O konieczności wsparcia adwokatek i studentek prawa, by były bardziej konkurencyjne na rynku mówi się od dawna. Prawniczki, które problemem się zajmują i go analizują podkreślają, że parytety nie wystarczą. Działania pozwalające na rozwój - jak mówią - powinny zacząć się jeszcze na studiach. Bo - dodają - studentkom trzeba pokazywać różne opcje i możliwości, wzmacniać ich mocne strony i mówić wprost, że przykładowo prawo rodzinne jest wyborem, nie koniecznością. 

 


Swoją działalność właśnie zainaugurowała fundacja "Women in law", która ma wspierać prawniczki w działaniach, pomagać w rozwoju, i integrować środowisko prawnicze poprzez wymianę wiedzy i dobrych praktyk. 

Temida jest kobietą, ale ...

Prawniczki nie mają wątpliwości, że to kobiety - choćby biorąc pod uwagę liczbę studentek, ale też aplikantek, są przyszłością zawodu. Dodają, że zupełnie inaczej wygląda to jednak biorąc pod uwagę liczbę kobiet we władzach samorządów prawniczych, choćby - Naczelnej Rady Adwokackiej, zarządach kancelarii czy wśród właścicieli kancelarii. 

Czytaj: Szklany sufit czy labirynt? Eksperci: stereotypy ograniczają prawniczki>>
 

- Wynika to z kilku kwestii. Jednym z problemów jest brak wiary we własnej możliwości. Jeśli jest praca w kancelarii, w samorządzie to zawsze jest kobieta, która ją wykona. Z drugiej strony, kiedy mówię tym fantastycznym kobietom, które działają w samorządzie, startuj na dziekana, startuj na prezesa, odpowiadają: ja się do tego nie nadaję. Bez wiary we własne możliwości, w to, że możemy zmienić świat i możemy być liderami, nikt nam nie pomoże i nie pomoże nam także żaden parytet, który będzie wprowadzony -  mówi adwokat Anisa Gnacikowska, zastępca sekretarza Naczelnej Rady Adwokackiej. 

Wśród kolejnych barier - na jaką wskazują - jest presja społeczeństwa na standardową rolę kobiety, jako matki, skupiającej się na rodzinie i dzieciach. 

Problem dostrzega też dr Małgorzata Eysymontt z SWPS Uniwersytetu Humanistycznospołecznego w Warszawie. Jak podkreśla, w polskim wymiarze sprawiedliwości - co pokazują statystyki -   pracuje znaczenie więcej kobiet niż mężczyzn, ale te proporcje są charakterystyczne głównie dla niższego szczebla - w sądach tam gdzie są referendarze, asystenci. 

Czytaj: Będzie batalia o formularze uzasadnień, prawnicy alarmują: uniemożliwią odwołania>>

- Im wyższy szczebel, wyższa instancja, to kobiet co raz bardziej brakuje. To dlaczego mówi się, ze Temida jest kobietą? Bo to jest ten pierwiastek sprawiedliwości, który utożsamia prawo, ład, niweluje chaos - mówi ekspertka. I dodaje, że podobnie jest wśród studentów studiów prawniczych - 70 proc. to kobiety. Im wyżej - gorzej. - Choć u nas na 64 doktorów, 34 to kobiety - dodaje. 

Parytet - nie, wsparcie tak

Prawniczki zgodnie podkreślają, że kluczem poprawy sytuacji nie są parytety, a wspólne działanie i wsparcie kobiet przez kobiety. 

- Kobiety powinny wspierać kobiety. W czasach gdy debatowaliśmy nad stworzeniem w NRA zespołu do spraw kobiet, największymi przeciwnikami takiej komórki, jednostki organizacyjnej były sama kobiety, bo wychodziły z założenia, że nie potrzebna jest im walka o prawa kobiet. A przecież chodziło o znalezienie płaszczyzny wymiany doświadczeń, każda kobieta potrzebuje wsparcia - dodaje adwokat Gnacikowska. 

Wtóruje jej szefowa zespołu, adwokat Katarzyna Gajowniczak-Pruszyńska, wicedziekan ORA w Warszawie. Wyjaśnia, że zespół pracuje nad stworzeniem platformy dla kobiet w adwokaturze, poprzez którą będą mogły się zintegrować, porozmawiać o problemach, szukać wsparcia.

-  Adwokatura męska nie zawsze rozumie problemy kobiet adwokatek. W te działania włączamy kolejne pokolenie adwokatek, które będą to wsparcie i dobrze pojętą solidarnością kobiecą szerzyć. To pewien pozytywny lobbing na rzecz kobiet, przejawiający się choćby w obserwowaniu jaki jest skład redakcji głównego pisma adwokackiego, czy piszą do niego kobiety, czy nie, jak obsadzone są rady itp. - mówi. 

 

Dodaje, że same prawniczki muszą zdecydować, czy chcą kandydować, aktywnie pracować na najwyższych stanowiskach samorządowych, czy też nie. 

Taką decyzję podjęła profesor Monika Całkiewicz, wicedziekan Okręgowej Izby Radców Prawnych w Warszawie. Będzie kandydować na stanowisko dziekana. Ona również podkreśla, że do takiej decyzji nie można nikogo zmuszać.

- Może niektórzy powiedzą, że za mało wspieram kobiety. Nie chodzi jednak o to żeby były parytety, by sztucznie zmuszać kobiety do zajmowania mniej lub bardziej eksponowanych stanowisk, by wchodziły do jakichś ciał, w których być może nie do końca chcą i nie do końca jest im to po drodze. Bardziej chodzi o ty by nie blokować, wspierać, i o to żeby wspierać się też wzajemnie - mówi.