Pod koniec kwietnia Rosja podjęła decyzję o wstrzymaniu dostaw gazu do Polski realizowanych w ramach kontraktu jamalskiego. Oficjalną przyczyną takiego działania jest odrzucenie przez polskie spółki warunku strony rosyjskiej w postaci zapłaty za błękitne paliwo w rublach. Polska nie jest jedynym państwem borykającym się z reperkusjami, ponieważ w tym samym czasie również Gazprom przerwał dostawy gazu do Bułgarii. Ten wątek został poruszony przez unijną komisarz ds. energii Kadri Simson w trakcie konferencji prasowej po zakończeniu spotkania ministrów reprezentujących resorty energii państw Unii Europejskiej w dniu 2 maja 2022 r. W jej ocenie jest to sygnał płynący ze strony rosyjskiej, że podobnej presji może zostać poddane każde państwo członkowskie.

 

 

Dywersyfikacja poprawia bezpieczeństwo

Polska w perspektywie możliwości zakupu gazu ziemnego jest relatywnie bezpieczna. Tego nośnika energii raczej nie zabraknie, ponieważ mamy zdywersyfikowane kierunki i metody dostaw, to jest: fizyczny rewers w ramach Jamału, gazoport w Świnoujściu, interkonektory międzysystemowe łączące Polskę z infrastrukturą gazową państw sąsiadujących, uruchomiony polsko-litewski gazociąg GIPL oraz planowany do oddania jesienią tego roku Baltic Pipe.

Czytaj też: Ekonomia energetyki odnawialnej >

Powyższe fakty są powszechnie znane środowisku medialnemu i przytaczane przez komentatorów, jednak nie mówią zbyt wiele o rosyjskich mechanizmach geopolitycznych, nie plasują decyzji w ramach linii czasu zmieniających się zasad gry polityki energetycznej oraz nie wskazują w jaki sposób powinna zmienić się polska percepcja bezpieczeństwa w perspektywie długoterminowej. Lapidarne przedstawianie działań Gazpromu w kontekście próby ukarania Polski za niesioną pomoc Ukrainie również nie pomaga nam w zrozumieniu motywów rosyjskiego działania i punktu docelowego do którego prowadzi presja.

 


Odpowiedzią na powyższe zagadnienia jest rola, jaką pełni terytorium państwa w pryzmacie kwestii tranzytowych. Żeby w pełni zakreślić możliwe konteksty i tła decyzji o wstrzymaniu przez Rosję dostaw gazu do Polski i Bułgarii należy to działanie polityczne umiejscowić na linii czasu zmian zasad rządzących polityką energetyczną. Samo pojęcie polityki energetycznej w trakcie minionych siedmiu dekad kilkukrotnie ulegało modyfikacji, jak również z biegiem czasu w coraz większym stopniu zyskiwało autonomię.

Punktem wyjściowym, który zapoczątkował politykę energetyczną w kontekście czysto militarnym była doktryna prezydenta Trumana z 1947 roku, która instalowała amerykańskie wpływy w regionie Zatoki Perskiej i uniemożliwiała eksploatację lokalnych złóż naftowych przez ZSRR.

Czytaj też: Wspólne zasady rynku wewnętrznego energii elektrycznej >

Drugi etap rozwoju polityki energetycznej nadając jej wymiar ekonomiczny nastąpił już w 1948 roku wraz z ekspansją przemysłu naftowego w Arabii Saudyjskiej, ułatwiającego powojenną odbudowę krajów w Europie.

Trzecia zmiana zasad w obszarze polityki energetycznej została wywołana przez kryzysy naftowe w roku 1973 oraz 1979. W wyniku ich wystąpienia państwa Europejskich Wspólnot Gospodarczych zaczęły wdrażać pierwsze projekty optymalizujące wydatkowanie energii i ograniczające energochłonność przemysłu. Tym samym był to pierwszy krok na drodze kierunku proekologicznego. Czwarta zmiana reguł gry została zapoczątkowana przez Rosję w latach 90-tych i jest określana w literaturze mianem „geopolityki rurociągów”.

Nowa „geopolityka rurociągów” 

W katalogu instrumentów oddziaływania politycznego Federacja Rosyjska zakładała budowę podmorskich gazociągów w celu omijania terytoriów państw tranzytowych. Piąty przełom można datować w okolicach roku 2010 i jest związany z rozwojem technologicznym, umożliwiającym decentralizację systemów wytwarzania energii, który w konsekwencji popularyzacji OZE powoli zmniejsza udział paliw węglowodorowych w bilansach energetycznych gospodarek wielu państw. Rosyjska inwazja na Ukrainę przyspiesza proces dekarbonizacji poprzez implementację OZE, będących integralną częścią sektora hi-tech.

Czytaj też: Nowe zasady magazynowania gazu [projekt UE] >

Wspomniana „geopolityka rurociągów” jest widoczna w działaniach jakie były podejmowane przez Federację Rosyjską wobec Ukrainy od końca lat 90-tych. Według szacunków think-thanku CSIS tranzytowa rola Ukrainy była systematycznie zmniejszana. Wolumen rosyjskiego gazu, przepływającego przez terytorium tego państwa w roku 1998 wynosił 140 mld m3, natomiast pod koniec 2021 już tylko 42 mld m3. Taki schemat działania pokazuje, że kraje których rola tranzytowa gazu jest ograniczana przez Rosję mogą stać się celem jej agresji militarnej. W powyższej perspektywie wyłania się wiele podobieństw łączących Polskę i Ukrainę. „Geopolityka rurociągów” oraz płynąca z niej presja była i jest stosowana wobec Polski. Początek historii tego wątku można datować na grudzień 1999 roku, bowiem wtedy ówczesny prezes Gazpromu złożył stronie polskiej „propozycję nie do odrzucenia”, w ramach której każdy wybór był zły zarówno dla Polski oraz Ukrainy. Proponowano budowę łącznika międzysystemowego, łączącego gazociągi Białorusi i Słowacji z pominięciem obszaru Ukrainy. Jednocześnie zaznaczono, że jeśli Polska odrzuci tę ofertę powstanie pierwsza linia gazociągu Nord Stream przecinającego Bałtyk. Jak potoczyła się dalsza część tej historii wszyscy wiemy.

 

 

South Stream też ważny

Kwestią, która umyka uwadze opinii publicznej, jest rosyjski projekt infrastruktury gazowej przebiegającej przez basen Morza Czarnego, który początkowo nosił nazwę South Stream. Niedostrzeganie tego problemu jest poniekąd naturalną konsekwencją skupienia całości krajowej percepcji politycznej na skutkach Nord Streamu. Pierwotny zamysł i trasa przebiegu South Streamu nie została zrealizowana, jakkolwiek po wprowadzeniu pewnych modyfikacji i zmianie nazwy w ramach kooperacji rosyjsko-tureckiej w styczniu 2020 roku został uruchomiony gazociąg TurkStream, transportujący rosyjski gaz do Turcji, Bułgarii, Grecji i Macedonii Północnej. Przepustowość TurkStreamu wynosi 31,5 mld m3 gazu i jest to połowa planowanego pierwowzoru, jednak niesie takie same negatywne skutki geopolityczne w odniesieniu do Ukrainy, która w 2020 roku transportowała o 12 mld m3 mniej gazu z kierunku rosyjskiego.

Niebezpieczeństw wynikających z Nord Stream oraz TurkStream jest wiele. Po pierwsze wyłączają Polskę i Ukrainę z roli tranzytowej gazu ziemnego. Po drugie obydwa projekty należy rozpatrywać łącznie i powinny być w całości traktowane jako infrastrukturalna żelazna kurtyna rozpostarta w Europie w pryzmacie słów kremlowskich dygnitarzy marzących o rosyjskiej supremacji od Władywostoku po Lizbonę. Po trzecie największe zagrożenie rosyjskiej „geopolityki rurociągów” jest związane z możliwym długoterminowym wywieraniem presji na Unię Europejską, które mogłoby trwać blisko sześć dekad. W myśl raportu BP „Statistical Review of World Energy 2021” rosyjskie rezerwy gazu ziemnego są największe na świecie. Jedna piąta globalnych rezerw tego surowca należy do Rosji i jest to wielkość 37,4 bilionów m3.

Czytaj też: Nadużywanie pozycji dominującej na rynku gazu ziemnego Unii Europejskiej - analiza na podstawie postępowania przeciwko spółce Gazprom i wybranych spraw >

Według dokumentu, gdyby eksploatacja była kontynuowana w tempie z 2020 roku relacja rezerw do produkcji określająca czas wyczerpania rosyjskiego gazu wynosi  58,6 lat. Dla porównania USA posiadające zdecydowanie mniejsze rezerwy gazu, ze względu na większą produkcję niż rosyjska szybciej wyczerpią swoje złoża w perspektywie 13,8 lat. Powyższa różnica czasu wyczerpania rezerw amerykańskich i rosyjskich również tłumaczy wysiłek technologiczny podejmowany w USA w celu implementacji OZE i odejścia od paliw węglowodorowych. Należy również zaznaczyć, że w ujęciu modelowym węglowodory i OZE są sobie przeciwstawne, ponieważ „geopolityka rurociągów” wymusza jednostronną zależność względem dostawcy paliwa, a odnawialne źródła energii z definicji są autonomiczne i oferują decentralizację systemu energetycznego.

Czytaj także: Biznes i samorządy razem walczą o odblokowanie rozwoju lądowej energetyki wiatrowej>>
 

Potrzebna nowa percepcja sektora energii

Podsumowując powyższe rozważania należy zadać pytanie: jak powinna się zmienić polska percepcja sektora energii w wyniku kryzysu zainicjowanego przez Federację Rosyjską? Z całą pewnością obecna sytuacja powinna przyczynić się do trwałej zmiany naszej kultury energetycznej zarówno na poziomie społecznym, technologicznym oraz politycznym. Trwający w chwili obecnej rozdźwięk pomiędzy tymi obszarami utrudnia lub wręcz uniemożliwia porozumienie niezbędne do wypracowania spójnej i długofalowej polityki bezpieczeństwa energetycznego, identyfikowanego zarówno jako stan oraz proces. W kwestii bezpieczeństwa postrzeganego jako stan można stwierdzić, że obecnie Polska jest względnie bezpieczna pod kątem realizacji potrzeb sektora energii. Z drugiej strony przestrzegam przed huraoptymizmem, ponieważ ścieżka, którą nasz kraj musi przepracować nie należy do najkrótszych w perspektywie bezpieczeństwa rozumianego jako dążenie do wyznaczonego punktu. Przytaczając definicję Międzynarodowej Akademii Dyplomatycznej w Paryżu (Académie Diplomatique Internationale), która określa bezpieczeństwo jako układ okoliczności, który sprawia, że państwo nie stanie się przedmiotem żadnego rodzaju ataku,
a w jego przypadku nie będzie on miał żadnych szans powodzenia, należy spojrzeć prawdzie w oczy i zdać sobie sprawę, że tego rodzaju kryteriów nie spełniamy.