Chodzi o projekt nowelizacji ustawy o dochodzeniu roszczeń w postępowaniu grupowym oraz niektórych innych ustaw, za którego opracowanie odpowiada prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Głównym celem propozycji jest wdrożenie unijnej dyrektywy w sprawie powództw przedstawicielskich wytaczanych w celu ochrony zbiorowych interesów konsumentów, którą przyjęto w 2020 r. Według założeń projektodawców, projekt ma zostać przyjęty jeszcze w pierwszym kwartale br.

 

Projekt wycofany, wdrożenie nadal opóźnione

Trzeba jednak przypomnieć, że nie jest to pierwsze podejście do wdrożenia tej samej dyrektywy w polskim prawie. Rok wcześniej opublikowano projekt, który opierał się na bardzo podobnych założeniach, i za który również odpowiadał prezes UOKiK. Propozycja nie dotarła co prawda do Sejmu, ale zgłoszono do niej liczne uwagi w ramach opiniowania. W projekcie znalazło się wówczas kilka kontrowersyjnych propozycji. Krytykowana przez ekspertów była m.in. ta zakładająca, że prawomocna decyzja prezesa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów ma być wiążąca dla sądu orzekającego o naruszeniu interesu konsumentów w postępowaniu grupowym. Wskazywano, że to daleko idące rozszerzenie kompetencji urzędu, które wykracza poza ramy wdrożenia dyrektywy.

Czytaj więcej: UOKiK chce związać sądy swoimi decyzjami w sprawach konsumenckich

Jak wynika jednak z informacji opublikowanych na stronach Rządowego Centrum Legislacji, niedawno podjęto decyzję o wycofaniu tej wersji projektu. Pełna wersja nowej propozycji nie została jeszcze opublikowana, obszerny opis założeń jest już jednak wskazany w rządowym wykazie prac legislacyjnych. Warto przy tym przypomnieć, że czas na wdrożenie dyrektywy minął już w grudniu 2022 r. – jest to więc kolejna regulacja, z którą Polska jest spóźniona. Przepisy powinny być już stosowane tak naprawdę od połowy ubiegłego roku.

Czytaj też w LEX: Zbiorowe roszczenia konsumenckie >

 

Legitymacja procesowa dla organizacji konsumenckich

Bez większych zmian pozostaje w zasadzie pierwotnie przedstawiona koncepcja – przede wszystkim, dyrektywa ma zostać wdrożona poprzez nowelizację już funkcjonujących ustaw, bez konieczności tworzenia nowych aktów prawnych. Jedną z istotnych nowości ma być przyznanie legitymacji procesowej określonym organizacjom reprezentującym konsumentów. W praktyce oznacza to, że w przypadku, gdy dany przedsiębiorca będzie naruszał ich interesy, dana organizacja będzie mogła wystąpić w ich imieniu do sądu – pod warunkiem, że dana sprawa będzie oparta na tym samym przepisie w przypadku wszystkich poszkodowanych. Wystarczy dziesięć osób, które zadeklarują chęć wytoczenia powództwa i zgodzą się na reprezentację. Jak zakłada projekt, w przypadku powództw o zastosowanie środków naprawczych konsumenci poszkodowani w wyniku stosowania niedozwolonej praktyki będą mogli w określonym czasie po wniesieniu powództwa przez podmiot upoważniony wyrazić wolę bycia reprezentowanymi przez ten podmiot oraz bycia związanymi wynikiem tego postępowania (opcja opt-in). Jednocześnie, aż do zakończenia postępowania w drugiej instancji lub zaakceptowania warunków ugody, będą mogli się z postępowania wycofać. 

Nie każda organizacja będzie jednak uprawniona do reprezentowania konsumentów. Będzie musiała spełnić najpierw szereg kryteriów, które mają zagwarantować jej niezależność i fachowość. To m.in.: działanie na rzecz ochrony konsumentów minimum rok przed wniesieniem powództwa, specyficzne cele statutowe (ochrona praw konsumentów, przy założeniu, że organizacja nie kieruje się jedynie chęcią zysku); dany podmiot ma być też niezależny i nie podlegać wpływom podmiotów, w szczególności przedsiębiorców, które mogłyby odnieść korzyść gospodarczą z wytoczenia grupowego postępowania (krajowego lub transgranicznego). 

Takie rozwiązania mają być korzystne dla poszkodowanych. Sprawa będzie toczyć się bowiem między pozwanym przedsiębiorcą a reprezentującą konsumentów organizacją. Sam konsument nie będzie więc musiał przejmować się kwestiami proceduralnymi, bo tym zajmie się ich reprezentant. Będą za to musieli wnosić opłatę wstępną – i to właśnie jest jedna ze spornych kwestii, która pojawiła się już przy okazji poprzedniej wersji projektu.

 

Opłaty z górną granicą 

Sama dyrektywa nie wskazuje wprost, jak ma kształtować się opłata. Unijny prawodawca zaznacza jednak, że przy wdrażaniu przepisów państwa członkowskie muszą podjąć wysiłki, by tak ukształtować przepisy, aby koszty proceduralne związane z powództwami przedstawicielskimi nie uniemożliwiały upoważnionym podmiotom skutecznego korzystania ze swojego prawa. Wskazano również, że państwa członkowskie mogą ustanowić przepisy pozwalające upoważnionym podmiotom na pobieranie niewysokich opłat z tytułu przystąpienia lub innych podobnych obciążeń od konsumentów, którzy wyrazili wolę bycia reprezentowanymi przez ten upoważniony podmiot w określonym powództwie przedstawicielskim.

Cały szkopuł tkwi jednak w tym, jak należy rozumieć sformułowanie „niewysoka opłata”. Propozycja zawarta w nowej wersji projektu opiera się w zasadzie na tej samej kwocie – 5 proc. wartości dochodzonego przez członka grupy roszczenia pieniężnego. W stosunku do poprzedniej wersji zmiana nastąpiła co prawda w zakresie określenia górnej granicy tej opłaty, której wówczas nie wskazano. Na łamach Prawa.pl zwracała na to wówczas uwagę mec. Karolina Gnysińska, która podkreślała, że było to poważne niedopatrzenie projektodawców. 

- Szczególnie, że za wskazane w dyrektywie koszty proceduralne należy poczytywać nie tylko koszty i opłaty sądowe, ale wszelkie koszty, jakie w związku z postępowaniem grupowym mogą obciążyć konsumenta. Pamiętać wszak trzeba, że w centrum zainteresowania dyrektywy 2020/1828 jest właśnie konsument, nie zaś ewentualne mniej lub bardziej komercyjne podmioty, które konsumentowi mają pomóc w ochronie jego praw - zaznaczała mec. Gnysińska.

Według nowej wersji projektu, opłata ma więc wynieść 5 proc. wartości roszczenia, ale z zastrzeżeniem, że nie może być to więcej niż 2 tys. zł, a w przypadku roszczenia niepieniężnego – 1 tys. zł. 

Zmiana jest więc - częściową - realizacją tego, na co zwracali uwagę eksperci. Sędziowie Sądu Najwyższego w uwagach zgłaszanych do poprzedniej wersji projektu postulowali, by opłata była stała i wynosiła nie więcej niż 1 tys. zł, w każdym przypadku. Również prawnicy podkreślali, że taką granicę można byłoby uznać za rozsądną. 

 

Komplikowanie prostej sprawy 

Czy to wystarczy, by faktycznie zwiększyć popularność pozwów zbiorowych i zachęcić konsumentów do korzystania z tej formy dochodzenia swoich praw? Jak zaznacza Anna Arslan, adwokat i partner w kancelarii Arslan Law Firm, określenie górnej granicy opłaty na podstawie konkretnej kwoty jest niewątpliwie pozytywną zmianą w stosunku do poprzedniej wersji projektu. Podkreśla, że na przykład w sprawach frankowych konsumentów do pójścia do sądów faktycznie zachęciło to, że opłata została określona na stałym i niewysokim poziomie 1 tys. zł.

- Nie widzę jednak sensu w różnicowaniu górnej granicy opłaty w przypadku postępowań pieniężnych i niepieniężnych, to niepotrzebnie komplikuje sprawę, która dla konsumenta powinna być prosta. Trzeba też podkreślić, że taka różnica w kwocie jest istotna, a nie wydaje mi się do końca uzasadniona – ocenia prawniczka.  

- Oceniając wysokość opłaty za przystąpienie do pozwu należy mieć na względzie dwie kwestie. Po pierwsze, opłata nie powinna stanowić dla konsumentów przeszkody do dochodzenia roszczeń, ale też nie powinna być aż tak niska, aby zachęcać konsumentów do frywolnego przystępowania do powództw. Po drugie, skoro organizacje upoważnione mają być niezależne, to powinny finansować się wpłatami od konsumentów. Ale też ich działalność nie powinna być zbyt intratna, aby zapobiec frywolności w wytaczaniu powództw. W tym kontekście kwoty 1000 i 2000 zł opłaty wydają mi się rozsądne - ocenia z kolei dr Tomasz Ludwik Krawczyk, adwokat z kancelarii GKR Legal. 

Zobacz też LEX News: Skutki wpisu postanowienia umownego do rejestru klauzul niedozwolonych >

 

Tadeusz Włudyka, Marek Porzycki

Sprawdź