze sprawami zarówno wielkiego biznesu, jak i prywatnymi, gdy np. podatnik chce na wypadek swojej śmierci dowiedzieć się, jak będzie wyglądało opodatkowanie spadkobierców i zdecydować np. o tym, komu powierzy prowadzenie swojej firmy pozostawionej w spadku albo ustalić konsekwencje podatkowe związane z darowizną.

Druga różnica między profesjonalistami a osobami o niepotwierdzonych kwalifikacjach wiąże się z zasadami etyki zawodowej. Oczywiście etyka zawodowa często kojarzy się ze zbiorem ogólnych zasad i wytycznych co do sposobu postępowania, ale ma też bardzo praktyczny wymiar. Bo tworzy ramy rzetelnego wykonywania zawodu, w przypadku konfliktu interesów wyraźnie wyznacza granice działania, ale nawet w wymiarze czysto praktycznym nakazuje nam ustawicznie się kształcić, aktualizować wiedzę i podnosić kompetencje zawodowe, co egzekwuje samorząd.

 

Sprawdź również książkę: Uszczelnienie systemu podatkowego w Polsce >>


 

Jest też obowiązek posiadania ubezpieczenia OC w zakresie wykonywanego zawodu...

Tak, to jest kolejny element, który odróżnia nas od osób o niepotwierdzonych kwalifikacjach. Każdy doradca podatkowy, ale też radca prawny albo adwokat musi zawrzeć polisę OC. Nie jest to ubezpieczenie dobrowolne, a więc udając się po pomoc prawną w sprawie podatkowej do doradcy podatkowego nie trzeba sprawdzać, czy ma on odpowiednią polisę ubezpieczeniową. Co więcej, z odpowiednich przepisów wynika, że ubezpieczyć się nie można na dowolną kwotę, ale jest określona minimalna wartość sumy ubezpieczeniowej. Oznacza to, że klient nawet nie pytając doradcy, adwokata czy radcy prawnego o to, czy jest ubezpieczony, ma gwarancję, że tak jest. Dzięki temu ma pewność, że w razie błędu uzyska odszkodowanie. Z kolei samorząd zawodowy czuwa nad wypełnieniem tego obowiązku. Obowiązek ubezpieczenia nie dotyczy osób, które nie są doradcami podatkowymi, ale wykonujących niektóre czynności stanowiące doradztwo podatkowe. Owszem, takie osoby mogą się dobrowolnie ubezpieczyć, ale podkreślenia wymaga różnica między obowiązkiem ubezpieczenia a ubezpieczeniem dobrowolnym, gdzie nie ma minimalnej kwoty polisy.

A skoro już jesteśmy przy kosztach, to naturalnie i tu jest różnica. Doradcy podatkowi, by uzyskać uprawnienia zawodowe muszą przystąpić do egzaminu państwowego, odbyć stosowną praktykę, a później opłacać składki. Podobnie jest w przypadku zawodów adwokata i radcy prawnego, z tym że zamiast praktyki zawodowej jest aplikacja, a sam proces dojścia do samodzielnego wykonywania zawodu jest bardziej wymagający.

No i sam wpis na listę doradców podatkowych (ale i w pozostałych przypadkach) również wiąże się z kosztami, a co więcej, aby znaleźć się w gronie doradców podatkowych trzeba być nieskazitelnego charakteru i swoim dotychczasowym postępowaniem dawać rękojmię prawidłowego wykonywania zawodu doradcy podatkowego. A o takim warunku, jak wyższe wykształcenie, chyba nawet nie trzeba już wspominać. Wszystkich tych warunków nie musi spełniać osoba, która prowadzi proste ewidencje księgowe, takie jak książkę przychodów i rozchodów, ewidencje VAT czy ewidencję przychodów. Podobnie sprawa ma się z doradcami prawnymi.

 

Doradcy prawni nie muszą być adwokatami lub radcami prawnymi, by udzielać porad prawnych, a tzw. księgowi, czyli osoby, które nie muszą posiadać certyfikatu uprawniającego do usługowego prowadzenia ksiąg rachunkowych i mieć wiedzy, by prowadzić księgowość firm, mają być opodatkowane preferencyjną, 15-proc. stawką podatkową…

Tak. Mimo, że osoby te nigdy nie poddały swojej wiedzy i kompetencji zawodowych weryfikacji w postaci egzaminów państwowych i nie muszą ponosić żadnych kosztów prowadzenia swoich firm. To im rząd proponuje, by płaciły mniejszą o 2 punkty procentowe stawkę podatkową, a biorąc pod uwagę wynagrodzenia, jakie mogą być objęte ryczałtem, to będzie to dość zauważalna kwota. Zwłaszcza, że poziom, do którego można będzie opłacać podatek dochodowy w formie ryczałtu, ma zostać podniesiony aż do kwoty 2 mln euro, czyli ponad 8 mln zł. Ale nawet nie to budzi największe zaniepokojenie.

Poprzez zachętę w postaci niższej stawki podatkowej rząd próbuje część osób, które należą do samorządów zawodów zaufania publicznego przekonać do odejścia z tych zawodów, co dla samych beneficjentów tej zmiany oczywiście da wymierną korzyść finansową (zapłacą mniejsze podatki), ale tym samym zostanie obniżony poziom bezpieczeństwa obywateli. Można więc odnieść wrażenie, że rząd zgłaszając taki projekt chce faworyzować osoby, które po części wykonują czynności podobne do tych, które wykonują osoby wykonujące zawody zaufania publicznego i jednocześnie nie uświadamiać obywateli, że jest to usługa tylko podobna do świadczonej przez doradców podatkowych, adwokatów i radców prawnych.

Należy postawić pytanie o to, jaki rzeczywisty zamiar przyświecał zgłaszającemu tę zmianę ustawy. Czy chodzi o to, żeby pozbawić obywateli ochrony, którą dają przedstawiciele naszych zawodów, w zakresie właśnie tajemnicy zawodowej, na przykład w sprawie raportowania do Ministerstwa Finansów „schematów podatkowych”, co przy otwartym katalogu czynności uznawanych za „schematy” właściwie oznacza każdą czynność zmierzającą do zmniejszenia obciążeń podatkowych, dodajmy - wyłącznie legalną optymalizację podatkową, np. wybór podatku liniowego zamiast podatku rozliczanego według skali podatkowej?

 


 

Ale wróćmy do kompetencji. Deregulacja zawodu księgowego dokonana kilka lat temu przez obecnego wicepremiera Gowina, wtedy ministra sprawiedliwości, to duży problem dla podatników. Ministerstwo finansów już ma tę świadomość. Dlaczego „księgowy”, którego wiedzy i doświadczenia nikt nie weryfikuje, stanowi takie zagrożenie dla osób fizycznych i firm?

Na rynku funkcjonują zarówno osoby posiadające dawne uprawnienia do usługowego prowadzenia ksiąg rachunkowych lub księgowi legitymujący się wykształceniem uniwersyteckim, jak i osoby, które nie muszą posiadać jakichkolwiek uprawnień i nigdy, z pozytywnym wynikiem, nie poddały się weryfikacji swoich kompetencji. O ile ta pierwsza grupa, jak wynika z mojego doświadczenia, dba o rozwój i poziom merytoryczny świadczonych usług, o tyle osoby z drugiej grypy nie muszą się nawet legitymować wiedzą z zakresu księgowości.

Problem polega na tym, że osoby te funkcjonują poza jakimkolwiek rejestrem. Nikt nie ma wiedzy, ilu ich jest i nikt nie jest w stanie zweryfikować ich kwalifikacji i tego, co robią. Zwyczajną bzdurą jest twierdzenie, że rynek zweryfikuje ich kompetencje. Sprawdzenie jakości tych usług może nastąpić po wielu latach, gdy urząd skarbowy będzie dokonywał czynność sprawdzających albo kontroli, a wówczas naprawienie błędów popełnionych przez osoby o niezweryfikowanych kompetencjach może już mieć nieodwracalne skutki dla korzystającego z takich usług, a nawet narazić go na odpowiedzialność karnoskarbową.

Czytaj również: Adwokatura protestuje przeciwko niekorzystnym dla prawników zmianom w podatkach>>

 

Innymi słowy osoby fizyczne i przedsiębiorcy korzystający z usług świadczonych przez osoby bez zweryfikowanych kompetencji narażają się na ryzyko ponoszenia odpowiedzialności za nieprawidłowe rozliczenia w przyszłości.

Tak zachowywać się może tylko rząd, który nie ufa samorządom zawodów zaufania publicznego, postrzega w nich przeciwnika zamiast sojusznika. Trywializując można powiedzieć, że dziś księgę przychodów i rozchodów może usługowo prowadzić krawcowa, a ewidencje VAT-owskie – piekarz. Usługowo księgi rachunkowe może prowadzić nawet fryzjer, byle wykupił ubezpieczenie i wcześniej nie był karany za przestępstwa związane z rachunkowością, a doradzać w sprawach rodzinnych może magister prawa. Wszystko dlatego, że uwalniając część usług doradztwa podatkowego i prawnych oraz umożliwiając świadczenie ich przez osoby nie należące do samorządów zawodów zaufania publicznego: doradców podatkowych, adwokatów i radców prawnych, jednocześnie nie zadbano o stworzenie ram wykonywania tych zawodów, które wiązałyby się z wysoką kulturą świadczenia i weryfikacją kompetencji zawodowych.

 

Jeśli dobrze rozumiem, to podatkowe różnicowanie profesjonalistów i osób o niezweryfikowanych kwalifikacjach uważa pan za kolejny przejaw niszczenia zawodów zaufania publicznego, a przede wszystkim bezpieczeństwa obywateli, czyż tak?

Tak. Można powiedzieć, że kuchennymi drzwiami rząd rozmontowuje zawody zaufania publicznego. Tak daleko, jak może się posunąć, tak daleko szkodzi w ten sposób bezpieczeństwu obywateli. Ponieważ, co warto podkreślić, wszystkie te nasze trzy zawody służą obywatelom.

To nie jest tak, że obowiązek zachowania tajemnicy zawodowej służy doradcy podatkowemu. Służy on wyłącznie klientowi doradcy podatkowego. Obowiązek podnoszenia kwalifikacji też nie służy doradcy podatkowemu. On oczywiście wie więcej, ale to, jak dużo wie, jak dużo potrafi, służy wyłącznie jakości świadczonych usług. Tymczasem rząd chce doprowadzić do sytuacji, w której ludzie, którzy nie wiadomo, jakie mają kwalifikacje, nie muszą zdobywać wiedzy i jej aktualizować, nie podlegają jakiejkolwiek weryfikacji, będą promowani na gruncie podatkowym. Będzie to jawne faworyzowanie tych, których władza naprawdę dbająca o bezpieczeństwo obywateli powinna zniechęcać do takiego rodzaju działalności, odwrotnie chociażby ustawiając te stawki podatkowe, tak aby wyższy podatek płaciły osoby, które ponoszą niższe koszty swojej działalności i których kompetencji nikt nie sprawdził.

To – moim zdaniem – wprost narusza Konstytucję. Artykuł 32 ustawy zasadniczej mówi, że wszyscy są wobec prawa równi i wszyscy mają prawo do równego traktowania przez władze publiczne. W ust. 2 tego przepisu czytamy, że nikt nie może być dyskryminowany w życiu politycznym, społecznym lub gospodarczym z jakiejkolwiek przyczyny. Tymczasem to różnicowanie podatkowe, gdzie mniej bezpieczny dla podatnika czy osób korzystających z usług doradców prawnych ma być faworyzowany, stanowi o ewidentnej dyskryminacji i zamierzonej deprecjacji zawodów zaufania publicznego. Gdyby było na odwrót, czyli gdyby osoba bez zweryfikowanych kompetencji i ponosząca niższe ciężary prowadzonej działalności, a więc de facto mogąca pozostawić sobie więcej, płaciła podatek według wyższej stawki, to znajdowałoby to logiczne wytłumaczenie jako wyrównanie obciążeń.

 

 

Czy ta niższa stawka zryczałtowanego podatku dochodowego dla nieprofesjonalistów wpłynie na cenę usług? To znaczy, czy klient zapłaci mniej, czy też mówiąc kolokwialnie – więcej pieniędzy zostanie w kieszeni takiego „księgowego” czy doradcy prawnego?

Obawiam się, że niestety tylko ta druga sytuacja jest możliwa, dlatego, że na danym terenie usługa kosztuje mniej więcej tyle samo. Ponieważ przez odbiorcę takiej usługi jest ona postrzegana jako taka sama usługa, mimo że ona nie jest taka sama. W związku z tym ceny usług świadczonych np. przez doradcę podatkowego (o ile nie są to specyficzne działania jak specjalne reprezentowanie podatnika przed organami podatkowymi, sądami administracyjnymi albo organami egzekucyjnymi), polegające na typowych czynnościach, jak np. na prowadzeniu ksiąg podatkowych czy rachunkowych, są cenami rynkowymi. Jeśli więc na rynku będziemy mieli podmiot, który jest opodatkowany niższą stawką zryczałtowanego podatku dochodowego, to jeśli cena za usługę nie ulegnie zmianie, w kieszeni tego podmiotu pozostanie więcej pieniędzy.

Ale może zdarzyć się też tak, że zacznie się proces wypychania z rynku doradców podatkowych przez osoby o nieznanych kompetencjach, nie zawsze ubezpieczone i nie zawsze aktualizujące wiedzę. One ponosząc niższy koszt swoich usług będą mogły obniżyć ceny, a poniżej pewnego poziomu dochodu prowadzenie usług doradztwa podatkowego może już nie być ekonomicznie uzasadnione. Jeśli zaś na rynku nie będzie doradców podatkowych, bezpieczeństwo klientów będzie już tylko iluzoryczne.