Trwa nabór do programu pilotażowego „Skrócony czas pracy – to się dzieje!”. Wniosek mogą złożyć pracodawcy - zarówno podmioty prywatne, jak i publiczne. Do akcji mogą przystąpić też jednostki samorządu terytorialnego.
Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej poinformowało, że pierwszym tygodniu naboru do projektu złożono 150 kompletnych wniosków. Kolejnych 694 znajduje się w systemie w trakcie przygotowywania. Nabór do pilotażu ruszył 14 sierpnia i prowadzony jest w trybie otwartym – nie ma znaczenia kolejność składania wniosków, a wszystkie projekty będą oceniane według tych samych kryteriów. Wniosek należy złożyć elektronicznie do 15 września 2025 r.
Ile wśród tych wniosków złożyły jednostki samorządowe? Nie wiadomo.
Przeczytaj także: Skrócony czas pracy – zasady udziału jednostek samorządu terytorialnego w pilotażu
Pieniądze kuszą, ale nie rozwiązują problemów
- Pilotaż przewiduje testowanie różnych modeli skróconego czasu pracy. Może to być zmniejszenie liczby dni pracy w tygodniu, zmniejszenie liczby godzin pracy w poszczególne dni, zmniejszenie liczby godzin pracy poprzez dodatkowe dni wolne w miesiącu lub udzielanie dodatkowych dni wolnych w formie urlopu wypoczynkowego. Dopuszczalne są również inne modele dopasowane do specyfiki danego pracodawcy - wyjaśnia MRPPiS.
- Ludzie mówią o urzędnikach, którzy i tak nie mają lekkiego życia, że to nieroby, marnują pieniądze, które by mogły iść na inwestycje, a tak naprawdę siedzą i kawę piją. I jeszcze mieliby to robić krócej? To już bez przesady. Mimo iż mam bardzo dobrą komunikację z mieszkańcami, to uważam, że byłoby to bardzo trudne do wytłumaczenia, że gmina będzie pracować o dzień krócej - mówi Joanna Wons-Kleta, wójt gminy Pawonków (woj. śląskie), wiceprzewodnicząca Zarządu Związku Gmin Wiejskich RP.
Opowiada, że trzy lata temu wprowadziła urzędniczą innowację organizacyjną - tzw. dni bez petenta. Dwa razy w tygodniu urząd przyjmuje interesantów do południa, a drugiego dnia po południu.
- Nas jest tu mało. 26 osób razem ze mną, więc jak jest jakaś robota, coś trzeba napisać, to pracownicy musieli brać pracę do domu, bo ciągle ktoś przychodził i trudno się skupić. Wytłumaczyłam to mieszkańcom, powiedziałam, dlaczego tak zrobiliśmy. Nie było łatwo. Po trzech latach nie do końca sami tego przestrzegamy, bo jak tu odmówić np. jakiejś babci, która przyjdzie załatwić sprawę – tłumaczy pani wójt. Przyznaje, że udziały w pilotażu nawet nie brała pod uwagę.
- Nie dajemy rady obrobić się z tymi problemami, które mamy, w pięć dni, a co mówić czterech. Może inne jednostki mają większą liczbę urzędników na ilość spraw. Nie chcę zwiększać zatrudnienia, bo koszty zatrudnienia masakrycznie idą w górę. Nawet jakbyśmy powiedzieli, że nie zwiększymy wynagrodzeń, tylko zmniejszymy czas pracy, to czy jest to motywujące – pyta Joanna Wons-Kleta. I proponuje, żeby ministerstwa zaczęły realizację tego pomysłu od siebie.
Dobry dla pracowników, gorszy dla mieszkańców
Na skrócenie czasu pracy nie ma szans w gminie Filipów (woj. podlaskie).
- Mamy tyle roboty, tyle zajęć związanych choćby z wydawaniem warunków zabudowy, planami itd., że już teraz zdarza się, że pracownicy zostają po godzinach. Co to więc mówić o skróceniu czasu. Nie ma szans, abyśmy przystąpili do programu. Skrócony czas pracy, to jest fajne hasło, ale tylko hasło - uważa Tomasz Rogowski, wójt gminy Filipów.
- Ten program na pewno jest bardzo korzystny dla pracowników, ale nie wiem, czy dla mieszkańców, bo oni chcą mieć większy dostęp do samorządów. Myślę, że jako samorządowcy boimy się oceniania z boku. Co powie mieszkaniec, jeśli urzędnik będzie pracował za te same pieniądze, ale krócej. To też nas zapewne w jakiś sposób powstrzymuje. W tej chwili realizujemy trzy projekty z KPO, cztery projekty z Funduszy Europejskich dla Lubelszczyzny i jedną dużą inwestycję, która została z Polskiego Ładu. Nasi urzędnicy i tak zostają po pracy. Nie da się więc czasu pracy skrócić – przekonuje Piotr Dragan, wójt gminy Wisznice, przewodniczący Zarządu Związku Gmin Lubelszczyzny. Zaznacza, że nie słyszał o żadnej gminie ze Związku (150 członków), która ma zamiar składać wniosek do ministerialnego projektu.
- Uważam, że w województwie lubelskim nie będzie takiej gminy. Nikt się raczej nie zdecyduje- uważa Piotr Dragan.
Lokalna specyfika ma znaczenie
Grzegorz Cichy, burmistrz Proszowic (woj. małopolskie), prezes Unii Miasteczek Polskich, podkreśla z kolei, że mówiąc o projekcie skróconego czasu pracy, trzeba wziąć pod uwagę specyfikę regionalną i lokalną jednostek samorządu terytorialnego, a także specyfikę wydziałów.
- Inaczej działają urzędy w większych miastach, inaczej w miastach powiatowych, a inaczej urzędy w gminach. Mieliśmy w swoim czasie jeden dzień pracy krótszy w piątek, jeden dłuższy o godzinę czy półtorej w poniedziałek, ale stało się tak, że w te poniedziałki w urzędzie żywego ducha nie było. Wróciliśmy więc do starych godzin. Interesanci przychodzą głównie rano i do południa – tłumaczy burmistrz Proszowic. Po naradzie z kierownikami wydziałów burmistrz zdecydował się skorzystać z programu.
- Ze skróconych godzin mógłby korzystać wydział do spraw oświaty, który mniej ma do czynienia z normalnymi petentami, bo kontaktują się z nim nauczyciele czy dyrektorzy szkół, ewentualnie pracodawcy, jeśli chodzi o szkolenia pracowników młodocianych. Natomiast takie wydziały, które obsługują mieszkańców; dowody osobiste, akty z USC, działalność gospodarcza czy sprawy ewidencji, meldunku, to tutaj raczej przydałyby się dłuższe niż krótsze godziny pracy – taką refleksję mam po spotkaniu z kierownikami – mówi burmistrz. Ostateczna decyzja jeszcze nie zapadła. Gmina zgłosi Wydział Oświaty, albo swoją jednostkę Centrum Obsługi Oświaty.
Burmistrz przyznaje, że pieniądze do wzięcia dla pracowników kuszą.
- Można zrobić szkolenia i dołożyć do pensji. Wiadomo jednak, że będzie więcej pracy. Do końca nie wiadomo, jaka idea przyświecała tym, którzy wymyśli ten system. Co by chcieli osiągnąć? Jakie są oczekiwania ze strony projektodawców – zastanawia się Grzegorz Cichy.
Maksymalna wartość wsparcia na jeden projekt to milion złotych. Koszt projektu w przeliczeniu na jednego pracownika objętego pilotażem nie może przekroczyć 20 tys. zł. W samym 2025 roku na realizację przedsięwzięcia przeznaczono 10 mln zł. Łącznie budżet na lata 2025–2027 wynosi 50 mln zł. Zgłaszane projekty muszą obejmować co najmniej połowę pracowników zatrudnionych u danego pracodawcy, gwarantować utrzymanie wynagrodzeń oraz stabilność zatrudnienia. Ministerstwo nie narzuca jednego rozwiązania – pracodawcy mogą testować różne modele: czterodniowy tydzień pracy, krótsze dniówki, dłuższe urlopy czy elastyczne godziny rozpoczynania pracy.
Cena promocyjna: 143.1 zł
|Cena regularna: 159 zł
|Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 111.3 zł










