- Obserwujemy, że gabaryty znikają sprzed bloków, zanim służby zdążą po nie przyjechać – przyznaje Michał Bieda, zastępca prezydenta Bytomia.  - Na moim osiedlu, kilka tygodni temu, zanim przyjechała śmieciarka, ktoś sprzątnął stare meble i opony. I to nie jest odosobniony przypadek – opowiada Piotr Siergiej z Polskiego Alarmu Smogowego.

Takie zjawisko widać już w Nowym Sączu. Ludomir Hanzel, prezydent miasta, zaobserwował w mieście drastyczny spadek ilości śmieci, odbieranych od mieszkańców. Od marca, kiedy rozpoczął się kryzys opałowy, mieszańcy Nowego Sącza oddali setki ton śmieci mniej, niż w poprzednich miesiącach.

- To sytuacja bez precedensu. Gdzie te śmieci znajdziemy? Trafią do domowych palenisk, a potem do naszych płuc. To plastik, papier, różnego rodzaju odpady. Trzeba z tym walczyć, szukać alternatywnych źródeł energii. Będę ścigał i surowo karał osoby, które palą śmieciami. Zdrowie nie ma ceny – zapowiada prezydent Nowego Sącza w programie „Newsroom” Wirtualnej Polski. Zwraca uwagę, że miasto leży w kotlinie i od lat ma problem z niską emisją i zanieczyszczeniem powietrza. 

Czytaj w LEX: Wybrane zagadnienia prawne dotyczące paliwa alternatywnego >>>

Małgorzata Bzówka, prezes Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej w Zamościu zauważa zaś nie tyle wielki spadek, co mały wzrost ilości śmieci (a przez to przygraniczne miasto przetoczyły się choćby rzesze uciekinierów z Ukrainy). Uważa, że przyczyny mogą być dwie.

- Po pierwsze, mamy stagnację w konsumpcji i ludzi zwyczajnie nie stać w tym momencie na np. wymianę mebli, drugi powód jest taki, że być może rzeczywiście szykują się już na zimę i zamierzają palić w piecach tym, czym się da palić – ocenia. Dodaje, że wcześniej ilość miejskich śmieci regularnie rosła o 3 do 8 procent. Plus obecnego stanu rzeczy jest taki, że być może teraz do końca roku wystarczy na nie pieniędzy zabezpieczonych w miejskim budżecie.

Sprawdź też: Stoczkiewicz Marcin "Prawo ochrony klimatu w kontekście praw człowieka" >>>

 

 

Za spalone odpady zapłacą wszyscy

Piotr Szewczyk, prezes Rady Regionalnych Instalacji Przetwarzania Odpadów Komunalnych szacuje, że ogólny strumień odpadów zmniejszył się o ok. 10 proc, a w przypadku odpadów wielkogabarytowych m.in. odpadów meblarskich nawet blisko 50 procent. 

- Jedną z przyczyn może być to, że ludzie magazynują odpady wysokoenergetyczne, aby nimi palić, druga to taka, że obywatele przestali inwestować, ograniczyli remonty i wymianę mebli, ograniczyli konsumpcję – mówi. Wskazuje, że jeśli część odpadów nie dotrze do instalacji przetwarzania odpadów komunalnych, gminy nie zrealizują złożonych poziomów recyklingu i zapłacą kary. Dlatego włodarzom gmin powinno zależeć, aby takie patologię zwalczać.

- To wszystko rozstrzygnie się przy pierwszych przymrozkach. Zobaczymy co trafi do punktów selektywnego zbierania odpadów komunalnych, a co do pieców domowych. Obawiam się, że to co udało się wypracować przez ostatnie kilka lat zostanie zaprzepaszczone – mówi szef Rady RIPOK.

Czytaj w LEX: Europejski Zielony Ład, czyli nowa strategia UE w zakresie ochrony środowiska i klimatu >>>

 

Z dymem w pieco-kopciuchów pójdzie też spora liczba plastików i opakowań. Nie trafią one więc do systemu segregacji i zbiórki opakowań. Do tego dochodzi coraz bardziej widoczne wyhamowanie konsumpcji.  I to odbije się na też na przedsiębiorcach. - Widzę w przyszłości zagrożenie zrealizowania poziomów recyklingu opakowań i za to zapłacą przedsiębiorcy, głównie branży spożywczej i chemii gospodarczej. A docelowo klienci, bo przedsiębiorcy koszty tych kar wpiszą w wyższe cenę produktów w opakowaniach – mówi Konrad Nowakowski, prezes Polskiej Izby Odzysku i Recyklingu Opakowań. Nie ma złudzeń, że śmieci, wśród których znajdą się opakowania, tej zimy staną się materiałem grzewczym wielu gospodarstw.

Eksperci nie wykluczają, że powstanie nawet szara strefa handlu opakowaniami, bo do kopciucha można włożyć wszystko to, co przejdzie przez drzwiczki. Zresztą na portalach sprzedażowych przeróżne piece węglowe, bezklasowe przeżywają renesans. Te, które jeszcze rok temu można było kupić w cenie złomu, teraz kosztują po kilkaset złotych.  - Ludzie kalkulują, a śmieci są najtańsze, choć ich wartość energetyczna jest znikoma. Koszty środowiskowe i zdrowotne będą bardzo wysokie – podkreśla Konrad Nowakowski.

Przeczytaj także: Jeden dodatek węglowy na jeden adres>>

Czytaj też: Działania jednostek samorządu terytorialnego podejmowane w walce ze smogiem >>>

Ciężka zima dla kaloryferów i dla płuc

- To będzie ciężki sezon nie tylko pod względem grzewczym, ale także dla zdrowia, dla naszych płuc. I nie chodzi już tylko o pyły zawieszone, ale przeróżne toksyny, które pojawią się w powietrzu – mówi Piotr Siergiej.

Przedstawiciele Polskiego Alarmu Smogowego wskazują, że jakości powietrza nie sprzyja też polityka polskiego rządu: zawieszenie norm jakości węgla, osłabianie uchwał antysmogowych i bagatelizowanie spalania odpadów, wystąpienia polityków, jak choćby Jarosława Kaczyńskiego prezesa PiS  w Nowym Targu, który powiedział że w Polsce “trzeba w tej chwili palić wszystkim, poza oponami czy podobnymi szkodliwymi rzeczami”.  Przypominają też, że 2 września 2022 r. Sejm przegłosował ustawę w sprawie dopłat do źródeł ciepła. Ustawę uzupełniono o poprawki wprowadzone przez posłów partii rządzącej mówiące o możliwości zawieszenia norm jakości węgla aż na dwa lata oraz o odstępstwach od dopuszczalnych wartości emisji w „przypadku nadrzędnej potrzeby utrzymania dostaw ciepła” dla ciepłowni powyżej 1 MW.

Czytaj też: Przekroczenie norm jakości powietrza a ochrona dóbr osobistych. Glosa do uchwały SN z dnia 28 maja 2021 r., III CZP 27/20 >

- Oznacza to, że na składach będzie dopuszczony do sprzedaży węgiel bardziej zasiarczony, zawierający więcej popiołu i wilgoci. Co gorsze, mimo wysokich cen węgla obywatele nie będą mieli żadnej gwarancji co do jego jakości. Gorsze paliwo oznacza zwiększone emisje spalin i – tym samym – wyższe stężenia szkodliwych pyłów i rakotwórczego benzoapirenu – piszą członkowie PAS.

 

Normy zmienione przepisy karne i wykroczeniowe pozostały

Dr Radosław Maruszkin, adwokat z kancelarii Maruszkin zwraca uwagę, że do i tej pory także niektórzy palili śmieciami. Uważa jednak, że teraz zjawisko może się nasilić. I trudno jest z nim walczyć, bo egzekwowanie przepisów ochrony środowiska w Polsce jest systemowo niedoinwestowane. - Najczęściej spalanie śmieci to wykroczenie, za które na podstawie art. 191 ustawy o odpadach osoba fizyczna może dostać mandat np. w wysokości 500 zł. Jeśli wiec ktoś jednorazowo spali butelki PET w swoim piecu popełni wykroczenie. Aby palenie śmieci zakwalifikować jako przestępstwo, najczęściej na bazie kodeksu karnego, musi ono mieć realnie dużo szkodliwy wpływ na środowisko, a to często wymaga powołania np. biegłego – wskazuje mec. Radosław Maruszkin.

Sprawdź w LEX: Co należy zrobić w przypadku, gdy sąsiedzi skarżą się na uciążliwości spowodowane dymem z komina opalanego drewnem? >>>

Piotr Siergiej ma nadzieję, że organy nie będą pobłażliwe dla trucicieli, bo przepisy karne nie zmieniły się: - Tam gdzie funkcjonuje straż miejska, takie sprawy nie będą tolerowane, tym bardziej że świadomość ekologiczna społeczeństwa jest już o wiele większa. Problem jest, że straży gminnej i miejskiej nie ma w 80 procent gmin, jak policja podjedzie do tej kwestii nie wiadomo – zwraca uwagę.