Renata Krupa-Dąbrowska: W połowie maja ukaże się książka pod redakcją prof. Anny Hrycaj, której jest Pan współautorem „Upadłość i restrukturyzacja kredytobiorcy lub banku przy umowach o kredyt frankowy”. Dotyczy ona bardzo aktualnego problemu a mianowicie fali roszczeń kredytowych i ich wpływu na kondycję banków i całej polskiej gospodarki. Szykuje się trzęsienie ziemi w bankach?

Rafał Adamus: Na początku chciałbym zastrzec, że sama monografia dotyczy głównie bardzo złożonych aspektów prawnych kredytów indeksowanych albo nominowanych w walucie obcej w kontekście zjawiska upadłości czy restrukturyzacji strony umowy kredytu. To raczej głos w debacie naukowej. Temat ten budzi też wiele emocji w zwykłej, bieżącej publicystyce.

Z jednej strony są kredytobiorcy, którzy zawarli niekorzystne dla nich umowy i oczekują sądowej zmiany warunków kredytu. Problem jednak tkwi w granicy dla zmiany tych warunków. Z drugiej strony jest system bankowy, z którego korzystają wszyscy obywatele i gospodarka. Oczywiście w grę wchodzą interesy akcjonariuszy banków, a także interesy kancelarii prawnych obsługujących roszczenia kredytobiorców wobec banków, co nie zawsze sprzyja zachowaniu obiektywizmu w dyskusji.

Niestety sprawa masowych roszczeń z punktu widzenia kondycji finansowej banków nie wygląda dobrze. Jeżeli najbardziej czarne scenariusze potwierdzą się, w przypadku masowego kwestionowania kredytów walutowych i złotowych, to może dojść nie tylko do zachwiania stabilności banków. W następstwie tego mogą pojawić się problemy dla całej gospodarki. Niestabilność systemu bankowego odczują wówczas nie tylko kredytobiorcy, ale wszyscy obywatele.

Roszczenia kredytobiorców mogą doprowadzić do tego, że banki zaczną upadać na masową skalę?

Z góry nie można wykluczyć takiego scenariusza. Orzecznictwo TSUE i Sądu Najwyższego interpretuje prawo jednoznacznie na korzyść konsumentów. Rzekłbym, że nawet bardzo nieproporcjonalnie na korzyść konsumentów. W wielu wypadkach interpretacja ta idzie bardzo daleko, co wywołuje zdziwienie nawet wśród bardzo liberalnych cywilistów.

Zdaniem TSUE, wynikający z art. 47 Karty Praw Podstawowych Unii Europejskiej, obowiązek zapewnienia skuteczności praw przyznanych obywatelom, przepisami prawa wspólnotowego, w tym dyrektywy 93/13/EWG o niedozwolonych klauzulach umownych, oznacza konieczność zbadania, czy przepis krajowy regulujący przedawnienie nie czyni realizacji tych praw niemożliwym lub nadmiernie utrudnionym. Badanie to powinno dotyczyć nie tylko długości terminu, ale również zasad jego stosowania, w tym czynnika uruchamiającego rozpoczęcie jego biegu. Co zdaniem Sądu Najwyższego rozpoczyna bieg przedawnienia roszczenia konsumenta względem banku? Data zawarcia wadliwej umowy kredytowej? Nie. Data udostępnienia środków przez bank? Nie. Data wpłaty poszczególnej raty kredytu? Nie. Data wpłaty ostatniej raty kredytu? Nie. Data powzięcia konsumenta wiadomości o wadliwości prawnej umowy? Też nie. Tym momentem jest świadoma rezygnacja konsumenta z sanowania wstecznego klauzuli abuzywnej. Brzmi to może strasznie, ale jest korzystne dla konsumentów.

Zgodnie z unijnym prawem, przepisy prawa krajowego powinno się wykładać w taki sposób, że jeżeli w umowie znajduje się niedozwolona klauzula abuzywna, czyli niekorzystna dla konsumenta, nie powinna wywoływać względem niego skutków prawnych. W orzecznictwie w praktyce oznacza to, że umowa kredytu jest bezwzględnie nieważna, a nie tylko bezskuteczna.

Banki – na gruncie tego orzecznictwa - pozbawione są roszczeń o jakiekolwiek odsetki od udzielonego kapitału, kwestionowane są ich roszczenia waloryzacyjne. W niektórych przypadkach bank może być zmuszony do zwrotu wszystkich wpłat dokonanych przez kredytobiorcę, a sam może utracić skuteczne roszczenie o zwrot udzielonej kwoty kredytu. Tymczasem te same banki,  które udzielają kredytów, przyjmują równocześnie depozyty od innych osób, przeprowadzają rozliczenia pieniężne. W zasadzie trudno sobie wyobrazić współczesny życie bez dostępu do usług bankowych. Prokonsumencka, nowatorska wykładnia prawa cywilnego zdaje się uwzględniać tylko jedną stronę medalu.

Skoro umowy kredytowe zawierały treści naruszające prawo i były skrajnie niekorzystne dla konsumenta, dlaczego mają one dalej obowiązywać? To konsument, nie bank, jest słabszą stroną umowy.

Tak, ale korzyści konsumenta powinny mieć jakąś rozsądną granicę. Obarczenie banku zbyt dużym ciężarem ekonomicznym w następstwie wadliwej umowy kredytu, w jednostkowym przypadku nie rozwali systemu. Co w sytuacji gdy takich przypadków będą dziesiątki tysięcy?

Jak ta prokonsumencka interpretacja wpływa na upadłość Getin Noble Bank i jego klientów? Jeszcze kilka lat temu nikomu w głowie się nie mieściło, że może upaść duży detaliczny bank, bardzo popularny wśród osób kupujących mieszkania na kredyt. A jednak tak się stało.

To prawda, w XXI wieku w Polsce takiej sytuacji, czyli upadłości dużego banku, jeszcze nie było. Problem dotyczy tysięcy kredytobiorców, którzy zaciągali kredyty indeksowane lub denominowane w obcych walutach. Z moich informacji wynika, że syndyk masy upadłości GNB pracuje nad projektem ugód, które kompleksowo miałyby rozwiązywać problem roszczeń z tytułu tych kredytów. Z uwagi na względy proceduralne zawarcie ugody przez syndyka wymaga specjalnej zgody uzyskiwanej według przepisów prawa upadłościowego. Nie znam bliżej żadnych szczegółów, ale według zapowiedzi mają one być korzystne dla kredytobiorców. Oczywiście, aby wyrobić sobie w tej sprawie zdanie, potrzebne jest położenie na stole konkretnej propozycji.

Bez wątpienia ogłoszenie upadłości GNB wpływa na los umów kredytowych, a także na tryb dochodzenia roszczeń z tych umów, co wynika z wielu przepisów prawa upadłościowego i procedury cywilnej. Należy też mieć na uwadze, że fundusze masy upadłości to zamknięta suma finansów. Zatem istotne są nie tylko względy prawne, ale także względy faktycznie wielkości funduszów masy upadłości.

Czy prawo upadłościowe i  konsumencie są ze sobą kompatybilne? Czy przepisy są wystarczające?

Inne są założenia dla konsumenckiego a inne założenia dla prawa o niewypłacalności. Na styku prawa konsumenckiego i prawa upadłościowego może dochodzić do bardzo wielu sporów. Ostateczną weryfikacją jest wielkość funduszy masy upadłości. Jest już za późno na nowe prawo regulujące styk upadłości banku i kredytów konsumenckich. Ustawodawca nie poradził sobie z problemem kredytów indeksowanych i denominowanych w walucie obcej nawet na poziomie ogólnym. Teraz te decyzje zapadają w sądach. Taka sama sytuacja jest w wypadku upadłości GNB. Chyba, że sprawdzi się pomysł masowych ugód. 

Z tego co Pan mówi, w wypadku GNB mleko się rozlało, nie ma już więc sensu opracowywać nowych przepisów. Ale czy nie warto zabezpieczyć się? W przyszłości znowu może dojść do upadku kolejnego banku.

Ma Pani rację. Może dojść do efektu kuli śnieżnej. Po zakwestionowaniu kredytów frankowych może przyjść czas na zakwestionowanie kredytów złotowych, udzielanych w oparciu o WIBOR. Ten wskaźnik był ustalany w zasadzie w sposób jednostronny przez banki. Może to się odbywać według takiego scenariusza, że bank odda pieniądze kredytobiorcy, które ten wpłacił tytułem obsługi kredytów. Roszczenie o zwrot kapitału banku się przedawni. Bank nie będzie mógł żądać odsetek, ani waloryzacji. Kredytobiorca będzie miał więc za darmo pieniądze z banku. Takich spraw mogą być tysiące.

Po kryzysie finansowym w USA w 1929 r. specjalny komitet powołany przez rząd amerykański zbadał, dlaczego doszło do krachu gospodarczego na tak dużą skalę. Ustalono wówczas, że w dużej mierze przyczyną tak rozległego i głębokiego kryzysu była okoliczność, że dopuszczono do niewypłacalności sektora bankowego. Dlatego, w czasie globalnego kryzysu finansowego w roku 2009, pompowano w banki niewyobrażalne strumienie pieniędzy. Nie inaczej było wiosną 2023 roku, gdy doszło do kolejnych zawirowań gospodarczych. W USA i w Szwajcarii zrobiono wszystko, by chronić banki. Polska też powinna chronić swój system bankowy, nawet jeżeli są wobec niego uzasadnione zastrzeżenia.

prof. dr hab. Rafał Adamus, radca prawny, wykładowca w Katedrze Prawa Gospodarczego i Finansowego Uniwersytetu Opolskiego, arbiter w Sądzie Polubownym przy Regionalnej Izbie Gospodarczej w Katowicach