Rozmowa z dr Aleksandra Sołtysińską, współautorką książki pt. Kamienie milowe orzecznictwa Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. 
 

Katarzyna Żaczkiewicz-Zborska: Czy przy analizie orzecznictwa wspólnotowego dotyczącego zamówień publicznych coś panią zaskoczyło?

Aleksandra Sołtysińska: Może nie tyle zaskoczyło, co wzbudziło mój podziw, że Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej dokonuje wykładni funkcjonalnej, celowościowej i wprowadza nowatorskie koncepcje dotyczące pojęcia zamówienia publicznego. Wykładnia nowatorska nie polega tylko na odniesieniu się do sfery prawa, ale również na bardzo ekonomicznym podejściu do regulacji w dziedzinie zamówień. Trybunał zaproponował również koncepcję zamówień bezpośrednich, czyli in house. A więc chodzi o podziw dla konsekwentnego podejścia w zakresie celowościowej i funkcjonalnej wykładni prawa.

Interesująca jest opisywana w książce, której jest pani współautorką teoria infekcji. Czy może pani powiedzieć na czym ona polega?

Teoria infekcji polega na tym, że jeżeli mamy jakiś podmiot, który jest zobowiązany do udzielania zamówień publicznych, to są wyjątkowe sytuacje, gdy prowadzi on zwykłą działalność gospodarczą. A ponieważ obecnie są tendencje, by pewne zadania publiczne były wykonywane przez podmioty prywatne, to również takie podmioty niekiedy są zobowiązane do wykonywania pewnych zadań publicznych, np. w interesie wszystkich mieszkańców gminy.
Natomiast obarczenie takim zadaniem nie oznacza, że taki podmiot traci charakter prywatny, gdyż działa nadal na rynku. Jeśli ten podmiot działa nadal na rynku, to jest "zainfekowany" obowiązkiem udzielania zamówień publicznych w sferze działalności prywatnej. Idzie o to, by pod płaszczykiem działalności prywatnej nie były wydawane środki publiczne. To nazywamy teorią infekcji.

Czytaj: Strasburg: Krajowe sądy będą mogły kierować pytania do trybunału>>

 


                                              


Czy pisaniu pracy napotkała pani trudności w postaci niezrozumiałych pojęć? Czy ich wyjaśnienia przydadzą się sędziom i sądom polskim?

Napotkałam w orzecznictwie konsekwentny proces wyjaśniania terminów prawnych i tworzenia kultury prawnej w celu zrozumienia zamówień także przez polskie sądy. Podkreślam konsekwencje, logikę i spójność orzecznictwa w tej dziedzinie. Nie pojawiają się orzeczenia zdumiewające. Wpasowują się jak klocki lego w pewien trend, uzupełniają się wzajemnie. 

Czy książka ma charakter praktyczny? Dla kogo jest przeznaczona; dla naukowców czy praktyków?

To jest książka przeznaczona dla naukowców i praktyków, dlatego, że jeśli mamy regulacje polskie i one implementują dyrektywy unijne, to nawet jeśli jest to polska ustawa, to musimy mieć świadomość, że wszystkie terminy prawnie w niej się pojawiające muszą być interpretowane jednolicie w całej Unii. A więc muszą być stosowane jednolicie w sądach polskich.

A zatem, jeśli mamy praktyka, który chciałby rozumieć, czym jest zamówienie publiczne, jak należy sformułować kryteria wyboru oferty, to powinien w pierwszej kolejności posiłkować się orzeczeniami Trybunału Sprawiedliwości, a nie orzeczeniami polskich sądów. Widzę też korzyści dla tworzących prawo, którym przydadzą się obowiązujące we wszystkich państwach członkowskich terminy prawne. Książka jest dla wszystkich. Kamienie milowe służą zrozumieniu prawa.

Czytaj: Najważniejsze zmiany w zamówieniach publicznych>>
 

Ważne jest, że pytania prejudycjalne odegrały dużą rolę w powstawaniu orzecznictwa.

Działalność naszych sądów i innych organów jak Krajowa Izba Odwoławcza, spowodowała duże zmiany w praktyce na polskim rynku. Na przykład na rynku zamówień publicznych były stosowane błędne praktyki dotyczące handlu referencjami lub sposobu rozumienia warunków. KIO zadawała pytania, a Trybunał usuwał wątpliwości praktyki, a na rynku dokonywały się olbrzymie zmiany. Zamawiający inaczej na przykład odnosili się do kryterium doświadczenia i wszyscy wykonawcy musieli się do tego dostosować.

Co więcej, strony są coraz bardziej świadome wagi pytań prejudycjalnych. Nieraz zwracają się do sądu, aby zadał pytanie i rozwiał wątpliwości. Wystarczy powiedzieć, że teraz wszyscy czekają choćby na rozstrzygnięcia Trybunału dotyczące kredytów frankowych, co spowoduje wreszcie ujednolicenie orzecznictwa. A jeżeli orzecznictwo jest jednolite, to ludzie mają pewność prawa. Mogą się spodziewać, jakie będzie rozstrzygnięcie.