Krzysztof Sobczak: W opublikowanej niedawno wspólnie z Pawłem Bańczykiem i nagrodzonej przez miesięcznik Przegląd Sądowy książce piszecie państwo o skokowym w ostatnich latach wzroście liczby pytań prejudycjalnych kierowanych z Polski do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Ale podajecie tam dane do 2020 roku, a jak to wyglądało w ubiegłym roku?

Agnieszka Frąckowiak-Adamska: Był dalszy wzrost, chociaż dynamika nieco osłabła, to już nie są takie skoki jak w poprzednich kilku latach. A warto przypomnieć, że o ile przez wiele lat była to liczba poniżej 10 takich pytań, to w latach 2016 i 2017 było ich po 19, w kolejnym roku już 31, a w 2020 r. – 38. 

Czytaj: Wręczono nagrody za książki przydatne w wymiarze sprawiedliwości>>

 

 

To dość znaczące daty, bo jak pamiętamy, 2016 to pierwszy rok rządów obecnie panującej ekipy politycznej, która dziarsko przystąpiła do gruntowanych zmian w prawie i ustroju państwa. To uzasadnione skojarzenie?

Tak, ponieważ ten tak duży przyrost pytań prejudycjalnych kierowanych do Trybunału Sprawiedliwości ma w dużym stopniu związek z kryzysem praworządności w Polsce. To był impuls, który spowodował, że sędziowie odkryli na nowo instytucję pytań prejudycjalnych. 

Czytaj też: Zakres pytania prejudycjalnego - komentarz praktyczny >

 


Odkryli, czy zostali zmuszeni przez okoliczności, że jest też taka droga do wyjaśniania wątpliwości w procesie stosowania prawa?

Tak właśnie było. Kryzys wywołał taką reakcję polegającą na sięgnięciu po pytania prejudycjalne. I wtedy zaobserwowaliśmy mniej więcej podwojenie ich liczby. W ubiegłym roku sytuacja trochę się ustabilizowała. Może dlatego, że duża część tych zagadnień wymagających wyjaśnienia w takim trybie, została już poruszona. 

Czytaj też: Zaniechanie skierowania do Trybunału Sprawiedliwości pytania prejudycjalnego jako przedmiot uchybienia na podstawie art. 258 TFUE. Glosa do wyroku TS z dnia 4 października 2018 r., C-416/17 >

Czy można powiedzieć, że ten skokowy przyrost liczby pytań do unijnego trybunału był skutkiem sytuacji, w której pewnych problemów nie dało się inaczej rozwiązać?

Pytania prejudycjalne w pewnym momencie stały się ostatnią deską ratunku, gdy Komisja Europejska zapowiedziała w grudniu 2017 r. pozwanie Polski za zmiany w Sądzie Najwyższym polegające na nagłym obniżeniu wieku przejścia w stan spoczynku jego sędziów, ale realizacja tego zamiaru przeciągała się. Komisja, która zgodnie z wcześniejszym zwyczajem powinna skargę sformułować w ciągu dwóch miesięcy, zwlekała z tym 10 miesięcy. I wtedy polskie pytania prejudycjalne niejako zastąpiły jej skargę przeciwko Polsce, a potem Komisja, chyba ośmielona sukcesem tych pytań, wniosła  swoją skargę. Choćby z tego punktu widzenia wartość pytań prejudycjalnych jest nie do przecenienia. 

Czytaj też: Granice kompetencji Trybunału Sprawiedliwości do wydawania orzeczeń prejudycjalnych >

Czy części, a może nawet większości tych spraw nie dałoby się rozwiązać w kraju, choćby kierując skargi do Trybunału Konstytucyjnego? Bo przecież w pierwszym rzędzie u źródła tych problemów było naruszenie zasad konstytucyjnych. 

Stanowczo tak. Normy naszej konstytucji są bardzo podobne do unijnych, tak samo chronią niezawisłość i niezależność sądów. Trybunał Sprawiedliwości musiał jednak zastąpić brak efektywnej kontroli konstytucyjności w Polsce.

Czyli gdy są na przykład wątpliwości co do istnienia warunków do niezależności sądów i niezawisłości sędziów, są dwie alternatywne ścieżki – do Trybunału Konstytucyjnego lub do Luksemburga. Ale jak wiemy, jedna z nich przestała być skuteczna, to została ta druga.

Tak właśnie jest, chociaż jest to ścieżka trudniejsza. Skierowanie pytania do Trybunału Konstytucyjnego jest łatwiejsze. 

A mimo to liczba skarg do Trybunału Sprawiedliwości UE od kilku lat dynamicznie rośnie, a tych do Trybunału Konstytucyjnego drastycznie spada. To coś znaczy. 

Mimo, że przygotowanie pytania prejudycjalnego do Trybunału Sprawiedliwości wymaga od sędziego większego wysiłku, to zrozumiałe, że prawnicy zwrócili się ku efektywnej kontroli, zdając siebie sprawę, że Trybunał Konstytucyjny już jej nie zapewnia. I we wniosku Komisji Europejskiej z 2017 r. o wszczęcie postępowania przeciwko Polsce na podstawie artykułu 7 Traktatu o Unii Europejskiej, jest właśnie zarzut braku efektywnej kontroli konstytucyjności. 

Sprawdź PROCEDURĘ: Wykładnia prounijna >

Czy z tego, że z naszego kraju do unijnego trybunału trafia więcej pytań powinniśmy się cieszyć, bo w ten sposób porządkujemy sobie prawo, lepiej dostosowujemy je do unijnych standardów, czy raczej martwić, że to jednak skutek kryzysu w naszym państwie?

Bardziej to drugie. Ale niestety, tak wygląda cały rozwój ludzkości, że kryzysy stymulują do poszukiwania nowych rozwiązań. Ale za to miejmy nadzieję, że z tego trudnego okresu wyjdziemy wzmocnieni. Bo trzeba pamiętać, że samą Unię Europejską tworzono w reakcji na okropności pierwszej i drugiej wojny światowej. Bez tych tragedii być może państwa europejskie nigdy nie zdobyłyby się na taki projekt. Może więc także kryzys praworządności w Polsce przełoży się na większe zrozumienie wartości niesionych przez Unię, a także, czego rządzący teraz Polską raczej nie brali pod uwagę, na pogłębienie integracji europejskiej. Bo przecież przy okazji odpowiadania na pytania prejudycjalne z Polski Trybunał Sprawiedliwości został zmuszony do wyrażenia pewnych zasad, o których wcześniej wprost nie mówiono, bo nigdy wcześniej Unia nie mierzyła się z ograniczaniem niezależności sądów w państwie członkowskim. Tak więc ten kryzys ma również wiele konsekwencji pozytywnych.  Chociaż na pewno lepiej byłoby dojść do tych pozytywów bez takich negatywnych zjawisk, jakie teraz obserwujemy w Polsce. Lepiej by było też, gdybyśmy sami byli w stanie naprawiać swój system, bez oczekiwania na załatwienie tego przez Unię. Nie możemy też oczekiwać, że Unia zastąpi nas w wyborze drogi praworządności. 

Sprawdź PROCEDURĘ: Pytanie prejudycjalne sądu administracyjnego do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej >

Czy w sytuacji, gdy Trybunał Konstytucyjny orzeka o wyższości prawa krajowego nad unijnym i stwierdza, że orzeczeń Trybunału Sprawiedliwości UE można nie wykonywać, a do tego na różne sposoby wywiera się presję i straszy sędziów, osłabnie ich motywacja do kierowania pytań prejudycjalnych do TSUE?

Myślę, że sędziowie, którzy zadawali pytania prejudycjalne, ani nie przestraszą się tymi groźbami i ewentualnymi szykanami, ani nie potraktują poważnie tych antyunijnych orzeczeń Trybunału Konstytucyjnego. A działania tego ostatniego oceniam jako samowykluczanie się Polski ze wspólnoty prawa, jaką jest Unia Europejska. Gdyby poważnie potraktować te wyroki Trybunału Konstytucyjnego, to następnym krokiem powinno być po prostu opuszczenie Unii. Bo nie można być w jakiejś wspólnocie kwestionując jej podstawowe zasady. Uważam te orzeczenia za nieodpowiedzialne i szkodliwe dla naszego kraju.