Zakaz, ale niepełny

Czy rzeczywiście obowiązujące w kodeksach etycznych adwokatów i radców prawnych zapisy są barierą w stosowaniu rozliczeń według metody nazywanej przez kodeks radcowski po łacinie pactum de quota litis, czy bardziej znanej z angielskiej nazwy success fee? Nie całkiem, ponieważ jednoznaczne w swej treści paragrafy z tych kodeksów mają w jednym i drugim przypadku ciąg dalszy. Np. kodeks radcowski dodaje, że dopuszczalna jest natomiast taka umowa, w której przewiduje się dodatkowe honorarium za pomyślny wynik sprawy, a kodeks adwokacki: adwokat może zawrzeć umowę przewidującą dodatkowe honorarium za pozytywny wynik sprawy.
A jak jest w praktyce? Większość radców prawnych i adwokatów przyznaje, że stosuje takie rozliczenia w praktyce i podają nawet na to przykłady. - Prowadzimy obecnie taką sprawę w ramach postępowania administracyjnego, gdzie właściciel nieruchomości stara się o ich odzyskanie, ale nie stać go na ponoszenie wszystkich kosztów tej procedury. Opłaca więc na bieżąco część podstawowych kosztów, ale jesteśmy umówieni na premię zależną od wyniku postępowania i przychodu ze sprzedaży nieruchomości. Tych nieruchomości jest kilka, nie wiadomo które z nich da się odzyskać, więc w tym momencie nie wiemy, jaką zapłatę otrzymamy za tę pracę - mówi Rudolf Ostrihansky z kancelarii Sołtysiński Kawecki Szlęzak.
O podobnej sprawie mówi radca prawny z Katowic Jędrzej Klatka, którego klient miał sądowy spór o kilka milionów złotych. Ponieważ także w tym przypadku firma miała kłopoty finansowe, obsługujący ją radca zgodził się pracować za minimalną stawkę wynikającą z rozporządzenia ministra sprawiedliwości (7200 zł za spór o kwotę ponad 200 tys. zł) i specjalną premię od odzyskanej kwoty. Ponieważ sprawa zakończyła się sukcesem, uzgodniona suma wpłynęła na konto kancelarii.
Z kolei radca prawny Michał Kocur z warszawskiej kancelarii Woźniak Kocur sp.j. wspomina, jak dla jednego z klientów prowadził sprawę przeciwko jego kontrahentowi na około 2,5 mln zł. - Wygraliśmy, ale egzekucja była tylko częściowo skuteczna. Okazało się, iż kontrahent pozbył się nieruchomości i innych składników majątkowych na rzecz różnych osób. Wytoczyliśmy więc kilka procesów ze skargi paulińskiej. Dodatkowo jeszcze pozwana spółka pozwała naszego klienta. Jasne stało się, iż wobec dużej ilości spraw opartych na tych samych faktach, musimy znaleźć inny sposób rozliczeń z klientem, niż gdybyśmy prowadzili dla niego tylko jedną sprawę. Usiedliśmy więc razem z klientem do stołu i uzgodniliśmy stałą kwotę za prowadzenie każdej ze spraw w poszczególnej instancji. W przypadku gdy uda nam się wyegzekwować pozostałą część długu, klient zobowiązany jest zapłacić sucess fee, przy czym część już zapłaconego nam wynagrodzenia zostanie zaliczona na poczet tego sucess fee - mówi.
Z ciekawą formą rozliczeń z klientami można było zapoznać się także w związku z zainicjowaniem we wrześniu przez
kancelarię Wierzbowski Eversheds zbierania osób zainteresowanych złożeniem pozwu zbiorowego przeciwko BRE Bankowi. Przystępujący do dnia złożenia pozwu miał uiścić 1500 zł za pierwszą instancję i 1500 zł za drugą – jeśli w ogóle do niej dojdzie. Przewidziano też „premię za sukces” dla prawników – po 1000 zł od każdego poszkodowanego, ale tylko wtedy, gdy grupa będzie liczyła mniej niż 150 osób.

W małych kancelariach urzędowa tabela i negocjacje