Firmy odpadowe działające na bakier z prawem wciąż w Polsce istnieją, o czym świadczy pożar magazynu odpadów niebezpiecznych w Zielonej Górze sprzed kilku dni. Reforma systemu w 2018 r., po olbrzymiej fali pożarów składowisk i magazynów śmieci, niewiele zmieniła. Uderzyła przede wszystkim w legalnie działające firmy. Te, które nie sprostały wysokim wymogom, zostały zamknięte. Natomiast szara strefa kwitnie. 

Kto się dostosował

- Zmiany wprowadzone w 2018 roku w ustawie o odpadach dotknęły przede wszystkim podmioty działające zgodnie z obowiązującymi przepisami. Te, które działają legalnie, mają dziś zabezpieczenia, prawidłowo przygotowane miejsca magazynowania odpadów, dochowują przepisów przeciwpożarowych - mówi specjalizujący się w odpadowej tematyce Maciej Kiełbus, prawnik i partner w kancelarii dr Krystian Ziemski & Partners. Narzeka też na wysokie koszty, z jakimi muszą mierzyć się firmy działające w branży odpadowej.

Czytaj w LEX: Usuwanie odpadów z miejsc nieprzeznaczonych do ich magazynowania/składowania - problemy praktyczne >>

Jak zauważają inni specjaliści sytuacja ta doprowadziła do tego, że z rynku zniknęła część małych firm, nie będących w stanie podołać wprowadzonym kilka lat temu obowiązkom. Tym samym koszty zagospodarowania odpadów wzrosły, a duże firmy przejęły znaczną część rynku.

Czytaj też: NIK: Usuwanie odpadów niebezpiecznych przekracza możliwości budżetów gmin

– W „białej” strefie gospodarki odpadami zmiany są widoczne. Zwiększono wymogi w zakresie gospodarki odpadami, wprowadzono obowiązek posiadania kosztownych monitoringów wizyjnych, sporządzania operatów przeciwpożarowych, zabezpieczenia roszczeń w przypadku np. pożaru zakładu. Tam, gdzie przedsiębiorca działa uczciwie i profesjonalnie, pożar jest przypadkiem czysto losowym i zdarza się wyjątkowo – mówi Karol Wójcik, przewodniczący Rady Programowej Izby Branży Komunalnej.

Te wymagania podniosły standardy, ale wpłynęły na wzrost kosztów gospodarki odpadami. Ale jednocześnie, jak przekonuje Karol Wójcik, dopiero w ostatnich latach do wytwórców odpadów dociera sygnał, że zerwanie z tanią byle jakością musi kosztować, stąd w całym kraju wzrost opłat dla mieszkańców. I dodaje, że na rynku, dzięki wzmożonym działaniom inspekcji ochrony środowiska wzrosło zainteresowanie profesjonalnymi instalacjami do przetwarzania śmieci, w miejsce deponowania ich nielegalnie.

Czytaj w LEX: Definicja pojęcia „miejsca nieprzeznaczonego do składowania lub magazynowania odpadów”. Adresat obowiązku usunięcia odpadów II SA/Go 84/22 >>

Problemu starych składowisk nie rozwiązano

Eksperci zgadzają się ze stwierdzeniem, że dzisiaj pożary składowisk czy magazynów odpadów dotyczą przede wszystkim „starych” miejsc składowania.
- Problemu  starych składowisk nie rozwiązano. Śmieci były często ściągane na słupa. Na jakaś działkę, do stodoły albo żwirowiska. To potężny problem, ktoś za utylizację musi zapłacić. A to zbyt duże pieniądze, żeby prywatna osoba to mogła zrobić –  uważa Filip Piotrowski z Polskiego stowarzyszenia Zero Waste. 

Taka sytuacja występuje w Zielonej Górze. To, co tam płonęło, to stare zapasy jeszcze z 2015 roku. Unieszkodliwienie tego, co zmagazynowano i spalono w Zielonej Górze szacuje się  na ok. 30 mln zł. Nie ma szans, by takie pieniądze wyasygnowały firmy,  które przyjmowały niebezpieczne odpady poniżej kosztów utylizacji.

Czytaj w LEX: Zobowiązanie do udostępnienia niezabudowanej części nieruchomości w związku z koniecznością niezwłocznego usunięcia odpadów II SA/Bk 516/21 >>

 


Na takie wydatki nie stać też miejskich budżetów. Za niefrasobliwość firm, a niekiedy także lokalnych włodarzy wydających decyzje, nie chce płacić rząd. Zakładając, że takich miejsc w Polsce jest 450 (szacuje się, że jest ich 400-500) a unieszkodliwienie niebezpiecznych substancji i doprowadzenie terenu do porządku jednego miejsca to dziś ok. 30 mln zł, państwo musiałoby wydać 13,5 mld zł! A wcale nie ma pewności czy zadowoleni z rozwiązania problemu przedsiębiorcy nie sprowadziliby w to miejsce kolejnych odpadów.

Zobacz w LEX: Działania burmistrza podejmowane w przypadku konieczności niezwłocznego usunięcia odpadów II SA/Gl 1573/19 >>

Kontrole nie tam, gdzie najbardziej potrzebne

Wciąż kwitnie szara strefa. 

- Ci którzy działają bez zezwoleń, do żadnych regulacji stosować się nie będą. Potrzebne są kontrole inspekcji i to nie tylko podmiotów zarejestrowanych w bazie danych o odpadach, gdzie łatwo jest udowodnić, że ktoś postępuje niezgodnie z przepisami, tylko także tych, których tam nie ma – dodaje Karol Wójcik.

Sprawdź w LEX: Ile czasu można magazynować odpady niebezpieczne? >

Wprawdzie sankcje za taką nielegalną działalność są wysokie, ale dziurawy system kontroli pozwala ich uniknąć. I zdaniem ekspertów nie chodzi już o przepisy.

– Regulacje, które wyposażyły inspekcje ochrony środowiska w dodatkowe upewnienia, są wystarczające. Umożliwiają one budowę prawdziwej policji ekologicznej. Nie należy już ich zaostrzać – mówi Karol Wójcik. Jego zdaniem trzeba tylko egzekwować prawo, oraz w oparciu o istniejące przepisy rozwijać inspekcję. A także inne struktury ścigające przestępczość środowiskową. Żeby odstraszać potencjalnych bandytów, bo to oni psują opinię profesjonalnym przedsiębiorcom.

– Odnoszę wrażenie, że mamy problem z wykrywalnością nieprawidłowości w zakresie gospodarki odpadami. I ich realnym skontrolowaniem. Zaczęliśmy patrzeć na całą branżę, jak na mafię odpadową, spółki komunalne czy wielkie koncerny wrzuciliśmy do jednego worka z tzw. słupami. Z doświadczenia wiem, że inspekcja bardzo skrupulatnie kontroluje te podmioty, które są po jasnej stronie mocy. Szereg zastrzeżeń dotyczy kwestii formalnych np. spółek samorządowych czy działających od wielu lat firm. To nie są podmioty zainteresowane porzuceniem gdzieś swoich odpadów i nagłym zniknięciem  – potwierdza Maciej Kiełbus.

Zobacz procedurę w LEX: Nakaz usunięcia odpadów z miejsca nieprzeznaczonego do ich składowania lub magazynowania >

BDO ciągle niedoskonałe

Śmieciowym przekrętom miało też zapobiec utworzenie bazy danych o produktach i opakowaniach oraz o gospodarce odpadami (inaczej baza danych o odpadach, BDO). System działa, wciąż jednak są do niego duże zastrzeżenia. Eksperci uważają, że przede wszystkim nie kontroluje się tego, co jest do niego wpisywane. Osoby, które sprawdzały, co wpisuje się do bazy, znajdowały błędy o rząd lub nawet dwa rzędy wielkości. Świadczy o tym także to, że ilość odpadów podawana przez GUS bardzo się różni od wpisanej do BDO. A są z kolei firmy, niekiedy duże, międzynarodowe, które wprawdzie dokonały wpisu do bazy, jednak w ewidencji nic nie wykazują. Brak jest też kontroli nad kodami nadawanymi odpadom.

Sprawdź w LEX: Czy przeterminowany preparat chemiczny jest odpadem? >

Jak zwraca uwagę Joanna Wilczyńska, ekspert spółki Atmoterm SA zajmującej się doradztwem środowiskowym, niekiedy danych dostępnych dla potencjalnych klientów w bazie (BDO) jest za mało. Co z tego, że w BDO widnieje, kto wydał decyzję na gospodarowanie odpadami i jaki jest jej numer skoro nie wiadomo, jakie odpady firma przetwarza i jakie ma limity. Przedsiębiorca może nawet nie wiedzieć, że przekazuje odpady niewłaściwemu podmiotowi.

Sprawdź w LEX: Jakie wymagania musi spełnić firma świadcząca usługi transportu odpadów niebezpiecznych? >

Tymczasem z  art. 27 ust. 3b ustawy o odpadach wynika, że wytwórca odpadów niebezpiecznych, z pewnymi wyjątkami, zostaje zwolniony z odpowiedzialności za gospodarowanie tymi odpadami dopiero z chwilą przekazania ich do ostatecznego procesu odzysku lub ostatecznego procesu unieszkodliwienia. I ma to być wykonane przez podmiot prowadzący taki proces. Nie wystarczy przekazać takich resztek zbierającemu.

Sprawdź w LEX: Na jakie sankcje prawne jest narażony wytwórca odpadów niebezpiecznych? >