Od kwietnia frankowicze, którzy zdecydują się na skierowanie pozwów przeciwko bankom, muszą wybrać sąd, w którego okręgu mieszkają. Zmiana wprowadzona opublikowaną 31 marca nowelizacją procedury cywilnej ma obowiązywać przez 5 lat, a jej celem było odciążenie tzw. wydziału frankowego w Sądzie Okręgowym w Warszawie. Zmiana jest już dostrzegalna w wydziałach cywilnych w całym kraju - prezesi sądów mówią wprost, że franki skutecznie je obciążają. Do tego dochodzą problemy kadrowe i kwestie przywracania praworządności, które w okresie przejściowym, czyli do czasu zmian w KRS, mają wiązać się ze wstrzymaniem przez MS obwieszczeń o konkursach na stanowiska sędziowskie. Dlatego też pojawiają się pomysły jak z franków "wybrnąć".

Czytaj: W zależności od sądu sprawa frankowicza może potrwać i długie lata >>

Mógłby pomóc algorytm

Prof. Krystian Markiewicz, sędzia, prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia, wskazał w rozmowie z Prawo.pl, że problem ten można byłoby rozwiązać poprzez sąd elektroniczny.

- Jeśli chodzi o sprawy frankowe, to obecnie, w dużej mierze, są to powtarzalne rozwiązania. Mamy określoną liczbę kombinacji, które dla systemu informatycznego nie byłyby większym problemem, żeby poprzez sąd elektroniczny móc rozstrzygać je na poziomie I instancji. Bo obecnie wszystkie sądy rozstrzygające te kwestie w I instancji - mówię tutaj o sądach okręgowych i warszawskim wydziale frankowym - toną w tych pozwach. A to nie są sprawy skomplikowane, tu bardziej chodzi o wysokość przedmiotu sporu. Tymczasem inne sprawy cywilne, w których są dramaty ludzkie (np. odszkodowania dla ofiar wypadków) nie mogą się doczekać na rozstrzygnięcie, bo kolejkę blokują sprawy frankowe. Skoro nie ma ustawy, bo nikt się do tego nie kwapi, to rozwiązaniem byłby system informatyczny, który można przygotować w trzy miesiące - wskazuje.

Dodaje, że byłyby to konkretne rozwiązania dające duży oddech całemu sądownictwu. Jak wyjaśnia, byłoby to rozstrzyganie na podstawie algorytmów.- Mamy ileś tam kombinacji w oparciu o regulaminy bankowe, na podstawie których te umowy były zawierane. Wprowadza się to do systemu i ten kompleksowo analizuje sprawę dla sędziego w kilkanaście minut - podsumowuje.

 

Szybko się nie da

Pełnomocnicy mają jednak wątpliwości. Tomasz Konieczny, radca prawny i partner w Konieczny, Polak Partnerzy wskazuje, że jest tu kilka przeszkód natury prawnej. W jego ocenie nie można pójść w tym zakresie za daleko, bo np. zaangażowanie sztucznej inteligencji (algorytmów) do rozstrzygania spraw sądowych stoi w sprzeczności z konstytucyjnym prawem każdego obywatela do sądu oraz do co najmniej dwuinstancyjnego procesu. - Bez zmiany Konstytucji zautomatyzowanie wymiaru sprawiedliwości (w zakresie orzekania), choćby częściowe, jest więc niedopuszczalne. W ślad za zmianą ustawy zasadniczej musiałaby iść zmiana przepisów, w szczególności Kodeksu postępowania cywilnego. Nie sądzę, by ten pomysł zdobył większość konstytucyjną, a już na pewno nie da się go przeprowadzić w ciągu najbliższych miesięcy – mówmy raczej o latach - zaznacza.

Problematyczne - jak dodaje - może być również zamówienie takiego systemu dla sądownictwa. - To byłoby też duże przedsięwzięcie finansowe i organizacyjne. Myślę tu przede wszystkim o zamówieniu publicznym. Opracowanie dokumentacji przetargowej oraz sama procedura mogłaby zająć od kilkunastu miesięcy do kilku lat. Według mnie skala przedsięwzięcia byłaby porównywalna do budowy odcinka drogi ekspresowej. Koszt takiego systemu należałoby pewnie liczyć w milionach złotych - zaznacza.  - Poza tym, udrożnienie postępowań w I instancji nie załatwi problemu. Już dziś czeka się zwykle od roku do 2 lat na rozstrzygnięcie sądu drugiej instancji, a następnie prawie kolejne 2 lata na postanowienie Sądu Najwyższego o przyjęciu lub nie przyjęciu skargi kasacyjnej do rozpoznania. Jeśli algorytm szybko i pewnie z błędami/uproszczeniami, przepuściłby kolejne tysiące spraw do postępowań apelacyjnych, to okazałoby się, że trwałyby one tyle samo, co dziś  oraz II instancja łącznie. A obawiam się, że nawet dłużej, ponieważ wzrosłaby na pewno liczba uchyleń wyroków do ponownego rozpoznania właśnie z uwagi na zastrzeżenia dotyczące rozstrzygnięć czy procedury przeprowadzonej przez algorytm - podsumowuje.

Pomysł dobry, ale bez sędziego się nie obejdzie

Wojciech Bochenek, radca prawny (Bochenek, Ciesielski i Wspólnicy Kancelaria Adwokatów i Radców Prawnych) uważa natomiast, że wszelkie pomysły, które mogą wpłynąć na usprawnienie i przyśpieszenie rozpatrywania spraw, nie tylko frankowych, należy oceniać pozytywnie. Niezależenie do tego, czy są to zmiany procedury cywilnej, czy wprowadzające usprawnienia informatyczne.

- Oczywiście nie możemy zapomnieć, że wymiar sprawiedliwości ma służyć społeczeństwu i dbać o ochronę osób, które zgłaszają się do niego, licząc na ochronę prawną i sprawiedliwe rozstrzygnięcie złożonej sprawy. Dziś możemy powiedzieć, że w sprawach frankowych mamy ukształtowane orzecznictwo, którego dominującym rozstrzygnięciem jest stwierdzenie nieważności umowy kredytowej. Na bazie tak ukształtowanego orzecznictwa, z wsparciem orzeczeń TSUE, możemy projektować działania wspomagające pracę sędziów, w tym zagadnień wykorzystujących sztuczną inteligencję np. w zakresie wspierania sędziów w analizie sprawy, weryfikacji orzecznictwa itp. Natomiast, gdyby takie rozwiązania rozważano wprowadzić w 2015 r. mogłoby to być bardzo niebezpieczne dla konsumentów, gdyż był to okres kształtowania orzecznictwa. Dlatego dobór spraw musi być bardzo dobrze przemyślany, aby nie wyrządzić krzywdy obywatelom szukającym pomocy w sądach - mówi.

W jego ocenie i tak ostateczny werdykt powinien wydać sędzia, który "jedynie wspiera i posiłkuje się ułożonym algorytmem". - Z drugiej strony, sądy mają narzędzia, które mogą przyczynić się do przyśpieszenia postępowań np. w sprawach frankowych nie ma potrzeby przeprowadzania wszystkich dowodów zgłaszanych przez banki, chociażby w zakresie zgłoszonych świadków lub dokumentów. Po ostatniej nowelizacji k.p.c mamy dział IIb zatytułowany postępowanie z udziałem konsumentów, które daje podstawy do usprawnienia postępowania i nie dopuszcza wszystkich pism procesowych składanych przez przedsiębiorców. We wrześniu 2023 r. TSUE wydał wyrok w sprawie C-139/22, który wskazał, że sąd nie musi weryfikować przesłanek abuzywności, jeżeli tożsame postanowienie umowne zostało wpisane do rejestru klauzul niedozwolonych. Z drugiej strony po grudniowych wyrokach Trybunału, konsument nie musi już składać przed sądem oświadczenia o skutkach nieważności umowy kredytu - wylicza.

Czytaj: W mediach szybkie zmiany, w sądownictwie szykuje się dłuższa batalia >>

Sprawy frankowe to nie "królik doświadczalny"

Iwonę Dorotę Gajek, dyrektor zarządzającą Pionu Prawnego w Banku BNP Paribas, martwi podejście do orzekania w sprawach frankowych jako do „powtarzalnych rozwiązań”, do których rozwiązania wystarczy algorytm. - Choć obserwujemy też, że sędziowie często mylą rodzaje umów i stosują argumentację nieadekwatną do argumentów podniesionych w pozwie, co powoduje, że również tradycyjne orzekanie nie jest idealne. Nie ma wątpliwości, że na pewno pomocny w sądach byłby system automatyzacji, jednak warto zacząć od spraw prostszych, mniej zawiłych. Do takich zdecydowanie nie należą sprawy frankowe - mówi.

Dodaje, że sztuczna inteligencja może być pomocna, ale sądy, w krajach, w których ją dopuszczono, odpowiedzialność za orzeczenia przypisały niezmiennie sędziom. - Przeszkodą w zastosowaniu algorytmu w sprawach frankowych są choćby wzorce umowne (każdy bank stosował inne), inne rodzaje umów, inne zakresy informacji o ryzyku. To tylko niektóre z powodów, dla których rozpatrywanie spraw frankowych poprzez stosowanie algorytmów jest niemożliwe - podsumowuje.

W podobnym tonie wypowiada się mec. Konieczny. -  Oczywiście można stworzyć bazę rozstrzygnięć i pasujących uzasadnień wyroków powiązaną z poszczególnymi umowami kredytów. Sprawy te jednak nie polegają wyłącznie na tym, by sąd ustalił nieważność umowy kredytu w związku z określonymi klauzulami abuzywnymi, które w umowie zostały zawarte. Najczęściej przy okazji dochodzi również do rozliczeń finansowych. System musiałby zatem w jakiś sposób analizować przedkładane do pozwu zaświadczenia z banku, dokonywane wezwania i potrącenia czy także pozwy wzajemne, które się przecież pojawiają. Dziś problemem jest poprawne zaimportowanie danych z zaświadczenia papierowego lub w formacie PDF do formatu arkusza kalkulacyjnego Excel - zaznacza.

W jego ocenie "życiowe dla setek tysięcy kredytobiorców i najistotniejsze dla nich sprawy frankowe, o kilkusettysięcznej wartości przedmiotu sporu" nie powinny być "królikiem doświadczalnym" dla testów sztucznej inteligencji w wymiarze sprawiedliwości. - Jeśli już, to zacząłbym od spraw o najmniejszej wadze i wartości, czyli np. spraw uproszczonych czy wykroczeniowych (np. powtarzalne sprawy o zwrot kosztów wynajmu pojazdu zastępczego z polisy OC czy pozwy o zwrot pożyczek gotówkowych, tzw. chwilówek) - podsumowuje mec. Konieczny.