Liczby są nieubłagane – w Polsce liczba osób wobec których stosuje się tymczasowe aresztowanie szybko wzrasta. Z danych przygotowanych przez Fundację Court Watch Polska wynika, iż w  2018 roku środek ten zastosowano wobec średnio blisko 8 tysięcy osób, co oznaczało dwukrotny wzrost w stosunku do roku 2015. Natomiast w 2019 roku doszło to do poziomu ok. 9 tysięcy, a we wrześniu tego roku poziom ten został przekroczony. 

Czytaj: Aresztów coraz więcej - co rok to kolejny rekord>>
 

Kto decyduje o tych aresztach?

Na problem wiele razy zwracał uwagę m.in. Rzecznik Praw Obywatelskich, a także Helsińska Fundacja Praw Człowieka. Za taki stan rzeczy często obarcza się winą sędziów, którzy nie dość wnikliwie analizują okoliczności sprawy, a decyzję o zastosowaniu aresztu opierają wyłącznie na argumentacji przedstawionej przez prokuratora. Adwokaci Michał Fertak i Wojciech Bergier w artykule „Przedłużony areszt po 15 minutach posiedzenia” (Rzeczpospolita 30.08.2020) podają przykłady wielotomowych akt postępowań przygotowawczych, z którymi sąd rozpoznający wniosek o areszt, zdaniem autorów, w ogóle się nie zapoznał przed podjęciem decyzji, ignorując także stanowiska obrońców zaprezentowane przez nich w trakcie posiedzenia w przedmiocie zastosowania środka. W konkluzji autorzy wskazują, iż rozwiązaniem byłoby obsadzanie stanowisk sędziowskich przez adwokatów z dorobkiem zawodowym, którzy swą karierę kończyliby jako sędziowie właśnie, byliby oni bowiem lepiej przygotowani do sprawowania funkcji sędziego, dysponując większą wiedzą o ludzkich krzywdach, a nadto nie baliby się o swoją karierę i nie troszczyli o swój awans. „Będą wiedzieć jak szybko czytać.”, kończą autorzy. Tak sformułowane zarzuty są zaiste sporego kalibru – sędziowie wydając decyzję o areszcie ignorują ludzką krzywdę i  kierują się osobistymi pobudkami.  A jak jest naprawdę?

 


Akta nie do przeczytania

Zgodnie z art. 263 par 4 kpk prokurator występuje z wnioskiem o przedłużenie tymczasowego aresztowania 14 dni przed upływem terminu stosowania środka. Mając na względzie czas, przez jaki akta wędrują z prokuratury do sądu w praktyce oznacza to, iż okres w jakim sędzia może się z nimi zapoznać jest jeszcze krótszy. Z pozoru to nadal całkiem sporo czasu ale trzeba pamiętać, że sędzia nie może w całości poświęcić uwagi tylko na tę jedną sprawę – ma przecież swój referat którym także musi się zajmować. Autorzy opisują sprawę liczącą tysiąc tomów, w której sąd przedłużał areszt bez zapoznania się z aktami – tyle że żaden sędzia, nawet najbardziej doświadczony, nie jest w stanie zapoznać się z tak obszernym materiałem w okresie niecałych dwóch tygodni i nie zależy to od jego pobudek, charakteru, dobrej czy złej woli.

Sędzia decyduje na podstawie stanowisk stron

Co w takiej sytuacji robią sędziowie? Pozostaje im tylko jedno – dokonać oceny stanowisk obu stron postępowania, a  zatem prokuratora i obrońcy i na tym oprzeć swą decyzję. I tu dochodzimy do sedna problemu, kwestii która, jak się zdaje, umyka autorom artykułu. Otóż sąd wraz z aktami dostaje wniosek prokuratora o przedłużenie środka. Wniosek taki nie ogranicza się tylko do sformułowania oceny zebranego materiału dowodowego – stanowi (lub też powinien stanowić) syntezę i omówienie zebranych w sprawie dowodów. Już we wniosku o zastosowanie tymczasowego aresztowania prokurator winien przytoczyć dowody wskazujące na duże prawdopodobieństwo, że oskarżony popełnił przestępstwo, okoliczności przemawiające za istnieniem zagrożeń dla prawidłowego toku postępowania lub możliwości popełnienia przez oskarżonego nowego, ciężkiego przestępstwa oraz określonej podstawy stosowania tego środka zapobiegawczego i konieczności jego stosowania (art. 250 par 2a kpk). Wnioski o przedłużenie tymczasowego aresztowania stają się niejako „dalszym ciągiem” takiego pierwotnego wniosku, uzupełniają wywody w nich zawarte wskazując, jaki jest aktualny stan sprawy - jakie dowody zostały przeprowadzone, jakie przeprowadzić jeszcze należy, jakie okoliczności faktyczne uzasadniają przedłużenie stosowania środka. W świetle tego trudno jest formułować pod adresem sędziów zarzut, iż podejmują decyzje w oparciu o stanowisko prokuratora.

Szybkie posiedzenie aresztowe

Autorzy artykułu opisują sytuacje w których posiedzenie aresztowe w skomplikowanej sprawie trwa piętnaście minut, a sędziowie przychodzą na nie z gotowym postanowieniem, ignorując argumenty podnoszone w jego trakcie przez obrońców. Tyle że powyższa sytuacja wynika nie z lenistwa czy złej woli sędziów. Otóż w przypadku wydawania wyroku sąd, po wysłuchaniu końcowych głosów stron, może odroczyć wydanie wyroku na okres 14 dni. Przez ten czas ma możliwość ponownego przeanalizowania materiału dowodowego i skonfrontowania z nim argumentów podnoszonych przez strony. Co więcej, może także wznowić przewód sądowy, gdy wspomniana analiza doprowadzi go do wniosku, iż owa argumentacja stron uzasadnia konieczności uzupełnienia dowodów. Tych wszystkich możliwości nie ma sędzia podejmujący decyzję o areszcie. Co więcej gonią go terminy, jak się rzekło nie ma on zbyt wiele czasu na analizę akt, więc siłą rzeczy z reguły wyznacza posiedzenie tuż przed upływem terminu stosowania środka. Z tych powodów nie jest on po prostu w stanie zrewidować swej oceny pod wpływem argumentów podniesionych przez obrońców w „ostatniej chwili” czyli na posiedzeniu.

 

Obrońcy też mają swoje możliwości

Czy zatem obrońcy stoją na przegranej pozycji? Absolutnie nie, co więcej, sporo zależy od ich aktywności, która w praktyce niestety jest dalece niewystarczająca i ogranicza się do udziału w samym posiedzeniu. Autorzy artykułu podają przypadek podejrzanej, która zjawiła się na posiedzeniu poruszając się na wózku inwalidzkim a pomimo tego sąd areszt przedłużył. Nie wspominają natomiast nic o tym, czy uprzednio złożyli do akt dokumentację lekarską swej klientki, czy postarali się o prywatną opinię lekarza, który by ową dokumentacje przeanalizował, wreszcie czy złożyli wniosek o powołanie biegłego z zakresu medycyny na okoliczność stanu zdrowia podejrzanej. Sama jej obecność na wózku w trakcie posiedzenia nie mogła stanowić argumentu dla sądu nie dlatego, że był on bezduszny, tylko dlatego że kpk wskazuje jakie dowody mogą służyć ustaleniu okoliczności, takiej jak stan zdrowia podejrzanego. Osobiste zetknięcie się sędziego z podejrzanym, nawet poruszającym się na wózku, takiego dowodu nie stanowi i naprawdę nie oznacza to, iż stan zdrowia nie ma dla sądu znaczenia – natomiast nakłada to na obrońcę obowiązek wykazania tejże okoliczności, poprzez odpowiednie działania procesowe – w tym wnioski dowodowe.

Obrońca może przygotować swoje stanowisko

Odnosząc się do kwestii opierania się przez sąd wyłącznie na argumentacji prokuratora, to biorąc pod uwagę opisane powyżej uwarunkowania nic nie stoi na przeszkodzie, by obrońca sformułował własne, pisemne stanowisko odnośnie kwestii przedłużenia aresztowania, w którym wskazałby on dowody przemawiające za wypuszczeniem podejrzanego na wolność, dokonałby merytorycznej oceny dotychczasowej aktywności organów postępowania, oraz dalszego istnienia przesłanek aresztu. Takie stanowisko, najlepiej uzupełnione o podanie dokładnej lokalizacji przytaczanych dowodów w aktach (co w sprawie wielotomowej może stanowić istotne ułatwienie dla sędziego), przesłane do sądu niezwłocznie po skierowaniu wniosku prokuratora i dające w ten sposób czas sędziemu na zapoznanie się z nim, mogłoby odnieść o wiele większy skutek, niż ustna argumentacja podnoszona dopiero na posiedzeniu. Problem w tym że w praktyce obrońcy korzystają z takiego instrumentu bardzo rzadko, o ile w ogóle korzystają.

Jak się rzekło, coraz częstsza praktyka stosowania tymczasowego aresztowania jest poważnym problemem – tyle że jego rozwiązaniu nie pomogą przybierające nader gwałtowną formę oskarżenia sędziów o interesowność i słabość charakteru. Pamiętać trzeba, iż decyzje przez nich podejmowane, niezależnie od ich własnej odpowiedzialności, uwarunkowane są szeregiem czynników związanych z funkcjonowaniem sądownictwa. Wymiana dotychczasowych sędziów naprawdę niewiele da, adwokaci, choćby najbardziej doświadczeni, pracujący w tych samym realiach postępować będą podobnie. Niestety.

Marcin Kochanowski - były prokurator, obecnie prawnik współpracujący z kancelarią adw. Katarzyny Wareckiej