Propozycja KE jest reakcją na skandal związany z wprowadzeniem do obrotu koniny jako mięsa wołowego. W środę w Brukseli spotkali się przedstawiciele ośmiu krajów dotkniętych skandalem. Z Polski na spotkanie przyjechała wiceminister rolnictwa Krystyna Gurbiel.

Komisarz UE ds. zdrowia i ochrony konsumentów Tonio Borg powiedział na konferencji prasowej, że zasugerował przeprowadzenie w ciągu miesiąca we wszystkich krajach Unii dwóch serii testów. Pierwsza objęłaby testy DNA na 2500 próbkach produktów wołowych, a w ramach drugiej serii przebadano by 4000 próbek, w tym 1500 próbek produktów spoza UE, na obecność fenylobutazonu - leku weterynaryjnego stosowanego w hodowli koni sportowych, ale groźnego dla ludzi.

Komisja zamierza pokryć połowę kosztów tych badań; według Borga każdy test kosztuje około 400 euro. Wyniki pierwszych badań powinny być znane w połowie kwietnia. KE chce, by badania kontynuowano przez kolejne dwa miesiące. Dopiero później mają być przedstawione ewentualne dalsze rekomendacje.

Ministrowie rolnictwa UE mają zająć się propozycją KE na spotkaniu 25 lutego.

"Celem jest odbudowa zaufania konsumentów" - oświadczył komisarz. Podkreślił, że jak dotąd nie ma żadnych dowodów, iż skandal z koniną dotyczy sfery bezpieczeństwa żywności. "Mamy do czynienia z oszustwem w systemie znakowania żywności" - powiedział Borg. Dodał, że w poszczególnych krajach wszczęto dochodzenia, aby wykryć odpowiedzialnych za skandal. Na środowym spotkaniu ministrowie uzgodnili, że Europol ma koordynować działania służb zaangażowanych w śledztwo w różnych krajach.

Polska popiera pomysł badań, wstępnie opowiada się też za propozycją zmiany przepisów dotyczących etykietowania przetworzonej żywności. Wiceminister rolnictwa Krystyna Gurbiel zaznaczyła, że cały skandal jest też problemem dla polskich firm, które zostały publicznie przedstawione w złym świetle, tymczasem do tej pory służby nie wykryły żadnych dowodów, że mięso zawierające koninę pochodzi z naszych zakładów.

"Irlandzki minister stwierdził, że nie należy się posługiwać oskarżeniami, które mogą wywoływać negatywne konsekwencje" - relacjonowała. To właśnie minister Simon Coveney wskazywał na Polskę jako na kraj, z którego miała pochodzić konina znaleziona w burgerach wołowych w Irlandii. Wiceminister poinformowała, że w środę w tym kraju są przedstawiciele naszych służb weterynaryjnych, natomiast w Polsce pracują eksperci z Irlandii.

"Na dzień dzisiejszy nie mamy do czynienia z zagrożeniem zdrowia konsumentów, tylko zwykłym podrabianiem produktu, które polega na dodawaniu tańszego (końskiego mięsa) do droższego (wołowego)" - mówił polskim dziennikarzom zastępca Głównego Lekarza Weterynarii Krzysztof Jażdżewski.

O potrzebie przeprowadzania testów DNA żywności mówili jeszcze przed spotkaniem ministrowie Irlandii i Wielkiej Brytanii, gdzie wybuchł skandal. "Potrzebujemy wzmocnienia istniejących regulacji i więcej testów. Osobiście uważam, że powinniśmy używać testów DNA przy badaniu łańcucha dostaw żywności, aby mieć pewność co do tego, że konsumenci wiedzą, co spożywają" - ocenił przed spotkaniem irlandzki minister rolnictwa Simon Coveney.

Zdaniem brytyjskiego ministra środowiska, żywności i spraw wsi Owena Patersona należy wprowadzić obowiązek przeprowadzania testów DNA produktów mięsnych podczas kolejnych faz ich wytwarzania, a także sprawdzania finalnego produktu w każdym kraju członkowskim. Przekonywał, że sprawą wprowadzenia do obrotu koniny jako mięsa wołowego powinien zająć się Europol, a KE powinna jak najszybciej opublikować wnioski z raportu dotyczącego etykietowania przetworzonych produktów mięsnych. Paterson chciałby też, aby służby sanitarne z krajów członkowskich wymieniały się danymi w tej sprawie.

Oszustwo z wprowadzaniem do obrotu hamburgerów zawierających koninę zostało wykryte w Irlandii; później okazało się, że skandal dotyczy też innych rodzajów gotowej żywności m.in. we Francji i Wielkiej Brytanii. Sprawa wywołała oburzenie zwłaszcza na Wyspach Brytyjskich, gdzie zasadniczo nie jada się koniny. Polska była wskazywana jako kraj pochodzenia mięsa końskiego, jednak według naszej Inspekcji Weterynaryjnej polskie ubojnie dostarczyły wyłącznie wołowinę.

Wstępne francuskie śledztwo ujawniło, że konina trafiła do zaopatrywanej przez francuską firmę fabryki w Luksemburgu i że zadziałali tu również pośrednicy: holenderski i cypryjski, natomiast samo mięso pochodziło z rzeźni w Rumunii. Premier Rumunii Victor Ponta zapewnił w poniedziałek, że w jego kraju nie doszło do żadnego oszustwa polegającego na sprzedawaniu mięsa końskiego jako wołowiny.

Z Brukseli Krzysztof Strzępka i Anna Widzyk 

stk/ awi/ mc/ bk/