Patrycja Rojek-Socha: Wraca projekt dużej nowelizacji Kodeksu karnego, a głównym celem zmian jest odstraszanie sprawców. To dobry kierunek?

Jolanta Jeżewska: Oceniając generalnie to co zaproponowano mogę powiedzieć, że przeraża mnie taki sposób stanowienia najbardziej zasadniczych przepisów prawa karnego. Ta zmiana nie jest drobna. To jest zmiana wielu zasadniczych elementów Kodeksu karnego. Zarówno wymiaru kary, jak i sposobu jej wymierzania wraz z konsekwencji. Mamy na nowo zdefiniowane czyny, niektóre są dodane. Mamy wprowadzone nowe rodzaje reakcji karnej. Moim zdaniem tego nie można robić "na szybko". Prawo karne powinno mieć cechę taką, że jest pewne. I pomijam, że ma być pewne dla obywateli i przestępców, bo oni i tak tego kodeksu zazwyczaj nie znają, a popełniają czyn zabroniony, narażając się na karę. Ale przecież wymiar sprawiedliwości sprawują sędziowie.

Czytaj: Kara ma odstraszać, nie wychowywać – MS zmienia filozofię karania>>
 

Nie powinni być zaskakiwani zmianami w prawie?

Powiedzmy wprost - dramatycznymi zmianami przepisów. Bo to prowadzi do błędów, pomyłek, tego że te przepisy będą źle stosowane. Co więcej - przy tak obszernych zmianach powinni mieć możliwość wypowiedzieć się specjaliści, fachowcy, teoretycy prawa. Ci, którzy prawo stosują. Powinno się wskazać, czy w ogóle takie zmiany są potrzebne. Bo ten projekt przede wszystkim zyskał miano prawa odwetowego. Pytanie, czy jest to potrzebne. Statystyki pokazują, ale i moje sędziowskie doświadczenie także, że liczba przestępstw maleje. Że te przestępstwa, które są wielokrotnie wskazywane przez polityków palcem, nie stanowią takiego odsetka czynów zabronionych, żeby trzeba było się nimi zajmować. I po drugie, odkąd pamiętam, zawsze nas uczono, że nie surowość a nieuchronność kary zatrzyma przestępcę.

Sprawca nie zastanawia się nad tym jaką karę otrzyma?

Zacznijmy od tego, że on w ogóle nie bierze pod uwagę, że zostanie złapany. Więc tylko przekonanie "nie rób tego bo cię natychmiast złapią i ukarzą" może spowodować, że się nad tym zastanowi i przestępstwa nie popełni. Ale to, że ten czyn będzie zagrożony karą 25 czy 30 lat więzienia? To jest dywagacja znacznie późniejsza i nie wpływa na to, co zrobi sprawca. Przy czym w tej propozycji nie chodzi tylko o podniesienie górnej granicy kary pozbawienia wolności, ale stworzenie takich nowych ram, które nakładają na sąd obowiązek wymierzenia kary "nie mniejszej niż" w określonych sytuacjach. To ma dwojakie znaczenie. Po pierwsze jest wendetą.

 


Wprowadza też pewien automatyzm w orzekaniu?

Tak, a w mojej ocenie nie powinno się zabierać sędziom możliwości zindywidualizowania kary. Ja jestem karnistą od 20 paru lat, i moje doświadczenie jest takie, że karę trzeba dobrać do człowieka. A jeśli kara musi być dostosowana do wielu okoliczności to człowiek zaczyna się gubić. To tak jak z rodzicem i dzieckiem. Musi je czasem ukarać ale widzi, że to jest jego dziecko, bierze pod uwagę różne kwestie. A sędzia musi też widzieć w jakim środowisku dorastał sprawca, czy miał szanse żeby nie być w tym miejscu, w którym jest. I im dłużej sądzę tym większe mam przekonanie, że to nie surowość kary a jej dostosowanie do tego jaką mamy rozmowę, wytłumaczenie, wyjaśnienie, ta empatia sędziego, o której teraz dużo się mówi, umiejętność szerszego spojrzenia na wymiar sprawiedliwości jest istotna, a zupełnie nie znajduje odzwierciedlenia w tym projekcie. Czyniąc go anachronicznym w podejściu do kar. Czy rodzic, który surowo karze dziecko, daje mu wiele zakazów, przewiduje jeśli coś zrobisz to nie wyjdziesz trzy dni z domu, będzie mieć lepszy efekt wychowawczy niż ten, który powie: źle zrobiłeś muszę cię ukarać, ale chcę żebyś zrozumiał czemu źle postąpiłeś i dlaczego?  Może idealizuję wymiar sprawiedliwości, ale w tym kierunku powinniśmy iść. Bo bicie dziecka - i to już wiemy - się nie sprawdza. Chłostanie przestępców też nie. Ludzie po jakimś czasie stają się na to nieczuli.

Projekt wprowadza też możliwość zakazu bezterminowego zwolnienia.

I co ważne, nie wobec osoby, która siedzi pięć lat, tylko takiej wobec której orzeczono dożywocie albo 30 lat. Czyli nie dajemy takiej osobie żadnej szansy poprawy, ani żadnej motywacji do poprawy. Jeśli nigdy nie wyjdzie z więzienia to - pytam - po co ona ma być lepsza? A przecież to jest jeden z celów kary, by mieli motywacje do poprawy. Kolejny przykład - sędzia ma mieć obowiązek orzeczenia zakazu prowadzenia pojazdu jeżeli ktoś spożył alkohol pomiędzy popełnieniem czynu a badaniem. Rozumiem, że intencją było to żeby sprawca nie mógł powiedzieć: nieprawda, nie piłem prowadząc samochód, ani przed, tylko wypiłem po przyjechaniu do domu. A jak badanie jest po kilku dniach? To sprawca musi czekać i nie wolno mu pić.
Dalej mamy propozycję przepadku pojazdu lub jego równowartości. A przecież czasem można jechać nie swoim samochodem, a wyłączony jest z tego pracodawca. Wyobraźmy sobie, że nasz kolega bardzo niezamożny pożycza od nas mercedesa to będzie musiał zapłacić równowartość mercedesa, a załóżmy, że nasz kolejny kolega bardzo zamożny pożyczy od nas fiata 125p, to przecież będzie musiał zapłacić równowartość tego fiata. Czyli nie będzie miało znaczenia ile sprawca zarabia, jaki ma majątek. Bogacz jak pożyczy samochód słaby zapłaci mało, choć stać go na dużo.
Kolejna kwestia - kto będzie to szacował? Ma być rozporządzenie ministra, więc będziemy szacować ile ten samochód jest wart. Narażamy skarb państwa na kolejne koszty, na wydłużenie czasu postępowania. A moje doświadczenie jest takie, że na pijanych kierowców nakładamy wysokie kary finansowe, zasądzamy duże kwoty na Fundusz i bardzo często są one nieegzekwowalne. Bo jeśli ktoś nic nie ma, pracuje na śmieciówce, to czy zasądzimy od niego 5 tys. czy 50 tys., to nic nie da, bo on nie zapłaci.

Czytaj: MS wraca z nowelą kodeksu karnego - pijany kierowca może stracić auto, 14-latek trafić "za kraty" na 30 lat>> 

Zmiany dotyczą też kary łącznej?

Wyrok łączny zmienia się po raz trzeci na przestrzeni kilku lat. I to też jest duży problem, bo nie powinno się zmieniać całego bloku karnego co rok. Dopiero co tarcza antykryzysowa to zmieniła i teraz szykuje się kolejna zmiana. A przecież wyrok łączny wydaje się wobec osoby, która ma wiele skazań. I teraz jeśli te skazania są na różnych etapie i trafiają na różne uregulowania to rozstrzygnięcie, które przepisy stosować, zwłaszcza że ustawodawca wykazuje się dużą niechlujnością jeśli chodzi o przepisy intertemporalne, to teraz będą mieć kolejne utrudniania.
Oczywiście jest też dużo zmian dotyczących przestępstw o charakterze seksualnym. Ja to oczywiście rozumiem, jest jednak zasadnicze ale. Z jednej strony zaostrza się kary, wprowadza nowe kategorie, ale nie ma dyskusji nad propozycją, by zmienić rozumienie gwałtu, poprzez wprowadzenie takiego przepisu, że gwałt to jest każda relacja intymna odbywające się bez zgody, a nie że musi być sprzeciw. Nie ma też odzewu na postulowaną przez wiele środowisk ochronę osób o innej orientacji seksualnej. Wszystkie antydyskryminacyjne przepisy pomijają te osoby.

 

Nieletni? Jest potrzeba obniżania odpowiedzialności karnej do 14 lat?

Nie widzę trendu żeby była konieczność karania osób coraz młodszych. Trudno mi sobie wyobrazić by o 14-latku można było powiedzieć, że środki wychowawcze i poprawcze, jakie były wobec niego stosowane, nie są w stanie zapewnić resocjalizacji. Mam niemal pewność, że jak ktoś ma 14 lat to nie możemy tak granicznych sądów o nim mówić. Kim musiałby być żeby go w ten sposób ocenić, tak naprawdę skreślić. Przerażające jest, ze dopuszczamy wysokie kary dla 14-letnich dzieci.

Ma pani takie poczucie, że ten kodeks w wielu miejscach staje się taką instrukcją dla sędziów?

Tak. Pierwsza myśl, która mi przyszła do głowy poza zaostrzeniem kar, to to, że te przepisy są kaskadowe. Czyli jeżeli jest taka a taka sytuacja, to sędzia musisz zrobić to, jeśli inna to tamto. Moim zdaniem to jest nieuzasadnione. Może od razu wprowadzić taryfikator kar? Jako praktyk wiem jak trudno się takie przepisy stosuje i, jak łatwo coś przeoczyć. Ja naprawdę przez ostatnie lata oglądam kodeks wielokrotnie zanim zastosuję podstawę prawną i zawsze mam obawę, że ona jest nieobowiązująca i, że czegoś nie zauważyłam. Bo nawet nie chodzi o zmianę samego przepisu, ale może się zdarzyć, że w części ogólnej dodano np. paragraf 2a, z którego wynika że tego, a tego nie mogę zrobić. Śledzenie takich zmian jest trudne, bo przecież sędziowie cały czas pracują. Można powiedzieć, że to wnyki na sędziego, żeby się wywrócił bo on nie wie, że od dwóch dni obowiązuje nowy przepis.
To jest odstępstwo od tego jak ja rozumiem rolę sędziego - jako tego, którego celem jest taka kara by wychowywać, resocjalizować. I nad tym bym się skupiła, żeby zapewnić osobom, które są osadzone w zakładzie karnym szanse na to by mogły zdobyć zawód, być poddane terapii np. antyalkoholowej. A w praktyce to jest największa bolączka systemu. Nie ma czasu, nie ma środków na terapie, szkolenia, różnego rodzaju programy. Wychodzą z więzienia i wszystko zaczyna się od nowa.