Szczególnie dawniej była to także w dużym stopniu wina przepisów pozwalających na łatwe torpedowanie biegu sprawy przed sądem. Ostatnio w gdańskim Sądzie Apelacyjnym zapadł wyrok, w ważnym wątku słynnej niegdyś afery wydawnictwa Stella Maris. Nic nadzwyczajnego, można by rzecz, gdyby nie to, że od skierowania aktu oskarżenia minie w tym roku…16 lat. Wyrok zaś uchylił uniewinnienie oskarżonych, a zatem sprawa jeszcze potrwa i zapewne doczeka się „pełnoletności”, a kto wie, czy nie więcej. Proces w sprawie trójmiejskiej tragedii Grudnia’70 r. trwał od 1994 r. do 2015 r. W jednym z warszawskich sądów okręgowych od 14 lat toczy się relatywnie prosta sprawa dotycząca korupcji gospodarczej. W innej, osądzenie porywaczy zabrało sądom okręgowemu i apelacyjnemu, po sprawnym, ale rozległym 18-miesięcznym śledztwie, prawie 7 lat i zabierze kolejny czas na skutek uchylenia wyroku w niewielkiej, ale istotnej części.

Granice przyzwoitości przekroczone

Autor niniejszego artykułu, z własnych doświadczeń, jak każdy sędzia, prokurator, czy adwokat przytoczyć może jeszcze wiele przykładów spraw, w których odległość czasowa między osądzanym zdarzeniem a rozstrzygnięciem przekracza granice przyzwoitości, czasem dramatycznie. Ze szkodą dla wszystkich uczestników procesu.

 

 

Wedle statystyk Ministerstwa Sprawiedliwości przeciętny czas zbadania sprawy o przestępstwo na etapie sądowym w sprawie karnej w okresie od 2011 r. do 2020 r. oscylował od między 7 a 9 miesiącami w sądzie okręgowym i około kwartału w sądzie rejonowym. Nie negując tych danych, powstało jednak sporo sentencji na temat znaczenia statystyki. Już brytyjski XIX-wieczny premier Benjamin Disraeli mawiał, że istnieją trzy rodzaje kłamstw: kłamstwa, okropne kłamstwa i statystyki. To, rzecz jasna, spora przesada. Niemniej sama matematyka mocno zaciemnia obraz rzeczywistości. Przede wszystkim nic nie mówi o indywidualnych sporach, dramatach i problemach. A w sądzie o człowieka przecież chodzi, nie o cyfry.  

 


Niesprawiedliwa sprawiedliwość po latach

Sprawiedliwość dochodzona po wielu latach nie jest żadną sprawiedliwością. Jest jej namiastką, a czasem wręcz kpiną z niej. Oskarżony nie pamięta już czego od niego chcą. Ewentualnie niewinny, próżno czeka oczyszczenia. Prokurator, często któryś z kolei, zatracił już dawno emocję oskarżycielską, a nawet realną wiedzę  o sprawie. Sędzia próbuje upchać kolejny termin w kalendarzu zapełnionym dziesiątkami innych zadań. Pokrzywdzony bezskutecznie czeka na moralne i finansowe zadośćuczynienie. W dodatku, po latach nawet wykonanie kary zaczyna być problematyczne, nie bywa priorytetem, bo „przecież to było tak dawno…”. Para idzie w gwizdek, państwo nie spełnia należycie swej podstawowej roli, np. w ujęciu Maxa Webera. 

WZORY DOKUMENTÓW:

 

Każda sprawa karna może być poprowadzona dobrze lub źle. W tym drugim przypadku, może to być wina funkcjonariuszy danej służby śledczej i prokuratora (choć czasem ten drugi nie ma już szans naprawy błędów tych pierwszych), a z ich zaniechaniami boryka się potem sąd. Jednak i po stronie sędziów nie brak osób niekompetentnych, zachowawczych, albo nie panujących nad tokiem sprawy. Na pracę ich wszystkich zaś – co gorsza, przy niedoborach kadry urzędniczej, w dodatku fatalnie wynagradzanej - nakładają się wspólną „czapą” niedociągnięcia organizacyjne oraz gigantyczny natłok zadań do wykonania. Sporządzić, wykonać, przesłuchać, opisać, wydać, postanowić, odtajnić, utajnić, zwolnić, dyżurować, zanalizować, przedłużyć, skontrolować, uzasadnić, wyłączyć, dołączyć, skopiować, udostępnić, przyznać…

Czytaj także: Sędzia Wręczycka: Orzekanie na posiedzeniach niejawnych może godzić w prawa stron>>

Problem systemowy

Problem jest niewątpliwie systemowy i takowych wymaga rozwiązań. Potraktowania wszystkich elementów bezpieczeństwa wewnętrznego, którego najważniejszą częścią jest szeroko rozumiany wymiar sprawiedliwości, jako wspólnej, częściowo nierozerwalnej konstrukcji. W przypadku usprawnienia postępowań karnych obejmuje to zmiany organizacyjne, funkcjonalne i proceduralne. W istocie, należałoby w szerokiej dyskusji – w której z pewnością, jak to w Polsce, trudno będzie o rozsądny konsensus, acz próbować zawsze trzeba – przy udziale nowej komisji kodyfikacyjnej określić podstawowe paradygmaty procesu karnego, a następnie w oparciu o nie częściowo dostosować rozwiązania w konstrukcji Policji, Prokuratury i sądownictwa oraz przystąpić do prac nad stworzeniem nowego kodeksu postępowania karnego.  Być może takiego, który skieruje się ku bardziej kontradyktoryjnemu przebiegowi procesu sądowego, jak chcieli tego twórcy reformy k.p.k. z 2015 r. Pod warunkiem, że nie przebiegnie to w cieniu fetyszyzacji owego spojrzenia na proces jako pojedynek dwóch przeciwników, ani oczekiwania przeprowadzenia śledztwa o zabójstwo w trzy dni. Rzeczywistość to nie amerykański film, a sala sądowa to nie teatr, ani ring sportowy, lecz miejsce ostatecznego, ale odpowiednio wcześniej przygotowanego, sporu o rozstrzygnięcie o prawdzie w ujęciu reguł karnoprawnych. Z pewnością też wiele zmian w powyższych podmiotach „przedsądowych” można przeprowadzić zawczasu, już usprawniając stopniowo ich funkcjonowanie.

Czytaj: Wznowienie postępowania karnego w związku rozstrzygnięciem organu międzynarodowego >

Czytaj także: W sądach coraz więcej e-rozpraw. I wciąż pytania o prawa stron>>

Ludzie, kwalifikacje, narzędzia

Sędzia osądzi każdą, tym bardziej poważną sprawę, szybko i sprawnie tylko, gdy jednocześnie spełnionych zostanie kilka warunków: będzie dobrze wyszkolonym profesjonalistą, obsługiwanym przez profesjonalną i należytą ilościowo kadrę urzędniczą, nie myślącym o trzystu sprawach naraz do załatwienia i kilkudziesięciu uzasadnieniach do napisania. Oraz wyposażonym w narzędzia prawne (proceduralne) umożliwiające, ale i realnie wymuszając szybką i sprawną pracę. W przeważającej części te uwarunkowanie dotyczą też pracy prokuratorskiej, czy policyjnej.

 

Odejść od zasady legalizmu

Warto w tym miejscu zasygnalizować kilka bardzo ważnych kwestii, które powinny być przedmiotem rozmowy i decyzji o modelu procesu, a wręcz praworządności na polu reguł prawa karnego. Po pierwsze, czy nie najwyższy czas odejść wreszcie od tak twardej zasady legalizmu jak obecnie ustanowiona w kodeksie. Świat nie jest, nie był i nigdy nie będzie sprawiedliwy. To tylko ideał, do którego może część z nas chciałaby dążyć, ale nierealizowalny z wielu bardzo pragmatycznych przyczyn, głównie związanych z czynnikiem ludzkim. Tymczasem polska procedura karna tego nie dostrzega, każąc ścigać niemal wszystkich za niemal wszystkie przewiny. W efekcie, jak to w życiu, postulując formalnie łapanie za ogon wszystkich srok w zasięgu wzroku, marnotrawimy czas, siły i pieniądze. Nie chodzi, oczywiście, o szerokie pobłażanie przestępcom, ale o zracjonalizowanie polityki karnej, w zasadzie jej jądra. Czy karać sprawnie i skutecznie zwłaszcza poważniejszych przestępców, czy wciąż próbować osiągać ideał.

Czytaj: Zasada legalizmu a cele procesu karnego >

Odciążyć i jeszcze raz odciążyć sądy

Ograniczenie zasady legalizmu byłoby mocnym i rzeczywistym krokiem w tę stronę. Obecnie próbuje się to, na razie w bardzo wstępnej fazie, realizować przez proponowaną instytucję sędziów pokoju. To dobra inicjatywa, jeżeli zostanie przemyślana, a potem mądrze zorganizowana. Trudno podzielić pogląd niektórych przeciwników tego pomysłu, że wystarczy wzmocnić całe funkcjonalne otoczenie sędziów, a te 10 tysięcy osób (z czego przecież duża część to nie karniści), poradzi sobie i sprawy wszelakie nabiorą rozpędu w rozpoznaniu. Dlaczego by nie włączyć w działalność orzeczniczą adwokatów, radców prawnych, notariuszy w całej masie spraw drobnych. I to w systemie dwuinstancyjnym. Zapewniając z pewnością wyższy poziom jakościowy rozstrzygnięć, niż od obywateli ze „zwykłym” wykształceniem prawniczym. A im samym przyniesie dodatkowy dochód z budżetu państwa, pomagając utrzymać się na dość trudnym rynku prawniczym. Oczywiście, niesie to pewne zagrożenia, ale nie ma systemu bez wad. A te należy eliminować lub ograniczać sensownymi zabezpieczeniami.

Można jeszcze poprawiać procedurę

Po trzecie, już dziś istnieje w procedurze, dzięki zmianom wprowadzonym na przestrzeni ostatniej dekady, wiele elementów pozwalających na znaczne przyspieszenie procedowania, zwłaszcza przed sądem, w tym usprawniających zamknięcie sprawy (zwłaszcza ugody między oskarżycielem i pokrzywdzonym a podejrzanym/oskarżonym), zapobiegających obstrukcji procesowej przez oskarżonego, zmuszających prokuratora do lepszego przygotowania oskarżenia, czy ograniczających wykonywanie bezsensownych czynności, jak odczytywanie do niedawna słowo w słowo zarzutów aktu oskarżenia, znanych już wszystkim na sali, a mogących trwać nawet kilka godzin (Autora spotkało takie doświadczenie, związane z ponad siedmiuset zarzutami, dosłownie trudne fizycznie, zwłaszcza, że sędzia przewodnicząca nie zezwoliła na zajęcie pozycji siedzącej na ten czas). Zawsze jednak można, zwłaszcza budując proces na nową miarę, przeanalizować uwarunkowania w tej mierze.

A może nieprzekraczalne terminy?

Wreszcie, powracając do problemu wzmiankowanego na wstępie, dramatycznej długotrwałości niektórych, wciąż zbyt licznych postępowań, być może należy wprowadzić – zgoda, twardy, ale mobilizujący czynnik – terminy zawite, nieprzekraczalne dla rozstrzygnięcia sprawy. Tych, w których doszło do postawienia zarzutu na etapie śledztwa lub dochodzenia i tym bardziej tych, gdzie doszło do wniesienia oskarżenia przed sąd. Przykładowo i tylko egzemplifikując, od momentu sformułowania zarzutu prokurator dysponowałby czasem nie dłuższym niż 2 lata na wniesienia skargi oskarżycielskiej do sądu lub musiałby postępowanie przeciw podejrzanemu umorzyć. Z kolei sąd od skutecznego wniesienia aktu oskarżenia do prawomocnego wyrokowania dysponowałby czasem 3 lat. Brak rozstrzygnięcia prowadziłby do umorzenia postępowania. Oczywiście, musiałyby od tego istnieć określone wyjątki i racjonalne zabezpieczenia dyktowane np. ucieczką oskarżonego, czy innymi bardzo istotnymi przyczynami. Z pewnością z tego ograniczenia musiałby zostać wyłączone najcięższe przestępstwa. Ale jest to idea warta rozważenia. 

Kurt Vonnegut w „Matce nocy” napisał: Nauczyłem się, że człowiek może z równym powodzeniem rozglądać się za diamentową koroną w rynsztoku co za sprawiedliwą karą i nagrodą. Im dłużej szukamy właściwego modelu procesu, tym bardziej zdanie to bliskie jest rzeczywistości.

Autor jest doktorem nauk prawnych, prokuratorem Prokuratury Regionalnej w Gdańsku z blisko 23-letnim doświadczeniem, autor licznych książek i opracowań z dziedziny prawa karnego i funkcjonowania Prokuratury