– Mało kto na to zwraca uwagę, ale to jedna z istotniejszych nowelizacji ostatnich kilkunastu lat. Zapowiada się daleko idąca ingerencja w swobodę zawierania umów czasowych – zwraca uwagę Piotr Kamiński, Wiceprezydent Pracodawców RP. Nie ukrywa, że pracodawcy mają do zmian sceptyczny stosunek.
 
Propozycje są na tyle istotne, a pytań o ich praktyczne działanie na tyle dużo, że w siedzibie Pracodawców RP w ramach cyklu Spotkania na Brukselskiej odbyła się dyskusja na ten temat. Była to pierwsza taka rozmowa ekspertów, odkąd projekt został przesłany do sejmu. Specjaliści ds. prawa pracy zastanawiali się nad zagrożeniami i niejasnościami interpretacyjnymi, jakie mogą się pojawić po uchwaleniu nowych przepisów. Szukali też odpowiedzi na pytanie, czy rzeczywiście jest to niezbędna reforma, czy może jednak nadmierne i niepotrzebne usztywnienie przepisów.
 
Ministerstwo Pracy wyjaśnia, że ma ona na celu ograniczenie patologii związanych z nieuzasadnionym wykorzystywaniem umów na czas określony. Najdłuższe z nich bowiem, jak wskazuje Państwowa Inspekcja Pracy, sięgają nawet 50 lat.
 
 
– Trudno jednak nazywać patologią sytuację, kiedy strony po prostu stosują obowiązujące prawo i poruszają się w jego granicach – podkreśla Piotr Kamiński. I dodaje: – Wszyscy doskonale wiemy, jakie są prawdziwe powody tego, że pracodawcy nie chcą zatrudniać na czas nieokreślony. Chodzi oczywiście o zasady dotyczące wypowiadania umów tego rodzaju.
 
Wiceprezydent Pracodawców RP uważa, że zmiany wprowadzą kolejne usztywnienia. Zwraca przy tym uwagę na fakt, iż brak elastyczności i utrzymywanie miejsc pracy na siłę powoduje utratę konkurencyjności, a to z kolei prowadzi do likwidacji kolejnych miejsc pracy.
 
– To, co proponuje Ministerstwo Pracy, to jedynie plaster. Tymczasem nie klajstrowania w tej chwili potrzebujemy – podkreśla.
 
A zmiany rzeczywiście są daleko idące.
 
– Zasadnicza polega na ograniczeniu liczby umów zawieranych na czas określony. Czwarta umowa automatycznie ma się stawać bezterminową. To zmiana w stosunku do obecnie obowiązujących przepisów – mówi mecenas Monika Gładoch, Doradca Prezydenta Pracodawców RP.
 
Na tym nie koniec. Okres wypowiedzenia umów terminowych ma być uzależniony od stażu pracy u danego pracodawcy. Obecnie tak jest w przypadku umów bezterminowych. Maksymalny czas trwania umów czasowych nie będzie mógł też przekraczać 33 miesięcy.
 
– My ze swej strony jesteśmy zdania, że trzyletni okres trwania umów na czas określony może okazać się zbyt krótki. Postulujemy wydłużenie go do 48 miesięcy. Pracodawcy chcieliby także wydłużenia okresu próbnego do pół roku – dodaje Monika Gładoch.
 
Największe zainteresowanie – a zarazem wątpliwości interpretacyjne – wzbudzają jednak zapisy dotyczące tzw. wyłączeń, dzięki którym trzyletni okres będzie można w pewnych sytuacjach wydłużyć. Projekt mówi o „obiektywnych przyczynach” po stronie pracodawcy. Pytanie więc, co to w praktyce znaczy?
 
Agnieszka Wołoszyn, Zastępca Dyrektora Departamentu Prawa Pracy Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej, wyjaśnia, że resortowi chodziło np. o sytuacje inwestycji, które zaplanowane są na więcej niż trzy lata. – Chcieliśmy pozostawić jakiś margines – mówi. Zwraca też uwagę na uwarunkowania związane z normami europejskimi, z którymi musimy się liczyć przy uchwalaniu przepisów.
 
Wątpliwości co do precyzyjnego rozumienia zapisów dotyczących wyłączeń ma jednak również Anna Martuszewicz, Wicedyrektor Departamentu Prawnego z Głównej Inspekcji Pracy, która także uczestniczyła w panelu. – Zgłaszaliśmy tu swoje uwagi. Zobaczymy, jak to będzie funkcjonować w praktyce – komentuje.
 
Rafał Fabisiak, Radca Prawny Volkswagen Poznań, uważa, że zmiany są potrzebne. On także obawia się możliwych niejasności interpretacyjnych. Z kolei Jolanta Lenczewska, Kierownik Wydziału Obsługi Pracodawcy w Orange Polska, wskazuje na problem, jaki po uchwaleniu przepisów w brzmieniu zaproponowanym przez rząd może powstać przy wyliczaniu wysokości wynagrodzeń w przypadku, gdy pracownik zostanie zwolniony ze świadczenia pracy w okresie wypowiedzenia. A takich problemów jest więcej.
 
Zadowoleni są za to związkowcy. Uważają, że projekt jest złotym środkiem i dobrze godzi interesy wszystkich stron. I pracodawców, i pracowników. Choć także Paweł Śmigielski, szef Wydziału Prawno-Interwencyjnego OPZZ, z niepokojem patrzy na niejednoznaczne zapisy dotyczące wyłączeń.
 
Wszyscy eksperci mają nadzieję, że niedoskonałości projektu zostaną jeszcze skorygowane, a niejednoznaczne zapisy sprecyzowane podczas prac legislacyjnych w parlamencie. Wnioski z debaty posłużą ekspertom Pracodawców RP przy dalszych dyskusjach nad projektem w komisjach sejmowych. Plany przewidują, że zmiany mają zostać przyjęte jeszcze w tej kadencji sejmu.