Przecieram oczy ze zdziwienia czytając analizy wybitnych przedstawicieli prawa, którzy de facto kwestionują prerogatywę administracji rządowej do korekt jej wcześniejszych zobowiązań, a więc do elastycznego reagowania na zmieniającą się sytuację w kraju i jego otoczeniu, do podejmowania zdecydowanych działań wobec zagrożeń dla funkcjonowania państwa. Czy naprawdę ma być tak, że godzimy się poddać kataklizmowi w imię utrzymania przywilejów grup zawodowych, w imię unikania odium krytyki społecznej? I czy ma to być postępowanie rozsądne?
Jarosław Gowin podkresla, że pensje Polaków w ostatnich latach rosły regularnie. Dla przykładu, uposażenia sędziowskie zwiększyły się od 2005 r. średnio o 40 proc. Nie zapominajmy przy tym, że płace polskich sędziów, w relacji do tzw. średniej krajowej, są wyższe niż płace sędziów niemieckich, hiszpańskich czy francuskich. Ostatnie wypowiedzi oraz działania niektórych przedstawicieli środowiska mogą być zatem dla obywateli co najmniej niezrozumiałe.
Warto w tym kontekście spojrzeć na pozwy o wyrównanie wynagrodzeń sędziowskich, składane dziś przez sędziów do sądów pracy w całym kraju. Inicjatywy te wydają się być wprawdzie zrozumiałymi w kategoriach osobistych, ale jednak działaniami w dłuższej perspektywie obliczonymi na osiągnięcie określonego efektu. Sędzia rozpatrujący pozew sędziego
przeciwko sędziemu, w tym przypadku pracodawcy reprezentowanego przez prezesa sądu - publiczność telewizyjnych serwisów informacyjnych będzie zachwycona. Co jednak z nieznośną dwuznacznością sytuacji bycia arbitrem
we własnej sprawie? – pyta Jarosław Gowin.
Tego rodzaju sprzeczne z duchem kompromisu inicjatywy niektórych przedstawicieli środowiska służące wypromowaniu trudnego zagadnienia uposażeń mogą smucić – pisze w kwartalniku „Na wokandzie” minister. Zwłaszcza, że obywatele oczekują od sędziów rozwagi w działaniu, odpowiedzialności i okazywania wszelkich tych postaw, które uzasadniają szacunek, jakim cieszy się funkcja sędziego w polskim społeczeństwie.