Z raportu dotyczącego postaw wobec przemocy w wychowaniu dzieci, którego dr hab. Jarosz jest autorem, wynika że z roku na rok wrasta brak akceptacji dla kar fizycznych. Obecnie 75 proc. ankietowanych Polaków uważa, że nie jest to jedynie sprawa rodziców. 

Patrycja Rojek-Socha: Częściej i chętniej reagujemy na przemoc wobec dzieci? Dostrzega Pani istotne zmiany w tym zakresie?

Ewa Jarosz: Tak. Można powiedzieć, że jest zdecydowanie lepiej. Choć nadal w naszym społeczeństwie jest dość duże przyzwolenie na tego typu zachowania. Na szczęście to też się zmienia. Coraz więcej osób uważa, że rodzice nie są całkowicie bezkarni i, że dzieci nie są ich własnością. Że mamy standardy, prawo zakazujące bicia dzieci oraz wiedzę na temat tego jak  przemoc im szkodzi.

Mamy też przepis zgodnie z którymi nauczyciele, lekarze, pracownicy socjalni mają obowiązek reagować na sygnały o takiej przemocy. Jak to wygląda w praktyce?

Czytaj: Kary cielesne? Polacy coraz bardziej niechętni, ale nadal stosują>>

Tutaj też są pozytywne zmiany. W latach 90. kiedy pisałam o problemie w zakresie reagowanie przedstawicieli środowisk szkolnych , wskaźniki dotyczące chęci ich reagowania i kompetencji w tym zakresie były bardzo niepokojące. Niewiele osób miało wiedzę na temat samego zjawiska, jego rozpoznawania i identyfikowania. Był też duży odsetek, który deklarował, że nie zareaguje bo to nie jego sprawa - Not in my backyard - jak opisuje się takie zjawisko w literaturze, czyli "nie na moim podwórku".  Lepiej było nie widzieć, udawać że się nie widzi, więc nie ma sie też takiego moralnego obowiązku. Na pewno od tego okresu sytuacja znacząco się zmieniła. Także w związku ze zmianami legislacyjnymi, które obligują określone grupy zawodowe, pracujące z dziećmi, do działań.

Ale co pewien czas w mediach pojawiają się informacje np. o lekarzach, którzy przeoczyli ewidentne obrażenia dziecka lub pracownikach opieki społecznej, którzy nie reagowali... 

Myślę, że problemem nadal jest brak odpowiedniej edukacji. W gruncie rzeczy wszystko opiera się na szkoleniach organizowanych przez władze terytorialne czy np. dyrekcję szkół, środowiska prawnicze. Kandydaci na lekarzy, nauczycieli, wychowawców, pedagogów nie są kształceni w tym zakresie na studiach, a powinni. Przykład? W ramach naszych funkcji doradczych dla ustępującego Rzecznika Praw Dziecka analizowaliśmy propozycje modeli kształcenia nauczycieli, które mają być wdrażane. Zapomniano w nich o takiej kategorii jak prawa dziecka. Zwróciliśmy zresztą na to uwagę ministerstwu - w programach kształcenia nauczycieli zarówno edukacji szkolnej i wczesnoszkolnej jak i edukacji na późniejszym etapie kształcenia nie ma zagadnień dotyczących praw dzieci , nie mówiąc już o przemocy w rodzinie i przemocy wobec dzieci. To poważny mankament.

Szkolenia nie wystarczą? 

W ciągu 10 godzin nie da się przekazać kompleksowej wiedzy dotyczącej przyczyn, sposobów identyfikacji oraz zagrożeń związanych z przemocą wobec dzieci. Poza tym powiedzmy szczerze często - choć nie zawsze - są to szkolenia z tzw. doskoku. Nie ma też wspólnych, jednakowych standardów dotyczących ich jakości. I zdarza się, że przekazywana w ten sposób wiedza,  przez różne, często nieprzygotowane do tego podmioty, znacznie różniła się od tego co wynika z aktualnej wiedzy w zakresie praw dzieci. 

Czego w takim razie przyszli lekarze, policjanci, nauczyciele powinni się nauczyć?

Ta wiedza powinna być oczywiście zróżnicowana za względu na specyfikę poszczególnych zawodów, ale składać się powinna z czterech podstawowych filarów. Z jednej strony kandydatom do tych zawodów powinno się przekazać informacje na temat samego zjawiska. Czym jest przemoc wobec dzieci, jaka jest jej istota, jakie zachowania są do niej zaliczane. Bo przecież to też się zmienia. Współczesne badania pokazują, że chodzi nie tylko o przemoc fizyczną. Przemoc wobec dzieci obejmuje szerokie spektrum zachowań i zaniechań.To wszelkiego rodzaju zachowania wobec dziecka, które są krzywdzące, naruszają jego godność i dobro oraz skutkują negatywnymi konsekwencjami jeśli chodzi o jego funkcjonowanie i rozwój. Przecież przemocą może być brak opieki na dzieckiem, zaniedbywanie go.

Drugi? 

Powinni też poznać konsekwencje czyli co tego typu sytuacje i doświadczenia powodują. A to jest potrzebne m.in. do rozpoznawania i identyfikacji  tego typu przypadków. Znając je będą mogli dostrzegać niepokojące sygnały nie tylko ze strony dziecka, ale tez i rodziny czy jej otoczenia. Ważne też by osoby, które będą pracowały z dziećmi, dowiedziały się jakie są przyczyny przemocy wobec dziecka, jakie czynnika wpływają na występowanie tego zjawiska. Bo ich charakter i zakres jest różny. To zarówno czynniki indywidualne, ale także dotyczące środowiska lokalnego i ogólnospołeczne - gospodarcze, ekonomiczne,  kulturowe związane z polityką rodzinną i prawem itp..

Czekaj: Sędzia to nie terapeuta - skłóconym małżonkom nie pomoże>>

A sam sposób działania? 

Oczywiście to jest istotne. Nie wystarczy wiedza o przemocy i umiejętność rozpoznawania jej symptomów, bo przecież ważne jest to, by te osoby, które mają kontakt z dzieckiem w odpowiednim momencie i w odpowiedni, fachowy sposób zareagowały. 

Przekaz społeczny też wymaga zmian?

W mojej ocenie powinny w nim mocniej wybrzmieć prawa dziecka. Wielokrotnie słyszymy np. w reklamach: chcesz być dobrym rodzicem kup dziecku to lub tamto. A powinno wybrzmieć - w kampaniach, w medialnym przekazie - jeśli jesteś dobrym rodzicem to pamiętaj, że dziecko nie jest twoją własnością, nie możesz z nim robić tego co ci się żywnie podoba. Jeśli kochasz swoje dziecko to powinieneś zdobywać wiedzę na temat tego jak je dobrze wychowywać, jak je wspierać i jak sobie radzić. Przede wszystkim wzmacnianie kompetencji rodziców, to też może pomagać w przeciwdziałaniu przemocy.  Edukacja rodziców jest bardzo istotna, tym bardziej, że wiele zachowań przemocy wobec dzieci nie wynika bezpośrednio ze złej motywacji rodzica. Często niestety chcemy dobrze i nie wiemy jak uporać się z buntem czy trudnym zachowaniem dziecka.