Prezydencki projekt jest już w Sejmie. Zmierza do zmiany art. 72 dotyczącego dobra dziecka - po ust. 2, mówiącym o tym, że dziecko pozbawione opieki rodzicielskiej ma prawo do opieki i pomocy władz publicznych, miałby zostać dodany ust. 2a., zgodnie z którym: przysposobić można dziecko, tylko dla jego dobra, wspólnie mogą tylko małżonkowie, i zakazane jest przysposobienie przez osobę pozostającą we wspólnym pożyciu z osobą tej samej płci.

W uzasadnieniu projektu wskazano, że "troska o dzieci nierozerwalnie łączy się z ochroną rodziny, jako naturalnego środowiska, w którym dziecko jest otoczone miłością, gdzie zaspokajane są jego potrzeby emocjonalne i życiowe, gdzie jest wychowywane do swoich przyszłych ról i funkcjonowania w społeczeństwie". Dodano też, powołując się na stanowisko Trybunału Konstytucyjnego, że ochrona rodziny realizowana przez władze publiczne musi uwzględniać przyjętą w konstytucji wizję rodziny, jako trwałego związku kobiety i mężczyzny nakierowanego na macierzyństwo i odpowiedzialne rodzicielstwo, a to oznacza, "że preferowanym przez ustawodawcę związkiem mającym mieć charakter rodziny jest związek oparty na małżeństwie". 

Czytaj: Jest wniosek ministra sprawiedliwości o wypowiedzenie konwencji stambulskiej>>
 

Domknięcie drzwi dla singli i związków nieformalnych 

Zmiana konstytucji oczywiście nie jest łatwa do przeprowadzenia, wymaga uchwały większości 2/3 posłów w obecności co najmniej połowy Sejmu i bezwzględnej większości senatorów, w obecności co najmniej połowy Senatu. W ocenie prawników fakt, że taki pomysł trafił do Sejmu i jest projektem prezydenckim, ma jednak duże znaczenie, podobnie jak zainicjowanie przez Ministerstwo Sprawiedliwości kwestii wypowiedzenia konwencji stambulskiej i zbieranie podpisów pod jej "polską wersją" czyli projekt Chrześcijańskiego Kongresu Społecznego oraz Instytut na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris "Tak dla rodziny, nie dla gender". Przypomnijmy, że w jego preambule wskazano, że "rodzina stanowi jedno z najcenniejszych dóbr  ludzkości", "jest fundamentem ładu społecznego i podstawową wspólnotą społeczną, pierwotną wobec państwa i autonomiczną wobec władz publicznych", a "małżeństwo to dobrowolny i trwały związek kobiety i mężczyzny, który podlega szczególnej ochronie prawa krajowego". 

- Obie propozycje są niebezpieczne i w razie ich przyjęcia będą szkodliwe i dyskryminujące. Samo już zadeklarowanie w konstytucji, że odbiera się komuś jakieś prawo lub wolność, jest sprzeczne z ideą tego aktu prawnego. Poza tym, różnicowanie sytuacji osób podchodzących samodzielnie do procedury adopcji tylko i wyłącznie z uwagi na fakt, że pozostają w nieformalnym związku tej samej lub różnej płci, stanowić będzie przejaw dyskryminacji - wskazuje adwokat Paweł Knut z kancelarii Knut Mazurczak Adwokaci. 

W ocenie części prawników uniemożliwi to również, co do zasady, adopcję dzieci osobom samotnym, a tym samym również tym pozostającym w nieformalnych związkach. Tym bardziej, że już teraz preferowane są małżeństwa. Związki nieformalne - konkubinaty nie wystarczają z punktu widzenia polskiego prawa do adopcji dzieci. Zgodnie z art. 115 par 1 Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego, wspólnego przysposobienia dzieci mogą dokonać tylko małżonkowie, z kolei singiel - staje przed koniecznością przekonania, że jako samotny rodzic adopcyjny zdoła pełnić funkcję obojga rodziców - podoła większej ilości obowiązków. 

Czytaj: Sprzedam dziecko w dobre ręce - w Polsce kwitnie szara strefa adopcji>>
 

Radca prawny Aleksandra Ejsmont mówi wprost, że nie ma wątpliwości, że taka zmiana nie będzie więc zgodna z dobrem dzieci.
- To rozwiązanie wykluczy szereg osób z procesu adopcyjnego.
Przykładowo część osób pozostających w związkach nieformalnych zrezygnuje z przysposobienia, co tak naprawdę będzie skutkowało pozbawieniem wielu dzieci szansy na kochającą rodzinę – bo przecież związek nieformalny czy samotny rodzic, nie są w świetle uzasadnienia projektu preferowanym modelem rodziny - mówi.

Problem dostrzega również adwokat Piotr Kaszewiak z kancelarii Kaszewiak Parada i Wspólnicy. - Choć samo uzasadnienie zmian w konstytucji nie wyklucza dopuszczalności adopcji dzieci przez osoby samotne - obawiam się, że ewentualna zmiana  pogłębi nieufność do samotnych kandydatów na rodziców. Skoro bowiem przedmiotem tak wielkiej troski ustawodawcy jest to, aby dziecko nie trafiło przypadkiem pod opiekę osoby homoseksualnej - tym większe będzie przyzwolenie na nieufność wobec osoby, która nie funkcjonuje w małżeństwie lub przynajmniej konkubinacie z osobą przeciwnej płci - wskazuje. 

 


Sąd oceni "heteroseksualność"? 

W tym miejscu warto odwołać się do przepisów Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego, gdzie nie ma przeszkód do tego, by osoba samotna przysposobiła dziecko. Artykuł  114 [1] KRiO przesądza, że warunkiem przysposobienia jest pełna zdolność do czynności prawnych oraz ustalenie, że kwalifikacje osobiste potencjalnego rodzica uzasadniają, że będzie ona/on należycie wywiązywała/ł się z obowiązków przysposabiającego.

- Tyle teorii - niestety praktyka pokazuje, że bywa z tym bardzo trudno. Osoby samotne, które uczestniczyły w procedurach adopcyjnych żalą się, że niepozostawanie w małżeństwie lub w ogóle brak partnera przyjmowano z wyraźną nieufnością. Najczęściej zatem „samotne” przysposobienia - jeśli mają już miejsce - dotyczą dzieci adoptowanych przez np. ciocie/wujków lub babcie/dziadków po śmierci biologicznych rodziców - a zatem w obrębie tej samej rodziny. Niemal zasadą jest jednak to, że w Ośrodkach Adopcyjno-Opiekuńczych preferuje się kandydatów będących małżonkami - mówi mec. Kaszewiak. 

Jego zdaniem podniesienie takich reguł do rangi konstytucyjnej prowokować będzie do dalszego, niż dotąd, penetrowania sfery prywatności kandydatów na rodziców. - Czy dojdziemy zatem do przeprowadzania w postępowaniach sądowych dowodu heteroseksualności? Kto miałby go przeprowadzać? Jak miałby on wyglądać? Co wreszcie z art. 47 Konstytucji, która zapewnia każdemu z nas prawo do ochrony prawnej życia prywatnego, rodzinnego oraz do decydowania o swoim życiu osobistym? - zastanawia się. 

W ocenie mec. Knuta to też wyłom w logice stojącej za obecnie obowiązującymi przepisami zapewniającymi opiekę prawną nad dziećmi.
- Ich priorytetem jest zapewnienie ochrony dobra dziecka. Orientacja seksualna opiekuna nie ma przy tym najmniejszego znaczenia. Nie powinna być brana pod uwagę jako kryterium decydujące o przyznaniu lub odmowie przyznania opieki nad dzieckiem. Ze smutkiem trzeba przyznać, że projektowane zmiany wyżej stawiają uprzedzenia, poświęcając na ich rzecz właśnie dobro dziecka - mówi. I dodaje, że jeśli zostaną wprowadzone, będą naruszały prawo do poszanowania życia rodzinnego par jednopłciowych i ich dzieci, które wyrażone jest m.in. w Europejskiej Konwencji Praw Człowieka i Konwencji o Prawach Dziecka. 

 

Narzędzie do sporów okołorozwodowych

Prawnicy obawiają się, że skutkiem mogłyby być kuriozalne sytuacje, gdy np. dzieci, zamiast pod opiekę najbliższych, trafiałyby do domu dziecka. Taka regulacja mogłaby też stać się narzędziem w postępowaniach dotyczących władzy rodzicielskiej. 

Mecenas Knut przypomina, że zgodnie z obowiązującym prawem, sąd może powierzyć sprawowanie pieczy zastępczej nad dzieckiem m.in. starszemu rodzeństwu. - I słusznie, bo w niektórych sytuacjach to właśnie rodzeństwo w najlepszym stopniu zabezpieczy dobro dziecka. Co jednak, jeśli np. starszy brat pozostaje jednocześnie w związku tej samej płci z inną osobą? Czy wciąż będzie mu mogła zostać powierzona piecza zastępcza nad młodszym rodzeństwem? Zmiany proponowane przez prezydenta nie obejmują takich sytuacji, więc wydaje się, że ich ewentualne wprowadzenie nie wpłynie na położenie osób, które obecnie sprawują pieczę zastępczą, pozostając jednocześnie w związku tej samej płci z innymi osobą - mówi adwokat. Dodaje, że trudno jednak zrozumieć dlaczego proponowane przepisy mają różnicować sytuację osoby mającej adoptować dziecko od sytuacji tej, której ma być powierzona piecza zastępcza.

Nie ma też wątpliwości, że taka zmiana byłaby wykorzystywana w trakcie rozwodów, na salach sądowych. - Przykładowo, w razie rozwodu i powierzenia władzy rodzicielskiej wyłącznie matce dziecka, która następnie stworzyła relację tej samej płci z inną osobą, były mąż mógłby argumentować, że matka dziecka nie gwarantuje najlepszego zabezpieczenia dobra dziecka, a w konsekwencji powinno się jej odebrać władzę rodzicielską np. na jego rzecz - podsumowuje.

Nie ten kierunek 

O tym, że z adopcjami w Polsce jest źle mówi się od wielu lat. Rok temu wprowadzono przepisy, które mają ukrócić nielegalne adopcje. Obecnie rodzicom, którzy zgodzą się na adopcję swojego dziecka, w celu osiągnięcia korzyści majątkowej lub osobistej grozi od trzech miesięcy do pięciu lat więzienia, i tyle samo tym, którzy się na to zdecydują. Problemem jest też długotrwała procedura, coraz częściej zdarzają się też przypadki kiedy rodzice adopcyjni chcą "oddać" adoptowane dziecko. 

- Adopcja jest bardzo szczególną procedurą, powinna być poprzedzona bardzo wnikliwą weryfikacją rzeczywistych motywacji rodziców adopcyjnych, bo może np. decydują się oni na przysposobienie by ratować związek, a także ich kompetencji wychowawczych - tego, czy poradzą sobie z opieką nad dzieckiem, które ma za sobą bardzo trudne doświadczenia - i to są kwestie, które powinny podlegać ocenie przy podejmowaniu decyzji o przysposobieniu - mówi mecenas Ejsmont. Dodając, że tego rodzaju weryfikacja zmniejsza ryzyko późniejszych spraw o rozwiązanie przysposobienia - co, jeśli się zdarzy, jest kolejną traumą dla dziecka.

Istotną kwestią, która powinna być w ocenie prawników uregulowana jest to, że rodzice adopcyjni często nie otrzymują pełnych informacji na temat dziecka, jego stanu zdrowia. A potem nie radzą sobie z tą sytuacją. Wskazują, że potrzebne są zmiany systemowe, gwarantujące im nieograniczone wsparcie różnego rodzaju specjalistów w tym psychologów, tak by mogli liczyć na realną pomoc także po formalnym zakończeniu procedury przysposobienia. 

- Może należy zastanowić się nad wprowadzeniem rozwiązań gwarantujących rodzicom adopcyjnym pełen dostęp do informacji o stanie zdrowia i przeszłości dziecka, tak by mogli oni zdecydować czy mają w sobie gotowość na podjęcie się opieki np. nad dzieckiem z różnego rodzaju deficytami. Te kwestie wydają mi się priorytetowe i to nad nimi należy się pochylić, a nie nad ograniczeniami kręgu osób, które mogą przysposobić dziecko - dodaje Aleksandra Ejsmont.