4 marca w Sejmie uroczyście przedstawiono pakiet czterech projektów, które mają uzdrowić sytuację w Trybunale Konstytucyjnym. Jednym z nich, projektem uchwały, posłowie mają zająć się już 6 marca. Wśród propozycji są też zmiany w Konstytucji - nad nimi pracować ma senacka komisja ustawodawcza. Tu trzeba przede wszystkim zaznaczyć, że droga do ich wprowadzenia łatwa nie będzie, a same propozycje - w ocenie rozmówców Prawo.pl są niewystarczające.  

Czytaj: Cztery akty prawne mają uzdrowić Trybunał Konstytucyjny >>

Kwestia pierwsza - jak zmienić Konstytucję

To, co jest potrzebne do zmiany Konstytucji, reguluje art. 235. Konstytucji. Zgodnie z nim projekt ustawy o zmianie Konstytucji może przedłożyć co najmniej 1/5 ustawowej liczby posłów, Senat lub Prezydent Rzeczypospolitej.

Zmiana Konstytucji następuje w drodze ustawy uchwalonej w jednakowym brzmieniu przez Sejm i - w terminie nie dłuższym niż 60 dni przez Senat. Pierwsze czytanie projektu ustawy o zmianie Konstytucji może odbyć się nie wcześniej niż trzydziestego dnia od dnia przedłożenia Sejmowi projektu ustawy.

Co ważne, ustawę o zmianie Konstytucji uchwala Sejm większością co najmniej 2/3 głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów oraz Senat bezwzględną większością głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby senatorów.

Potem marszałek Sejmu przedstawia prezydentowi Rzeczypospolitej uchwaloną ustawę do podpisu, a głowa państwa ma na to 21 dni od dnia przedstawienia i zarządza jej ogłoszenie w Dzienniku Ustaw.

Co w propozycjach?

Projekt zakłada m.in. zmianę art. 193 Konstytucji. Obecnie, zgodnie z nim, każdy sąd może przedstawić Trybunałowi Konstytucyjnemu pytanie prawne co do zgodności aktu normatywnego z Konstytucją, ratyfikowanymi umowami międzynarodowymi lub ustawą, jeżeli od odpowiedzi na pytanie prawne zależy rozstrzygnięcie sprawy toczącej się przed sądem. Po zmianach ma on otrzymać brzmienie: Każdy sąd może przedstawić Trybunałowi Konstytucyjnemu pytanie prawne co do zgodności aktu normatywnego z Konstytucją, ratyfikowanymi umowami międzynarodowymi lub ustawą, jeżeli od odpowiedzi na pytanie prawne zależy rozstrzygnięcie sprawy toczącej się przed sądem, a bezpośrednie zastosowanie Konstytucji, o którym mowa w art. 8 ust. 2, jest dla uzyskania tego rozstrzygnięcia niewystarczające.

Chodzi więc o wskazanie, że sędziowie mogą i powinni stosować rozproszoną kontrolę konstytucyjności przepisów - co też wielu z nich robiło w ostatnich latach, kiedy m.in. pogłębiał się kryzys w TK.

Kolejna zmiana kwestia to art. 194 Konstytucji. Obecnie, zgodnie z nim Trybunał Konstytucyjny składa się z 15 sędziów, wybieranych indywidualnie przez Sejm na 9 lat spośród osób wyróżniających się wiedzą prawniczą, a ponowny wybór do składu Trybunału jest niedopuszczalny. Z kolei prezesa i wiceprezesa Trybunału Konstytucyjnego powołuje prezydent Rzeczypospolitej spośród kandydatów przedstawionych przez Zgromadzenie Ogólne Sędziów Trybunału Konstytucyjnego.

Zgodnie z propozycjami ma do art. 194 zostać dopisane, że osoba, która sprawowała mandat posła, senatora, posła do Parlamentu Europejskiego lub wchodziła w skład Rady Ministrów, może zostać wybrana na stanowisko sędziego Trybunału Konstytucyjnego, jeżeli od wygaśnięcia mandatu lub zakończenia pełnienia funkcji w Radzie Ministrów, upłynęły co najmniej 4 lata. Z kolei jeśli chodzi o prezesa i wiceprezesa Trybunału Konstytucyjnego to - zgodnie ze zmianą - ma ich powoływać prezydent na 3 lata spośród dwóch kandydatów przedstawionych na każde z tych stanowisk przez Zgromadzenie Ogólne Sędziów Trybunału Konstytucyjnego. Ponowne powołanie na stanowisko prezesa i wiceprezesa Trybunału ma być możliwe jest tylko raz.

Ustawa zmieniająca Konstytucję ma też uregulować kwestie związaną z wyborem pierwszego "nowego" składu TK. I tak, w terminie 14 dni od dnia jej wejścia w życie Sejm większością 3/5 głosów miałby wybrać 15 sędziów Trybunału Konstytucyjnego. Jeżeli wyboru tego nie uda się dokonać, w terminie 2 miesięcy od dnia wejścia w życie ustawy Sejm dokonywałby wyboru 15 sędziów Trybunału Konstytucyjnego bezwzględną większością głosów.

W skład "nowego" Trybunału Konstytucyjnego wchodziliby:

  • 5 sędziów wybranych indywidualnie na 3 lata;
  • 5 sędziów wybranych indywidualnie na 6 lat;
  • 5 sędziów wybranych indywidualnie na 9 lat.

Z kolei prezydent miałby przyjąć ślubowanie od sędziów Trybunału Konstytucyjnego, wybranych na podstawie ust. 1, nie później niż w terminie 7 dni od dnia ich wyboru przez Sejm.

Z kolei jeśli chodzi o obecnych sędziów TK, to z dniem wejścia w życie ustawy zmieniającej Konstytucję wygasłaby ich kadencja, a swoje funkcje pełniliby do czasu wyboru następców. Mieliby - po zakończeniu pełnienia funkcji - prawo do przejścia w stan spoczynku. Z kolei sędziowie Trybunału Konstytucyjnego, którzy zostali wybrani przez Sejm w dniu 8 października 2015 r. (ci, na miejsce których wybrano tzw. sędziów dublerów) i nie złożyli ślubowania wobec prezydenta mieliby prawo do przejścia w stan spoczynku z dniem wejścia w życie ustawy.

Celem ma być odpolitycznienie TK

Prof. dr hab. Marcin Matczak z Wydziału Prawa i Administracji UW zastrzega, że zespół ekspertów Fundacji Batorego, który jest autorem projektu ustawy TK, nie jest autorem tej propozycji dotyczącej zmiany Konstytucji. - Co nie oznacza, że się od niego odcinamy czy uważamy za zły – zaznacza.

Dodaje, że głównym założeniem tych zmian jest odpolitycznienie Trybunału Konstytucyjnego, który - by móc dalej funkcjonować - potrzebuje odzyskania autorytetu. - Tego nie da się zrobić, jeśli będzie tak upolityczniony, jak jest teraz. Jednym z elementów odpolitycznienia jest kadencyjność prezesa TK. Częstsze zmiany na tym stanowisku uniemożliwią zdominowanie prac Trybunału przez jedną osobę, jak to miało miejsce w przypadku pani Juli Przyłębskiej. Jej bliskie relacje z Jarosławem Kaczyńskim i jego partią, połączone z długotrwałą - i jak wiemy, nielegalną - prezesurą były jednym z głównych czynników upolityczniających Trybunału Konstytucyjnego. Trzeba z tego wyciągać wnioski na przyszłość – podkreśla prof. Matczak.

Burza w szklance wody i pogłębianie chaosu?  

Dr Kamil Stępniak, konstytucjonalista z Uniwersytetu Warszawskiego, nie ukrywa, że pakiet projektów aktów normatywnych, które mają uzdrowić sytuację w Trybunale Konstytucyjnym, jest założeniem "niestety utopijnym".

- Mając na względzie sytuację polityczną nie mam większych wątpliwości, że obecny Sejm nie zgromadzi większości do uchwalenia zmiany Konstytucji. Sam projekt ustawy o zmianie Konstytucji budzi moje zastrzeżenia, chociażby w zakresie wprowadzenia do naszego porządku prawnego tzw. mieszanego modelu kontroli Konstytucji. Z jednej strony sędziowie przecież mogą bezpośrednio stosować ustawę zasadniczą na podstawie art. 8 ust. 2 Konstytucji RP, a z drugiej zaś, w momencie alarmowania przez obecną koalicję, że ponad 3 tys. sędziów ma status "neo-sędziego", to może powodować jeszcze większy chaos prawny odnośnie stwierdzania konstytucyjności danych przepisów w poszczególnych sprawach - mówi.

Ma wątpliwości także do zmian dotyczących wyboru sędziów TK. - Retoryka wyboru nowych sędziów, świadcząca o tym, że konieczne jest poszukiwanie większości 3/5 w parlamencie dla powołania sędziego TK jest fasadowa. Projekt bowiem zakłada, że w przypadku nieznalezienia odpowiedniej większości przez dwa miesiące, sędziego wybiera się większością bezwzględną. Zatem wcale ten konsensus nie będzie potrzebny. Ponadto niezrozumiałe jest dla mnie to, że niniejszą większość wprowadza się do Konstytucji wyłącznie w ramach pojedynczego wyboru (tzn. w razie tzw. resetu TK), a nie na stałe - wskazuje.

 

TK nie polityczny, ale sędziów wybiorą politycy

Prof. Krystian Markiewicz, prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia, przyznaje, że potwierdzenie w Konstytucji, iż sędziowie mogą sprawować kontrolę konstytucyjną nie jest złe. - Aczkolwiek nie zmiana to faktu, że - zawsze byłem zdania - iż sądy mogą same stosować rozproszoną kontrolę konstytucyjną, zresztą ją stosowały, na co jest wiele przykładów. Jest to więc typowa zmiana, która miałaby rozwiązywać wątpliwości a nie uważam, że tworzyłaby coś innego. Zmian art. 194 - zgodnie z którą sędziami TK nie mogliby być politycy aktualnie sprawujący funkcję jest też krokiem w dobrym w kierunku, ale zupełnie niewystarczającym - zaznacza.

Dlaczego? Jak wyjaśnia, główny problem tkwi w tym, że to Sejm wybiera sędziów TK, którzy później mają kontrolować wyniki pracy Sejmu i Senatu. - Jeśli więc podchodzimy do zmian w Konstytucji, po raz pierwszy od jej uchwalenia, to powinny one być dużo głębsze, bo to co zaproponowano to niewielkie poprawki, a nie reakcja, która powinna wynikać z doświadczeń z ostatnich lat - wskazuje.

Jak dodaje można się zastanawiać nad różnymi formułami. - Ważne jest to, by starać się przestrzegać tej zasady, która ma gwarantować daleko idącą bezstronność przy rozstrzyganiu spraw. Zawsze będą daleko idące wątpliwości czy sędzia, który został wybrany przez polityków naprawdę jest bezstronny, niezależny. Mam na myśli Trybunał Konstytucyjny i Trybunał Stanu. To jest taka wada pierwotna, którą staramy się później minimalizować przez dopowiedzenia, dookreślenia, bezpieczniki, które są w obecnym projekcie. Jeśli chcemy zmieniać Konstytucję, co nie jest niczym złym, to dobrze by było takie zmiany poprzedzić szerokimi dyskusjami na ten temat. To nie jest zmiana takich czy innych przepisów ustawy, w przypadku, których można się zastanawiać jak wyprostować pewne kwestie w ramach nowelizacji itp. Zmiana Konstytucji powinna mieć szersze uzasadnienie i jej podstawą powinna być szersza dyskusja. Przypomnę, że Iustitia proponowała ponad dwa lata temu zmianę Konstytucji i powołanie Trybunału Rzeczypospolitej, który przejąłby funkcje obu Trybunałów - wskazuje.

Prof. Grzegorz Wierczyński z Uniwersytetu Gdańskiego nie ukrywa, że nie rozumie celu inicjatywy zmian w Konstytucji, bo - jak mówi - nie ma ona najmniejszych szans na zdobycie wymaganej większości.

- Nie pochwalam też podejścia "no dobra nie udało się, zaczynamy od nowa". Dobre prawo wymaga ciągłego doskonalenia istniejących rozwiązań, a nie zaczynania ciągle od nowa. Przywrócenie praworządnie działającego TK będzie wymagało wielu lat ciężkiej pracy. Obecnie (przy takim składzie Sejmu i takim prezydencie) realnie możemy jedynie zatrzymać wchodzenie w życie wyroków wydanych w składzie, w którym zasiada osoba nieuprawniona. Wymaga tego od nas ETPCz i obowiązki płynące z jego wyroku ciążą na każdym polskim organie władzy. Na zmiany ustawodawcze (a może nawet konstytucyjne) przyjdzie czas, gdy ich wprowadzenie stanie się realne - podsumowuje.