Przegłosowana w Sejmie ustawa o budowie zabezpieczenia granicy państwowej wzbudza kontrowersje na wielu poziomach.
- Budowa ogrodzeń granicznych jest przede wszystkim tragiczna z czysto ludzkiego punktu widzenia, a na uznanych obszarach przyrodniczych z pewnością oznacza krok wstecz dla europejskich działań ochronnych – mówi adwokat Agata Szafraniuk, kierowniczka Programu Ochrona Przyrody w Polsce i Europie Środkowo-Wschodniej w Fundacji ClientEarth Prawnicy dla Ziemi.
Czytaj też: Sejm uchwalił specjalną ustawę o zabezpieczeniu granicy z Białorusią>>
Art. 6 ust. 1 ustawy stanowi, że do inwestycji nie stosuje się przepisów odrębnych, w tym prawa budowlanego, prawa wodnego, prawa ochrony środowiska oraz przepisów o udostępnianiu informacji o środowisku, prawa geodezyjnego i kartograficznego, przepisów o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym, przepisów o ochronie gruntów rolnych i leśnych oraz środowiskowych, przepisów o transporcie kolejowym, przepisów o szczególnych zasadach przygotowania i realizacji inwestycji w zakresie dróg publicznych. W szczególności nie jest wymagane: pozwolenie na budowę ani zgłoszenie, decyzja o ustaleniu lokalizacji inwestycji celu publicznego, sporządzenie projektu budowlanego i uzyskanie innych decyzji, zezwoleń, opinii i uzgodnień lub dokonanie zgłoszeń.
Co więcej, wyłączono możliwość uzyskania w drodze informacji publicznej danych dotyczących konstrukcji i parametrów technicznych ogrodzenia. - Oznacza to, że nie będzie potrzebne uzyskanie jakichkolwiek zgód wymaganych normalnie przy każdej inwestycji (np. uzgodnień środowiskowych), nie będzie konieczności sporządzenia projektu budowlanego i uzyskania pozwolenia na budowę – mówi Maciej Obrębski, adwokat, partner w Kancelarii Obrębski Adwokaci i Radcowie.
Wyłączone bezpieczniki
Jak tłumaczy mec. Agata Szafraniuk, inwestycje celu publicznego często zdejmują obowiązek przestrzegania pewnych standardów, które stosuje się wobec normalnych inwestycji. Jednak przepisy, których stosowanie ma być wyłączone, powinny zostać wskazane precyzyjnie. Miało to miejsce np. we wcześniejszych „specustawach" np. o budowaniu autostrad czy stadionów.
- Niestety w przypadku ogrodzenia na granicy z Białorusią w praktyce Sejm zezwolił na swoistą samowolę budowlaną. Bo jak inaczej traktować inwestycję, do której nie trzeba stosować żadnych przepisów, jak prawo administracyjne, cywilne czy karne. Ustawa ta wyłącza stosowanie „przepisów odrębnych", czyli w zasadzie wszelkich obowiązujących przepisów. Skutki takiego zapisu są niemożliwe do przewidzenia. Będzie można wybudować byle co i byle gdzie, o ile nie sprzeciwi się temu wskazany w ustawie zespół do spraw przygotowania i realizacji zabezpieczenia granicy państwowej – mówi mec. Szafraniuk.
Granica, która ma być zabezpieczona murem, biegnie przez tereny wartościowe przyrodniczo, m.in. przez Puszczę Białowieską i straty dla środowiska mogą być duże. - Przegłosowana ustawa to skandaliczny i szkodliwy precedens. Stworzono prawo, które wyłącza wszystkie bezpieczniki - ocenę wpływu tego przedsięwzięcia na środowisko, nadzór społeczny, kontrolę sądową. Dziś wyłączamy spod prawa budowę muru na granicy, jutro jakąś kolejną inwestycję realizowaną pod pretekstem "racji stanu" – oburza się Radosław Ślusarczyk, prezes Pracowni na rzecz Wszystkich Istot.
Czytaj: W "Dzienniku Ustaw" ukazało się rozporządzenie prezydenta RP ws. przedłużenia stanu wyjątkowego>>
Mur zaszkodzi przyrodzie
W ustawie jest mowa o udzielaniu przez właściwe organy informacji o możliwości minimalizacji zagrożeń dla środowiska. Obowiązek jednak dotyczy tylko udzielenia informacji, a nie zastosowania tych działań na miejscu.
- Czyli organ może w praktyce udzielić informacji, że nie zastosował żadnych działań ograniczających negatywne skutki dla przyrody, gdyż podjęcie takich działań będzie nieobowiązkowe i zupełnie uznaniowe. Oznacza to, że ochrona środowiska będzie w zasadzie wyeliminowana. Jest to sprzeczne z prawem ochrony przyrody. Prawo dopuszcza niekiedy inwestycje o nadrzędnym celu publicznym, które mogą negatywnie wpływać na przyrodę, ale tylko gdy spełnią pewne ściśle określone przesłanki i przede wszystkim określi się zestaw działań minimalizujących te negatywne skutki i wprowadzi się je w życie. Powinno to mieć miejsce przed rozpoczęciem budowy - tłumaczy Agata Szafraniuk.
W uzasadnieniu ustawy znajdujemy tylko jedno zdanie, że rozwiązanie jest bezpieczne dla zwierząt dziko żyjących na terenach przygranicznych. - Takie twierdzenie jest bezpodstawne - istnieje szereg naukowych badań potwierdzających negatywny wpływ takich ogrodzeń na zwierzęta. Dla dzikich zwierząt z siedliskami na obszarze przygranicznym drut kolczasty jest przeszkodą nie do pokonania, która powoduje, że wiele z nich będzie doznawać śmiertelnych obrażeń. Jest to szczególnie niebezpieczne dla rysia, który wykorzystuje siedliska w Polsce i na Białorusi i przekracza granicę w poszukiwaniu pożywienia – podkreśla Agata Szafraniuk.
Niebezpieczna budowla
Wyłączenie stosowania prawa budowlanego spowoduje, że powstanie budowla, które nie będzie musiała spełniać żadnych wymogów bezpieczeństwa. - Tymczasem chociażby funkcjonariusze Straży Granicznej będą przebywać bezpośrednio w jej pobliżu, a ona sama wyposażona będzie w instalację elektryczną znajdującą się poza pomieszczeniem zamkniętym wskazuje Maciej Obrębski.
To rodzi szereg wątpliwości. - Zachodzi pytanie, czym przy realizacji inwestycji ma kierować się wykonawca? Kto ma ustalić standard jej wykonania? Może słuszniejszym byłoby zakreślić organom bardzo krótkie terminy wydania decyzji i przeprowadzić inwestycję zgodnie z ogólnie obowiązującymi przepisami? - pyta mec. Obrębski.
Uznaniowe ograniczenia
Art. 6 ustawy wyłącza stosowanie przepisów, które normalnie regulują proces inwestycji, w tym prawa budowlanego. Przepis wprost wskazuje, że nie jest wymagane sporządzenie projektu budowlanego. Z kolei art. 11 ust. 3 wskazuje, że przy realizacji „bariery” należy stosować przepis ustawy o szczególnych zasadach przygotowywania inwestycji w zakresie dróg publicznych.
- Przepis ten można będzie zatem interpretować w ten sposób, że realizacja bariery nie będzie wymagała przygotowania żadnego dokumentu projektowego (projektu zagospodarowania terenu oraz projektu architektonicznego). Jeśli tak, to zupełnie uznaniowa będzie sprawa tzw. oddziaływania urządzeń wybudowanych na podstawie przepisów tej ustawy na otoczenia – mówi adwokat Andrzej Bieńkowski.
Jest to o tyle istotne, że nie pozostaje to bez znaczenia dla ochrony prawa własności. - Rezygnując z obowiązku wyznaczenie tej strefy ustawodawca przyjął, niejako ryczałtem, że może ona wynosi do 200 m, przy czym wskazał, że jest to możliwe wówczas jeżeli wynika to z potrzeb związanych z inwestycją. Problemem będzie obiektywna ocena, czy takie potrzeby zachodzą, jeśli nie powstanie żaden dokument planistyczny (projekt zagospodarowania terenu) – tłumaczy mec. Bieńkowski.
Wprawdzie z zakazu przebywania w tej strefie, o którym decydować ma komendant SG, ustawodawca wyłączył właścicieli i posiadaczy nieruchomości, jednak tylko wówczas, gdy korzystają z nieruchomości zgodnie ze społeczno-gospodarczym przeznaczeniem.
W ocenie Andrzeja Bieńkowskiego zastosowanie się do tak sformułowanego obowiązku może budzić spore wątpliwości praktyczne. Po pierwsze, społeczno- gospodarcze przeznaczenie nieruchomości jest pojęciem bardzo pojemnym i podatnym na bardzo różne interpretacje. Nie każda zmiana sposobu wykorzystania nieruchomości może być oceniana jako przekroczenie tych uprawnień. Po wtóre, nie wskazano trybu w jakim kwestia ta ma być rozstrzygana. Czy będzie to decyzja organów SG, czy decyzji sądu powszechnego. Po trzecie, i co najistotniejsze, treść tego przepisu i wynikającego z niego nakazu musi być oceniana z perspektywy art. 31 ust. 3 Konstytucji. Przepis ten wprowadza zasadę proporcjonalności, czyli adekwatności stosowanych ograniczeń do zakładanych przez ustawodawcę rezultatów. Ograniczenie praw jednostki, w tym motywowane bezpieczeństwem publicznym, może być stosowane tylko wówczas gdy jest to absolutnie konieczne, a więc bez jego wprowadzenia celów tych nie można będzie osiągnąć. W sprawach związanych z realizacją bariery powszechne stosownie zakazu wynikającego z tego przepisu może być z tej perspektywy wątpliwe.
Możliwość wprowadzenia zakazu przebywania na określonym obszarze nie szerszym niż 200 m od linii granicy państwowej budzi też wątpliwości co do zgodności z innym przepisem Konstytucji. - Wydaje się, że ten pas o szerokości 200 m wyłączony spod możliwości poruszania się na nim jest za szeroki i w związku z tym stanowi nieproporcjonalną ingerencję w konstytucyjną swobodę poruszania się przewidzianą w art. 52 ust. 1 Konstytucji – uważa adwokat Jan Górski, specjalizujący się w sprawach dotyczących odszkodowania od państwa, autor bloga odszkodowanieodpanstwa.net.
Wątpliwości wokół wywłaszczenia
Prawnicy zwracają też uwagę na nieprzejrzysty tryb wywłaszczenia nieruchomości, o którym mowa w art. 11 ustawy. - Brak tam wyraźnego odesłania, że dotyczy on tylko realizacji bariery, a nadto sankcjonuje one już istniejące faktyczne wyłączenie uprawnień właściciela nieruchomości i pozwala na realizację inwestycji bez uprzedniego wywłaszczenia. Z uwagi na charakter inwestycji (art. 2) może się pojawić uzasadnione pytanie, czy pozostałe przepisy dotyczące wywłaszczenia obszarów faktycznie nie zajętych, a nie związanych z ustanowieniem pasa drogi granicznej lub urządzeniami służącymi do ochrony granicy, będą miały praktyczne znaczenie dla wsparcia realizacji tej inwestycji – zauważa adw. Andrzej Bieńkowski.
Mec. Górski zwraca uwagę na art. 11 pkt 7 ustawy, który mówi, że w przypadku konieczności wywłaszczenia nieruchomości dodatkowe koszty związane z odmową przyjęcia przez uprawnionego oferowanego wynagrodzenia za nabycie praw do nieruchomości lub odmową przyjęcia w rozliczeniu nieruchomości odtworzeniowej obciążają uprawnionego, chyba że wykaże on, że nieruchomość odtworzeniowa, jej wartość lub wartość oferowanego wynagrodzenia były nieodpowiednie. Taki zapis oznacza przerzucenie na uprawnionego do gruntu dodatkowych kosztów związanych z odmową przejęcia oferowanego mu wynagrodzenia.
- Jest to swoisty straszak, który ma zniechęcać uprawnionego do kwestionowania proponowanego mu ekwiwalentu za pozbawienie lub ograniczenie prawa własności. Dlatego też należy przyjąć, że w także sytuacji, w której zastrzeżenia uprawnionego do tego ekwiwalentu okażą się nieuzasadnione, koszty dodatkowej wyceny powinny obciążać Skarb Państwa, a nie uprawnionego – wskazuje mec. Górski.