Banki mają swoje zasady dotyczące wypłat transz, na przykład w Banku Millennium jednocześnie nie może zostać wypłacone więcej niż 100 tys. zł kredytu, a w Banku Pekao pierwsza transza nie może przekroczyć 20 proc. wyceny inwestycji. Harmonogram wypłat poszczególnych części kredytu powinien być zapisany w umowie i warto się z nim zapoznać przed złożeniem podpisu. Chodzi o uniknięcie sytuacji, w której klient utraci płynność finansową, a w skutek tego budowa zatrzyma się w miejscu.

Bank będzie oczywiście kontrolował przebieg prac. Niektóre instytucje wysyłają swoich pracowników na inspekcję i trzeba tu liczyć się z dodatkowym kosztem. W Banku Millennium inspekcja może kosztować nawet 300 zł. Czasami wystarczy przedstawić aktualne zdjęcia i dziennik budowy (tak jest w ING Banku i Getin Noble Banku). Często nie trzeba też przedstawiać faktur za poszczególne towary czy usługi, wystarczy powykonawczy kosztorys lub zdjęcia i kopia dziennika budowy. Jeśli bank żąda faktur to najczęściej nie muszą one pokrywać 100 proc. wartości transzy, a np. połowę.

Dodatkowe ryzyko związane z kredytem wypłacanym w transzach ponoszą osoby zadłużające się w obcej walucie. Przez wahania kursów walut może bowiem zdarzyć się tak, że wypłacona w złotych kwota będzie niższa niż wnioskowana. A wszystko przez to, że w kredycie denominowanym klient pożycza od banku kwotę w danej walucie. W umowie kredytowej wpisane jest np. 100 tys. euro i właśnie tyle zostanie wypłacone, bez względu na aktualny kurs waluty. Jeśli pomiędzy datą podpisania umowy, a datą wypłaty danej transzy kredytu dojdzie do umocnienia złotego i kurs waluty obcej spadnie, wtedy wypłacona w złotych kwota będzie niższa niż wnioskowana, a brakującą część trzeba będzie wyłożyć z własnej kieszeni. W kredycie indeksowanym przelicza się inaczej. W umowie kredytowej kwota wyrażona jest w złotych oraz w walucie obcej, ale opatrzona zapisem, że w dniu uruchomienia kredytu ta w walucie obcej może być inna. Ostateczna kwota kredytu jest taka, aby pokryć rzeczywiste zapotrzebowanie klienta. Na szczęście przy kredytach na budowę domu wiele banków zabezpiecza interesy klienta, np. w Nordei jest 3-proc. bufor, który zabezpiecza przed wahaniami kursowymi.

Analizując oferty kredytów warto też zwrócić uwagę na możliwość tzw. kredytowania naprzemiennego. Chodzi o możliwość wniesienia wkładu własnego w dalszym etapie inwestycji, a nie na samym początku, jeszcze przed wypłatą środków przez bank. Opcji takiej nie oferuje Bank Pekao, znajdziemy ją m.in. w Banku Millennium i PKO BP, w ING Banku Śląskim na początku trzeba wnieść co najmniej 10 proc. wkładu własnego. Ważnym parametrem kredytu dla osób budujących dom jest tzw. karencja w spłacie kredytu. Na czas budowy i wypłaty transz zawieszona zostaje spłata części kapitałowej i klient pokrywa same odsetki. Zwykle karencja trwa dwa lata, ale np. w PKO BP może trwać rok dłużej, a w DnB Nord aż pięć lat. Warto jednak pamiętać, że zawieszona zostaje tylko część kapitałowa raty, zatem zapłacimy mniej, a nie w ogóle.

Warunki cenowe (marże i prowizje) kredytów na budowę domu są podobne do kredytów na mieszkanie, budując dom także możemy otrzymać pożyczkę na 100 proc. wartości inwestycji, a nawet nieco więcej – na pokrycie kosztów około kredytowych. W większości banków uda się skredytować zakup działki i budowę domu jednym kredytem, bank może jedynie wymagać pozwolenia na budowę (może nim dysponować sprzedający działkę). Czasami pojawiają się dodatkowe warunki, np. w Deutsche Banku PBC kredyt na całość budowy otrzymamy tylko jeśli mamy już podpisaną umowę z generalnym wykonawcą. W pozostałych przypadkach warunkiem otrzymania kredytu jest 30-proc. zaawansowanie budowy. Zasadniczym problemem przy budowie domu jest poprawne oszacowanie kosztów budowy zanim jeszcze ona się rozpocznie. Szczególnie w czasach dużych wahań cen towarów i robocizny sprawiało to klientom wiele problemów, teraz rynek jest stabilniejszy i jest łatwiej.


Marcin Krasoń, Open Finance