Na zdj. od lewej:  Ewa Usowicz – dyrektor Działu Serwisów Informacyjnych Wolters Kluwer, Beata Superson – Polowiec – wspólnik w kancelarii Polowiec i Wspólnicy, Agnieszka Krysik – wspólnik w kancelarii Grabowski i Wspólnicy, Julita Mazurkiewicz  – general counsel Europe w Phillips Industries, Małgorzata Surdek – partner w kancelarii CMS, Maciej Ślusarek  - wspólnik w kancelarii Leśnodorski Ślusarek i Wspólnicy, Cezary Żelaźnicki – partner w PwC Legal

Sytuacja kobiet na rynku prawniczym to główny temat konferencji inaugurującej działanie Fundacji "Women in Law". Celem nowego przedsięwzięcia jest wspieranie studentek prawa i prawniczek w ich działaniach, pomoc w rozwoju oraz integrowanie środowiska prawniczego poprzez wymianę wiedzy i dobrych praktyk. Nad tym, czy prawniczki "blokuje" szklany sufit czy labirynt i dlaczego prosta droga do kariery bywa trudna - gorąco dyskutowano w panelu prowadzonym przez Ewę Usowicz, szefową portalu Prawo.pl. 

 


Po pierwsze - wejście w męski świat 

Panelistki, wymieniając się swoimi doświadczeniami, przyznawały że rozpoczynając ścieżkę kariery próbowały dostosowywać się nie tylko do reguł panujących na rynku i w danej kancelarii, ale też próbowały wzmocnić swoją wiarygodność, zachowując się jak koledzy. Dodawały, że jako bardzo początkujące prawniczki, nie miały świadomości, że kobiety mają pełen wachlarz narządzi do działania i mogą z niego korzystać. 

- Żeby wyglądać poważnie przychodziłam w garniturze i wydawało mi się, że muszę ten mój młody wiek "przykrywać" pewnym naddatkiem agresji. Miałam szczęście, że trafiłam na swojej drodze na mecenas Jolantę Nowakowską-Zimoch. Pokazała mi, że nawet jeśli naprzeciw mnie siedzi impertynencki adwokat, to można zachować absolutny spokój i klasę. I, że zachowanie bardziej koncyliacyjne wcale nie oznacza słabości - mówiła  Małgorzata Surdek, partner w kancelarii CMS. 

Czytaj: Zainaugurowano działanie Fundacji "Women in Law">>

Wskazywała też, że nie ma wątpliwości, że sufity i labirynty, z którymi muszą zmagać się kobiety, niewątpliwie na rynku prawniczym istnieją.
- Nie będę malować trawy. Ja też byłam prawniczką, która czekała na awans, na odkrycie. I dopiero wtedy dowiedziałam się, ze zarabiałam, niestety, o wiele mniej, niż moi koledzy - mówiła. Przyznała też, że przychodząc do kancelarii, sama zaproponowała zbyt niską stawkę wynagrodzenia, bo myślała, że nie powinna prosić o więcej. - Mój pracodawca spojrzał na mnie z lekkim politowaniem i dorzucił mi 1000 złotych więcej, co wówczas było niebagatelna kwotą - wspominała mec. Surdek. 

Julita Mazurkiewicz, radca prawny, general counsel Europe Phillips Industries i prokurent Phillips Polska, przyznała, że w jej branży przeważają mężczyźni i obecność kobiety - prawniczki wielokrotnie budziła zdziwienie i próby sprawdzenia czy dysponuje wystarczającą wiedzą. Zwróciła równocześnie uwagę na inny problem - o ile mężczyźni niezależnie od zajmowanego stanowiska wspierają i "lubią" swoich kolegów, o tyle kobiety często chronią swoje stanowisko, jako jedyne zajmowane na pewnym poziomie przez kobietę. 

- Kobieta - kobiecie wilkiem? - dopytywała Ewa Usowicz. 

- Chciałam podjąć ten temat, bo kobiety - prawniczki powinny się lubić i wspierać w tym zawodzie, podobnie jak mężczyźni - odpowiedziała mec. Mazurkiewicz dodając, że to jej postulat, który pomógłby w rozbijaniu szklanych sufitów. 

Wewnętrzne bariery skutecznie blokują 

Prawniczki przyznawały, że istotne blokady są w nich samych.  

- Wydaje mi się, że jest to pewien stereotyp, gdy mówimy o labiryncie czy szklanym suficie. Bo każdy dokonuje w pewnym momencie własnych wyborów. Także takich, że część pań, gdy jest już przy "suficie", to przestaje się dalej rozwijać - mówiła radca prawny Beata Superson-Polowiec wspólnik w Polowiec i Wspólnicy. 

Wskazywała, że sama próbowała zachęcić do dalszego rozwoju kilka prawniczek, które z tego nie skorzystały. - Miały duże możliwości, ale dały się utwierdzić w przekonaniu, że poświęcenie się rodzinie jest najważniejsze, samoograniczały się i nie chciały godzić pracy z wychowywaniem dzieci. Bywało, że potem tego żałowały, ale powrót do zawodu po latach nie był już możliwy. Podejście kobiet, które nie potrafią zawalczyć o swoją prawniczą karierę jest też  widoczne w kancelariach - kobiety rzadko przychodzą i pytają co dalej, jaki jest na nie pomysł, a ich szef często wychodzi z założenia: skoro nie przyszła, to nie chce awansować - dodała mec. Superson - Polowiec. 

Także mec. Mazurkiewicz wskazywała, że na szklany sufit można patrzeć również z innej perspektywy - czyli osoby, która coś osiągnęła i stanęła przed koniecznością wyboru co dalej. - Oznacza to, że mimo wiedzy, kompetencji, doświadczenia, w danym miejscu nie można już nic więcej osiągnąć. Chęć "przebicia się" oznacza więc zmianę, a często boimy się porzucać wygodną posadę. 

I dodała, że dlatego istotne jest wsparcie innych prawniczek. Pokazywanie - poprzez ich doświadczenie zawodowe i życiowe, że można skutecznie łączyć te dwa obszary. 

Czytaj: Pomoc prawna tylko od wykwalifikowanego prawnika - adwokatura ma projekt>>

Mówiła o tym również radca prawny Agnieszka Krysik, wspólnik w kancelarii Grabowski i Wspólnicy. Wskazywała, że ważne jest również by prawniczkę do rozwoju zachęcali przełożeni, pokazując, że jej kompetencje i doświadczenie są dostrzegane. 

Prawnicy pewniejsi siebie od prawniczek

Podczas dyskusji kilkukrotnie wracał temat braku pewności siebie. Cezary Żelaźnicki - radca prawny, partner w PwC Legal, nawiązał do jednej z rekrutacji, którą prowadził. Jak mówił, biorąca w niej udział kandydatka - prawniczka, mimo że miała takie same kompetencje jak kandydat - prawnik, miała znacznie niższe oczekiwania finansowe. - Ostatecznie nie została przyjęta, choć nie z tego powodu. Ale gdyby tak się stało, otrzymałaby zapewne właśnie taką stawkę, jaką sama zaproponowała - dodał. Zaznaczył jednak, że są określone "widełki" płacowe dla poszczególnych stanowisk i wynagrodzenie dla zatrudnianego prawnika musi się w nich mieścić - nie może być wyższe, ale także nie niższe.

Zarówno mec. Żelaźnicki, jak i mec. Maciej Ślusarek - adwokat, wspólnik w kancelarii Leśnodorski Ślusarek i Wspólnicy podkreślali, że bycie partnerem czy wspólnikiem, to nie jest łatwy kawałek chleba i często wymaga dyspozycyjności i wielogodzinnej pracy. - Z tego samego powodu nie ma w zarządach zarówno młodych kobiet, jak i młodych mężczyzn - ojców. Bo klientowi nie można powiedzieć - nie mogę dziś zrobić ważnej telekonferencji, bo muszę gdzieś zawieźć dziecko - mówił mec. Ślusarek.

Kobiety w zarządach są potrzebne 

Prawnicy byli także zgodni, że różnorodność w zarządach kancelarii jest nie tylko konieczna, ale przede wszystkim potrzebna. Bo takie kancelarie są lepiej zarządzane.  

- O całkowicie męskich zarządach mogę coś powiedzieć, bo cztery lata spędziłam w liceum męskim i to był koszmar - mówił mec. Ślusarek, dodając, że jego nauczycielką zawodu była wspaniała prawnik Ewa Pruchniewicz i kobiety-prawniczki wpływały na jego pracę i karierę. 

Mec. Cezary Żelaźnicki podkreślał, że nie jest tak, że kobiety są gorszymy prawnikami, a prawnicy, co do zasady, lepszymi. Przyznał, że u niego w kancelarii został "przegapiony" moment, w którym mężczyzn zaczęło być w zarządzie więcej, niż kobiet. - Przyczyn jest wiele, także taka, że jak koleżanka jest w ciąży i idzie na zwolnienie, a potem na urlop macierzyński to często w kancelariach się o niej trochę zapomina. Potem trudno jest wrócić - powiedział. I dodał, że własnie świeżo upieczonym partnerem w PwC Legal została prawniczka, która tylko co wróciła po urlopie macierzyńskim.

- Skandalem jest to, że prawniczki nie mają takiego wsparcia jak etat czy opłacane składki ZUS - mówił mec. Ślusarek - przy ogromnym aplauzie sali. To rzeczywiście poważny problem, który musi zostać załatwiony przez samorząd adwokacki.