Likwidacja barier dla energetyki wiatrowej na lądzie to jeden z kamieni milowych dla Krajowego Planu Odbudowy. W tym celu rząd przygotował projekt nowelizacji ustawy o  minimalnej odległość elektrowni wiatrowej od budynku mieszkalnego, tzw. ustawy 10h.  Z powodu  konfliktu w koalicji rządowej prace nad projektem na długie miesiące stanęły w martwym punkcie. Mimo wielokrotnych obietnic polityków z przepisami  nic się nie działo.

Teraz  pojawia się kolejna szansa, że proces legislacyjny ruszy z miejsca. W piątek, 13 stycznia projekt został skierowany do pierwszego czytania  do dwóch sejmowych komisji: do Spraw Energii, Klimatu i Aktywów Państwowych oraz Komisji Samorządu Terytorialnego i Polityki Regionalnej. Wciąż jednak nie wyznaczono terminu pierwszego czytania.

Co mówi ustawa 10h 

Obowiązująca od wielu lat ustawa 10H  zablokowała rozwój farm wiatrowych na lądzie. Do czasu wejścia jej w życie, tj. w 2016 r. była to najdynamiczniej rozwijająca się gałąź OZE w Polsce. Zgodnie z tą ustawą minimalna odległość elektrowni wiatrowej od budynku mieszkalnego wynosi dziesięciokrotność wysokości elektrowni wiatrowej mierzonej od poziomu gruntu do najwyższego punktu budowli, wliczając elementy techniczne, w szczególności wirnik wraz z łopatami (całkowita wysokość elektrowni wiatrowej). To ok. 1,5-2 km. 

Taka sama odległość musi być zachowana od form ochrony przyrody. Wirniki elektrowni osiągają wysokości ponad 200 metrów. Oznacza to, że minimalna odległość wynosić będzie ponad 2 kilometry. Od tej zasady jest jeden wyjątek, dotyczy on inwestycji, które uzyskały wymagane pozwolenia przed datą wejścia w życie ustawy 10H. 

Luzowanie zakazu, będzie bliżej domów

Projekt ustawy 10h przewiduje, że decyzja o możliwości lokalizowania nowych lądowych elektrowni wiatrowych oraz o odblokowaniu możliwości rozwoju budownictwa mieszkalnego w sąsiedztwie tych elektrowni, będzie zależała od gmin.

Miejscowy plan będzie mógł określać inną, niż wyznaczona przez regułę 10H, odległość elektrowni wiatrowej od budynku mieszkalnego, biorąc pod uwagę zasięg oddziaływań elektrowni wiatrowej jednak z zachowaniem bezwzględnej minimalnej odległości wynoszącej 500 metrów. Podstawą dla określania odległości elektrowni wiatrowej od zabudowań mieszkalnych będą m.in. wyniki przeprowadzonej strategicznej oceny oddziaływania na środowisko (SOOŚ), wykonywanej w ramach miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego (MPZP). W SOOŚ analizuje się m.in. wpływ emisji hałasu na otoczenie i zdrowie mieszkańców. Identyczna minimalna bezwzględna odległość bezpieczeństwa będzie dotyczyć lokalizowania nowych budynków mieszkalnych w odniesieniu do istniejącej lub planowanej elektrowni wiatrowej. Co ważne, władze gminy nie będą mogły odstąpić od wykonania SOOŚ dla projektu MPZP, który uwzględnia elektrownię wiatrową.

Rząd wniósł również do projektu autoporawkę  przewidującą przekazanie dziesięć procent energii produkowanej z konkretnej farmy lądowej, w formie prosumenta wirtualnego na rzecz społeczności lokalnej.

Co mówi autopoprawka 

Zgodnie z autopoprawką inwestor, który planuje inwestycję budowy elektrowni wiatrowej na terenie danej gminy, będzie miał obowiązek wydzielenia co najmniej 10 proc. mocy zainstalowanej projektowanego przedsięwzięcia i umożliwienia zainteresowanym mieszkańcom objęcia udziału w wytwarzanej energii. Zdaniem rządu dzięki nowym przepisom, każdy mieszkaniec gminy będzie mógł – na zasadzie dobrowolności – podpisać z inwestorem umowę i stać się tzw. prosumentem wirtualnym, na okres 15 lat. 

Instytucja prosumenta wirtualnego ma zapewnić możliwość wytwarzania energii elektrycznej na własne potrzeby z instalacji odnawialnego źródła energii (w tym przypadku z wiatru), przyłączonej do sieci w innym miejscu niż miejsce zamieszkania. Prosument wirtualny będzie  korzystał z takiego samego systemu rozliczeń, jak klasyczny prosument energii odnawialnej. W opinii Rady Ministrów nowe rozwiązanie zwiększy opłacalność i zmniejszy koszty inwestycyjne w odnawialne źródła energii, które musieliby ponieść mieszkańcy gmin, planujący podobne inwestycje samodzielnie.