W Sejmie trwają szybkie prace nad zmianą specustawy dotyczącej koronawirusa. Prawdopodobnie jeszcze w piątek posłowie przyjmą jej nowelę. Ta wprowadzi rewolucyjne zmiany do kodeksu karnego, które przewidują, że jeśli osoba mająca świadomość choroby wenerycznej, zakaźnej lub ciężkiej choroby nieuleczalnej lub realnie zagrażającą życiu, narazi bezpośrednio inną osobę na zarażenie, może być ukarana karą od trzech miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności. W dotychczasowym brzmieniu kodeksu karnego za takie narażenie grozi jeden rok.

Co więcej, Sejm może wprowadzić przepis, zgodnie z którym za narażenie wielu osób będzie grozić kara pozbawienia wolności od roku do lat 10.

 

Drastyczne kary w odpowiedzi na apel medyków

Ostre kary to odpowiedź rządu na ostatnie apele środowisk medycznych „Rodaku nie kłam swojego medyka”. Nawoływania stały się coraz częstsze gdy na szpitalnych oddziałach ratunkowych czy izbach przyjęć zaczęli pojawiać się pacjenci zatajający fakt zarażenia koronawirusem. A  gdy to wychodzi na jaw, cały personel medyczny musi się poddać kwarantannie bo jest podejrzany o zarażenie. Tak było kilka dni temu w Szpital w Wolicy koło Kalisza, który został zamknięty, po tym jak u zmarłej w miniony weekend 37-latki wykryto koronawirusa. Kobieta miała się nie przyznać do tego, że widziała się z kierowcą tira, który wrócił z Włoch z koronawirusem.

 

Kobieta zmarła, ale teraz każdy kto przeżyje chorobę COVID19, a wcześniej zataił fakt, że jest nosicielem wirusa i zaraził innych, będzie musiał liczyć się z wysokimi karami. Ale chyba nie aż takiego zaostrzenia oczekiwało środowisko medyczne. -„To są zbyt ostre kary. Uważam, że człowiek nie powinien być karany za zatajanie faktu zakażenia chorobą zakaźną, ale za świadome zakażanie. To może odnieść efekt odwrotny, bo zmusi wręcz do ukrywania prawdy o swoim stanie zdrowia. Możemy wręcz wyobrazić sobie sytuację gdy ktoś zakażony przebywający w świadomej izolacji, dostanie zawału serca i nie będzie w stanie poinformować zespól ratowniczego o zakażeni. Jeżeli personel zostanie zakażony to czy ten pacjent zostanie ukarany? - mówi prof. Robert Flisiak, Prezes Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych.

Czytaj: Koronawirus wprowadza areszt domowy - są wątpliwości konstytucyjne>>

Jego zdaniem rząd zamiast karać pacjentów, powinien wyposażyć personel medyczny w środki ochrony osobistej, personel powinien traktować każdego chorego jak potencjalnie zakażonego czując się bezpiecznie. A samego personelu powinno być na tyle dużo że będzie w stanie zapewnić opiekę wszystkim potrzebującym. Wymaga to jednak poważnych zmian w sposobie finansowania służby zdrowia, a w tym chorób zakaźnych.

Także RPO alarmuje, że kary są za wysokie. Ale już Rzecznik Praw Pacjenta uważa inaczej-W kontekście obecnego stanu epidemii dotychczasowe kary za bezpośrednie narażenie innej osoby na zarażenie chorobą zakaźną, CZYLIgrzywna, kara ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku, być może mogą się wydawać niewystarczające. Obserwowane w ostatnim czasie przypadki, m.in.. samowolnego opuszczania miejsc izolacji i kwarantanny, mogą wyrządzać poważne szkody innym osobom, jak i niweczyć ogromny wysiłek wkładany przez lekarzy i inne osoby uczestniczące w udzielaniu świadczeń zdrowotnych oraz przez służby państwa w celu ograniczenia skali epidemii- zaznacza Bartłomiej Chmielowiec

Zapisy niejasne, nie zawsze wysoka kara

Z kolei Jarosław Witkowski, radca prawny i ekspert od prawa medycznego uważa, że wprowadzenie kar jest słuszne i zapewne  nie w każdym wypadku sądy będą zasądzały najwyższe kary. - Są widełki, bo kara jest w granicach od trzech miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności lub od roku do 10 lat. Problemem jest tylko to, że zapisy są niejasne bo nie wiadomo w którym momencie obowiązek zatajenia materializuje się - mówi Jarosław Witkowski.

Nie wiadomo zatem czy ta sytuacja dotyczy osób podejrzewających u siebie koronawirusa czy pacjentów z testem dodatnim.

Zaostrzenie kar dotyczy nie tylko ukrywania faktu zarażenia chorobą zakaźną. W zmienianym przez Sejm kodeksie karnym znajdzie się zapis, zgodnie z którym osoba wiedząca, że jest zarażona wirusem HIV i  narażając bezpośrednio inną osobę na takie zarażenie, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8. Obecnie grozi za to do trzech lat

Czytaj: MS rozszerza katalog spraw pilnych - zmiany w projekcie noweli specustawy>> 

 

"Stalking" w czasach "zarazy" - zaostrzenie kar

Kolejne zmiany dotyczą m.in. stalkingu.  Zgodnie z nowym brzmieniem art. 190a par. 1 za uporczywe nękanie innej osoby lub osoby jej najbliższej, które wzbudza u niej uzasadnione okolicznościami poczucie zagrożenia, poniżenia lub udręczenia lub istotnie narusza jej prywatność, grozić ma od 6 miesięcy do lat 8.  To znaczne zaostrzenie, do tej pory groziło za to do 3 lat więzienia.

Tej samej karze - par. 2 - ma podlegać ktoś kto podszywa się pod inną osobę, wykorzystuje jej wizerunek, inne jej dane osobowe lub inne dane, za pomocą których jest ona publicznie identyfikowana, w celu wyrządzenia jej szkody majątkowej lub osobistej.

Jeżeli - prowadzi to do targnięcie się pokrzywdzonego na własne życie, sprawca ma podlegać karze pozbawienia wolności od lat 2 do 12 lat więzienia - obecnie do 10 lat. Ściganie przestępstwa określonego w par. 1 lub 2 ma następować na wniosek pokrzywdzoneg

Populizm zamiast stanu wyjątkowego

Prawnicy uważają jednak, że populizmem problemu epidemii się nie rozwiąże. W ocenie adwokat Katarzyny Gajowniczek-Pruszyńskiej, wicedziekana warszawskiej ORA, poprzez próbę zaostrzenia kodeksu karnego rząd chce obejść niewygodny dylemat rządu i Sejmu związany z koniecznością wprowadzenia stanu wyjątkowego.

-Zaostrzenie przepisów kodeksu karnego nie jest odpowiedzią na pojawiające się sporadyczne przypadki nieprzestrzegania kwarantanny, czy innych naruszeń - mówi Katarzyna Gajowniczek-Pruszyńska. Jej zdaniem przypomina to wcześniejsze próby zaostrzenia odpowiedzialności karnej pod dyktando szeroko omawianych, głośny i drastycznych spraw. - Tymczasem i praktyce, prawnicy i przedstawiciele nauki wiedzą, że nie surowość kary a jej nieuchronności działa na sprawcę. Zwłaszcza w takich sprawach i nadzwyczajnych sytuacjach kiedy liczymy że Państwo zda egzamin – mówi w rozmowie z Prawo.pl. Dodaje, że możemy się spodziewać choćby próby wyłączenia odpowiedzialności karnej funkcjonariuszy publicznych w określonych wypadkach, jest nie jest metoda na opanowanie przez państwo zdarzeń nagłych i trudnych, podyktowanych epidemią.

-Należy rozważyć wprowadzenie innych mechanizmów, nie represji karnej i zwiększania sankcji, bo dotychczasowe przepisy są w tym zakresie wystarczające – zauważa mecenas

Skuteczność pod znakiem zapytania

Adwokat przypomina, że czas pandemii to też czas ograniczenia możliwości pracy sądów, policji i prokuratury. – A ograniczenie możliwości organów ścigania, ograniczenia możliwość działania sądów, stron, dodatkowo stawiają pod znakiem zapytania skuteczność tych przepisów – mówi mecenas Gajowniczek-Pruszyńska.  Jej zdaniem cała specustawa jest zlepkiem zmian w ramach różnych dziedzin prawa regulujących sytuację obywateli i instytucji w kraju.