Emocje dotyczące tych przepisów są bardzo duże. Tym bardziej, że problem przemocy w rodzinie - w okresie epidemii jeszcze wzrasta. Dostrzegało to zresztą samo Ministerstwo Sprawiedliwości, które podczas prac w Senacie popierało poprawkę skracającą vacatio legis ustawy z sześciu do trzech miesięcy. Ostatecznie jednak nie została przyjęta, a samej ustawy nie podpisał dotąd prezydent. 

Czytaj: Za przemoc na bruk, ale... ze swoim laptopem - bliżej do natychmiastowej izolacji sprawców>>
 

Regulacja, nowela m.in. Kodeksu postępowania cywilnego i ustawy o Policji, daje policjantom nowe narzędzie - możliwość stosowania nakazu opuszczenia i zakazu zbliżania się do mieszkania wobec osoby, która miała dopuścić się przemocy. To - jak mówią eksperci - zmiana dotychczasowego podejścia, bo dotąd to na osobach pokrzywdzonych przemocą, a nie na sprawcach miał spoczywać ciężar ponoszenia konsekwencji takich zachowań. Problem - dodają - tkwi jednak w szczegółach.  

Czytaj w LEX: Realizacja procedury przeciwdziałania przemocy w rodzinie w czasie epidemii >

 

Dobrym chęciami piekło jest wybrukowane

O tym, że zmiany w podejściu choćby służb i sądów, usprawnienie i przyspieszenia rozpoznawania takich spraw, zapewnienie większej ochrony osobom pokrzywdzonym przemocą, i to nie tylko fizyczną ale też psychiczną i ekonomiczną, są konieczne, eksperci mówią od dawna i to zgodnie. Nic więc dziwnego, że nowe rozwiązania budziły wiele nadziei choć i od początku podnoszone były wobec nich wątpliwości. 

Czytaj:  Sokołowska: Natychmiastowa izolacja sprawcy zmienia podejście do ofiar przemocy​>>
 

Adwokat Monika Sokołowska, ekspertka w sprawach dotyczących przemocy w rodzinie i przemocy wobec kobiet, mówiła w niedawnym wywiadzie dla Prawo.pl, że wprowadzenie takich zmian jest wyrazem dostosowywania polskich regulacji do Konwencji Stambulskiej (tj. Konwencji o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej) z 2011 roku, którą Polska ratyfikowała w 2015 roku, ale faktycznie w całości nie wdrożyła. - Dotychczas to osoby, które doświadczały przemocy - nierzadko matki z dziećmi, zmuszone były do wyprowadzki, czy ucieczki z domu i poszukiwania rozwiązań ochrony swojej i dzieci, zwracania się o pomoc do różnorakich instytucji. Istotą zmian w przepisach jest odwrócenie tego i spowodowanie, aby to na sprawcy będzie spoczywał ciężar ponoszenia konsekwencji swoich nagannych, przemocowych zachowań wobec bliskich - wskazywała. 

Gdzie w takim razie tkwi problem? Stowarzyszenie Adwokackie Defensor Iuris w swojej opinii dotyczącej zmian wskazuje wprost, że wprowadzane regulacje "nie stwarzają żadnych realnych i nowych instrumentów przeciwdziałających przemocy w rodzinie". - Odsetek przypadków, w których policja będzie mogła zastosować nakaz natychmiastowego opuszczenia wspólnie zajmowanego mieszkania i jego bezpośredniego otoczenia,  nie będą zachodzić przesłanki do wszczęcia postępowania karnego, będzie raczej niewielki - wskazuje.    

- Uważamy, że istnieją przesłanki żeby wspomóc ofiary przemocy, ale nie w taki sposób, w jaki zaproponowano w pakiecie zmian dotyczących natychmiastowej izolacji sprawcy. W swojej opinii wskazujemy na szereg mankamentów związanych z tą ustawą. I powiem tak, gdyby w tej ustawie było choćby słowo na temat obligatoryjnej pomocy psychologicznej czy psychiatrycznej dla osób pokrzywdzonych przestępstwem, czy gdyby było nałożenie obowiązku szkolenia funkcjonariuszy policji, to ja byłabym przynajmniej w tej części za. To, co jednak zostało zrobione, to są działania iluzoryczne - mówi Anna Kątnik-Mania, adwokat, wiceprezes Stowarzyszenia. 

 


Przepisy już są, odwieczny problem za stosowaniem

Stowarzyszenie w swojej opinii odnosi się do uzasadnienia i argumentu, że osoby pokrzywdzone często nie chcą składać zawiadomienia, a to z kolei uniemożliwia izolację sprawcy na podstawie obowiązujących przepisów karnych. 

Przywołuje przy tym art. 207 par. 1 Kodeksu karnego - dotyczący znęcania się. Czyn ten - jak przypomina - jest ścigany z urzędu, a więc nie jest wymagane zawiadomienie ze strony ofiary. - Może ona oczywiście odmówić złożenia zeznań i jeżeli materiał dowodowy będzie skąpy, to ta okoliczność może wpłynąć na brak możliwości wszczęcia, względnie umorzenia już wszczętego postępowania karnego. Doświadczenie wskazuje jednak na to, że jeżeli w jakiejś rodzinie dochodzi do nieprawidłowości, to często interwencje policji odbywają się z inicjatywy sąsiadów, których spokój jest zakłócany i którzy chętnie składają zeznania, nie tylko z troski o potrzeby ofiary, ale również z uwagi na zapewnienie sobie komfortu życia - wskazuje. Stowarzyszenie dodaje równocześnie, że problemem w takich sytuacjach jest upływający czas, a tego i nowe przepisy nie eliminują. 

Czytaj: Romanowski: Będą szkolenia dla policjantów z szybkiej izolacji sprawców przemocy>>

- Wiem, że jest środowisko, które chciałoby żeby ten temat - dotyczący przemocy - został załatwiony, ale ta ustawa tego problemu nie rozwiąże. Mamy ustawę o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie i ona również nakłada terminy, ale z jakichś względów nie są one przestrzegane. Najprawdopodobniej jest to związane z obłożeniem sądów. Ale czy w związku z tym mamy wprowadzać do rozwiązań przewidzianych w procedurze cywilnej policję? Mam co do tego wątpliwości - dodaje mecenas Kątnik-Mania.

Problem dostrzegają zresztą też inni prawnicy. Radca prawny Aleksandra Ejsmont również uważa, że sądy mogą mieć problem z dotrzymaniem terminów wskazanych w nowych rozwiązaniach (choćby 3 dni na rozpoznanie zażalenia sprawcy). - Tym bardziej, że obecnie mamy epidemię, a już przed nią, były problemy z dochowaniem terminów w zakresie zobowiązania do opuszczenia lokalu, na podstawie ustawy o przeciwdziałaniu przemocy. Obecnie te terminy mają być jeszcze krótsze, a obłożenie sądów - co już widać - będzie o wiele większe, bo nałożą się zaległości powstałe w związku ze zdejmowaniem spraw z wokandy - mówi. I dodaje, że będzie to realnym zagrożeniem, dla stosowanie przepisów w praktyce. 

Prawa sprawcy łamane? 

Kolejnym pojawiającym się zarzutem jest to, że nowela jest częściowo niezgodna z Konstytucją RP oraz z Europejską Konwencją Praw Człowieka. Chodzi o art. 30 Konstytucji o przyrodzonej i niezbywalnej godności człowieka, która stanowi źródło jego wolności i praw. - Jest ona nienaruszalna, a jej poszanowanie i ochrona jest obowiązkiem władz publicznych. Natomiast stosowanie do art. 31 ust. 1 -3 Konstytucji wolność człowieka podlega ochronie prawnej - wskazują prawnicy. 

Wątpliwości dotyczą przepisów, które mają być stosowane wobec sprawcy. Choćby tego, zgodnie z którym ma on możliwości zabrania swoich rzeczy (np. osobistego użytku), ale pod warunkiem, że nie sprzeciwią się temu osoby, z którymi mieszkał. Kolejnym podawanym przykładem są możliwości informowania o nakazie lub zakazie sprawcy, którego nie ma w domu. W takiej sytuacji nowela dopuszcza umieszczenie informacji na drzwiach domu lub mieszkania. 

- A przyjmijmy sytuację, że sprawca jednak sprawcą nie był, a wszyscy sąsiedzi, osoby wokół mogą przeczytać, że dopuszczał się przemocy? Przecież jest zasada domniemania niewinności, staramy się ważyć interesy obu stron. A co, gdy nakaz zostanie uchylony jako niezasadny, a takiej osobie odebrane zostały wcześniej klucze od domu? Jak ma wrócić do mieszkania? Nie wykluczając tego, że ta pomoc jest potrzebna, ważne by była prawdziwa - dodaje Kątnik-Mania.

 

Przy konflikcie każdy chwyt dozwolony

Prawnicy podnoszą jeszcze jedną kwestię - głębokie konflikty okołorozwodowe, w których zarzuty dotyczące przemocy domowej, molestowania były i nadal są wykorzystywane. - Takie sprawy były i nadal są. I nie jest prawdą, że stanowią margines - mówi jeden z warszawskich adwokatów. 

Także mecenas Ejsmont przyznaje, że do nadużyć może dochodzić. - Oczywiście mamy przypadki, gdy policjanci przyjeżdżają na interwencje i sytuacja nie budzi ich wątpliwości. Widzą, że doszło do przemocy - wtedy te narzędzia będą się - moim zdaniem - bardzo dobrze sprawdzać. Ale załóżmy, że sprawcy nie ma w domu, tak naprawdę nie wiemy co się stało, a można skorzystać z możliwości zastosowania nakazu opuszczenia i zakazu zbliżania się do domu. I to są takie sytuacje, kiedy ta procedura może być nadużywana - mówi. 

Czytaj: Polska zabójczyni - narzędziem nóż, ofiarą kat>>

Wskazuje przy tym na procedurę Niebieskiej Karty. - W swoim założeniu też miała być znakomitym narzędziem chroniącym osoby doświadczające przemocy, a jak wynika z praktyki sal sądowych, bardzo często ta procedura jest nadużywana. W rozgrywkach prawno-rodzinnych jest to jeden z pierwszych, podnoszonych argumentów - że ktoś ma założoną Niebieską Kartę. Wyjaśnienie sytuacji, zasadności wszczęcia tej procedury, trwa bardzo długo, a informacja o tym, że taka procedura była prowadzona ma wpływ na sprawę rodzinną - mówi.

Nie tędy droga... czyli?

W ocenie adwokatów ze Stowarzyszenia Defensor Iuris, słuszniejsze od tworzenia nowych rozwiązań byłoby wzmocnienie tych, które już istnieją. - Przy czym czynność ta powinna zostać poprzedzona weryfikacją przyczyn, dla których obowiązujące przepisy – które zawierają przecież szereg możliwości zapewnienia osobom dotkniętym przemocą ochrony – nie są stosowane lub są stosowane zbyt rzadko albo zbyt późno.  Znacznie korzystniejszym rozwiązaniem byłoby zapewnienie takim osobom wsparcia psychologicznego, psychiatrycznego, a także zagwarantowanie odpowiednich środków na kompleksowe szkolenia funkcjonariuszy Policji, którzy jako pierwsi mają z nimi kontakt - wskazują w swojej opinii. 

I dodają, że istotne jest też realizowanie kampanii społecznych, uświadamiających na czym polega przemoc i, że może przybierać różne formy. 

Rozmówcy Prawo.pl zwracają uwagę na jeszcze jedną kwestię. - W naszym społeczeństwie nadal istnieje pewien mit, że jest to problem jedynie tzw. patologii:  pije to bije.  Tymczasem wbrew pozorom w takich rodzinach, np. z problemem alkoholowym o wiele łatwiej sprawę rozwiązać. Znacznie gorzej jest w przypadku osób majętnych, o wyższej lub wysokiej pozycji społecznej, z tzw. dobrym zawodem, które nie piją, nie mają nałogów, ale za to się "stresują". I biją swoich bliskich, albo znęcają się nad nimi w często wyszukany i drastyczny sposób. Trwa to latami, nikt o tym nie mówi, nikt niczego nie widzi, albo nie chce widzieć - mówi jeden z policjantów.