Polska już obecnie płaci ok. 2 mld euro kar rocznie za niewypełnienie obowiązków związanych z recyklingiem plastiku. Przedsiębiorcy obawiają się, że po wejściu w życie nowych regulacji od 2025 r. może to być znacznie więcej. Tymczasem branża recyklingu przeżywa kryzys. Ze względu na niską cenę pierwotnego surowca, odpadów opakowaniowych nie opłaca się recyklingować, a dopłaty do samego procesu są znikome.

Czytaj też: Przepisy o systemie kaucyjnym wchodzą w życie, są problemy z wdrażaniem

 

Zaczęliśmy od dachu

Ustawa o rozszerzonej odpowiedzialności producentów (ROP) powinna obowiązywać już od stycznia 2023 roku. Tymczasem zamiast kompleksowego prawa są tylko regulacje cząstkowe.

- Wprowadziliśmy przepisy tak, jakbyśmy zaczynali budowę domu od wyboru dachówki i farby do sypialni. Nie mamy ROPu, część opakowań i odpadów opakowaniowych będzie objęta systemem kaucyjnym, opakowania z jednorazowych tworzyw sztucznych za to dodatkowymi regulacjami wynikającymi z tzw. dyrektywy plastikowej – mówi dr Katarzyna Barańska, radca prawny i partner w kancelarii Osborne-Clarke.

Jak zaznacza ekspertka, ROP to zmiana systemowa, reforma, którą trudno wprowadzić, bo trudno jest uzyskać kompromis między zainteresowanymi stronami, zwłaszcza na styku wprowadzający-samorządy-firmy w łańcuchu gospodarki odpadami (recyklerzy, organizacje odzysku).

- To poważna zmiana sposobu myślenia o gospodarowaniu odpadami, a nie tworzenie obowiązków parapodatkowych. Przedsiębiorcy wiedzą, że muszą zapłacić więcej, ale chcą znać przepływy finansowe, wiedzieć, jak to usprawni systemy gospodarowania odpadami. Nie zgadzają się na rozwiązania, które nie usprawnią systemu gospodarki odpadami, a jedynie zwiększą wpływy do budżetu - dodaje dr Barańska.

Jak wylicza dr inż. Jacek Pietrzyk, ekspert BCC, to, co zostało objęte regulacjami o kaucjach, to raptem ok. 4 proc. strumienia odpadów komunalnych i 8-10 proc. wprowadzanych na rynek opakowań. Nie ma tam choćby opakowań wielomateriałowych czy szklanych jednorazowych.

Tymczasem dyrektywa o odpadach, a konkretnie jej art. 8a mówi, że producenci produktów w opakowaniach mają być odpowiedzialni za pokrycie całości kosztów netto selektywnej zbiórki, transportu i przetwarzania odpadów, które powstały z ich produktów. Powinny być też stworzone zachęty dla producentów, aby ograniczać ilość opakowań i żeby tak je projektować, by było ich mniej oraz aby dało się je przetworzyć.

- Jeżeli kraj nie wywiązuje się z obowiązku, płaci za masę plastiku, która powinna być poddana recyklingowi, sankcje w wysokości 0,80 euro za każdy brakujący kilogram - mówi ekspert. 

A, jak obawiają się przedsiębiorcy, po wejściu zaostrzonych przepisów w zakresie recyklingu, może to być nawet kilkanaście milionów.

Czytaj też w LEX: Obowiązkowe oznaczenia na produktach spożywczych wynikające z tzw. dyrektywy plastikowej >

 

Bo nowy plastik jest tańszy

Jeśli nie istnieje sprawny system opłat recyklingowych, to nie ma  pieniędzy na wparcie firm zajmujących się recyklingiem. A obecnie, przy niskich cenach surowca pierwotnego, produkcja recyklatu, czyli surowca pochodzącego z odpadów, jest po prostu nieopłacalna.  - Do Polski trafia tani surowiec pierwotny z rynków wschodnich. Nie ma więc zapotrzebowania na droższy pochodzący z recyklingu. Brak ustawy o ROP nie pozwala na rekompensujące różnice cen dopłaty do recyklingu. Sytuacja na tym rynku w Polsce jest bardzo zła – nie ma wątpliwości dr Pietrzyk.

Dlatego też już obecnie mniejsi recyklerzy wykruszają się z rynku, a więksi ograniczają działalność. To zaś powoduje, że organizacje odzysku opakowań podnoszą stawki, a nawet zrywają kontrakty z przedsiębiorcami, którzy muszą wywiązywać się z recyklingu odpadów opakowaniowych. Przedsiębiorcy nie mają, jak wypełnić obowiązków wynikających z ustawy opakowaniowej. Wprowadzającym produkty w opakowaniach grożą więc w efekcie wysokie kary. Ponadto od 2025 r. obowiązkowo trzeba będzie do opakowań używać 25 proc. recyklatu, a od 2030 r. - 30 proc. Przez zapaść na polskim rynku recyklingu osiągnięcie tego poziomu może się okazać niemożliwe.

M.in. dlatego Konfederacja Lewiatan apeluje o podjęcie prac nad ustawą o ROP. Dzięki niej mogłyby do recyklerów trafić dopłaty i opłacałoby się wytwarzać recyklat. - Przedsiębiorcy potrzebują jak najszybciej wiedzieć, jak wypełniać te nadchodzące obowiązki, jak sprostać coraz bardziej ambitnym celom wprowadzanym przez UE. Bez jak najszybszego wdrożenia ustawy, opartej na wypracowanym z wszystkimi zainteresowanymi, systemu ROP to się nie uda - mówi Piotr Mazurek, ekspert Lewiatana ds. Gospodarki Obiegu Zamkniętego. Organizacja już przekazała Donaldowi Tuskowi i nowej, sejmowej komisji ochrony środowiska propozycje rozwiązań regulacyjnych i prawnych dla nowego modelu ROP w naszym kraju.

Zobacz w LEX: Projekty ustaw z zakresu prawa ochrony środowiska >

 

Co w propozycjach?

W ocenie ekspertów Lewiatana system ROP, poza transparentnym mechanizmem przepływów finansowych, powinien zawierać:

  • szczegółowy i sprawiedliwy sposób wyliczania opłat,
  • precyzyjnie określone cele dla wszystkich uczestników systemu,
  • przejrzyste zasady dotyczące sposobu realizacji obowiązków przez przedsiębiorców,
  • narzędzia do efektywnego monitoringu i kontroli,
  • zasady równego traktowania i niedyskryminacji żadnego podmiotu gospodarki odpadami,

 

Daria Danecka, Wojciech Radecki

Sprawdź  

 

Szybko raczej nie będzie

- Prace nad ROP powinny się rozpocząć od pierwszego dnia objęcia resortu środowiska przez nowe kierownictwo – nie ma także wątpliwości Maciej Kiełbus, partner w kancelarii Dr Krystian Ziemski&Partners.

Ale, jak zaznacza, nie widzi szansy na szybkie przyjęcie ustawy, bo nie zna projektu powszechnie akceptowanego przez wszystkich zainteresowanych systemem. Dodaje, że obok niej potrzebna jest też całkowicie nowa ustawa w zakresie przepisów o utrzymaniu czystości i porządku w gminach.

- Osobiście mam wrażenie, że wciąż mówimy o ROP jako o haśle, na dużym poziomie ogólności – studzi szanse na ekspresowe zmiany Maciej Kiełbus.

- ROP to taki yeti, wszyscy o nim od lat mówią, nikt go nie widział i nie wiadomo, jak to dobrze zrobić. Składa się z wielu elementów: od ekoprojektowania przez ekoprodukcję aż po system zbierania, sortowania i recykligu – tłumaczy Piotr Szewczyk, prezes Rady RIPOK i zastępca dyrektura Zakładu Unieszkodliwiania Odpadów Komunalnych Orli Staw.

I uzupełnia, że powinien spełniać unijną zasadę , że "zanieczyszczający płaci". A nie jak nasz obecny system zagospodarowania odpadów wytwarzanych przez mieszkańców, który polega na tym, że mieszkaniec płaci zryczałtowaną stawkę za odpady niezależnie od tego, czy wytworzy ich garstkę, bo mniej konsumuje, bo jest ubogi, czy robi wielkie zakupy i produkuje dużo śmieci. Jako jeden z przykładów podaje system niemiecki, w którym mieszkańcy odpowiadają tylko za odpady bio i zmieszane (resztkowe), a za pozostałe frakcje odpowiada przemysł (wprowadzający).

Jeszcze dalej idzie Stowarzyszenie Polski Recykling. Jego przedstawiciele uważają, że przedsiębiorcy powinni odpowiadać za 100 proc. kosztów netto poniesionych przez gminy na zbiórkę i zagospodarowanie odpadów. Czyli - że koszty pokrywane przez producentów powinny obejmować koszty poniesione przez gminy na przetwarzanie odpadów nie tylko zbieranych w żółtych, niebieskich i zielonych workach, ale i w czarnym pojemniku zawierającym znaczne ilości opakowań wymagających dalszej segregacji w sortowniach. Skupienie się wyłącznie na pojemnikach z surowcami jest, według stowarzyszenia, próbą ograniczenia kosztów przez producentów.

Czytaj też w LEX: Baterie - nowe unijne ramy prawne >