Od dłuższego czasu kurs franka szwajcarskiego (CHF) jest wysoki, sięga ponad 4,20 zł. To zmartwienie nie tylko dla spłacających tzw. kredyty frankowe, ale również w coraz większym stopniu dla samych banków.

Czytaj: KNF proponuje ugody, które nie zachwycają ani frankowiczów, ani banków>>

- Znaczna część kredytobiorców skorzystała z możliwości nieodpłatnego przejścia na spłatę rat bezpośrednio w walucie obecnej (najczęściej CHF) wprowadzonej tzw. ustawą antyspreadową z 2011 r. W dniu wejścia w życie owej nowelizacji prawa bankowego (tj. 26 sierpnia 2011 r.) kurs CHF wynosił nieco ponad 3,64 zł. W kolejnych latach (do stycznia 2015 r.) był nawet niższy i wynosił ok. 3,40 zł. Późniejsze notowania to okolice 3,60 zł i 3,80 zł – tłumaczy Tomasz Konieczny, radca prawny, partner w kancelarii Konieczny, Polak Radcowie Prawni.

Generalnie do początków pandemii koronawirusa kurs CHF z rzadka tylko przekraczał istotnie poziom 4 zł, a dziś kształtuje się na poziomie 4,20 – 4,30 zł.

 

Coraz częściej kredytobiorcy zyskują

Dla kredytobiorców wysoki kurs przeważnie nie jest dobry, choć coraz częściej zdarzają się sytuacje odwrotne. Jeśli frankowicz tylko w ciągu ostatniej dekady raty na poczet nieważnej umowy kredytu (lub nawet na poczet ważnej, ale bezskutecznej w zakresie indeksacji) płacił bezpośrednio we frankach szwajcarskich, np. po ich wcześniejszym zakupie w kantorze internetowym, to wysoki kurs obraca się na jego korzyść.

Czemu tak się dzieje? Z miesiąca na miesiąc przybywa prawomocnych wyroków, które zasądzają na rzecz konsumentów zwrot świadczeń nienależnych spełnionych na poczet nieważnej bądź częściowo bezskutecznej umowy kredytu.

Czytaj też: Otwarta droga do podważania wyroków frankowych>>

- Zgodnie z bieżącym orzecznictwem sądów powszechnych, w przypadku ustalenia nieważności umowy kredytu indeksowanego bądź denominowanego, bank jest zobligowany do zwrotu wszystkich wpłat z tytułu umowy kredytu w walucie, w której została dokonana wpłata. W praktyce oznacza to, iż ryzyko walutowe – pierwotnie ponoszone w całości przez kredytobiorcę – również w całości przechodzi na bank – wyjaśnia Michał Kałużny, radca prawny, LexDigital i Kancelaria Prawna ANSWER Wojciechowski i Partnerzy.

W efekcie np. 50 tys. CHF, które konsument przez lata nabywał w internetowym kantorze (by następnie przelać bankowi ratę w CHF) po kursie np. średnio 3,70 zł, miało wartość 185 tys. zł. Dziś ta sama suma 50 tys. CHF zasądzona prawomocnie i podlegająca wykonaniu kosztuje bank 212,5 tys. zł (zakładając kurs 4,25 zł). Do tego dochodzą ustawowe odsetki za opóźnienie (które przez ostatnie lata wynosiły 5,6 proc. rocznie), jakie bank płaci za kilkuroczny nieraz proces.

Banki poległy od własnej broni

Zatem kredytobiorca ma szansę otrzymać zwrot według korzystnego dla siebie kursu. - Bank realizujący prawomocny wyrok w części zasądzającej kwotę wyrażoną w CHF ma do wyboru albo przelew tej sumy bezpośrednio w obcej walucie np. na rachunek walutowy CHF konsumenta, albo jej wypłatę w złotych polskich według aktualnego na dzień płatności kursu średniego NBP franka szwajcarskiego, co wynika z art. 358 par. 3 Kodeksu Cywilnego (bank jest wówczas zwykle w trwającym kilka lat opóźnieniu i nie może przez to zastosować kursu z dnia wymagalności roszczenia zgodnie z art. 358 par. 2 k.c., co jest możliwe wówczas, gdy płaci w terminie wymagalności, czyli po wezwaniu przedprocesowym, a nie po popadnięciu w opóźnienie z zapłatą) – tłumaczy Tomasz Konieczny.

Tak mści się na bankach gra na zwłokę, którą często stosowały w procesach, składając wnioski o zawieszenie postępowań, zadając pytania prejudycjalne czy zgłaszając wnioski o odebranie zeznań od świadków nieobecnych przy zawieraniu umowy kredytu. - W ten sposób konsumenci zyskują, w pełni zasadnie zresztą, nie tylko na wysokich bądź co bądź odsetkach ustawowych za opóźnienie, lecz także przy okazji na tym, że dziś każdy jeden frank szwajcarski wart jest o ok. 10-20 proc. więcej niż jeszcze kilka lat czy dekadę temu – mówi Tomasz Konieczny.

Czytaj też: Izba Cywilna SN nie podjęła uchwały frankowej, pyta TSUE o powoływanie sędziów>>

Dla banków konsekwencje mogą być poważne. Jak wyjaśnia Michał Kałużny, banki, udzielając kredytów walutowych, musiały nabywać walutę kredytu na rynku międzybankowym. Spłata zobowiązań następowała między innymi w oparciu o wpływy ze spłat rat kredytu.

- Masowe przegrane w sporach z kredytobiorcami mogą skutkować wyczerpaniem rezerw walutowych, a w konsekwencji koniecznością nabycia dodatkowych środków we franku szwajcarskim na poczet spłat zobowiązań nałożonych orzeczeniami sądowymi i tym samym utrzymania równowagi w polityce walutowej banku. Zakup znacznych ilości franka szwajcarskiego na rynku walutowym bez adekwatnych bieżących wpływów w tej walucie, będzie stanowił rosnący problem dla instytucji finansowych – podkreśla mec. Kałużny.

Kurs z dat płatności poszczególnych rat nie jest możliwy

Tomasz Konieczny mówi, że banki dostrzegły już problem. - Byłem już kilkukrotnie świadkiem, jak przed mową końcową pełnomocnik banku zgłaszał wniosek, by sąd na wypadek zasądzenia kwoty dochodzonej w walucie obcej zastrzegał kursy z dat płatności poszczególnych rat, jednak jeszcze nigdy taki wniosek nie został uwzględniony – wskazuje mec. Konieczny.

Przyczyną tego jest nie tylko brak podstawy prawnej, ale też względy praktyczne i sama treść wniosku. - Jeśli powód dochodzi zwrotu świadczeń nienależnych spełnianych w CHF przez okres 10 lat (tj. 120 miesięcy), to wniosek taki zmierza w istocie do tego, by kwotę łączną załóżmy 30 tys. CHF rozbić właśnie na 120 drobniejszych i każdej przypisać łącznie z datą kurs wymiany, przy czym sam wniosek tego nie czyni z uwagi zapewne na dużą pracochłonność tego typu „operacji”. Sąd oczywiście nie ma tym bardziej zamiaru czynić tego za pełnomocnika banku, skoro w datach płatności tych rat (świadczeń nienależnych) nie były one jeszcze wymagalne do zwrotu, a już tym bardziej bank nie znajdował się w opóźnieniu z ich zapłatą (zwrotem) – wyjaśnia Tomasz Konieczny.