Pomysły resortu dotyczące m.in. sędziów pokoju, czy - postulowanego przez samych sędziów - wprowadzenia jednego urzędu sędziego sądu powszechnego i specjalizacji sądownictwa, pojawiają się od dłuższego czasu. Pod koniec 2015 roku minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro skompletował zespół, który miał się zająć usprawnieniem sądownictwa. W jego skład wszedł m.in.  sędzia  Sądu Rejonowego w Olsztynie Jacek Ignaczewski, który był  wtedy dyrektorem Departamentu Strategii w MS. Pracując nad reformą zajmował się m.in. kwestią konsolidacji, badał jak mogłaby ona przebiegać przy likwidacji także sądów apelacyjnych. Z resortu ostatecznie odszedł.

Czytaj: Sędzia pracujący nad reformą sądów rezygnuje ze stanowiska w MS>>
 

O tym, że założenia dalszej reformy sądownictwa są gotowe napisała "Rzeczpospolita". Poinformowała m.in., że zniknąć mają sądy apelacyjne. 

Skandal i nieodpowiedzialność

Sędzia Ignaczewski w rozmowie z Prawo.pl mówi, że jest to skrajna nieodpowiedzialność. - W konsolidacji sądownictwa nie chodzi o to, którą jednostkę likwidujemy, możemy wszystkie likwidować nie ma to żadnego znaczenie bo najważniejsze jest to co się stanie potem. A zlikwidowanie sądów apelacyjnych spowoduje, że to się wszystko rozsypie - mówi wprost.  I dodaje, że potwierdziła to symulacja, którą przeprowadził. - Musimy wiedzieć co się stanie za dwa dni, za rok, za 10, za 15 lat. Jeśli zlikwidujemy w prosty sposób czy to sądy apelacyjne, czy okręgowe, czy rejonowe to zabraknie jednego pionu. Jeśli mamy 3 mln spraw zaległych, to muszą one przejść do pionów pozostałych i wyprowadzenie wykroczeń z sądów nie uzdrowi sytuacji w sądownictwie, ani nie zmniejszy zaległości - mówi. 

Dodaje, że jego analizy pokazały, iż jedynym skutecznym sposobem jest połączenie sądów w tych miastach gdzie są np. dwa okręgowe czy dwa rejonowe. - Nie ma bowiem powodu i potrzeby by tak było. W danym mieście powinien być jeden są okręgowy i symulacje pokazały, że w ten sposób system się obroni - mówi. 

 

W ocenie sędziego Ignaczewskiego mitem też jest znaczenie, jakie resort nadaje sędziom pokoju.  - Sędziowie pokoju to mit przedwojenny, przed wojną wymyślono sędziów niezawodowych z prostego powodu, bo po zaborach nie było sędziów zawodowych. Tymczasem my mamy armię sędziów zawodowych i nie ma potrzeby wracania do czegoś przypominającego kolegium do spraw wykroczeń - mówi. Dodając, że konieczne jest jedynie zapanowanie nad bezwładem organizacyjnym, który obecnie trafi polskie sądownictwo.

Zwolennikiem powołania sędziów pokoju jest natomiast wiceszef Kancelarii Prezydenta Paweł Mucha. Powiedział środę, że jest zwolennikiem wprowadzenia w Polsce instytucji sędziego pokoju. Jego zdaniem wpłynęłoby to na skrócenie czasu postępowań w sądach. Mucha zaapelował też, by dyskusja na ten temat była "merytoryczna", a nie "polityczna".

Czytaj: Sędzia pokoju i losowanie składów mają usprawnić sądy>>
 

Jeden urząd sędziów - zgodnie z oczekiwaniem

Zdaniem Ignaczewskiego pomysł wspólnego dla wszystkich sędziów urzędu sędziego sądu powszechnego - może się podobać. - Ja byłem za tym, żeby nie dzielić sędziów na gorszych i lepszych. Podobnie jak nie dzielimy adwokatów na adwokatów starszych i młodszych, rejonowych i apelacyjnych. Sędziowie są albo pierwszoinstancyjni albo drugoinstancyjni - mówi.

Podobnie ocenia pomysł specjalizacji sądów - czyli tworzenia sądów karnych, gospodarczych, cywilnych. - Specjalizacja jest dobra bo każdy woli trafić do specjalisty. Jeżeli miałoby to zwiększyć rzetelność proceduralną to jestem za - mówi. 

I dodaje, że dzisiaj wyzwaniem przed specjalizacją sędziów, jest ich obawa przed zamknięciem sobie drogi do awansu. - Jeśli się chce być fachowcem w jednej dziedzinie to trudno np. przejść do sądu apelacyjnego - mówi. 

W tle może dojść do czystek kadrowych

Sędzia Krystian Markiewicz, prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich "Iustitia" mówi, że proponowane przez Ministerstwo Sprawiedliwości zniesienie podziału sędziów na rejonowych, okręgowych i apelacyjnych ma uzasadnienie, ale wdrożenie tej zmiany jest ryzykowne i może być wykorzystane do czystek kadrowych w sądach. 

- Ja nie widzę potrzeby etykietowania sędziów. Sędzia jest po prostu sędzią, a zupełnie inną sprawą jest przypisanie go do określonego sądu. Tylko wtedy jeszcze większego znaczenia nabiorą te wszystkie gwarancje dotyczące sędziów, jak choćby ograniczenie możliwości ich przenoszenia - mówi. - Tylko, że ta władza jest znana z tego, że depcze wszelkie gwarancje. Dlatego spodziewam się, że ten projekt dotyczący zniesienia stopni sędziowskich, aczkolwiek zawierający pewne racjonalne elementy, nie zostanie dobrze przyjęty w środowisku sędziowskim - dodaje.

 


Jego zdaniem największe zagrożenie może wynikać z jednoczesnego zniesienia stopni sędziowskich i zmian w strukturze sądów, co prawdopodobnie wymagałoby nowych nominacji dla wszystkich sędziów.  - Czyli jeśli na przykład nie będzie już Sądu Okręgowego w Katowicach, gdzie orzekam, tylko powstanie sąd regionalny, to moja nominacja sędziowska wręczona przez prezydenta Bronisława Komorowskiego może stracić ważność. Czy na pewno otrzymam nową? - pyta Markiewicz.

Opozycja: To kolejny zamach na sądy

Propozycje zmian krytykuje też opozycja. Mówi wprost to "kadrowy zamach" na resztki niezależności wymiaru sprawiedliwości. W ocenie klubu PO-KO ich zadaniem jest "wykończenie tych sędziów, którzy bronią niezawisłości sędziowskiej". - To zmierza do tego, aby awansować tych, którzy są podlegli ministrowi sprawiedliwości, którzy zgadzają się z dzisiejszą KRS (...) będą awansowani do najwyższych funkcji - powiedział w środę poseł PO-KO Robert Kropiwnicki.

Czytaj: MS: Wyższe kary dla zabójców, pedofilów i... nieletnich>>