Józef Kielar: Od 1 lipca obowiązują wyższe wynagrodzenia minimalne pracowników ochrony zdrowia. Czy w ocenie samorządu są one satysfakcjonujące dla wszystkich pielęgniarek?

Mariola Łodzińska: Pielęgniarki i położne z nadzieją oczekiwały na nowelizację ustawy o wynagrodzeniu minimalnym pracowników ochrony zdrowia. W trakcie jej opiniowania mieliśmy wiele uwag do tej nowelizacji, ale nie zostały one uwzględnione. Spowodowało to, że obecnie borykamy się z problemami, na które bezskutecznie zwracaliśmy uwagę. W wielu znanych mi przypadkach pracodawcy nie uznają bowiem wyższych kwalifikacji  pielęgniarek posiadających tytuł magistra, chociaż przed wejściem w życie nowych przepisów nie stanowiło to dla nich problemu. Dlatego pielęgniarki są rozgoryczone. Pieniądze na podwyżki są przeznaczone obecnie z podwyższonej wyceny świadczeń zdrowotnych na podstawie wyliczeń i rekomendacji Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji. Obawialiśmy się tego mechanizmu, bo nie są to jednak tak zwane „pieniądze znaczone”  na podwyżki wynagrodzeń. Prawdopodobnie dyrektorzy placówek medycznych ze względu na rosnące koszty utrzymania szpitali oraz inflację przeznaczają część nowych środków na spłatę zobowiązań. Nasiliły się ponadto wypowiedzenia zmieniające wyłącznie dla grupy zawodowej pielęgniarek i położnych.

Czytaj: NFZ proponuje korektę wyceny świadczeń dla szpitali, by mogły sfinansować podwyżki>>
Sprawdź w LEX: Odpowiedzi na pytania ze szkolenia pt. "Zmiany w wynagrodzeniach w ochronie zdrowia od 1 lipca 2022 r." >>>

Wielu naszym koleżankom i kolegom dyrektorzy proponują niższe współczynniki wynagrodzeń, nie uznając studiów magisterskich czy specjalizacji. Mogłyby zarabiać po podwyżkach około 7,3 tys. zł, a będą zarabiać ok. 5,3 tys. zł. Jest to jawna dyskryminacja. Innym paradoksem jest fakt, że Ministerstwo Zdrowia co roku przeznacza około 10 mln zł publicznych pieniędzy na dofinansowanie specjalizacji pielęgniarek i położnych, zresztą zgodnie z ustalonymi priorytetami na dany rok, ale pracodawcy reagują tak jakby nie doceniali wagi i korzyści z podwyższania kwalifikacji. Tak dzieje się w bardzo wielu podmiotach leczniczych i nie tylko, gdzie jaskrawym przykładem jest pogotowie ratunkowe. Nieuznawane są kwalifikacje tzw. pielęgniarek systemu, które pracując w systemie państwowego ratownictwa medycznego oprócz prawa wykonywania zawodu pielęgniarki lub położnej muszą mieć ukończoną specjalizację z pielęgniarstwa ratunkowego lub kurs kwalifikacyjny w tej dziedzinie. Posiadanie specjalizacji sprawia, że są to kwalifikacje wymagane na danym stanowisku i powinny być zaszeregowane do grupy co najmniej ze współczynnikiem 1,02 i wynagrodzeniem co najmniej 5 775,78 zł.

Czytaj też: Zatrudnianie lekarzy i pielęgniarek z Ukrainy w świetle specustawy >>>

 


Pielęgniarki z tytułem magistra zarabiają obecnie prawie 2 tys. zł więcej, niż ich koleżanki nie posiadające wyższego wykształcenia, ale długoletnie doświadczenie pracy w tym zawodzie często ma kluczowe znaczenie w procesie leczenia. Czy nie powoduje to konfliktów między tymi grupami?

Nie ukrywam, że dochodzi do konfliktów między koleżankami, które nie mają ani specjalizacji, ani studiów magisterskich, ale posiadają długoletnie doświadczenie i ukończone liczne kursy specjalistyczne czy kwalifikacyjne potrzebne np. do wykonywania zawodu na danym stanowisku pracy. Uwzględnienie doświadczenia zawodowego dla tej grupy pielęgniarek i położnych było jednym z postulatów, jakie wnosiła NRPiP wskazując na zbyt duże dysproporcje pomiędzy grupami zaszeregowania. Natomiast, jak już wspomniałam, chyba najbardziej niezadowolone są te pielęgniarki i położne, które ukończyły wyższe studia magisterskie i specjalizacje, a pracodawca zmienił im grupę zaszeregowania na niższą. To jednak nie samorząd pielęgniarek i położnych i związek zawodowy pielęgniarek i położnych  są autorami współczynników wynagrodzeń, ale Zespół Trójstronny w skład którego wchodzili przedstawiciele  Ministerstwa Zdrowia, pracodawcy i inne związki zawodowe. Należy podkreślić, że podczas prac Zespołu Trójstronnego trwał protest, w trakcie którego zwracaliśmy uwagę, że istnieją duże dysproporcje wynagrodzeń między poszczególnymi grupami naszego środowiska.

Czytaj:
NFZ „dosypie” szpitalom 350 mln zł na pensje>>
NFZ rzuca szpitalom dziurawe finansowe koło ratunkowe>>

 

Czy postulat NRPiP dotyczący zwiększenia wyceny świadczeń (stawki kapitacyjnej) pielęgniarek i położnych podstawowej opieki zdrowotnej (POZ), a także pielęgniarek szkolnych w związku z wysoką inflacją został zrealizowany?

Okazało się, że pieniądze, które zostały wyliczone przez Agencję Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji dla naszych koleżanek, które tworzą podmioty pielęgniarskie, w tym podstawową opiekę pielęgniarską, pielęgniarską opiekę środowiska nauczania i wychowania czy pielęgniarską opiekę długoterminową domową, nie są w stanie zapewnić najniższego wynagrodzenia przysługującemu pielęgniarkom (5,3 tys. zł na etat). Staramy się rozwiązać ten problem wspólnie z Ministerstwem Zdrowia oraz prezesem i wiceprezesem NFZ, bo być może dokonano błędnego wyliczenia. 

Kto powinien decydować o wysokości płac pielęgniarek i położnych? Dyrektor konkretnej placówki medycznej, czy odgórnie np. Sejm, jak jest to praktykowane w Polsce?

Z przykrością muszę stwierdzić, że płace pielęgniarek i położnych zawsze były podwyższane po przeprowadzanych akcjach protestacyjnych. A przecież dyrektorzy placówek medycznych mieli możliwość zwiększenia tych wynagrodzeń. Szczególnie w szpitalach powiatowych płace kształtowały się na bardzo niskim poziomie. Dlatego koleżanki i koledzy  protestowali domagając się uregulowania tej kwestii na mocy ustawy. W efekcie podpisane zostało porozumienie z byłym ministrem zdrowia Marianem Zembalą, na mocy którego pensje pielęgniarek wzrosły czterokrotnie po 400 zł.
Kolejnym etapem było uznanie argumentów braku kadr pielęgniarskich i położniczych i stworzenia zachęt do zawodu przez byłego ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego, który podpisał porozumienie dotyczące włączenia 1200 zł do wynagrodzenia zasadniczego oraz ustalenia norm zatrudnienia pielęgniarek i położnych. Nie dziwię się, że wzrost płac dla jednej grupy zawodowej spowodował protesty innych pracowników zatrudnionych w sektorze ochrony zdrowia co skutkowało utworzeniem ustawy o sposobie ustalania najniższego wynagrodzenia zasadniczego niektórych pracowników zatrudnionych w podmiotach leczniczych. Nie jest to być może jednak najlepszy model kształtowania podwyżek wynagrodzeń w sektorze ochrony zdrowia, bo może powinni to robić dyrektorzy poszczególnych szpitali i to rynek pewnie kształtowałby wysokość tych wynagrodzeń zwłaszcza przy tak dużych brakach profesjonalistów jakimi są pielęgniarki i położne. Jednak ze względu na obecne finansowanie, jak twierdzą dyrektorzy, brakuje im jednak pieniędzy. Z pewnością ze względu m. in. na fakt, że pielęgniarki stanowią największą grupę zawodową wśród zawodów medycznych, potrzebne są duże środki finansowe na realizację zobowiązań ustawowych wszystkich naszych koleżanek i kolegów, które Ministerstwo Zdrowia gwarantuje. Pewnym paradoksem jest, że w przypadku  podwyżek jest nas za dużo natomiast, aby przestrzegać rozporządzenia w sprawie norm zatrudnienia pielęgniarek i położnych argumentem przeciw ich realizacji jest chroniczny brak pielęgniarek i położnych. I koło się zamyka.

 

 

Ile pielęgniarek brakuje w Polsce i w jakich regionach niedobór ten jest najbardziej dotkliwy?

Trudno to jednoznacznie określić, bo w Polsce dyrektorzy szpitali zazwyczaj nie  przestrzegają norm zatrudnienia. Punktem odniesienia są dane krajów należących do OECD dotyczące liczby pielęgniarek i położnych na tysiąc mieszkańców. We wspomnianych państwach wskaźnik ten wynosi 9,4, natomiast w Polsce – około 5,2. Tendencja jest taka, że więcej pielęgniarek nabywa praw emerytalnych, niż wchodzi do zawodu. Uzupełnienie tych braków jest więc potrzebą chwili, a deficyt można już nazwać utrwalonym. Wprowadzane są liczne zachęty, m. in. wspomniany wzrost wynagrodzeń, żeby więcej osób decydowało się na podjęcie pracy w charakterze pielęgniarki lub położnej. Sytuacja uległa gwałtownemu pogorszeniu podczas pandemii. Wiele koleżanek było zarażonych lub przebywały na kwarantannie, a normy zatrudnienia zostały zawieszone. Obecnie już obowiązują, ale tak jak już wcześniej powiedziałam, nie są z reguły przestrzegane ze względów oszczędnościowych. W związku z tym pielęgniarki, które chciały podjąć pracę nie zawsze ją otrzymywały. Warto jednak podkreślić, że spektakularnie zmniejszyła się liczba pielęgniarek i położnych,  wyjeżdżających z |Polski do pracy w innych krajach. Do 2018 r. jako samorząd zawodowy wydawaliśmy 1,2-1,3 tys. zaświadczeń niezbędnych do wyjazdu, obecnie zaś około 200-300. Wydanie wspomnianego dokumentu nie oznacza jednak, że pielęgniarka podjęła pracę w innym państwie. Z praktyki wynika bowiem, że koleżanki i koledzy starają się o wydanie dokumentu i sprawdzają swoje możliwości pracy w innym kraju UE, bo być może w przyszłości zdecydują się na opuszczenie Polski.    

 

Dlaczego tylko niespełna 7 tysięcy opiekunów medycznych znalazło zatrudnienie choć uprawnienia do wykonywania tego zawodu ma już w Polsce ponad 70 tysięcy osób?

Uważam, że opiekunowie medyczni powinni być w większym stopniu zatrudniani przez podmioty działające w systemie ochrony zdrowia. Byliby wsparciem dla pielęgniarek i położnych w czynnościach mniej specjalistycznych np. higienicznych, czy pielęgnacyjno-opiekuńczych. Dopóki jednak opiekun medyczny nie jest wpisany do koszyka świadczeń gwarantowanych, to tylko niektórzy dyrektorzy szpitali decydują się na ich zatrudnienia i na niektórych oddziałach, ale większość zazwyczaj tego nie robi. W rezultacie pielęgniarki są nadal obciążane obowiązkami, które z powodzeniem mógłby wykonywać opiekun medyczny.


Kiedy można się spodziewać zmian w zatrudnieniu pielęgniarek w domach pomocy społecznej, w tym oczekiwanych podwyżek płac zgodnie z sugestią rzecznika praw obywatelskich?

Opiniowaliśmy nowelizację ustawy o pomocy społecznej dotyczącą tej kwestii. Proponowane zmiany miały pomóc w uregulowaniu płac zatrudnionych tam pielęgniarkom i położnym, które podlegają regulacjom innego ministerstwa i tym samym nie otrzymały wzrostu wynagrodzeń. W pewnym stopniu dom pomocy społecznej mógłby przekształcić się w podmiot leczniczy i kontraktować świadczenia z Narodowym Funduszem Zdrowia w  zakresie tzw. opieki długoterminowej domowej pod jednym adresem, jednak zbyt wiele jest wątpliwości z uwagi na to, że projekt ustawy jest bardzo lakoniczny i trudno na tym etapie uznać czy przyniesie on założone cele. Z uzyskanych informacji od Stanisława Szweda, sekretarza stanu w Ministerstwie Rodziny i Polityki Społecznej wynika, że wygospodarowane w ten sposób pieniądze byłyby przeznaczone na wynagrodzenia pielęgniarek zatrudnionych w domach pomocy społecznej, bo są one żenująco niskie. Brak jednak informacji, czy w związku z powiększeniem liczby świadczeniodawców w zakresie opieki długoterminowej zwieszony byłby budżet na ten rodzaj świadczeń gdyż obawiamy się, że odbędzie się to kosztem tych, którzy na rynku funkcjonują od wielu lat, czyli pielęgniarskiej opieki długoterminowej domowej.

Czytaj: 
Pielęgniarki DPS-ów na wyższe pensje jeszcze poczekają>>
W domach pomocy społecznej brakuje pielęgniarek, a tam podwyżek nie widać>>