Zrzeszenie Gmin Województwa Lubuskiego zaapelowało do Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Zielonej Górze oraz Urzędu Marszałkowskiego Województwa Lubuskiego o uruchomienie programu wsparcia finansowego dla gmin w zakresie działań mających na celu ograniczenie populacji inwazyjnych gatunków obcych, w szczególności szopa pracza. Problem narasta od kilku lat.

- Zjawisko to wymaga pilnych działań, które powinny obejmować opracowanie i wdrożenie regionalnego programu finansowania działań edukacyjnych, prewencyjnych i interwencyjnych, wsparcie gmin w zakresie prowadzenia monitoringu, odłowów i ewentualnego odstrzału szopów praczy w porozumieniu z Polskim Związkiem Łowieckim, służbami weterynaryjnymi i organizacjami społecznymi, współpracę z placówkami oświatowymi i mediami w celu podniesienia świadomości mieszkańców – pisze w apelu ZGWL.

Podkreśla, że tylko skoordynowane działania na poziomie regionalnym mogą skutecznie ograniczyć zasięg i negatywne skutki ekspansji tego gatunku. Szop pracz pojawia się coraz częściej wioskach i miastach, niszczy lokalną bioróżnorodność, zjada płazy, gady, ptaki i owady, powoduje straty w rolnictwie i uszkodzenia infrastruktury gospodarcze. Może być nosicielem chorób odzwierzęcych. Stanowi coraz poważniejsze zagrożenie dla środowiska, zdrowia publicznego i bezpieczeństwa mieszkańców.

 

Szop to groźny drapieżnik

Szop pracz znajduje się na liście inwazyjnych gatunków obcych (IGO), które stanowią zagrożenie dla rodzimej różnorodności biologicznej. Jak podaje Generalna Dyrekcja Ochrony Środowiska, zagrożenia związane z występowaniem szopów obejmują:

  • zmniejszenie populacji lub eliminowanie gatunków rodzimych, poprzez konkurencję pokarmową, drapieżnictwo oraz zakłócanie funkcjonowania ekosystemów;
  • nosicielstwo wielu patogenów i pasożytów, m.in. świerzbu, tasiemca bąblowca, włośnia, wścieklizny czy glisty szopiej, która może spowodować ciężkie kalectwo albo śmierć człowieka;
  • istotny wpływ na spadek liczebności gryzoni, płazów, a nawet żółwia błotnego;
  • niszczenia lęgów rzadkich i zagrożonych ptaków.

Zgodnie z ustawą z 11 sierpnia 2021 r. o gatunkach obcych, w przypadku stwierdzenia obecności inwazyjnego gatunku obcego na terenie gminy, wójt/ burmistrz/prezydent miasta ma szereg obowiązków m.in.:  musi przyjąć zgłoszenie, zweryfikować informację i przekazać ją do właściwego Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska, a także podjąć działania zaradcze, czyli zwalczyć lub usunąć zagrożenia. Ma też edukować i informować mieszkańców o zagrożeniach związanych z IGO.

Czytaj też w LEX: Zadania gminy dotyczące gatunków obcych >

Przeczytaj także:  Samorządy obawiają się tworzenia parków krajobrazowych

 

Najpierw akcja, potem reakcja

- Nie wiemy, ile ich jest na terenie województwa lubuskiego, ale zdajemy sobie sprawę z tego, że ich przyrost jest zatrważający. Mnożą się cztery razy do roku: z 4 robi się 16, z 16 ponad 60, a z tych z 60 ponad 200. Jeśli nie zostaną podjęte działania, może być ogromny problem z tym gatunkiem. Mamy obowiązek zajęcia się tym problemem, gorzej z narzędziami. Na wszystko potrzeba środków. Stąd nasz apel do Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej oraz Urzędu Marszałkowskiego o uruchomienie programu wsparcia finansowego dla jednostek samorządu terytorialnego – mówi Bartłomiej Kucharyk, prezes Zrzeszenia Gmin Województwa Lubuskiego, wójt gminy Przytoczna.

Prezes Kucharyk chciałby walkę z szopami rozpocząć od kampanii edukacyjnej, posiłkować wiedzą specjalistów badających ten gatunek. Jak zaznacza, na każdą kampanię potrzebne są pieniądze, bo trzeba znaleźć ekspertów, przygotować ulotki i opracowania.

- Chodzi o to, żeby ludzie zrozumieli, że to śliczne zwierzątko o wyglądzie pluszaka, bez prowadzenia racjonalnej gospodarki i kontroli populacji, może spowodować bardzo poważne problemy, np. wśród chronionych gatunków ptaków, których jajami żywią się te zwierzęta. A myśliwy to nie jest ktoś, kto ot tak sobie strzela do biednych zwierzątek, ale osoba, która stoi na straży redukcji populacji zwierząt zagrażających zachowaniu równowagi w przyrodzie - tłumaczy Bartłomiej Kucharyk.

Zaznacza, że kosztów kampanii i późniejszych działań - odłowów, odstrzałów, utylizacji - nie da się obecnie oszacować. Wiadomo, że będą wysokie i przerosną możliwości JST. Stąd potrzeba współdziałania z FOŚIGW i Urzędem Marszałkowskim.  

Czytaj też w LEX: Jak postępować z dzikimi zwierzętami na terenach miast i wsi? >

  

Pomoc potrzebna od zaraz

Piotr Kuliniak, członek zarządu ZGWL, burmistrz Łęknicy, formułuje oczekiwania samorządów:

  • wsparcia w zakresie dofinansowania akcji odławiania obcych gatunków inwazyjnych przez wyspecjalizowane firmy (koszt transportu jednego szopa wraz z kastracją to ok. 1000 zł),
  •  wypracowania procedur odławiania i umieszczania gatunków obcych w specjalnych ośrodkach tzw. azylach dla gatunków obcych,  
  • zwiększenia ilości i dostępności azyli dla obcych gatunków inwazyjnych,
  • analizę prawodawstwa w kontekście zagrożenia dla zdrowia i życia człowieka.

Burmistrz Łęknicy zwraca uwagę, że nicień Baylisascaris procyoni, pasożyt Szopa, może zakazić człowieka. Larwy nicienia wydalane przez szopa z kałem, mogą być przypadkowo zjedzone przez inne gatunki, w tym człowieka. W organizmie ludzkim, wędrując przez tkanki, osiedlają się w mózgu, gałce ocznej, sercu czy wątrobie, co może prowadzić do poważnych uszkodzeń, w tym zapalenia mózgu, ślepoty lub nawet śmierci.

- Niestety w naszej gminie, pomimo zainstalowania czasowego pułapek, nie udało nam się schwytać żadnego okazu, co pokazuje, że odławianiem szopa powinny zajmować się specjalistyczne firmy. Ich usługi będą obciążeniem dla budżetów gmin, więc dofinansowanie takich działań jest jak najbardziej zasadne – podkreśla Piotr Kuliniak. Dodaje, że w województwie lubuskim w latach 2024 -2025 w ramach akcji prewencyjnej redukcji odstrzelono około 7 tys. szopów praczy, o 100 proc. więcej niż w latach ubiegłych.

Sprawdź w LEX: Kto będzie kompetentny w zakresie odłowienia szopa pracza? >

 

Wszędzie wejdą, wszystko zjedzą. Ludzie się ich boją

Wielki problem z szopami praczami ma gmina Słońsk położona w otulinie Parku Narodowego „Ujście Warty”. 

- Park Narodowy „Ujście Warty”, to siedziba szopów praczy. Podchodzą blisko zabudowań, zjadają odpadki, wchodzą do budynków gospodarczych, robią szkody. Ludzie się boją. Wiem, że są tacy, którzy mają specjalne klatki i je łapią. Znam przypadek, że ktoś w klatkę złapał ponad 30 sztuk. Nawet jadąc ulicą blisko łąk można spotkać szopy, które przemieszczają się w stronę zabudowań – opowiada Janusz Krzyśków, wójt gminy Słońsk.

Wójt przyznaje, że w jego gminie nie przeprowadzano jeszcze akcji zwalczania tych zwierząt.  

- Rozmawialiśmy wcześniej z myśliwymi, ale to koszty. Kiedyś robiliśmy akcję odstrzału bobrów, bo ich jest także bardzo dużo. Płaciliśmy myśliwym, ale znikoma ilość została unieszkodliwiona. Myśliwi zrezygnowali ze strzelania z przyczyn finansowych. Kosztują naboje, kosztuje utylizacja. Mamy dużo innych zadań, które musimy realizować. Nie starcza nam pieniędzy, żeby wydawać je także na ten cel. Jeśli państwo zapewni środki, będziemy działać – mówi Janusz Krzyśków.

Zobacz też w LEX: Dzikie zwierzęta w mieście >

 

Nowość
Ustawa o ochronie przyrody. Komentarz
-80%

Cena promocyjna: 53.8 zł

|

Cena regularna: 269 zł

|

Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 80.7 zł