W moim artykule, który ukazał się 27 sierpnia 2024 r. w serwisie Prawo.pl pod tytułem: „WIBOR mamy cię” - czy aby na pewno? Komentarz do sprawy wrocławskiej”, odnosiłem się do publicznych wypowiedzi, jakoby zapadł pierwszy prawomocny wyrok, uznający za nieważną umowę, w której oprocentowanie oparte było o stopę referencyjną WIBOR. Chodzi o wyrok Sądu Okręgowego we Wrocławiu z 7 sierpnia 2024 r. Już wtedy wskazywałem, że tego rodzaju "trąbienie" o sukcesie przez kancelarie i parakancelarie reprezentujące kredytobiorców w sprawach o kredyty w PLN, wynikało z celowego niezrozumienia, o co rzeczywiście chodziło w sprawie. Mało tego, jestem przekonany, że niektóre kancelarie oraz niektórzy komentatorzy wypowiadający się w mediach społecznościowych nie zadali sobie trudu pozyskania wyroku i jego uzasadnienia i mimo tego autorytatywnie wypowiadali się, co też stwierdził, a czego nie stwierdził sąd w sprawie wrocławskiej. Zresztą tytuł mojego poprzedniego artykułu został zainspirowany tytułem posta, jaki jedna z kancelarii zamieściła w mediach społecznościowych.

 

Sąd rejonowy nie zakwestionował WIBOR-u

Nie było jeszcze wówczas uzasadnienia wyroku sadu okręgowego (sądu odwoławczego, bo w pierwszej instancji ze względu na niską wartość przedmiotu sporu orzekał sąd rejonowy), ale analiza uzasadnienia wydanego w sprawie wyroku sądu pierwszej instancji – Sądu Rejonowego dla Wrocławia-Śródmieścia we Wrocławiu z dnia 8 grudnia 2022 roku do sygn. IX C 1132/19 pozwalała stwierdzić z całą pewnością, że narracja o prawomocnym wyroku podważającym stosowanie WIBOR była pozbawiona realnych podstaw. A był to istotny przekaz, który zasadzał się na tym, że owa sprawa była pierwszą prawomocną wygraną w sprawie WIBOR, gdzie sąd miał rzekomo zakwestionować prawomocnie wskaźnik referencyjny WIBOR, skoro przyjął nieważność umowy kredytu złotowego opartego właśnie o ten wskaźnik.

Z uzasadnienia wyroku sądu I instancji wynikało bowiem jasno, że omawiana sprawa dotyczyła kredytu walutowego, a konkretnie kredytu frankowego przewalutowanego z kredytu w złotych. Sprawa dotyczyła więc nie tyle WIBOR-u, co kredytu walutowego. Zasady ustalania oprocentowania kredytu w złotych przewijały się w niej jedynie jako kwestia całkowicie wtórna, a mianowicie przy okazji oceny, czy nieważny jest sam aneks przewalutowujący, czy też nieważnością dotknięta była jeszcze przed aneksem umowa kredytu złotowego. Przy tym sama powódka nie żądała unieważnienia pierwotnej umowy, ale domagała się zwrotu kwot wpłaconych przez nią do banku już na podstawie umowy kredytu indeksowanego, a więc po przewalutowaniu.

Sąd rejonowy ustalił, że pierwotna umowa kredytu w PLN przewidywała, że zmiana oprocentowania zależała nie tylko od wysokości wskaźnika referencyjnego WIBOR, ale także od wysokości ustalanego – zdaniem sądu - jednostronnie przez bank „współczynnika zmiany”, który był publikowany w tabeli oprocentowania banku. Konkretnie, umowa kredytu przewidywała, że oprocentowanie jest zmienne i stanowi sumę stopy bazowej i marży banku, zaś wspomniana stopa bazowa uwzględniać powinna średnią arytmetyczną z notowań WIBOR 3M, ale także współczynnik zmiany podany w aktualnej tabeli oprocentowania (par. 27 ust. 2 oraz par. 28 ust. regulaminu kredytów mieszkaniowych w pozwanym banku). I właśnie z uwagi na zastosowanie tego współczynnika („współczynnika zmiany”), a nie z uwagi na stosowanie WIBOR-u jako takiego Sąd Rejonowy dla Wrocławia-Śródmieścia uznał umowę kredytu w PLN (umowę według jej pierwotnej treści) za nieważną.

 

Również sąd okręgowy nie podważył WIBOR-u

Już wówczas nie było więc podstaw do twierdzenia, że w sprawie tej zakwestionowano stosowanie WIBOR-u przez bank. Obecnie (po blisko 6 miesiącach od wydania tego orzeczenia) sporządzone zostało uzasadnienie wyroku sądu II instancji – Sądu Okręgowego we Wrocławiu (jak już zasygnalizowałem w tej sprawie orzekał sąd okręgowy jako sąd odwoławczy ze względu na wartość przedmiotu sporu, która nie przekraczała 100 tys. zł), które tylko potwierdza, że w sprawie tej żaden sąd w ogóle nie zakwestionował WIBOR-u.

Otóż sąd okręgowy uznał roszczenie powódki za zasadne, ale z nieco innych przyczyn niż uczynił to sąd rejonowy. Sąd okręgowy bowiem stwierdził, że zawarcie aneksu zmieniającego walutę kredytu z PLN na CHF stanowiło odnowienie zobowiązania (nowację). Jak wskazał sąd okręgowy: „Zakres i rodzaj wprowadzonych do umowy zmian uzasadnia twierdzenie, iż nastąpiła nowacja umowy kredytu. Nie sposób bowiem uznać, że strony zamierzały utrzymać w jakimś zakresie poprzednio istniejące zobowiązanie. Skutkiem tej czynności było umorzenie poprzednio istniejącego zobowiązania powstałego na podstawie umowy z dnia 12.12.2006 r. i powstanie nowego zobowiązania – umowy kredytowej o istotnie zmienionej treści. W konsekwencji, treść łączącego strony stosunku prawnego jest od dnia 23.07.2008 r. regulowana postanowieniami aneksu, którego zawarcie doprowadziło do umorzenia zobowiązań stron wynikających z umowy kredytu z dnia 12.12.2006 r. i ukształtowania tego stosunku odmiennie”.

 

Cena promocyjna: 124.5 zł

|

Cena regularna: 249 zł

|

Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 186.74 zł


Skutkiem nowacji jest umorzenie zobowiązania (pierwotnego) i powstanie w jego miejsce nowego stosunku obligacyjnego (mam wątpliwości, czy stanowisko sądu okręgowego o nowacji pierwotnej umowy jest zasadne, ale nie będę tego uzasadniał w ramach niniejszego artykułu). W tym przypadku umarzane było zobowiązanie kredytobiorcy z tytułu kredytu w PLN, a nowym stosunkiem prawnym była umowa kredytu w CHF. Konsekwencją przyjęcia przez sąd okręgowy stanowiska o nowacji zobowiązania było zaś to, że sąd ten uznał, że w ogóle nie musi zajmować się oceną umowy kredytu w PLN. Dla uznania roszczenia dochodzonego przez powódkę za zasadne wystarczyło bowiem uznanie, że umowa kredytu w CHF (a więc umowa w tej treści, jaka wynikała z aneksu) była nieważna, względnie trwale nieskuteczna – z powodów, dla których umowy takie są podważane w sporach o tak zwane kredyty frankowe. Sąd okręgowy w ogóle nie zajmował się więc kwestią ustalania oprocentowania kredytu w PLN, a co za tym idzie także kwestią stosowania wskaźnika referencyjnego WIBOR.

 

Ofiarą reklamy jest prawda

Publikacja uzasadnienia wyroku sądu okręgowego oznacza więc, że w omawianej sprawie ani sąd rejonowy, ani sąd okręgowy w najmniejszej mierze nie zakwestionowały dopuszczalności czy prawidłowości odwołania się do wskaźnika referencyjnego WIBOR jako stopy referencyjnej przy oprocentowaniu zmiennym kredytów w PLN. Publiczne wypowiedzi kancelarii adwokackich (radcowskich) oraz parakancelarii antybankowych, jakoby omawiana sprawa była przykładem sukcesu w walce z WIBOR-em przypominają stary dowcip, w którym słuchacz zapytał Radia Erewań, czy to prawda, że w Leningradzie na Placu Rewolucji rozdają samochody, na co Radio Erewań odpowiedziało, że to prawda, przy czym nie w Leningradzie, a w Moskwie, nie na Placu Rewolucji, a na Placu Czerwonym, nie samochody, a rowery i nie rozdają, ale kradną.

Bardziej poważnie zaś należy zdecydowanie skrytykować epatowanie w ramach dyskursu publicznego fałszywymi informacjami o rzekomych sukcesach procesowych, gdy w istocie takie „rewelacje” oderwane są zupełnie od rzeczywistości przedstawionej w uzasadnieniach wyroków powoływanych jako te rzekome sukcesy.

Podkreślić tu z całą mocą należy, że kancelaria, która reprezentowała kredytobiorcę w tej konkretnie sprawie, nie próbowała nadać wyrokowi sądu innego znaczenia, niż on w istocie miał. To inne podmioty (kancelarie) działające na rynku spraw przeciwko bankom, mimo że sprawy nie prowadziły, a nawet – jak widać – nie zapoznały się z podstawowymi faktami w tej sprawie - podjęły próbę wykorzystania wyroku do zachęcenia konsumentów do wytoczenia powództw kwestionujących kredyty złotowe.

Takie postępowanie służy jedynie napędzaniu klientów kancelariom i parakancelariom antybankowym, ale osiąga ten cel poprzez wprowadzanie tych klientów w błąd co do szans na powodzenie w ich sprawie. Ci ostatni nie będą bowiem dokonywać własnych ustaleń, jakie były rzeczywiste motywy orzeczenia sądu w sprawie innego kredytobiorcy, ale będą bazować na newsach rozpowszechnianych przez adwokatów lub radców prawnych, którzy przecież nie powinni upubliczniać nierzetelnych czy nieprawdziwych informacji, zwłaszcza celem pozyskania nowych klientów.

Tworzenie takiego przekazu marketingowego kierowanego do konsumentów zasługuje na zdecydowaną krytykę. Powinno być również przedmiotem oceny przez uprawnione organy samorządowe, czy takie postępowanie jest zgodne z zasadami etyki, która przecież wymaga, żeby informacje kierowane do klientów oraz potencjalnych klientów były rzetelne.

Autor: Wojciech Wandzel, adwokat, lider Praktyki Banking & Finance w KKG Legal