Nawet zastępca rzecznika praw obywatelskich dr Hanna Machińska, która interweniuje w przypadku różnego typu naruszeń praw obywateli, a ostatnio na granicy białoruskiej w sprawach uchodźców, którym ratuje życie, spotyka się ze zniewagami internautów. Są to wpisy na Facebooku typu; " babo wyczyściłaś negatywne wypowiedzi dla nas prawdziwych Polaków jesteś PERSONA NONGRATA jesteś zdradziecka ksdeodnpam powinno odebrać się tobie obywatelstwo Polskie...", "nie życzę sobie abyś za Polskie pieniądze pełniła takie stanowisko". (oryginalna pisownia z błędami).

Czytaj także: Mowa nienawiści nadal nieskutecznie karana>>

Czy urzędnik ma w takie sprawie szanse wygrać w sądzie? Bezsprzecznie osoby publiczne, zwłaszcza funkcjonariusze państwowi posiadają prawo do obrony własnej godności, lecz muszą wykazać się większą tolerancją na krytykę, gdyż świadomie wystawiają się na kontrolę społeczeństwa.

Czytaj: Naruszenie nietykalności cielesnej, przemoc, groźba oraz znieważenie funkcjonariusza publicznego w ramach jednego zdarzenia - ilość czynów >

W niedzielnej Loży Prasowej w TVN24 20 lutego br. redaktor naczelny "Newsweeka" w kontekście konfliktu na Ukrainie wyraził pogląd, że zachowanie premiera Mateusza Morawickiego jest głupie. Przekroczył dozwoloną krytykę?

 

 

"Głupia baba" nie znieważa

Inny przykład znieważenia funkcjonariusza: Oskarżona zarzuciła funkcjonariuszce policji głupie postępowanie, nazywając ją przy tym „głupią babą” i kwestionując de facto kwalifikacje do wykonywania zawodu.

Sąd Okręgowy w Warszawie, pod przewodnictwem obecnego rzecznika dyscyplinarnego sędziów Piotra Schaba, sięgnął w uzasadnieniu do słownika języka polskiego i stwierdził, że określenie „głupi” oznacza „niemądry, ograniczony intelektualnie, naiwny, łatwowierny, dający się wykorzystywać, kłopotliwy, niezręczny, bez głębszego znaczenia lub pozbawiony sensu. Z kolei słownikowe znaczenie „baba” wskazuje na potoczne lub rubaszne określenie kobiety (zwykle starszej osoby, w tym przekupki, zaś w starszym języku także żebraczki, ubogiej kobiety, czarownicy, wiedźmy, wiejskiej kobiety stosującej praktyki magiczne (Sąd Okręgowy w Warszawie, sygnatura X Ka 584/14).

W rezultacie uniewinnił oskarżoną od zarzucanego jej czynu - z uwagi na brak znamion czynu zabronionego.

Komentarz pod filmikiem z interwencji

Pandemia i wprowadzone obostrzenia covidowe pobudzają agresję. W realnym świecie i w internecie. Na początku października 2020 roku w Giżycku doszło do policyjnej interwencji, podjętej wobec osoby, która nie stosowała się do obowiązującego wówczas nakazu zakrywania ust i nosa w określonych sytuacjach.

Interwencja policjantki została nagrana przez jej świadka, a film zamieszczono później na portalu społecznościowym. Został opatrzony wulgarnym komentarzem skierowanym pod adresem interweniującej policjantki. Policja namierzyła autorów wpisu i trzech mężczyzn stanęło przed sądem.

Bezprawna forma a krytyka

Ostatnio głośna była sprawa - która jeszcze nie ma finału - czyli umorzenie postępowania w sprawie nazwania prezydenta debilem przez pisarza Jakuba Żulczyka (z powodu znikomej społecznej szkodliwości czynu). Sąd uznał, że użycie tak mocnego słowa mieściło się w granicach dozwolonej krytyki władzy publicznej.

Według sądu nadmierna ochrona prezydenta kosztem ochrony wolności wypowiedzi może prowadzić do "sztucznego podtrzymywania" autorytetu tej instytucji, a w konsekwencji - "sprzyjać tłumieniu krytyki". - Art. 135 par. 2 Kodeksu karnego nie powinien wykluczać prawa do formułowania krytycznych ocen, nawet bardzo ostrych, o ile służą one debacie publicznej – podkreślił sędzia. - Sama ochrona czci prezydenta nie jest dostatecznym uzasadnieniem pociągnięcia kogoś do odpowiedzialności karnej również wtedy, kiedy wypowiedź znieważająca wykracza wprawdzie poza pewne standardy debaty, jednak jej celem jest ocena sposobu realizacji przez prezydenta jego zadań publicznych – zaznaczył.

WZORY DOKUMENTÓW:

 

Prokuratura jednak nie odpuszcza, składa apelację. A w procesie upatruje poważne uchybienia poprzez wadliwą ocenę dowodów. Ponadto wskazuje na błędną interpretację art. 135 par. 2 kk. Stwierdziła, że poza ramami dopuszczalnej krytyki leży jednak bezprawna forma, jaką posłużył się pisarz. Prokuratura zwróciła uwagę na uzasadnienie wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 2011 r. : zastępowanie argumentów merytorycznych zniewagami, z powoływaniem się na wolność słowa, nie może być standardem akceptowanym w demokratycznym państwie.

Krytyka musi być rzeczowa

W debacie publicznej należy odróżnić rzeczową krytykę od inwektyw. Dyskusja publiczna powinna być oparta na rzetelności. Można krytykować władzę publiczną, jeśli krytyka odnosi się do faktów i niech zostanie wskazane, co zdaniem krytykującego zostało zrobione źle - wyjaśnia radca prawny Krzysztof Drozdowicz. - Jeśli posługujemy się wulgarnymi sformułowaniami to nie ma nic wspólnego z krytyką i tego tylu sformułowania nie zasługują na ochronę - dodał Trybunał. 

- Wypowiedź znieważająca dla oceny przez sąd nie musi być wulgarna. W tej sprawie wypowiedź była znieważająca, a jednocześnie wulgarna, co wzmacniało jednoznaczność naruszenia dobra oskarżyciela publicznego.  To nie jest język, jaki byśmy chcieli słyszeć w debacie publicznej - mówi adwokat Wojciech Korpetta specjalizujący się w sprawach karnych. I wyjaśnia, że kodeks dokładnie opisuje zjawisko, a ponadto jest już bogate orzecznictwo sądów wyjaśniające co jest znieważeniem, zniesławieniem i pomówieniem.

- Każde wulgaryzmy, kontestowanie pochodzenia, rasy, poglądów czy religii nie powinno mieć miejsca i dotyczy wszystkich, nie tylko urzędników - mówi mec. Korpetta. - Nadużycia wolności słowa wynikają z przeświadczenia użytkowników, że w internecie wolno więcej. Kwestią dyskusyjną są jedynie możliwości aparatu państwa w odnajdywaniu osób, które korzystają z anonimowości. Nie powinno być przyzwolenia na chamstwo i na mieszanie z błotem ludzi, bez względu na to czy jest to urzędnik, policjant czy zwykły obywatel - dodaje. - Jeśli ktoś wypisuje takie rzeczy jak "won z Polski" czy "nie masz prawa do obywatelstwa, bo pomagasz...", a jeśli funkcjonariusz wypełnia swoją funkcję z tytułu pełnionego urzędu, to znaczy, że piszący za bardzo się "zagotował" i przekroczył granice, które są spenalizowane w Kodeksie karnym tłumaczy adwokat. 

Wolność słowa gwarantowana w Konstytucji

Interesującym przypadkiem jest sprawa blogera Pawła Z., który zajmował się jawnością życia w jego mieście. Nazwał komendanta komisariatu policji "komediantem", który nie zna przepisów ustawy o dostępie do informacji publicznej. Sąd Rejonowy skazał blogera na tysiąc złotych grzywny. Sprawa dotarła do Strasburga, a skargę poparła Helsińska Fundacja Praw Człowieka.

Zdaniem HFPC, szczególnie istotne znaczenie ma swoboda wypowiedzi gwarantowana przez art. 54 Konstytucji oraz art. 10 EKPC. Należy podkreślić, że zgodnie z utrwalonym orzecznictwem ETPC art. 10 chroni każdą formę wypowiedzi, w tym wyrażoną za pośrednictwem internetu. Fundacja zwróciła uwagę na rolę blogów strażniczych w demokratycznym społeczeństwie w kontekście dostępu do informacji publicznej, którą próbował uzyskać oskarżony.

W wyroku ETPCz Lingens p. Austrii sformułowano pogląd, później konsekwentnie powtarzany przez Trybunał, że „granice dopuszczalnej krytyki są szersze w stosunku do polityków niż osób prywatnych. [Politycy] inaczej niż [osoby prywatne] wystawiają świadomie i w sposób nieunikniony każde swoje słowo i działanie na dogłębną kontrolę dziennikarzy i opinii publicznej. Muszą zatem wykazać większy stopień tolerancji”. W przypadku funkcjonariuszy publicznych granice krytyki nie są tak szerokie jak w odniesieniu do polityków. Jednocześnie jednak zdaniem ETPC także i oni wystawiają się na krytykę w większym zakresie niż „zwykłe jednostki”, zwłaszcza gdy swoim postępowaniem zwracają uwagę mediów.

Za opinię nie ma kary

Policja rokrocznie odnotowuje około 7,5 tys. przypadków znieważenia funkcjonariusza publicznego, ale postępowań prowadzi się dużo mniej - ok. 4, 7 tys. Po prostu nie wszyscy obrażeni chcą wszczynać postępowania.

- Coraz ostrzej ze sobą rozmawiamy zwłaszcza w mediach społecznościowych - przyznaje dr Witold Zontek z Katedry Prawa Karnego Uniwersytetu Jagiellońskiego. - Moim zdaniem granicą dopuszczalnej krytyki jest kłamstwo. Jeśli kłamiemy o kimś, przydając mu cechę zniesławiającą jak np. złodziej itp., to możemy odpowiadać karnie. 

Czytaj: Przestępstwo mowy nienawiści >

Dr Zontek zastrzega jednak, że nie odpowiada się karnie za wyrażenie opinii. Za zniesławienie czy znieważenie z art. 212 lub art. 216 lub 226 kk nie podlega osoba wyrażająca opinię. Jednak często trudno rozróżnić dokładnie, co jest opinią a co stwierdzeniem faktów.

Świadome fałszywe zarzucanie konkretnemu urzędnikowi malwersacji finansowych jest przekroczeniem granic cywilizowanej krytyki. Dotyczy to konkretnej osoby, w określonym kontekście. Natomiast już nazwanie członka rządu złodziejem bez podania jakichkolwiek konkretów nie jest przestępstwem. Urzędnik musi mieć grubą skórę i być przyzwyczajony to tych niemalże tradycyjnych w naszej kulturze opinii, że przecież każda władza kradnie - wyjaśnia dr Zontek.

Powiedzenie, że premier głupio postępuje lub jest głupi to jest opinia. Najwyższe organy państwa takie jak prezydent, premier, minister nie mogą czuć się obrażone czy zniesławione oceną. - Z punktu widzenia wolności krytyki władzy dopuszczalne jest stwierdzenie, że ktoś jest idiotą. Nie jest to może szczególnie eleganckie, ale za skandal uważam, że można tutaj przypuszczać myśl o odpowiedzialności karnej! Nie można w takich wypadkach stosować mechanizmu represji - stwierdza dr Witold Zontek . I dodaje, że jeśli dany człowiek znajduje się w strukturach władzy to jego życie jest narażone na większy medialny ostrzał, musi się liczyć z tym, że będzie krytykowany, że jego cechy osobiste też będą krytykowane.

Czytaj: „Publiczne działanie sprawcy” jako znamię przestępstwa znieważenia funkcjonariusza publicznego >

Lęk władzy przed krytyką

Urzędnicy najwyższych szczebli też nie posługują się łagodnym językiem. Nawet pada argument ze strony aktywistki międzynarodowej organizacji "Artykuł 19" Joanny Szymańskiej, że "władza w Polsce używa ostrego języka do obrażania obywateli, a nie chce dopuścić do tego, by sama była krytykowana".

Z tym poglądem zgadza się dr Witold Zontek z Katedry Prawa Karnego Uniwersytetu Jagiellońskiego. Przedstawiciele władzy wielokrotnie publicznie wyrażali pogląd, np.  że homoseksualiści to nie ludzie, lecz ideologia. Język nienawiści opanowała także klasa polityczna. A może i go nawet stworzyła? - mówi dr Zontek.

Jak stwierdził prof. Michał Bilewicz  z Centrum Badań na Uprzedzeniami UW w jednym w wywiadów dotyczących tzw. wokeizmu i cancel culture to jest rodzaj mikroagresji w języku, czyli systemowe naruszanie standardów. Małymi kroczkami dochodzimy do punktu bez odwrotu.

Karanie - to nie dobra droga

- Jeżeli np. NIK, wojsko czy policja będą zgłaszać wolę ścigania obywatela, który te instytucje skrytykował, to dochodzimy do paradoksalnego momentu, gdzie państwo wykorzystując swoją władzę karania będzie represjonować obywateli za naruszanie własnej sfery komfortu. Zniesławianie organów państwa jest niemożliwe, bo organy nie mają dóbr osobistych, nie mają nawet prawa do dobrego samopoczucia. Konstytucyjnie to my jako obywatele mamy prawo do krytyki poczynań władzy - uważa dr Zontek.

Dodaje, że taka osoba jak dr Machińska, zastępczyni RPO, jest twarda i doskonale zna prawo, że pewnie nigdy by jej nie przyszło do głowy ściganie trolli internetowych za często prymitywne i urągające podstawowym standardom debaty opinie o jej działalności na granicy. - Trudno, najwyżej jako społeczeństwo chylimy się ku cywilizacyjnemu upadkowi. Choć na jej profilu facebookowym pojawiły się także groźby, że lepiej, by została w tym lesie itd. - Groźby trzeba ścigać bezwzględnie, bo to jest już w istocie zaburzenie bezpieczeństwa konkretnej osoby - mówi dr Zontek.

Natomiast jest jakimś fundamentalnym niezrozumieniem roli prawa karnego, gdy prokuratura chce ścigać obywatela za zniesławienie jakiegoś urzędu lub służby mundurowej. Tutaj trzeba jednak nieco ochłonąć i zastanowić się, czy to najlepszy sposób wykorzystania zasobów państwa, jakimi dysponujemy.