Monika Sewastianowicz: Wojewódzki Sąd Administracyjny w Krakowie wydał jeden z pierwszych wyroków dotyczących budowy tzw. covidowych domów – uznał, że nie wolno naginać prawa i stawiać prywatnej willi, powołując się na rzekomą walkę z pandemią. Jak pan ocenia ten wyrok?

Robert Suwaj: W mojej opinii jest on wynikiem jakiegoś nieporozumienia, niemniej pozostaje na bakier zarówno z pewnością obrotu gospodarczego jak i z samą zasadą praworządności. Intencje ustawodawcy przy tworzeniu przepisów, na podstawie których rozpoczęto te inwestycje, były prezentowane w uzasadnieniu projektu specustawy oraz poradniku Polskiego Funduszu Rozwoju, skierowanym do przedsiębiorców. Nie rozumiem więc, skąd nagle taki zwrot i uznanie, że firmy, które rozpoczęły inwestycje na podstawie tych przepisów to: "oszuści, działający na szkodę porządnych obywateli”. Mimo, że regulacje już nie obowiązują, w tym trybie wciąż realizowana jest spora część inwestycji.

Inwestorzy budujący "covidowe domy" bez szans w sądach>>

 

O jakiej skali mówimy?

Trudno mi powiedzieć, ale my jako kancelaria spotkaliśmy się z blisko 20 takimi inwestycjami - w większości przypadków nie ma z nimi żadnych problemów. Natomiast takie orzeczenia, jak to krakowskie budzi obawy, że i one zostaną uznane za nadużycie. Trzeba podkreślić – przepis był sformułowany bardzo ogólnie, mówił o inwestycjach, które miały pomóc przeciwdziałać skutkom społeczno-gospodarczym epidemii. Choć teraz argumentuje się, że chodziło wyłącznie o szpitale lub punkty szczepień, to nie wynikało to ani z ustawy, ani z komunikatów kierowanych do przedsiębiorców.

Czytaj w LEX: Pojęcie inwestycji budowlanych związanych z przeciwdziałaniem COVID-19 >

Nie precyzowały rodzaju inwestycji?

Po pierwsze, to skutki społeczno-gospodarcze epidemii nie zostały ustawowo zdefiniowane, ani też nie zawężono ich do bezpośredniego przeciwdziałania samej epidemii, jak to potem wynikało z prezentowanych przekazów medialnych. W takich przypadkach nie można stosować wykładni zawężającej i uznawać, że ustawodawca może nie sformułował tego wyraźnie, ale na pewno chodziło mu o coś innego, niż wpisał do ustawy.

 


Po drugie, każda regulacja prawna musi spełniać wymóg dostatecznej określoności. Przepisy prawne powinny więc być sformułowane w sposób precyzyjny i jasny. Zaproponowana przez WSA w Krakowie interpretacja zmierza, wbrew orzecznictwu Trybunału Konstytucyjnego, który wielokrotnie wskazywał że naruszeniem Konstytucji RP jest stanowienie przepisów niejasnych, wieloznacznych, niepozwalających jednostce przewidzieć konsekwencji prawnych jej zachowań. A tutaj za tę nieokreśloność karany jest inwestor, który skorzystał z prawa do dysponowania własnością w zgodzie z intencjami ustawodawcy. Muszę przyznać, że to dość nietypowa logika postępowania. 

Czytaj w LEX: Informacja o prowadzeniu robót budowlanych - w jaki sposób jej dokonać, aby była skuteczna? >

Jak PFR zachęcał do skorzystania z wprowadzanych rozwiązań?

Opublikowano poradnik dla przedsiębiorców, w którym zaznaczano, że znosi się bariery w zakresie prawa budowlanego, planowania przestrzennego i ochrony zabytków po to, by można było bez problemu realizować inwestycje budowlane. Miała być to realna pomoc dla gałęzi gospodarki dotkniętych lockdownem – tak też było w rządowym poradniku. Występował w nim premier, który zachęcał, do przekwalifikowania i realizowania inwestycji budowlanych. W praktyce często zachęcali do tego również urzędnicy, dzwoniąc do przedsiębiorców z branż szczególnie dotkniętych skutkami epidemii i namawiając do przebranżowienia. Zatem nie rozumiem, jak w tym kontekście w ogóle można mówić o wykorzystywaniu luk w prawie czy nadużywaniu przepisów, skoro było to zaplanowane działanie rządu ukierunkowane na pomoc przedsiębiorcom. Rozumiem, że te akurat działania rządu spotkały się z bardzo krytyczną oceną opinii publicznej, ale nie zmienia to faktu, że przepisy były, jakie były. 

Czytaj w LEX: Negatywne skutki procedury informacji o robotach budowlanych w praktyce  >

Pandemia wpłynęła też na sposób działania sądów, w tym oczywiście administracyjnych – czy rodzi to też jakieś problemy w tego rodzaju sprawach?

Z uzasadnienia pierwszego wyroku krakowskiego, które się pojawiło wynika, że sąd w ogóle nie zajął się problemem legalności i zgodności z prawem działań organu nadzoru budowalnego, a zajął się tłumaczeniem nieokreśloności ustawy oraz dokonywaniem wykładni słusznościowej i celowościowej spornych regulacji, do czego ewidentnie nie ma prawa. Tym samym pominął wykładnię literalną i uznał za stosowne wytłumaczyć, że przepis był po prostu wpadką ustawodawcy i nie można go było rozumieć tak, jak interpretowali go inwestorzy.

To sprawia, że pojawia się wątpliwość, czy w wyniku narady wszyscy sędziowie zapoznali się z całym materiałem normatywnym i w jaki sposób w ogóle takie orzeczenie zapadło? Ale tego się nie dowiemy, bo przez epidemię sąd działa niejawnie i nawet zapoznanie się z aktami to droga przez mękę.

Nie ma zwoływanych rozpraw, nie ma posiedzeń zdalnych. Często nie są doręczane nawet odpowiedzi na skargi, przez co nie znamy argumentacji pozostałych stron. W niektórych sprawach występowały inne podmioty – np. prokurator, ale też nie znamy jego stanowiska ani nie wiemy nawet, czy je wyraził. Przez to stronie trudno w ogóle odnosić się merytorycznie do zarzutów. Nie da się też za bardzo prześledzić toku rozumowania sądu. Nie ma też żadnego dowodu, że doszło do posiedzenia sądu, że z treścią skargi zapoznali się wszyscy członkowie składu orzekającego. Sądy nie wyznaczają nawet godziny swoich posiedzeń co może sugerować, że mamy do czynienia z obiegowym wymiarem sprawiedliwości.

Czytaj w LEX: Skutki specustawy ws. koronawirusa dla branży budowlanej >

To dość mocne słowa...

Pozbawienie możliwości przekazania argumentacji wprost sądowi poprzez utajnianie rozpraw powoduje, że musimy rozmawiać publicznie o standardach wymiaru sprawiedliwości w sprawach administracyjnych. Nie wygląda to najlepiej i w mojej ocenie - samo w sobie - kwalifikuje się jako przesłanka kasacyjna do uchylenia orzeczeń wydawanych z naruszeniem jawności.

Niestety, ale organizacyjnie - i mówię to z ogromnych smutkiem - sądy administracyjne skapitulowały przed epidemią pozbawiając obywateli prawa do rzetelnego procesu sądowego, naruszając w ten sposób art. 6 konwencji o ochronie prawa człowieka i podstawowych wolności. 

Czyli trudno się odwołać?

W przypadku tego wyroku słusznościowa wykładnia wskazuje, że przyjęto narrację odpowiadającą oczekiwaniom społecznym, która jest też często i wręcz nachalnie promowana w mediach. Nikt się specjalnie nie zastanawiał nad tym, że jeżeli ustawodawca wprowadza określoną regulację znoszącą ograniczenia w zakresie prawa własności, to tak naprawdę daje prawo do korzystania z wolności budowlanej każdemu właścicielowi i sąd nie może nagle powiedzieć, że ustawodawcy nie o to chodziło. Dziwi, że robi to sąd, którego rola jest zupełnie inna - miał się bowiem zająć oceną, czy organ nadzoru budowlanego miał podstawy prawne do tego, żeby w konkretnej sprawie i na tym etapie działać. A nie miał, bo administracja budowlana została wyłączona z tego etapu procesu budowlanego - czy słusznie, czy nie, to jest zupełnie odrębna kwestia.

Trzeba też podkreślić – z tych przepisów nie wycofano się po dwóch tygodniach, tylko dopiero po pół roku. Następnie dokonano modyfikacji tych regulacji wprowadzając odpowiednie ograniczenia co do podmiotów świadczących usługi medyczne oraz uzależniając inwestycję od zgody wojewody. Tym ustawodawca niejako też potwierdził, że wcześniej takich wymogów nie było. Niemniej jak wynika z uzasadnienia wyroku sądu krakowskiego, sąd pominął te kwestie, choć powinny one być istotą jego rozważań.

Co z ewentualnymi roszczeniami odszkodowawczymi?

Inwestycje wstrzymano, więc w gruncie rzeczy to niewielkie pocieszenie, że ktoś, kto włożył w nią ogromne pieniądze, a być może za trzy lata wygra sprawę przed NSA czy przed sądem lub trybunałem europejskim. W dodatku z perspektywy realizacji społeczno-gospodarczych skutków, to nie będzie miało większego sensu. Odszkodowanie po latach będzie marnym pocieszeniem, tym bardziej, że uważam, że przedsiębiorcy zostali pozbawieni praw przez opinię publiczną i mało odpowiedzialne zachowanie sądu.

Proszę zwrócić uwagę na to, że zgodnie z ustawą to inwestor - mocą swego oświadczenia - decydował o przeznaczeniu realizowanej inwestycji oraz jej związku z przeciwdziałaniem skutkom społeczno-gospodarczych COVID-19. Oświadczenia te nie zostały w żaden sposób podważone, zaś WSA w Krakowie potraktował inwestora jak zwykłego oszusta przyjmując wręcz domniemanie nieprawdziwości złożonego oświadczenia. To jest kuriozum i rzecz niedopuszczalna w kontekście funkcjonowania demokratycznego państwa prawnego.