„Aby kogoś ukarać po 20 latach, trzeba być mocno przekonanym, że ma to sens”. To mądre zdanie padło w uzasadnieniu orzeczenia Sądu Okręgowego w Krakowie.
Kolizja wartości i zagadnień jest oczywista. Jest sprawca. Jest wina. Powinna być i odpowiedzialność. Powinna być i kara. Jest też jednak toczący się przez lata – a czasem dekady – proces. Są wnioski prokuratorskie i - na koniec - sąd, który musi coś z tym fantem zrobić.
Czytaj: Mikołaj Kozak: Co powinno poprzedzić wniosek o areszt?>>
Bajka o ekonomice procesowej
Jedną z największych bajek w procesie karnym jest tzw. zasada ekonomiki procesowej przejawiająca się w łącznym rozpoznawaniu spraw wielu oskarżonych. Ma to w założeniu przyśpieszać proces, a faktycznie sprawia, że jeśli choruje któryś z 20 oskarżonych lub ich 3 obrońców, to sprawa „spada”.
Z tych i innych powodów takie postępowania toczą się kilkanaście, a czasem więcej, lat. Jednocześnie najczęściej nie dochodzi jeszcze do przedawnienia karalności, więc ostatecznie skazanego wzywa się do odbycia kary za czyny sprzed np. 20 lat. Jak zaplanować życie? Czy brać ślub? Co powiedzieć dzieciom? Że może się zdarzyć, że za nie wiem ile lat będę musiał odsiedzieć nie wiem ile lat? Umarł ławnik, więc odwołujemy nasze życie, bo zaczynam kolejnych 10 lat w I instancji? Sędzia był „neo”, a nie „paleo”, więc śledźmy media, co z naszą sprawą. Takie są realia. Są orzeczenia, z których wynika, że nadmierne oddalenie wykonania kary od daty czynu zabronionego jest niepożądane, ale praktyka pokazuje, że trudno na tych orzeczeniach budować plany na życie.
Praca, dom, rodzina a sprawiedliwość po latach puka
Broniłem kiedyś człowieka, który dokonywał kradzieży na głodzie heroinowym. Ukrywał się i złapali go za granicą na podstawie Europejskiego Nakazu Aresztowania. Miał do odsiedzenia sześć lat. Powiedział mi coś takiego: - Widzi pan, ja już się dawno zresocjalizowałem. Od lat nie biorę, mam normalną pracę, żonę i dzieci, a teraz wracam pod celę dla grypsujących. Co będzie, jak wyjdę?
Ja tego nie wiem i nie wiem, jakie wnioski prokuratorskie padną np. w sprawie, w której klient, którego bronię ma zarzuty o czynu z 2008 r., kiedy wiele rzeczy zrobił z głupoty. Dziś jest już innym człowiekiem. Czy powinien dostać surowy wyrok, który zniszczy mu życie, za błędy sprzed 20 lat?
Jeśli w takich sprawach będzie tryumfował formalizm, to żadne krzywdy surowymi wyrokami nie zostaną naprawione, wielu ludzi i rodzin będzie natomiast skrzywdzonych. Mówi się, że Temida jest ślepa, ale najgorzej, że bywa też głucha. Rzucam ten problem w próżnię, bo nie brakuje takich spraw i takich dylematów. Oby słusznie rozstrzygniętych.










