W pierwszych dniach wojny na Ukrainie koordynacją przepływu uchodźców z tego kraju zajęło się osiem dyżurujących całodobowo punktów recepcyjnych na granicy. W województwie lubelskim utworzono je: w Dorohusku, Dołhobyczowie, Zosinie i Hrebennem, a w województwie podkarpackim: w Medyce, Korczowej, Krościenku i Budomierzu. W marcu ze względu na napływ uciekinierów wojennych w obu regionach utworzono kilka takich miejsc. Od kilku tygodni napływ obywateli Ukrainy maleje, ale wojewodowie zdecydowali się wygasić tylko trzy punkty.

 

Dopóki trwa wojna

Obecnie na Podkarpaciu działa pięć punktów recepcyjnych: w Przemyślu (dworzec PKP), Medyce, (hala sportowa), Krościenku (była szkoła podstawowa w Łodynie), w Korczowej (Hala Kijowska) i w Budomierzu (SP w Krowicy Samej), działalność szóstego - w świetlicy w Korczowej, wojewoda podkarpacki zawiesiła 14 kwietnia.

- Przez pierwsze dwa tygodnie od wybuchu wojny w naszych punktach przyjmowano tysiące osób dziennie. Od końca marca widać wyraźny spadek. A że punkt w świetlicy w Korczowej mieścił się blisko Hali Kijowskiej, wojewoda uznała, że można go zlikwidować – tłumaczy Michał Mielniczuk, rzecznik prasowy wojewody podkarpackiego. Podkreśla, że służby wojewoda na bieżąco analizują sytuację, ale dopóki trwa wojna punkty te muszą funkcjonować.

Rzecznik wojewody informuje że na funkcjonowanie 6 punktów recepcyjnych do tej pory przekazano samorządom, które je prowadzą 5 mln 268 tys. zł.

  • Gminny Ośrodek Kultury w Krowicy Samej – 835 tys. zł (Gmina Lubaczów)
  • Hala sportowa w Medyce – 583 tys. zł (Gmina Medyka)
  • Świetlica wiejska w Korczowej – 250 tys. zł (Gmina Radymno)
  • Była Szkoła Podstawowa w Łodynie – 500 tys. zł (Miasto Ustrzyki Dolne)
  • Dworzec PKP w Przemyślu – 1 100 tys. zł (Miasto Przemyśl)
  • Hala Kijowska w Korczowej – 2 000 tys. zł (Powiat Jarosławski)


Czytaj także: Dwa miliony nowych mieszkańców to więcej śmieci - kto za nie zapłaci?>>

 

Racjonalność wydatkowania środków

W województwie lubelskim ostatnio ubyły dwa punkty recepcyjne. Od 29 kwietnia zawieszono działalność punktu recepcyjnego w Ośrodku Sportu i Rekreacji w Zamościu, a 8 maja przestał funkcjonować punkt w budynku Gminnego Ośrodka Kultury w Mirczu. Punkt recepcyjny w Zamościu działał od 2 marca do 28 kwietnia. W marcu przyjął 18 490 osób, w kwietniu 1 618. 

– Pod koniec zgłaszało się tylko od 50 do 70 osób dziennie. Dlatego wystąpiliśmy do wojewody z wnioskiem o zlikwidowanie punktu. Wniosek został rozpatrzony pozytywnie - informuje Anna Maria Antos, wiceprezydent Zamościa. Nie zaprzecza, że chodziło też o wydatki na funkcjonowanie punktu. Miasto otrzymało na ten cel 815 tys. zł dotacji celowej z budżetu państwa i 1 mln 075 tys. zł z Funduszu Pomocy. Ile z tego wydano na razie nie wiadomo, bo miasto nie policzyło jeszcze pełnych kosztów. 

- Zlikwidowaliśmy punkt recepcyjny, ale nie zamknęliśmy bazy noclegowy. Na początku marca mieliśmy takich baz 15, łącznie na ponad 1000 łóżek. Pozostała baza noclegowa przy Zespole Szkół Ponadpodstawowych nr 3, gdzie łóżek jest 230. Ostatnio zgłasza się tam średnio 8 osób dziennie – mówi wiceprezydent Antos. Podkreśla, że miasto nadal pomaga Ukrainie. Już 10 konwojów darów wysłano do Żółkwi, partnerskiego miasta Zamościa, gdzie liczba ludności wzrosła o 100 procent.

Zobacz także: PESEL i profil zaufany dla obywateli Ukrainy - po nowelizacji ustawy>>

 


Do małej gminy trafiało 900 osób dziennie

Przez dwa miesiące działał punkt recepcyjny w Mirczu. Na jego funkcjonowanie gmina Mircze otrzymała 670 tys. zł z budżetu wojewody i 377 tys. zł z Funduszu Pomocy.

- Tych pieniędzy nam wystarczyło, chyba będziemy jeszcze jakąś część zwracać – mówi Henryk Dworak z gminnego zespołu zarządzania kryzysowego UG w Mirczu. Podkreśla, że w pomoc uchodźcom byli bardzo zaangażowani mieszkańcy całej gminy, 4-godzinne dyżury w punkcie pełniło też 10 pracowników gminy. I że byli wolontariuszami, nie otrzymywali za to żadnego wynagrodzenia. Choć formalnie punkt rozpoczął działalność 7 marca, to nieoficjalnie funkcjonował od 26 lutego.

- Pracowaliśmy 24 godziny na dobę. Do 7 marca przyjęliśmy około 15 tysięcy uchodźców, bywało, że trafiało do nas nawet po 900 osób dziennie. Od 7 marca przyjęliśmy już tylko 6 tys. osób. Wspierało nas w miarę potrzeb około 200 osób wolontariuszy. Koła Gospodyń Wiejskich i strażacy z OSP organizowali miejsca noclegowe w wiejskich świetlicach. Jednego dnia w marcu nocowało prawie 400 uchodźców z Ukrainy – opowiada Przemysław Jeczeń, pracownik GOK w Mirczu, który kierował punktem recepcyjnym. Ostatnio do punktu trafiało kilkudziesięciu, kilkunastu uchodźców dziennie. Czasami nie zjawiał się tam nikt. Jeczeń tłumaczy, że najpierw w punkcie wszyscy pracowali jako wolontariusze. Od 11 marca 5 osób otrzymało umowy zlecenia.

- Dalsze utrzymywanie punktu przestało mieć sens. Gdyby zaszła taka potrzeba jesteśmy gotowi zorganizować się na nowo - deklaruje Przemysław Jeczeń. Niewykorzystane dary przekazane do punktu w Mirczu zostały zawiezione na Ukrainę. 

Sytuacja wciąż nieprzewidywalna

Działa i na razie będzie działać recepcyjny w Tomaszowie Lubelskim. - Sytuacja jest nieprzewidywalna. Przez ostatnie trzy dni do naszego punktu trafiło chyba 8 osób. Już zaczęliśmy myśleć o tym, czy punkt powinien dalej działać, a tymczasem 5 maja przyjęliśmy 176 osób. Otrzymałem informację, że ze Lwowa uruchomiony zostanie stały kanał przewozu uchodźców i do końca maja będą do Polski przyjeżdżały 4 autokary dziennie, to jakieś 200 osób. Trzeba się będzie nimi zająć, zapewnić im transport do miejsc, do których będą chcieli dojechać. Obecnie dysponujemy 450 miejscami noclegowymi, więc nie byłby to dla nas problem - tłumaczy Wojciech Żukowski, burmistrz Tomaszowa Lubelskiego.

W odległości 17 km od Tomaszowa Lubelskiego działa punkt recepcyjny w Lubyczy Królewskiej. Czy w przypadku zamknięcia punktu w Tomaszowie poradziłby sobie z przejęciem uchodźców? Burmistrz Żukowski mówi, że sytuacja na Ukrainie jest zmienna i trudno przewidzieć, ilu uchodźców przyjedzie do Polski.

Tomaszów Lubelski na sfinansowanie funkcjonowania punktu recepcyjnego otrzymał od wojewody 1,7 mln zł. - Początkowo najpoważniejszym wydatkiem był transport. Wydaliśmy na ten cel ponad 300 tys. zł. Teraz już go nie finansujemy, robi to straż pożarna – tłumaczy burmistrz. I wylicza, że są jeszcze: koszty osobowe, rzeczowe, koszty wyżywienia, zagospodarowania odpadów. Koszty finansowania punktu medycznego pokrywa budżet państwa. Burmistrz Żukowski dodaje, że na sfinansowanie działalności punktu od 24 kwietnia do 24 maja wojewoda, na wniosek miasta, przyznał 750 tys. zł.

 

Utrzymanie punktów w lubelskim kosztowało 11 mln zł

W województwie lubelskim, w punktach recepcyjnych zaopiekowano się do tej pory około 250 tys. uchodźców z Ukrainy. Agnieszka Strzępka, rzecznik prasowy wojewody informuje, że funkcjonowanie punktów kosztowało dotychczas 11 mln 756 tys. zł.  

Nadal działają punkty recepcyjne:

  • w Pałacu Suchodolskich w Gminnym Ośrodku Kultury i Turystyki w Dorohusku,
  • w Przygranicznym Centrum Kultury i Rekreacji w Dołhobyczowie,
  • w Zespole Szkół w Horodle,
  • w ​Szkole Podstawowej w Lubyczy Królewskiej,
  • w Miejskim Ośrodku Sportu i Rekreacji i w budynku po starym Tesco w Chełmie,
  • w Hrubieszowskim Ośrodku Sportu i Rekreacji i Zespole Szkół Rolniczych Nr 4 w Hrubieszowie,
  • w Ośrodku Sportu i Rekreacji i w hali sportowej I LO w Tomaszowie Lubelskim.

- Co będzie dalej, zależy od rozwoju sytuacji na Ukrainie. A to niestety wróżenie z fusów - uważa burmistrz Tomaszowa Lubelskiego.