- To będzie misja, która będzie dążyła do pokoju, do udzielenia pomocy humanitarnej, ale jednocześnie będzie też osłonięta przez odpowiednie siły, siły zbrojne – mówił we wtorek Kaczyński, podczas wizyty z premierami Polski, Czech i Słowenii w Kijowie. Ocenił, że to coś, czego Ukraina, Europa, cały demokratyczny świat bardzo potrzebuje.

Czytaj: ​Nawet zgoda ONZ na strefę zakazu lotów, to ryzyko dla NATO>>

USTAWA z dnia 12 marca 2022 r. o pomocy obywatelom Ukrainy w związku z konfliktem zbrojnym na terytorium tego państwa >

NATO nie przeprowadzi misji z własnej inicjatywy

- To niezwykle ważny apel o to, aby przejść od słów do czynów i nie tylko wspierać Ukrainę transportami humanitarnymi czy uzbrojenia, ale również apel o to, by na terenie Ukrainy zorganizować misję pokojową - bądź ONZ, bądź NATO - to będzie jeszcze przedmiotem dyskusji – mówił o propozycji wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki. - To jest apel najwyższych władz Rzeczypospolitej i myślę, że teraz na ten temat odbędzie się poważna dyskusja i zostaną podjęte odpowiednie decyzje - zaznaczył polityk.

Do słów Kaczyńskiego odniósł się były szef MON Tomasz Siemoniak (PO), ocenił, że na tym etapie taka misja byłaby niemożliwa.. - Prędzej czy później dojdzie do zawieszenia broni. Wtedy jest miejsce na misje pokojowe - raczej pewnie ONZ niż NATO. Ten kierunek jest słuszny, natomiast dziś nie może być mowy o wejściu żołnierzy NATO w jakiejkolwiek formie do Ukrainy – podkreślił.

Pomysł skomentowali też Niemcy – jak donoszą tamtejsze media, kanclerz Olaf Scholz podkreślał, żaden członek personelu NATO ani żaden żołnierz NATO nie zostanie wysłany poza NATO lub na Ukrainę. Narażałoby to sojusz na zaangażowanie się w konflikt – rzecznik rządu RFN podkreślał, że zwrócił też uwagę, że nie można dokonać wyraźnego rozróżnienia między „misją pomocy humanitarnej lub misją ratunkową”, a „misją bojową” NATO.

 Czytaj: Rosja atakuje Ukrainę - konsultacje na podstawie artykułu 4 Paktu Północnoatlantyckiego>>

Potrzebne porozumienie w Radzie Bezpieczeństwa ONZ

Jak mówi dr hab. Marcin Marcinko, adiunkt w Katedrze Prawa Międzynarodowego Publicznego Uniwersytetu Jagiellońskiego, tzw. operacje pokojowe, realizowane przez ONZ z pomocą kontyngentów wojsk państw członkowskich dobrowolnie przekazywanych na ich potrzeby, podejmowane są w celu ustabilizowania sytuacji po konflikcie zbrojnym bądź rozdzielenia walczących stron w trakcie zawieszenia broni i utrzymania tego zawieszenia, by np. rozpocząć rozmowy pokojowe.

W Karcie Narodów Zjednoczonych nie ma konkretnych przepisów, które traktowałyby o tworzeniu operacji pokojowych, to jest właściwie praktyka ONZ. Z czasem doszło bowiem do ukształtowania się opartego na rezolucjach Rady Bezpieczeństwa specyficznego systemu operacji zbrojnych, powoływanych doraźnie, gdy wymagała tego sytuacja. Udzielany przez Radę mandat określa, jakie są zadania „niebieskich hełmów” i jakie są ich uprawnienia, w tym zakres użycia siły – zaznacza doktor.

- Może to być też misja, której mandat będzie polegał tylko na ochronie konwojów z pomocą humanitarną. Wtedy mamy do czynienia z "działaniem w samoobronie" niebieskich hełmów - dodaje.

 


Zaznacza, że może to być także operacja, której zadaniem jest ochrona konwojów z pomocą humanitarną. - W tego rodzaju operacjach siły pokojowe nie wykonują żadnych funkcji bojowych czy ofensywnych, a użycie przez nie siły może nastąpić jedynie jako środek ostateczny (np. w celu ochrony określonych osób lub obiektów znajdujących się pod opieką ONZ) i wyłącznie w samoobronie. Należy jednak podkreślić, że są to misje realizowane na podstawie mandatu udzielonego przez Radę Bezpieczeństwa ONZ, czyli wymagają zgody stałych członków Rady, Rosja byłaby więc takiej misji przeciwna. Istnieje co prawda możliwość realizacji takiej operacji przez organizacje regionalne, jak np. NATO, ale to też wymagałoby autoryzacji Rady Bezpieczeństwa - mówi.

 

 

I podaj konkretny przykład: - Takiej autoryzacji nie było w 1999 roku w przypadku Kosowa i wówczas członkowie NATO podjęli decyzję o przeprowadzeniu operacji Sojusznicza Siła wobec Serbii bez zgody Rady Bezpieczeństwa. Należy przy tym zaznaczyć, że choć później nazwano ten przypadek „interwencją humanitarną”, trudno przyrównywać ją do operacji pokojowej, choćby dlatego, że Sojusz opowiedział się po jednej ze stron konfliktu. Atakowano obiekty i infrastrukturę wojskową Serbii, co faktycznie wspierało działania Armii Wyzwolenia Kosowa wobec sił serbskich. Co istotne, Sojusz przeprowadzał wyłącznie ataki powietrzne, nie zdecydował się na wysłanie sił lądowych - zaznacza. Nie ma wątpliwości, że w przypadku Ukrainy, formuła „operacji pokojowej” tego rodzaju, z możliwością militarnego zaangażowania wykraczającego poza samoobronę, byłaby odebrana przez Rosję jako skierowany wobec niej atak.

Sendrowski Paweł: System zamówień Narodów Zjednoczonych – szansa na rozwój i nowe rynki dla polskich przedsiębiorców >

ONZ nie ma swojego wojska

Ta dyskusja toczyła się już a propos strefy zakazu lotów nad Ukrainą, o co apelował prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełeński. Jak wskazywała dr hab. Patrycja Grzebyk z Uniwersytetu Warszawskiego, specjalizująca się w międzynarodowym prawie karnym oraz międzynarodowym prawie humanitarnym, NATO nie mogło podjąć takiej decyzji, nie angażując się bezpośrednio w konflikt. Musiałoby bowiem zakaz egzekwować – patrolować strefę i zestrzeliwać nieprzyjacielskie myśliwce.

- Najprawdopodobniej niezależnie od decyzji ONZ, bezpośrednie starcie zbrojne (zestrzelenie samolotu) poczytane zostałoby za przystąpienie do konfliktu zbrojnego - mówi prof. Grzebyk. Dodaje, że zgromadzenie Ogólne ONZ może tez wyznaczać siły pokojowe - robiło to w konfliktach w 1956 r. (UNEF-1) np. do nadzorowania stref buforowych lub wycofywania się stron konfliktu. Ma też wątpliwości, czy zakaz lotów pomógłby zapobiec katastrofie humanitarnej, bo nie obejmowałby pocisków wystrzeliwanych z wyrzutni naziemnych, a to te są głównie wykorzystywane do ostrzału ukraińskich miast – mówiła prof. Grzebyk.

 

Eksperci wskazują, ze żołnierzy sił pokojowych musiałyby zgłosić poszczególne państwa. Działaliby w ramach ONZ, ale pozostawali pod dowództwem swoich państwowych zwierzchników. - Warto dodać, że atak na siły pokojowe stanowi naruszenie prawa międzynarodowego. Gdyby jednak taki atak nastąpił, to mógłby być odebrany nie tylko jako atak na „niebieskie hełmy”, lecz także na żołnierzy konkretnego państwa uczestniczącego w operacji, nawet gdyby nie było to planowane albo straty byłyby przypadkowe. Skutek byłby pewnie taki sam – uznanie ataku jako przejawu agresji wobec oddziałów państw biorących udział w misji– mówi dr hab. Marcinko.

Przypomina, że tak właśnie było w Gruzji – na początku wojny pięciodniowej. - Władze rosyjskie utrzymują, że podczas ostrzału Cchinwali w Osetii Południowej zginęło dwóch rosyjskich żołnierzy z sił pokojowych, a pięciu kolejnych zostało rannych, Rosja uznała więc, że jest ofiarą napaści zbrojnej – zaznacza. - Na pewno właściwym krokiem są konwoje z pomocą humanitarną, ale i tu rodzi się pytanie, czy taki konwój zostanie dopuszczony do miast obleganych przez siły rosyjskie. Musiałoby dojść do zawieszenia broni i wtedy widziałbym możliwość niesienia pomocy. Natomiast wprowadzanie żołnierzy innych państw na terytorium, gdzie trwa konflikt zbrojny, to bardzo ryzykowne posunięcie – podsumowuje ekspert.

NATO i USA nie podejmują tematu

Sprawa była przedmiotem dyskusji podczas narady w środę ministrów obrony państw NATO. Na jej podsumowanie sekretarz generalny Jens Stoltenberg stwierdził, że sprawa nie będzie miała dalszego ciągu, że Pakt nie planuje takiej akcji. 
Wysłanie żołnierzy USA na Ukrainę mogłoby tylko przedłużyć i rozszerzyć wojnę na Ukrainie, podczas gdy naszym celem jest jak najszybsze jej zakończenie - powiedział w środę rzecznik Departamentu Stanu USA Ned Price, komentując propozycję misji pokojowej zgłoszonej przez wicepremiera Jarosława Kaczyńskiego.
Wysłanie na Ukrainę żołnierzy państw NATO byłoby początkiem III wojny światowej - ocenił przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel.