Dane dotyczące wpływów z podatków PIT i CIT dla samorządów za maj wskazują na 40-procentowy spadek ich dochodów. Zwiększona subwencja oświatowa w obecnej sytuacji nie wystarczy na pokrycie wzrostu podwyżek płac nauczycieli.

W ubiegłorocznej dyskusji dotyczącej finansowania oświaty, która toczyła się na Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu, minister edukacji Dariusz Piontkowski, przedstawiał dwa główne argumenty za tym, że samorządy mają z czego dofinansować oświatę: subwencja oświatowa co roku wzrasta i że JST notują stały wzrost pozasubwencyjnych dochodów, głównie udziałów z podatków PIT i CIT.

W związku z kryzysem wywołanym koronawirusem, sytuacja wszystkich samorządów się pogorszyła i wielu nie będzie stać na podwyżki, a wydatki oświatowe mogą wręcz pogrążyć te słabsze.

 

Argumenty MEN nieaktualne

Podczas czerwcowego posiedzenia Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego, która zebrała się po raz pierwszy od trzech miesięcy, prezydent Sopotu, Jacek Karnowski pełniący z ramienia Związku Miast Polskich funkcję współprzewodniczącego alarmował, że subwencja oświatowa jest niewystarczająca. Poparli go inni samorządowcy.

Krzysztof Żuk, prezydent Lublina mówił, że samorządy są zainteresowane zwiększeniem subwencji oświatowej w nowelizowanym budżecie państwa w takiej wysokości, która pozwoli na pełne pokrycie planowanej 6-procentowej podwyżki dla nauczycieli od 1 września br., w tym również dla nauczycieli przedszkolnych. I przypomniał, że Unia Metropolii Polskich oraz Związek Miast Polskich, opierając się na danych resortu finansów, oszacowały lukę finansową samorządu w 2019 roku na blisko 26 mld zł.

- Nie jest w naszym interesie jako organów prowadzących szkoły, ani w interesie MEN, otwieranie konfliktów na poziomie szkół. Mamy okazję jeszcze raz dokładnie to wyliczyć i przyjąć w budżecie państwa takie rozwiązania, które pozwolą spokojnie wkroczyć w nowy rok szkolny. W tym zakresie jesteśmy naprawdę lojalnymi partnerami rządu, choćby ze względu na wspólnotę interesu – zapewnił, wnioskując o zapewnienie wystarczających pieniędzy z budżetu państwa na nauczycielskie podwyżki.

Wiceminister rozwoju, Robert Nowicki powtórzył samorządowcom informację, że rząd będzie wcześniej niż dotąd przekazywał raty subwencji oświatowej samorządom, co pozwoli im utrzymać płynność finansową w trudnym czasie obniżki wpływów z dochodów własnych.

Kontrowersyjne wypowiedzi wiceministra

Z kolei wiceminister edukacji, Maciej Kopeć mówiąc o wydatkach na oświatę, abstrahował od aktualnej sytuacji kryzysu finansowego związanego z koronawirusem i zauważył, że wydatki JST na oświatę w stosunku do subwencji w 2019 r. nie odbiegały od lat poprzednich, z wyjątkiem pewnych wahnięć dotyczących gmin i powiatów. W 2019 roku dochody JST rosły, a do bieżącego 2020 roku trudno mu się odnosić.

– Zdajemy sobie sprawę, że w wymienionej kwocie (26 mld zł – przyp. red.), tak można wnioskować, były też uwzględnione wydatki na przedszkola i nadpłaty – powiedział wiceminister Kopeć. I zaznaczył, że podwyżka dla nauczycieli zatrudnionych na Karcie Nauczyciela pociąga za sobą podwyżki dla nauczycieli przedszkolnych, za które gminy muszą zapłacić z dochodów własnych. Przypomniał również, że subwencja „idzie za zadaniami oświatowymi poszczególnych JST”. Minister edukacji natomiast dzieli kwotę subwencji według liczby nauczycieli, uczniów i zadań przy pomocy wag.

Brak płaszczyzny porozumienia

Ta wypowiedź wiceministra zbulwersowała samorządowców. - To jest oburzające, co pan mówi. Wielokrotnie mówiliśmy, że chcemy Polski równych szans. W tej chwili duże miasta jeszcze, choć z trudem dopłacą do oświaty, ale małe miejscowości są na skraju bankructwa i nie będą w stanie tego robić. Zawsze dopłacaliśmy do edukacji, tylko kiedyś na poziomie 20-30 procent. W tej chwili w Sopocie dopłacamy już 50 procent do subwencji oświatowej. Jeśli nie będzie realnej subwencji oświatowej, to te małe samorządy, tę Polskę powiatową, po prostu zarżniecie – skomentował prezydent Jacek Karnowski.

Czytaj też: Prezydent chce powstania funduszu inwestycji samorządowych>>

Edukacja - samorządowe fakty i ministerialne mity

„Czystą kpiną” nazwał z kolei wypowiedź wiceministra edukacji Andrzej Porawski, sekretarz strony samorządowej. Zaznaczył, że na podstawie oficjalnych danych finansowych za 2019 rok widać wyraźnie, jak dramatycznie wzrosła oświatowa luka finansowa. - Mogę się tylko przyłączyć do bardzo negatywnej oceny ministra edukacji w tym zakresie. Bo my mówimy o faktach, a państwo mówicie o mitach. A nie powinniśmy lekceważyć danych mówiących o finansach oświaty – one są przecież opublikowane przez resort finansów. To nie są nasze wymysły. – powiedział sekretarz.

Wprowadzić wynagrodzenia nauczycieli do klasyfikacji budżetowej

W związku z tą trudną sytuacją samorządów spowodowaną obciążeniami oświatowymi, Porawski zgłosił wniosek o wprowadzenie zmiany w klasyfikacji budżetowej. Chodzi o dodanie paragrafów dotyczących wynagrodzeń nauczycieli - w klasyfikacji uwzględnia się dziś różne grupy zawodowe, brakuje tam jednak nauczycieli. Zaznaczył, że dane z Systemu Informacji Oświatowej nie do końca są wiarygodne, co przyznawali przedstawiciele resortu edukacji. – Wprowadźmy więc osobny paragraf na wynagrodzenia nauczycieli i będziemy co do złotówki wiedzieli, ile wynoszą wydatki na nie. Przestaniemy udawać, że nie wiemy i ukrywać to – argumentował Andrzej Porawski.

Czytaj też: Prof. Swianiewicz: Wsparcie samorządów jest w interesie państwa>>

Porozumienia brak

Zdaniem wiceministra edukacji taka zmiana nie jest potrzebna, bo już dziś samorządy składają sprawozdania do regionalnych izb obrachunkowych i tam są zawarte te dane. Poza tym postulat dotyczący zmian w klasyfikacji trzeba kierować do ministra finansów, bo to sprawy w jego gestii.  A co do nie do końca wiarygodnych danych z SIO, zdaniem wiceministra spowodowało je wejście w życie nowego systemu (SIO) i możliwość wprowadzania do niego zmian co tydzień. Na ich podstawie MEN szacował subwencję.

Wiceminister Kopeć zapewnił jednocześnie, że dane finansowe ma przed sobą i potwierdził, że inaczej wygląda sytuacja w małych, a inaczej w dużych miastach czy gminach. - Trzeba dyskutować, jak powinno wyglądać finansowanie poszczególnych zadań w różnych kategoriach JST. Dyskusję trzeba jednak prowadzić w szerszym kontekście. MEN zdaje sobie sprawę, że wydatki samorządowe na oświatę rosną i konieczna jest dyskusja na temat finansowania oświaty, zwłaszcza w sytuacji niżu demograficznego, który trwa od 2000 roku - mówił wiceminitser.

Trzeba też brać pod uwagę rosnące, jak to określił „uprzedszkolnienie”, czyli zwiększającą się z każdym rokiem liczbę przedszkolaków, co pociąga za sobą większe wydatki gmin na to zadanie z ich dochodów własnych. Wzrost kosztów oświatowych powoduje też gwałtownie rosnąca liczba uczniów z orzeczeniami o potrzebie indywidualnego nauczania, które jest zdecydowanie droższe niż kształcenie ucznia w szkole.

Wiceminister Kopeć przypomniał też, że miał powstać w tej sprawie specjalny zespół przy ministrze finansów, a drugi - przy ministrze edukacji, który dyskutowałby problemy oświatowe w trójkącie: MEN, samorządy i związki zawodowe nauczycieli. Niestety, żaden z nich nie rozpoczął prac.

Komisji Wspólnej nie udało się dojść do porozumienia w sprawie finansowania oświaty. Dlatego przewodniczący obradom wiceminister spraw wewnętrznych i administracji, Paweł Szefernaker zaproponował, by jedno z najbliższych spotkań ponownie poświęcić finansowaniu oświaty. Za miesiąc - dwa rząd będzie dysponował dokładniejszymi analizami finansowymi, dotyczącymi sytuacji „pocovidowej”. - Wtedy będzie łatwiej prowadzić merytoryczną dyskusję - stwierdził.