Krzysztof Sobczak: Czy doprowadzenie do prawomocnego skazania przez Sąd Okręgowy w Gdańsku, który podtrzymał wyrok sądu pierwszej instancji, najpierw kierowcy "homofobusa", który krążył po ulicach polskich miast, a następnie przez ten sam sąd skazania organizatora tej akcji za zniesławienie na podstawie art. 212 k.k., to przełom w orzecznictwie polskich sądów? Pamiętam, że Pani i inne osoby ze stowarzyszenia Tolerado, które postanowiły w 2019 roku oskarżyć organizatorów rajdów samochodów obwieszonych banerami szkalującymi osoby homoseksualne, nie wierzyliście w powodzenie tej akcji. Oskarżenie skierowane do polskiego sądu miało służyć tylko spełnieniu warunku pozwalającego na złożenie skargi do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka.

Katarzyna Warecka: Tak, to jest przełom, a stał się on jeszcze bardziej wyraźny po ogłoszeniu 17 stycznia wyroku skazującego w drugiej sprawie, przeciwko panu Mariuszowi Dzierżawskiemu, prezesowi fundacji Pro Prawo do życia. Bo w procesie zakończonym prawomocnym wyrokiem z 30 listopada 2023 roku skazany został tylko kierowca, a w tym drugim procesie oskarżony był człowiek, który to wszystko wymyślił, organizator całej akcji. W prawomocnym już wyroku, potwierdzającym wcześniejsze orzeczenie sądu pierwszej instancji, został on skazany na rok ograniczenia wolności, ma też przeprosić osoby LGBT+ za treści umieszczone na tych pojazdach.

Zobacz również: W MS rozpoczęły się prace nad przepisami o mowie nienawiści wobec osób LGBT

 

To ile było tych procesów zainicjowanych przez gdańskie Stowarzyszenie Tolerado, które Pani reprezentuje, bo jeszcze jest cywilny?

W sumie trzy procesy - cywilny z pozwu stowarzyszenia Tolerado przeciwko Fundacji Pro Prawo do życia. Nie przeciwko Mariuszowi Dzierżawskiemu, tu stowarzyszenie pozywa fundację osoba prawna przeciwko osobie prawnej. Karny przeciwko kierowcy i karny przeciwko Dzierżawskiemu.

 

Nie wiem, czy kierowcy tych pojazdów byli tylko wynajętymi pracownikami, czy też zaangażowanymi aktywistami, ale faktem jest, że było to szersze przedsięwzięcie zorganizowane przez wspomnianą fundację.

Ten pan traktuje to jako misję, jest z siebie bardzo zadowolony, wręcz chlubi się tym, co zrobił, jest dumny z tej akcji. Myślę więc, że dopiero jego skazanie, jest taką "kropką nad i" w tej historii.

 


Jak pamiętam, Stowarzyszenie Tolerado rozpoczęło tę batalię od oskarżenia kierowcy “homofobusa”.

Pierwsza sprawa karna skierowana była wobec kierowcy pojazdu z treściami pomawiającymi osoby homoseksualne kursującego w 2019 roku po Gdańsku i on został prawomocnie skazany na pół roku ograniczenia wolności w postaci 20 godzin prac społecznych miesięcznie i 5 tys. zł nawiązki. Drugie oskarżenie dotyczyło prezesa fundacji Pro Prawo do życia, czyli organizatora akcji, który został ostatecznie skazany w ogłoszonym 17 stycznia wyroku. A trzeci to proces cywilny wytoczony został fundacji Pro prawo do życia o naruszenie dóbr osobistych osób, które poczuły się urażone treściami prezentowanymi na tych samochodach. Ta sprawa, po uznaniu apelacji przez Sąd Apelacyjny w Gdańsku, jest po raz trzeci rozpatrywana przez sąd okręgowy.

 

Co tu jest głównym problemem w procesie cywilnym, że to tak długo trwa?

Najważniejszym przedmiotem sporu w tym procesie jest sprawa legitymacji procesowej, a konkretnie to, czy stowarzyszenie może występować o ochronę dóbr osobistych osób, których jest reprezentantem. Sąd pierwszej instancji nie chciał uznać tego uprawnienia i z tego powodu nie chciał rozpatrywać tej sprawy. Tymczasem według sądu apelacyjnego stowarzyszeniu przysługuje taka legitymacja procesowa.

 

Czy w procesach karnych też była kwestionowana legitymacja procesowa stowarzyszenia?

Nie, w tych procesach nie było tego problemu.

 

To dlaczego nie poprzestali Państwo na złożeniu aktu oskarżenia w imieniu stowarzyszenia, tylko dodaliście jeszcze prywatne akty oskarżenia czterech osób?

Oskarżycielami prywatnymi było i stowarzyszenie i osoby prywatne. Na wszelki wypadek, gdyby okazało się, że oskarżenie wniesione przez stowarzyszenie jest kwestionowane. Takich spraw wcześniej nie było, więc postanowiliśmy się tak podwójnie zabezpieczyć.

 

Czy teraz już można powiedzieć, że stowarzyszenia mogą w takich sprawach bez obaw wnosić oskarżenia karne w imieniu swoich członków?

Jestem przekonana, że tak. Sprawy karne toczą się na podstawie artykułu 212 kodeksu karnego, który przewiduje, że dotknięta zniesławieniem może być też grupa osób, a więc legitymacja procesowa stowarzyszenia nie mogła być kwestionowana. Jeśli więc ktoś jeszcze miał co do tego wątpliwości, to teraz już nie powinien ich mieć.

 

Jakie zatem były problemy, że te sprawy karne trwały tak długo i przeszły przez dwie instancje sądowe?

Tam sprawa była trochę skomplikowana, ponieważ jako pierwsze zostało skierowane zawiadomienie do prokuratury o popełnieniu przestępstwa z artykułu 212., wraz z wnioskiem na podstawie artykułu 60. kodeksu postępowania karnego o objęcie czynu ściganego z oskarżenia prywatnego przez prokuratora.

 

Czy ten czyn mógł - powinien być ścigany z oskarżenia publicznego?

Co do zasady jest to przestępstwo prywatnoskargowe. Jednak artykuł 60. kodeksu postępowania karnego daje prokuratorowi możliwość przystąpienia w charakterze oskarżyciela publicznego albo wszczęcia postępowania karnego w trybie publicznoskargowym, jeżeli wymaga tego ochrona praworządności lub interes społeczny.

 

I co zrobiła prokuratura?

Najpierw przystąpiła do sprawy, dłuższy czas prowadziła postępowanie, wniosła akt oskarżenia, a potem się wycofała.

 

Było jakieś wyjaśnienie? Że nie ma tu interesu społecznego lub potrzeby ochrony praworządności?

Nie znam żadnego wyjaśnienia, otrzymałam tylko z sądu informację, że prokuratura odstąpiła od publicznego aktu oskarżenia. A wtedy my zostaliśmy z tym prywatnym aktem oskarżenia wobec kierowcy.

 

Wcześniej była taka opinia, że w podobnych sprawach to nie można liczyć na ukaranie osób prezentujących takie treści naruszające prawa innych osób, bywały tylko takie kary porządkowe, na przykład za złe zaparkowanie pojazdu. A tu są kary za istotę sprawy, czyli za prezentowane treści. To przełom?

Tak, to jest długo oczekiwany przełom i jedynie słuszne decyzje. Te przepisy dają taką możliwość i tylko była kwestia, czy zacznie się je stosować.

 

No to gdańskie sądy zastosowały. Jest już też parę innych podobnych wyroków, ale nie jest to jeszcze normą, bo sąd w Gorzowie Wielkopolskim wydał w sprawie „homofobusa” całkowicie odmienny wyrok. Nie tylko nie ukarał jego kierowcy, to jeszcze stwierdził, że te twierdzenia polegały na prawdzie. Można więc mówić o nowej linii orzeczniczej?

Linia orzecznicza zawsze rodzi się w sporze i nie od razu wszystkie wyroki w podobnych sprawach idą w tym samym kierunku. Ale według mnie ta linia orzecznicza jest już dawno ukształtowana przez Europejski Trybunał Praw Człowieka.

 

No to ona nie całkiem się jeszcze w Polsce przyjęła, jeśli kierowca jednego homofobicznego samochodu jest ukarany, a drugi uniewinniony. To były te same treści.

Zdaję sobie z tego sprawę, ale ja stoję na gruncie orzecznictwa strasburskiego Trybunału, które jest już dawno ugruntowane i stabilne i nic na to nie poradzę, że jakiś sędzia w Gorzowie nie chce się do niego stosować.

 

To co powinna zrobić ta pani, która była oskarżycielką prywatną w tej gorzowskiej sprawie? Kierować skargę do Strasburga?

Tak, może i moim zdaniem powinna to zrobić?

 

Ale po co pytać trybunał w Strasburgu o sprawę, w której już on się wypowiedział? Żeby jeszcze raz to samo powtórzył?

Rzeczywiście, mogłoby to być powtórzenie znanej linii orzeczniczej. Ale skoro do sądu w Gorzowie ona jeszcze dotarła, to może takie konkretne powtórzenie, w ich sprawie, coś by tam odblokowało.

 

Być może tak by to zadziałało. A w krajowym wymiarze sprawiedliwości jest jeszcze jakaś możliwość uporządkowania orzecznictwa w tym zakresie?

Ta pani z Gorzowa może też złożyć kasację.

 

Czy Sąd Najwyższy nie wypowiedział się jeszcze w takiej sprawie?

Nie, w każdym razie ja nie znam takiego orzeczenia Sądu Najwyższego. Gdyby ono zapadło, mogłoby w istotny sposób wpłynąć na orzecznictwo. Ale czy my mamy jeszcze Sąd Najwyższy? Gdy patrzę na to, co dzieje się w tej instytucji to nie wiem, czy można jeszcze kogokolwiek zachęcać do zabiegania o rozstrzygnięcie jakiegoś problemu. Szczególnie takiego, wzbudzającego wiele społecznych, a nawet politycznych emocji. W Strasburgu na pewno można liczyć na poważniejsze potraktowanie. Tego rodzaju komunikaty, jak te prezentowane w ramach akcji fundacji Pro Prawo do życia, to jest mowa nienawiści, która nie podlega ochronie na podstawie artykułu 10. Konwencji Praw Człowieka. Co więcej, według Trybunału, w przypadku mowy nienawiści może być uzasadniona sankcja karna. A polskie sądy muszą przyjąć tę linię orzeczniczą i ją stosować. Cieszę się, że sądy w Gdańsku zaczęły ją stosować i to jest przełom.

 

Organizatorzy takich akcji, jak te rajdy “homofobusów”, a także wspierający ich prawnicy odwołują się się do wolności głoszenia poglądów. Czy takie uzasadnianie legalności tego typu akcji ma podstawy w prawie krajowym i europejskim? Czy może być podstawą od orzeczeń sądowych?

Nie jest, ale nie mogę jeszcze z całą pewnością stwierdzić, że nie spotkamy się już nigdy z takim wyrokiem, jak ten z Gorzowa. Owszem, zgodnie z artykułem 10. Europejskiej Konwencji Praw Człowieka i artykułem 54. polskiej konstytucji wolność wyrażania opinii jest prawem podstawowym. Ale to nie jest prawo absolutne i bezwzględne. Ma ono swoją granicę, którą są prawa podstawowe innych osób. Wyrażanie opinii w takim zdeformowanym kształcie może przekształcić się, prowadzić do mowy nienawiści. A mowa nienawiści nie jest chroniona. Wręcz przeciwnie, jest ścigana, jest karana. Jest wyraźna granica pomiędzy komunikatami, które mieszczą się w granicach swobody wypowiedzi, a komunikatami będącymi mową nienawiści. No i komunikaty, które prezentowała fundacja Pro Prawo do życia miały wydźwięk homofobiczny. Nie ma żadnych wątpliwości, że homofobia nie jest niczym dobrym, jest elementem mowy nienawiści. I jako taka musi być wyeliminowana z przestrzeni publicznej. Dobrze więc, że wyroki polskich sądów zaczynają w tym pomagać. Bo są jeszcze inne ważne prawa, jak godność, poszanowanie dóbr osobistych, ochrona dobrego imienia, które są równorzędne w stosunku do wolności głoszenia opinii.

 

Wyrok z 30 listopada 2023 r. potwierdzający karę dla kierowcy “homofobusa” został uznany dość powszechnie za przełomowy i otwierający drogę do takiej właśnie linii orzeczniczej polskich sądów. Czy wyrok skazujący też organizatora całej akcji daje jeszcze mocniejszy impuls do jej utrwalenia?

Jestem przekonana, że tak będzie, a także że to orzecznictwo już konsekwentnie będzie w tym kierunku zmierzać. Mamy prawo tego oczekiwać i ja nie widzę innej możliwości. Polskie prawo musi być wykładane zgodnie z duchem prawa europejskiego. A prawo europejskie w tej sprawie jest jasne.