Idea zwiększenia ochrony prawnej osób fizycznych prowadzących jednoosobową działalność gospodarczą na wzór sytuacji, w jakiej znajdują się konsumenci jest słuszna. Świadomość prawna osób świadczących pracę w ramach tzw. samozatrudnienia czy też drobnych przedsiębiorców w branży handlowo-usługowej nie odbiega, a czasem nawet bywa niższa niż przeciętnego konsumenta. Projektowane zmiany dotyczące klauzul abuzywnych idą jednak w złą stronę i skutkować będą daleko idącym zawężeniem nowo udzielonej ochrony, a co gorsza – także trudnościami w praktycznym jej wykorzystaniu.  Tymczasem w kodeksie cywilnym jest już przepis, który po lekkiej modyfikacji ułatwiłby ochronę małym firmom.

Czytaj również: Przedsiębiorca zyska ochronę jak konsument, kupując w internecie  >>

 

Broń na klauzule abuzywne nie dla każdego przedsiębiorcy

Klauzula abuzywna  to takie postanowienie, które nie było przedmiotem indywidualnych uzgodnień - a zatem generalnie wynika ze wzorca umowy, nie określa głównych świadczeń stron - ceny produktu nie da się w ten sposób podważyć) lecz kształtuje prawa i obowiązki konsumenta (miejmy nadzieję, że także przedsiębiorcy będącego osobą fizyczną) w sposób sprzeczny z dobrymi obyczajami, rażąco naruszając jego interesy. Co wynika z projektowanych zmian? W obecnym ich kształcie - projekt trafił już do Sejmu - nic innego jak przyzwolenie na to, że jeśli umowa między spółką a osobą fizyczną prowadzącą działalność gospodarczą będzie z zakresu PKD tego ostatniego, to choćby naruszała rażąco jego interesy oraz była sprzeczna z dobrymi obyczajami, to nie będzie mogła być uznana za niewiążącą. Stanie się tak tylko dlatego, że akurat umowa mieści się w zakresie działalności firmy jednoosobowej, a przynajmniej z umowy nie wynika, by było inaczej.

Będą zastrzeżenia w umowach

Na dodatek w obecnym kształcie proponowanych rozwiązań ochrona udzielana jednoosobowym przedsiębiorcom będzie na tyle wąska, a do tego oparta na ocennych przesłankach. W praktyce więc trudno będzie z niej skorzystać. To osoba fizyczna prowadząca działalność gospodarczą, chcąc kwestionować klauzulę niedozwoloną, będzie musiała najpierw skupić się na wykazaniu, że z treści umowy wynika, iż nie posiada ona dla niej charakteru zawodowego. Praktyka pójdzie zapewne w tym kierunku, że większe firmy (np. markety) zaczną wymagać od firm jednoosobowych (np. drobnych dostawców) złożenia oświadczania, że umowa jest związana z działalnością zawodową. A jeśli nie, to i tak na przedsiębiorcy jednoosobowym spoczywać będzie ciężar dowodu wykazania, że z umowy wynika, iż nie posiada dla niej charakteru zawodowego. Tymczasem w procesie sądowym nie prowadzi się dowodów na okoliczności negatywne, tzn. na to, że czegoś nie ma. Rzecz jasna często będzie tak, że dana umowa będzie akurat mieściła się w zawodowym charakterze działalności przedsiębiorcy jednoosobowego i wspomniane oświadczenie będzie akurat zgodne z prawdą.

Trudna obrona

Należy jednak zadać pytanie, czy ustawodawca w takich przypadkach zamierza zezwolić na to?  -Z aktualnych założeń wynika, że zgadza się, aby w takiej umowie tkwiły postanowienia sprzeczne z dobrymi obyczajami i rażąco naruszające interes osoby fizycznej prowadzącej działalność gospodarczą. Oczywiście firma jednoosobowa może się bronić granicami swobody kontraktowej, zwłaszcza zasadami współżycia społecznego czy społeczno-gospodarczym przeznaczeniem prawa, ale w praktyce próba kwestionowania danej klauzuli na tzw. zasadach ogólnych – zwłaszcza gdy ma się do czynienia z przedsiębiorcą – jest znacznie bardziej skomplikowana aniżeli w przypadku powoływania się na niewiążący charakter postanowienia niedozwolonego. W przypadku klauzul abuzywnych można choćby opierać się na katalogu przykładowych postanowień objętych domniemaniem, że są niedozwolone – mowa o art. 3853 Kodeksu cywilnego.

 


Wpis do CEIDG nie zawsze zgodny z rzeczywiście prowadzoną działalnością

Dodatkowy problem upatruję w powiązaniu zawodowego charakteru działalności z przedmiotem działalności ujawnionym w Centralnej Ewidencji i Informacji o Działalności Gospodarczej (CEIDG). Przecież powszechnie wiadomym jest, że przedsiębiorcy wpisują do CEIDG możliwie wiele przedmiotów działalności – tak na wszelki wypadek, bo może kiedyś dany zakres przyda się w ramach prowadzenia działalności. Zwykle w przypadku małych firm (załóżmy taksówkarzy) istotny jest jeden przedmiot działalności. Pozostałe wpisane do CEIDG są niejako na zapas lub na wszelki wypadek, a w świetle projektu będą już przesądzać o tym, że mimo że przedsiębiorca nie zajmuje się w praktyce danym przedmiotem, to i tak wyłączać to będzie jego ochronę na zasadach analogicznych jak dla konsumentów.

Taksówkarz nie musi znać się na mechanice

Można sobie wyobrazić, że Jan Nowak prowadzi jednoosobową działalność gospodarczą jako taksówkarz. Głównym przedmiotem działalności w jego przypadku jest będzie kod PKD 49.32.Z: Działalność taksówek osobowych. Rejestrując firmę wskazał jeszcze 9 innych przedmiotów działalności, którymi nie zajmuje się w praktyce, m.in. kod PKD 45.20.Z: Konserwacja i naprawa pojazdów samochodowych, z wyłączeniem motocykli. Oddając zatem swój samochód do naprawy do autoryzowanego serwisu Kowalski będzie uznawany w świetle nowych przepisów (zakładając że wejdą w życie wedle przyjętych założeń) za przedsiębiorcę, który trudni się zawodowo naprawą aut. W efekcie nie będzie chroniony przez nieuczciwymi klauzulami zawartymi w umowie z serwisem, które w obrocie konsumenckim uchodziłyby za abuzywne (niedozwolone).

Jest już dobry przykład w Kodeksie cywilnym

Pomysł jednak nie jest nowy i już dzisiaj od lat sprawdza się dość dobrze w przypadku umów ubezpieczenia. Przecież art. 805 § 4 Kodeksu cywilnego obecnie przewiduje, że przepisy art. 3851-3853 (a zatem przepisy o klauzulach niedozwolonych) stosuje się odpowiednio, jeżeli ubezpieczającym jest osoba fizyczna zawierająca umowę związaną bezpośrednio z jej działalnością gospodarczą lub zawodową.
Osobiście nie znajduję racjonalnego wytłumaczenia, dlaczego np. Jan Kowalski prowadzący warzywniak na osiedlu ma w przypadku gdy nabywa polisę autocasco korzysta z ochrony konsumenckiej (i słusznie), a zaciągając kredyt obrotowy już nie, a po zmianie przepisów chcąc powołać się na ochronę przed niedozwoloną klauzulą (brak związania nią) będzie jeszcze musiał wykazać, że z umowy kredytu wynika, iż nie jest ona związana z jego przedmiotem działalności. Przecież umowy kredytu są daleko bardziej skomplikowane i ryzykowne dla firm jednoosobowych aniżeli ubezpieczenia.

W mojej ocenie wzorem nowych rozwiązań winień być art. 805 § 4 K.c. w aktualnej wersji. Przepis ten powinien być zastosowany na szerszą skalę, tzn. należałoby go przenieść do przepisów o klauzulach niedozwolonych z małą modyfikacją rozszerzającą ochronę małych, jednoosobowych firm na wszystkie umowy.