Panie i panowie z rządu i posłowie – nie da się być tylko trochę w ciąży, podobnie jak nie da się być tylko trochę trzeźwym. Bo albo jesteś trzeźwy, albo piłeś – innej opcji nie ma. Każdy inny wynik jest puszczaniem oka do obywateli i wyborców, jak w pamiętnej reklamie. Tyle tylko, że nie o reklamę polityków tu chodzi, a o życie i zdrowie obywateli, którzy każdego dnia w zakładach pracy są narażani przez nieodpowiedzialnych współpracowników, którzy albo przyszli do pracy „zawiani”, albo w tej pracy sobie z cicha popijają. Najwyższy czas, żeby rządzący i parlamentarzyści wyraźnie się opowiedzieli, czy chcą trzeźwego społeczeństwa, czy podpitego, którym – jak za czasów zaborów – łatwiej będzie rządzić. I niech się zdecydują: czy wypowiadają wojnę pijaństwu, czy akceptują alkoholizm. I proszę się tylko nie zasłaniać tradycją narodową. Bo to ściema, jak mawia młodzież.

Czytaj również: 
Sejm uchwalił zmiany - pracodawca sprawdzi trzeźwość pracownika>>
Firmy mają problem z pracownikami pod wpływem, i to nie tylko alkoholu>>

Pracownik w pracy nie musi być trzeźwy

1 grudnia 2022 roku Sejm uchwalił nowelizację Kodeksu pracy wprowadzającą możliwość kontroli trzeźwości pracowników przez pracodawców (druk sejmowy nr 2335). Badanie będzie więc polegać na stwierdzeniu braku obecności alkoholu w organizmie pracownika albo obecności alkoholu wskazującej na stan po użyciu alkoholu albo stan nietrzeźwości w rozumieniu odpowiednio art. 46 ust. 2 albo 3 ustawy z dnia 26 października 1982 r. o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi. Przypomnijmy zatem, że stan po użyciu alkoholu zachodzi, gdy zawartość alkoholu w organizmie wynosi lub prowadzi do stężenia we krwi od 0,2‰ do 0,5‰ alkoholu albo obecności w wydychanym powietrzu od 0,1 mg do 0,25 mg alkoholu w 1 dm3 . Rząd i Sejm uznał też za równoznaczne ze stwierdzeniem braku obecności alkoholu w organizmie pracownika przypadki, w których zawartość alkoholu nie osiąga lub nie prowadzi do osiągnięcia wartości właściwych dla stanu po użyciu alkoholu.

Czytaj w LEX: Postępowanie z nietrzeźwym pracownikiem >>>

Czytaj w LEX: Odszkodowanie z ubezpieczenia wypadkowego, roszczenia cywilne w związku z wypadkiem przy pracy pracownika będącego pod wpływem alkoholu w orzecznictwie >>>

Tym samym, zgodnie z propozycją rządu, posłowie zgodzili się na to, by pracownicy przychodzili do pracy „wczorajsi”. Pracodawca po stwierdzeniu alkoholu w organizmie pracownika będzie co prawda mógł powtarzać badanie, by stwierdzić, czy stężenie alkoholu w wydychanym powietrzu rośnie i czy można zakwalifikować je do stanu po użyciu alkoholu albo stanu nietrzeźwości. Jednocześnie jednak ustawodawca nie przewidział, żadnej kary dla pracownika, u którego badanie potwierdzi wynik poniżej granicy wskazującej na stan po użyciu alkoholu (czyli mniej niż 0,2 promila).

- Obowiązek zachowania trzeźwości w pracy należy do podstawowych obowiązków pracowniczych - napisało Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej w uzasadnieniu do rządowego projektu, powołując się przy tym na orzecznictwo Sądu Najwyższego. To samo ministerstwo, które jest bądź co bądź autorem projektu rządowego, dalej jednak wyjaśnia: - Takie rozwiązanie jest spójne przede wszystkim z zakresem przedmiotowym wykroczenia stypizowanego w art. 70 par. 2 K.w. Zgodnie z tym przepisem kto wbrew obowiązkowi zachowania trzeźwości znajduje się w stanie po użyciu alkoholu, środka odurzającego lub innej podobnie działającej substancji lub środka i podejmuje w tym stanie czynności zawodowe lub służbowe, podlega karze aresztu lub grzywny. Ustawodawca nie przewidział zatem kary za podejmowanie czynności zawodowych lub służbowych przez osoby, w których organizmie stężenie alkoholu jest niższe niż 0,2‰ (we krwi) lub 0,1 mg w 1 dm3 (w wydychanym powietrzu).  

A co za problem było to zmienić?

Czytaj w LEX: Obowiązek zachowania trzeźwości przez telepracownika oraz uprawnienia pracodawcy w tym zakresie >>>

Czytaj w LEX: Obowiązki pracodawcy w razie wystąpienia bezpośredniego zagrożenia dla życia i zdrowia pracowników >>>

 


Ustawodawca w rozkroku 

Żeby było śmieszniej (choć w gruncie rzeczy zabawne to nie jest) mniej więcej dwa tygodnie wcześniej Sejm odrzucił uchwałę Senatu w sprawie nowelizacji Kodeksu karnego, która pozwala m.in. na zaostrzenie kar dla pijanych lub odurzonych kierowców, w tym - na przepadek pojazdu. Senatorowie opowiedzieli się za odrzuceniem ustawy, która w dużej części powiela nowelizację z czerwca 2019 r., którą prezydent Andrzej Duda skierował do Trybunału Konstytucyjnego, wskazując wówczas na wątpliwości związane z procedowaniem nad zmianami, a TK to potwierdził. Ustawę w obecnym kształcie prezydent podpisał 2 grudnia 2022 r.

Osobiście mam mieszane uczucia w związku z uchwaleniem obu tych, tak skrajnych ustaw. Przy czym od razu wyjaśnię, że nie liczę tu na refleksję ze strony Senatu, lecz rządu i Sejmu, bo przecież nie chodzi o to, by przepychać kolanem wszystko, na czym zależy rządzącym. Bo wygląda to wtedy na kpinę z procesu legislacyjnego.

Swoją drogą, skoro rządząca większość potrafi uchwalić każde prawo i to nawet w ciągu jednego posiedzenia Sejmu, to jestem pewna, że gdyby naprawdę chciała zaostrzyć przepisy o trzeźwości i wprowadzić tak postulowaną przez pracodawców zasadę „zero tolerancji”, to (mam nadzieję) mogłaby liczyć na poparcie bez konieczności szukania większości w głosowaniu.

 


Będzie kac, także moralny

Jeśli rząd i parlament nie powiedzą stanowczego „NIE” pijaństwu Polaków w miejscu pracy, to stracą moralne prawo do publicznego wyrażania swego oburzenia, gdy kolejny raz na drodze dojdzie do tragedii. Bo czym różni się pijany kierowca od podchmielonego (i czasami nawet nietrzeźwego) pracownika, który przez brak koncentracji zabije lub poważnie okaleczy współpracowników?

 

 

Nikt z nas, wsiadając do samolotu, pociągu, autobusu czy tramwaju nie zastanawia się nad tym, kto zasiada za sterami czy kierownicą. Zakładamy, że samolot czy pojazd prowadzi odpowiedzialny (czyli trzeźwy) pracownik – pilot, maszynista, kierowca czy motorniczy. A przecież wcale tak być nie musi. O tym, jak niebezpieczne konsekwencje mogą mieć zachowania pracowników, pokazują różne tragiczne wypadki, jak ten sprzed kilku lat, gdy pilot w depresji uderzył w górę i popełnił masowe samobójstwo. Pracownik, który ma problem z alkoholem czy z narkotykami, też jest niebezpieczny nie tylko dla siebie, ale i dla innych. 

Chyba pamiętamy niedawny wypadek autobusu miejskiego w stolicy. Kierowca, który do niego doprowadził będąc pod wpływem narkotyków, też był przecież pracownikiem.

Czy stać nas na taką niekonsekwencję i pobłażanie ustawodawcy? Myślę, że nie. Bo to oznacza kolejne dramaty rodzin ofiar. Także tych, które pójdą do pracy i z niej już nie wrócą.