Sieci-widma osiadają na podwodnych głazach i na wrakach statków. Ekolodzy z WWF i organizacji Baltic Sea 2020 szacują, że co roku do Bałtyku trafia od 5 do 10 tys. sieci. "Daje to łącznie od 52 do 95 ton sieci rocznie" - podkreślił cytowany na stronie organizacji Piotr Prędki z WWF.

Na samych wrakach w polskiej strefie ekonomicznej Bałtyku może zalegać, według ekologów, kolejne 450 ton sieci.

"Zagubione lub porzucone sieci rybackie to cisi zabójcy. Pozostawione same sobie kontynuują niekontrolowane połowy ryb, ptaków i ssaków morskich" - zaznaczyli ekolodzy.

Według badań łowność takich sieci, po trzech miesiącach od ich porzucenia, wynosi ok. 20 proc. tego, co mógłby nimi w normalnych warunkach załapać rybak. Po dwóch latach odsetek ten zmniejsza się do ok. 6 proc. przez to, że sieci te opadają na dno bądź się plączą. "Choć sieci-widma łowią mniej niż nowe sieci, mogą w znaczącym stopniu zachwiać populacją wielu gatunków ryb już dziś nadwyrężonych przez nadmierne połowy. Ponadto, złowione przez sieci widma ryby nigdy nie trafią na nasze stoły" - dodali aktywiści.

Według ekologów, niezależnie od prowadzonych wraz z rybakami akcji wyławiania sieci-widm, należy stworzyć odpowiedni system, który ograniczyłby gubienie sieci w morzu.

WWF poinformowała, że w ramach projektu powstała interaktywna mapa tzw. zaczepów - obiektów, które mogą powodować zrywanie się sieci. Baza danych ma charakter otwarty. Każdy użytkownik może dodać obiekty do mapy, bądź sprawdzić współrzędne zgłoszonych zaczepów.

"Zachęcamy rybaków i innych użytkowników morza do dodawania zaczepów na mapie, jak i korzystania z zawartych w niej danych (...) To od ich zaangażowania będzie zależeć, czy uda nam się w przyszłości wyeliminować sieci widma z Bałtyku" - dodali ekolodzy.

Mapa jest dostępna na stronie www.sieciwidma.wwf.pl 

mick/ mki/