Oblewanie się wodą w Poniedziałek Wielkanocny to odwieczna tradycja, wywodząca się ze zwyczajów Słowian, którzy uważali, że czynność ta sprzyja płodności. Dlatego w wersji klasycznej na przemoczenie do suchej nitki narażone były najczęściej młode dziewczyny. Mimo oczywistego anachronizmu, zwyczaj wciąż ma swoich fanów.

W pandemii tylko w gronie najbliższych

Choć w tym roku nie ma zakazu poruszania się, to obowiązują obostrzenia dotyczące maseczek i zachowywania 1,5 m odległości. Zgromadzenia nie mogą natomiast przekroczyć pięciu osób - dotyczy to również zacisza domowego. Spotkać się może pięć osób, nie licząc tych, które mieszkają pod jednym dachem oraz osób zaszczepionych.

Osoba, która ignoruje przepisy zapłaci grzywnę. Ale nie odpowiada się tylko za siebie - grzywnę zapłaci również każdy, kto sprawując pieczę nad osobą małoletnią lub bezradną i nie dopełnia obowiązku spowodowania, aby osoba ta zastosowała się do określonych zakazów, nakazów, ograniczeń lub obowiązków albo decyzji.

  

Konieczne zachowanie umiaru

Nazbyt huczne obchodzenie śmigusa-dyngusa może wiązać się z odpowiedzialnością  także z innych przepisów - jak tłumaczył Prawo.pl adwokat Tomasz Tomaszczyk z Kancelarii JST, że oblanie kogoś wodą może zostać uznane za wykroczenie z  art. 51 kodeksu wykroczeń – zakłócania porządku publicznego, za co grozi grzywna od 20 zł do 5000 zł, ograniczenie wolności albo nawet areszt. Oblewanie jadących samochodów to wykroczenie spowodowania zagrożenia w ruchu lądowym (art. 86 kw).

 

Pisanka pisance nierówna - prawa kur też mają być chronione>>

 

Nie zapominajmy też o starym, poczciwym naruszeniu nietykalności cielesnej, o którym mówi art. 217 kodeksu karnego - mówi adwokat Tomaszczyk. Za to - ścigane z oskarżenia prywatnego - przestępstwo grozi grzywna, kara ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku.

Jeszcze gorzej, gdy ktoś wpadnie na pomysł bombardowania przechodniów workami z wodą z dużej wysokości - spowodowanie takim czynem uszczerbku na zdrowiu to przestępstwo, za które - jeżeli zranienie będzie ciężkie - można trafić do więzienia na wiele lat. Podobnie jak za oblewanie samochodów, jeżeli skończy się to wypadkiem (art. 177 KK) lub katastrofą w komunikacji (173, 174 KK).

Karalne też zniszczenie mienia

Tak daleko idące konsekwencje wystąpią bardzo rzadko. Co innego, prozaiczne zniszczenie mienia, zwłaszcza że noszenie przy sobie drogich urządzeń to codzienność. - Nierzadko dochodzą nas słuchy o opłakanych skutkach śmigusa-dyngusa w postaci zniszczonej odzieży, zepsutych urządzeń mobilnych, uszkodzonych samochodach, zalanych klatkach schodowych -mówi mec. Kamila Kuba, adwokat z Kuba Mierzwiak Kancelarie Prawne.  - Zalanie smartfona o wartości do 500 zł, w taki sposób, że nie nadaje się do użytku, to wykroczenie, lecz jeśli jest to telefon o wartości przekraczającej 500 zł, wówczas mamy do czynienia z przestępstwem - mówiła Prawo.pl adwokat Kamila Kuba.

Za zniszczenie mienia (art. 288 kk), które ścigane jest na wniosek pokrzywdzonego, grozi nawet do 5 lat pozbawienia wolności, a za wypadek mniejszej wagi rok więzienia. Za analogiczne wykroczenie, jeżeli rzecz była warta mniej niż 500 zł - grzywna, ograniczenie wolności lub areszt (art. 124 KW). 

 

Zwyczaj nie ratuje przed odpowiedzialnością

- W ten jeden dzień w roku utarło się, że działamy w ramach kontratypu zwyczaju, co oznacza karalność oblewania wodą może zostać wyłączona. Dzieje się tak zwłaszcza w przypadku wykroczeń -  tłumaczył adw. Tomasz Tomaszczyk. Podkreślał, że znaczenie kontratypu maleje wraz ze spadającą akceptacją dla tego typu zachowań. Dotyczy to głównie grupek młodych dżentelmenów biegających po osiedlach z wiadrami i lejących wodą bez umiaru, co powoduje nawet zaostrzenie odpowiedzialności jako wybryk chuligański.

Jak wskazywała adwokat Gabriela Mierzwiak z Kuba Mierzwiak Kancelarie Prawne, granicę między tradycją, która ma sens, gdy w oblewaniu wodą biorą udział członkowie rodziny lub przyjaciele, a chuligańskim wybrykiem, wytyczył Sąd Okręgowy w Poznaniu w wyroku z 22 kwietnia 2015 r., XVII Ka 184/15. Sąd podkreślił, że wylewanie wiader wody na przechodniów: „nie ma nic wspólnego z kulturowym kontekstem wskazanego zwyczaju i stanowi przejaw powszechnie krytykowanego chuligaństwa”.

Szkodę należy naprawić

- Niezależnie od odpowiedzialności karnej, brak umiarkowania w dyngusowych żartach może skutkować także odpowiedzialnością cywilną, stosownie do zasady, iż kto z winy swej wyrządził drugiemu szkodę, obowiązany jest do jej naprawienia. Sprawca szkody musi się liczyć z wystąpieniem przeciwko niemu przez poszkodowanego z roszczeniem o zwrot pieniędzy za telefon, o opłacenie remontu zalanej klatki schodowej. - tłumaczyła adwokat Gabriela Mierzwiak.

Odpowiedzialności za swoje czyny nie poniesie małoletni, który nie ukończył lat trzynastu, ale to nie znaczy, że jego wybryki pozostaną bez konsekwencji. Jak podkreślała adwokat Klaudia Dzieweczyńska z kancelarii Sommerrey & Partners, w takim wypadku do odpowiedzialności za wyrządzoną szkodę pociągnięci mogą zostać rodzice małoletniego z uwagi na niedopełnienie obowiązku starannego nadzoru,.

- Co do zasady osoba nieletnia nie odpowiada też za czyny zabronione na gruncie ustawy karnej oraz kodeksu wykroczeń, bo, z pewnymi wyjątkami - ustawy te nie dotyczą osób poniżej 17 roku życia. Do czynów popełnianych przez nieletnich zastosowanie znajduje ustawa o postępowaniu w sprawach nieletnich oraz opisane w niej środki - komentowała adwokat Dzieweczyńska.