Katarzyna Kubicka-Żach: Samorządy są na etapie tworzenia budżetów. Czy pana zdaniem będą w tym roku miały z tym problemy? Jakie?

Andrzej Płonka, prezes zarządu Związku Powiatów Polskich: Można spodziewać się konieczności dalszego zwiększania udziału dochodów własnych w finansowaniu oświaty. W samorządach będących organami tworzącymi dla samodzielnych publicznych zakładów opieki zdrowotnej może pojawić się konieczność pokrycia ujemnego wyniku finansowego tych jednostek, co w praktyce stawia takie samorządy w roli współfinansującego system ochrony zdrowia w Polsce.

W przypadku innych obszarów to wzrost płacy minimalnej – chociaż konieczny i potrzebny – również przekłada się na wzrost kosztów w samorządach. Wyższe płace w gospodarce to wzrost kosztów zamówień publicznych, ale również wyższe koszty zatrudniania pracowników samorządowych. Dodatkowo w przypadku płacy minimalnej samorządy będą musiały zmierzyć się z wyłączeniem z niej dodatku stażowego, a to z kolei będzie pociągało za sobą wzrost wynagrodzeń innych pracowników. W przeciwnym przypadku dojdzie do spłaszczenia wynagrodzeń, a w konsekwencji do odpływu specjalistów z administracji publicznej.

 


Czy większe niedobory środków mogą mieć gminy czy powiaty? Dlaczego?

Trudno odpowiedzieć na tak postawione pytanie. Sytuacja samorządów nie jest jednakowa w całym kraju. Są gminy, które z racji położenia, istniejących na ich terenie zakładów pracy, mają stosunkowo dobrą sytuację finansową, a po drugiej stronie gminy, które z rożnych względów – często zupełnie niezależnych od osób zarządzających nimi – mają trudniej. Podobnie jest w przypadku powiatów. Należy zwrócić uwagę, że w strukturze dochodów gmin nadal największy udział mają dochody własne. Gminy mają też przyznane – co prawda w ograniczonym zakresie – władztwo podatkowe,  co potencjalnie powinno dawać większe pole manewru przy konstruowaniu budżetów na kolejny rok.

Które zadania powiatów są obecnie najbardziej niedofinansowane? Które są najbardziej kosztowne?

Gdybyśmy patrzyli na strukturę wydatków powiatów z lat poprzednich, to największe wydatki niezmienne od lat to oświata. Na kolejnym miejscu jest pomoc społeczna i rodzina oraz transport. W przypadku oświaty, na sytuację finansową powiatów wpływ ma oczywiście wysokość części oświatowej subwencji ogólnej. Zwiększająca się różnica pomiędzy rzeczywistymi wydatkami na oświatę a otrzymaną subwencją powoduje, że źródeł finansowania oświaty trzeba szukać w dochodach własnych, a to dzieje się kosztem realizacji innych zadań publicznych.

Tutaj istotne znaczenie ma struktura dochodów powiatów – dochody własne stanowiły w 2018 roku 36 proc. dochodów powiatów. Te 36 proc. to środki, z których powiaty realizowały większość zadań własnych. Powiaty chciałyby realizować zadania szybciej, lepiej, skuteczniej – ale ograniczają nas finanse. Na pewno konieczne jest stałe inwestowanie w rozwój i poprawę stanu dróg powiatowych. W przypadku zadań o charakterze społecznym – rozwój rodzinnej pieczy zastępczej, rozwijanie usług poradnictwa specjalistycznego, interwencji kryzysowej czy wsparcie osób z niepełnosprawnościami – takie są obecnie potrzeby społeczne.

Miasta wyliczały ostatnio, z jakich inwestycji będą musiały zrezygnować. Czy w przypadku powiatów jest podobnie?

Takie analizy musi przeprowadzić każdy z powiatów przy okazji prac nad budżetem na rok 2020. Związek Powiatów Polskich nie zbierał jednak tych danych, co oznacza że nie dysponujemy syntetycznym obrazem.

Jakie zmiany w systemie finansów publicznych byłyby najbardziej wskazane z punktu widzenia samorządów powiatowych?

Na pewno potrzebna jest stabilizacja dochodów samorządów. Nie może być tak, że powiaty są zaskakiwane zmianami w systemie podatkowym, które skutkują uszczupleniem dochodów własnych bez żadnej rekompensaty. Ostatnio zmiany te były dokonywanie w trakcie roku budżetowego z zupełnym pominięciem głosu samorządów w tej sprawie. Słyszymy, że przecież wpływy z podatków dochodowych i tak rosną, tylko w tej retoryce zapomina się, że koszty realizacji zadań też. Wcześniej wspominałem, jak wzrost płacy minimalnej wpłynie na koszty zamówień publicznych i koszty pracy w samorządach. W oficjalnych komunikatach czy analizach prezentowanych przez Ministerstwo Finansów ten wątek jest niemal zupełnie pomijany.

Związek Powiatów Polskich niezmiennie od wielu lat proponuje, by samorządy miały udział w podatku VAT. Taka zmiana legislacyjna pozwoliłaby ograniczyć negatywne dla samorządów skutki zmian w systemie podatków dochodowych. Oczywistym jest, że obniżenie PIT albo wprowadzenie dodatkowych ulg czy zwolnień powoduje zwiększenie konsumpcji.

Czytaj też: Szpital upada, powiat może zbankrutować>>
 

Czy pana zdaniem konieczna jest zmiana przepisów w zakresie współpracy pomiędzy gminą a powiatem, czy to kwestia wewnętrznych ustaleń pomiędzy jednostkami? Jakie są pana doświadczenia w tym zakresie?

Polski samorząd terytorialny został – co do zasady – oparty na ścisłym podziale kompetencji między poszczególne jego poziomy. Dzięki temu większość zadań może być realizowana samodzielnie czy to przez gminy, czy to przez powiaty. Oczywiście są takie obszary, gdzie udoskonalenie przepisów byłoby wskazane, w obecnej sytuacji byłbym jednak bardzo ostrożny z rekomendowaniem zmian przepisów ustrojowych. Po prostu w świetle dotychczasowych doświadczeń nie wierzę w racjonalność ewentualnej ustawy.

Dobrym przykładem może tutaj być potrzeba istnienia rozwiązań stanowiących ramy współpracy w obszarach metropolitalnych. Ustawę dotyczącą tego problemu już mieliśmy – była to ustawa o związkach metropolitalnych. W mijającej właśnie kadencji Sejmu została ona jednak uchylona – z uzasadnieniem, że dla poszczególnych obszarów metropolitalnych będą dedykowane odrębne rozwiązania. W praktyce skończyło się jedynie na obszarze metropolitalnym dla konurbacji śląskiej, a ostatnio administracja skarbowa uznała, że wpłaty gmin na rzecz tego właśnie związku metropolitalnego powinny być obciążone VAT-em. Innymi słowy – państwo chce pobierać haracz od jednostek samorządu za to, że próbują realizować wspólnie określone zadania.

Mam jeszcze dwa pytania ustrojowe, spodziewam się, jaka będzie pana odpowiedź, ale muszę je zadać: o likwidację powiatów, która powraca w różnych sytuacjach. Jak pan skomentuje tę kwestię?

Jako niekończącą się opowieść. Tak, pomysł likwidacji powiatów powraca co jakiś czas do debaty publicznej. Szkoda tylko, że zwykle jest podnoszony przez środowiska mające bardzo słabą wiedzę i o racjonalnej konstrukcji administracji publicznej, i o mechanizmach działania społeczeństwa. Powiat to przecież obszar funkcjonalny miasta powiatowego, naturalna skala, w której toczy się ludzkie życie. Próby arbitralnego wymazania powiatów z mapy są zatem z góry skazane na niepowodzenie. Bardzo dobrym przykładem jest tu reforma z roku 1975, która przecież na deklarowanym poziomie polegała na likwidacji powiatów. Tyle tylko że już rok później zaczęła się tworzyć administracja rejonowa – o skali przestrzennej identycznej z dotychczasową skalą powiatową. To właśnie rejony administracji stały się podstawą do odrodzenia powiatów w 1998 roku. Powiat jest więc naturalną i niezbędną tkanką samorządu terytorialnego.

I ostatnie pytanie – czy pana zdaniem wybór starosty powinien być bezpośredni? Czy coś by to zmieniło w praktyce?

Tutaj panią zaskoczę. W obecnych uwarunkowaniach prawnych i finansowych wybór pośredni jest optymalny. Wybór bezpośredni to bowiem również personalizacja odpowiedzialności. Starosta wybrany w bezpośrednich wyborach musi mieć narzędzia do tego, by móc swój pomysł na ułożenie powiatu wdrożyć. Dziś takich narzędzi nie ma, a skoro tak, to bezpośredni wybór tylko rozbudzałby nadzieje społeczne, nie dając jednocześnie realnej możliwości wyjścia im naprzeciw. Zmiana sposobu wyboru starosty musiałaby się wiązać z głębszymi zmianami ustawowymi.