We wtorek, 30 września, startuje we Wrocławiu Yellow Ribbon Run. Patronat medialny nad wydarzeniem objęło m.in. Prawo.pl. Jak tłumaczy Agnieszka Bresler ze Stowarzyszenia Kobietostan, idea YRR jest prosta: pobiegnijmy razem przeciw uprzedzeniom.
— W równych koszulkach, w imię drugiej szansy, w akcie wsparcia człowieka. W biegu uczestniczyć będą osoby osadzone, ich rodziny, byli osadzeni, kuratorzy, sędziowie, funkcjonariusze służby więziennej, mieszkańcy Wrocławia. Yellow Ribbon Run to inicjatywa, która narodziła się w Singapurze jako symbol drugiej szansy dla osób opuszczających zakłady karne. Dziś wydarzenie organizowane jest m.in. w Czechach, na Litwie i w Chorwacji. W tym roku po raz pierwszy zawita do Polski, a konkretnie do Wrocławia, który jako pierwsze Miasto Sprawiedliwości Naprawczej w kraju otwiera się na ideę wspólnoty bez uprzedzeń i podziałów. Ale wrocławskie YRR to coś więcej niż wydarzenie sportowe – to przestrzeń wspólnoty, kultury, refleksji i rozmowy o tym, czym jest druga szansa — opowiada Agnieszka Bresler.
Czytaj: Grzegorz Miśta: Readaptacja społeczna skazanych w Polsce nadal wyzwaniem>>
Oprócz biegu szereg wydarzeń
Bresler wskazuje, że biegowi towarzyszyć będzie szereg wydarzeń.
— Przede wszystkim zaprezentujemy spektakl "Lost Angeles" zrealizowany z kobietami osadzonymi w Oddziale Zewnętrznym w Turawie — spektakl, w którym opowiadają o pragnieniu stworzenia innego, lepszego świata, świata bez przemocy, świata, do którego i ja chętnie bym się przeniosła. Na widzów przez cały dzień czekać też będą dwie wystawy: wystawa foto berlińskiej artystki Siny Opalki, której fotografie opowiadają o dwóch stronach więziennego muru, oraz instalacja audio złożona z wywiadów przeprowadzonych z kobietami, które opuściły już zakłady karne i opowiadają o trudzie odbudowywania swojego życia po zakończeniu kary. Drugiego dnia YRR realnie spotkamy się przy wspólnym stole: w formule niemoderowanej debaty "long table" porozmawiamy o stygmie, która towarzyszy doświadczeniu izolacji więziennej. W dyskusji udział wezmą kuratorzy, sędziowie, funkcjonariusze, ale też osadzeni i byli osadzeni, bo to oni są właściwymi ekspertami w tym temacie — zapowiada.
Grzegorz Miśta, dyplomowany kurator specjalista, akcentuje, że jednym z wydarzeń YRR jest instalacja audio z osobistymi historiami osób z doświadczeniem powrotu do społeczeństwa po odbyciu kary więzienia.
— I te nagrane przez nas historie są bardzo mocne, raczej smutne. Pokazują zderzenie między potrzebą zmiany a realnymi możliwościami. Okazuje się, że zamiast być coraz łatwiej z każdym dniem oddalającym od chwili przekroczenia więziennej bramy, jest coraz trudniej. Jak ciężki jest stygmat osoby „osadzonej". Ich kara się nie kończy — wskazuje Miśta.
Teatr dla osadzonych
— Stowarzyszenie Kobietostan to organizacja społeczno-artystyczna, która tworzy teatr blisko życia – w miejscach i z ludźmi, których głosy zbyt często pozostają niewysłuchane. W centrum działań Kobietostanu znajdują się kobiety – zwłaszcza te doświadczające wielopoziomowego wykluczenia: osoby pozbawione wolności, w kryzysie bezdomności, z marginesów społecznych. Szczególną uwagę Stowarzyszenie kieruje na sytuację kobiet osadzonych oraz ich rodzin. Od lat wypracowujemy i wdrażamy ogólnopolski, innowacyjny model pracy twórczej z osobami w kryzysie i wykluczeniu, w tym z osobami odbywającymi karę pozbawienia wolności. W 2022 roku Stowarzyszenie zainicjowało pierwszy w Polsce ośrodek sztuki na terenie więzienia. – Centrum Sztuki Osadzonych przy Zakładzie Karnym w Krzywańcu. Za to działanie otrzymałyśmy Nagrodę im. Haliny Machulskiej (przyznawaną przez warszawski Teatr Ochoty) oraz nagrodę Krasnala Sprawiedliwka za szczególne działania na rzecz sprawiedliwości naprawczej we Wrocławiu. W naszych programach prowadzonych obecnie w Zakładzie Karnym w Krzywańcu, Areszcie Śledczym w Opolu i jego Oddziale Zewnętrznym w Turawie rocznie bierze udział dziesiątki, a nawet setki osadzonych. Może naszym największym sukcesem jest to, że zdecydowana większość z tych osób mówi o teatrze jako o przestrzeni zmiany życia, pozostaje z nami w kontakcie na długo po opuszczeniu bram więzienia — i nie trafia tam z powrotem — wskazuje Agnieszka Bresler.
— Tworzymy teatr z osobami odbywającymi karę pozbawienia wolności na różnych jej etapach. Wspieramy w ten sposób proces resocjalizacji — wskazuje Iwona Konecka ze Stowarzyszenia Kobietostan. Dodaje, że nie jest to klasyczna resocjalizacja. — Tworzymy teatr z osobami odbywającymi karę pozbawienia wolności – i to teatr rozumiany jako proces. Nasza metoda polega na tym, że nie gramy „dla" nich, ale z nimi. Osadzone współtworzą spektakle: od pomysłu i scenariusza, przez ćwiczenia i próby, aż po premierę. Wspólna praca nad przedstawieniem staje się przestrzenią, w której można budować zaufanie, uczyć się współdziałania i komunikacji, przeżywać własne emocje w bezpiecznych ramach sztuki. Te doświadczenia wspierają proces resocjalizacji i szerzej – społecznej readaptacji, bo pozwalają osobom w izolacji sprawdzić się w nowych rolach i zobaczyć, że mogą wnieść coś wartościowego do wspólnoty — mówi.
Jak opisuje Konecka, na scenie i wokół niej wydarza się coś, co rzadko ma miejsce w więzieniu: doświadczenie bycia razem w atmosferze akceptacji i wzajemnego wsparcia. — Osoby osadzone uczą się współpracować, rozwiązywać konflikty, ale też odkrywają w sobie talenty, o których często wcześniej nikt im nie mówił. Zyskują poczucie sprawczości – że mają wpływ na swoje życie i na otoczenie. Paradoksalnie, teatralna maska nie ukrywa, lecz odsłania – pozwala bezpiecznie sięgnąć do najgłębszych emocji i pokazać je światu. Kulminacją jest pokaz spektaklu, kiedy wychodzą na scenę przed publiczność. To niezwykle mocny moment – bo przemiana dotyczy obu stron. Osadzone dają coś od siebie: swoją pracę, wrażliwość, odwagę. Publiczność z kolei dostrzega w nich pełnowartościowych ludzi, a nie tylko „więźniów". Dzięki temu rodzi się most porozumienia. Bo przecież nie tylko więzień musi być gotowy do wyjścia – również społeczeństwo musi być gotowe, by go przyjąć — podkreśla.
Wokół readaptacji
Jakimi metodami docierać do kobiet skazanych, aby ułatwić im readaptację i powrót do społeczeństwa?
— Odpowiem z perspektywy teatru: takimi, które przywracają poczucie sprawczości, zwiększają pewność siebie, rozwijają kreatywność. To może zabrzmieć banalnie, ale kobiety odsiadujące wyroki pozbawienia wolności potrzebują zmienić perspektywę. Spojrzeć na same siebie i swoją przyszłość świeżymi oczami, odważyć się na więcej, uwierzyć w swoje możliwości, tak aby po wyjściu na wolność nie wracać do starych nawyków, środowisk, ścieżek — wskazuje Agnieszka Bresler.
— Bardzo często słyszę od kobiet, które uczestniczą w naszych projektach: "myślałam, że nie dam rady, że się nie nadaję, ale okazało się, że dałam, że mogę i to dodaje mi wiary, że po wyjściu stąd też będę mogła, że sobie poradzę, że tu nie wrócę". Do tego dochodzi jeszcze jeden aspekt, szczególnie dotkliwy w przypadku kobiet: stygmat. Kobietom w naszym społeczeństwie "nie wypada" trafić do więzienia. Wstydzi się za nią cała rodzina, wstydzą się sąsiedzi, wstydzą się dzieci. I ona po powrocie do swojej lokalnej społeczności mentalnie wcale z tego więzienia nie wychodzi, zmaga się z przytłaczającą stygmatyzacją, niechęcią społeczną, karą za to, że "zawiodła" jako matka, żona, opiekunka. Mężczyzn ten problem prawie nie dotyka, wzorzec nieobecnego ojca jest jednak w polskich rodzinach na tyle powszechny, że też szeroko akceptowany — podkreśla Agnieszka Bresler.
Jak dodaje, kobieta musi znaleźć w sobie bardzo dużo siły, żeby przestać się karać i żyć dalej — dlatego w procesach resocjalizacyjnych tak ważne jest, aby wzmacniać jej poczucie własnej wartości, umożliwiać jej samorozwój i wzmacniać kondycję psychiczną. Jej kara powinna się kończyć w dniu, w którym wychodzi na wolność - podsumowuje.
Wskazuje, że dla motywacji kluczowe jest oddanie sprawczości w ręce osadzonych. — Moim zdaniem dużym problemem systemu penitencjarnego jest niska decyzyjność osób osadzonych. System, aby działał sprawnie, musi sprawować nadzór i wyznaczać odgórnie poszczególne kroki, ścieżki, przestrzenie, ale z perspektywy osób osadzonych to odbiera im jakąkolwiek decyzyjność i sprawczość. Na czas odsiadki mają niejako związane ręce, mają się dostosować i słuchać poleceń. Tymczasem oni muszą ćwiczyć się w podejmowaniu dobrych decyzji i braniu odpowiedzialności za samych siebie, bo to właśnie złe decyzje doprowadziły ich do tego miejsca. Często obserwuję trudność, z jaką zmagają się w teatrze osadzeni w trakcie improwizacji — zbyt duża doza wolności, brak sztywnych reguł wprowadza ich w stan paniki, nie wiedzą, co robić, nie są przyzwyczajeni do takiej swobody. Jednocześnie często powtarzają, że teatr jest dla nich jedyną dostępną przestrzenią podejmowania decyzji, że tu mogą współtworzyć, mieć pomysły i wcielać je w życie, a to przypomina im o tym, że po wyjściu na wolność znów będą za siebie decydować. Teatr partycypacyjny, który uprawiamy, a więc taki, w którym każda osoba staje się pełnoprawnym twórcą, jest w warunkach izolacji penitencjarnej bezpieczną przestrzenią praktykowania wolności — zaznacza Agnieszka Bresler.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Linki w tekście artykułu mogą odsyłać bezpośrednio do odpowiednich dokumentów w programie LEX. Aby móc przeglądać te dokumenty, konieczne jest zalogowanie się do programu. Dostęp do treści dokumentów w programie LEX jest zależny od posiadanych licencji.










